Napoli w środku tygodnia rozbiło w wielkim stylu Liverpool, ale przy tak napiętym terminarzu nie ma czasu na świętowanie. Piłkarze neapolitańskiego klubu prosili trenera o dzień wolnego, Spalletti nie wyraził na to zgody i prosił o koncentrację, bo już dziś jego zawodnicy mierzyli się ze Spezią. Na papierze zdecydowanym faworytem byli gospodarze, jednak papier ma to do siebie, że łatwo zrobić z niego kulkę, którą można wyrzucić do kosza.
Bajka o Gruzinie i dziesięciu statystach
Nie byłby to bestseller, nie byłaby to też lekkostrawna historia, ale tak właśnie wyglądała gra Napoli w pierwszej połowie spotkania. Przed rozpoczęciem spotkania nagrodę dla najlepszego gracza sierpnia w Serie A otrzymał Chwicza Kwaracchelia. Gruzin pozwala fanom Napoli zapomnieć o odejściu Lorenzo Insigne, który przez wiele lat błyszczał na Stadio Diego Armando Maradona. I nie da się ukryć, że nowy nabytek włoskiego klubu dodaje kolorytu całej lidze. To właśnie on w pierwszych trzech kwadransach stwarzał największe zagrożenie pod bramką Spezii. Najpierw pokusił się o genialny rajd, w którym minął kilku rywali, ale ostatecznie zabrakło miejsca do oddania dobrego strzału. Później był bliski pokonania Bartłomieja Drągowskiego po zamieszaniu w polu karnym, jednak Polak skutecznie interweniował. Z każdą minutą jego ataki lewą stroną się tylko nasilały i wydawało się, że może dziś wpisać się na listę strzelców.
Choć fajnie być pierwszoplanową postacią, jeszcze fajniej mieć partnerów, którzy za tobą nadążają. A w pierwszej części rywalizacji nie nadążali za nim jego koledzy z drużyny. Zawsze byli o tempo spóźnieni, brakowało im energii i sprawiali wrażenie nasyconych zwycięstwem w Lidze Mistrzów. Przez to gospodarze nie mieli wielu czystych sytuacji, a Luciano Spallettiemu z każdą minutą coraz bardziej ręce opadały. Włoch mógł się zastanawiać, czy słusznie postąpił, trzymając na ławce Piotra Zielińskiego i Stanislava Lobotkę. A gdzieś pewnie jeszcze z tyłu głowy miał to, że brakuje mu godnego zastępcy dla kontuzjowanego Victora Osimhena.
A jak radzili sobie goście? Niski pressing, defensywka i czekanie na swoje szanse. Jasnym punktem defensywy gości był Jakub Kiwior, który dobrze się ustawiał i nie panikował przy próbach wyprowadzenia piłki. Gorzej wyglądali jego koledzy z ofensywy, którzy praktycznie nie stwarzali sobie sytuacji. Pierwszy strzał celny na bramkę Aleksa Mereta oddał Emmanuel Gyasi, ale było to pięć minut przed zejściem na przerwę. Wskórał w ten sposób tylko rzut rożny, tyle że na bezrybiu i rak ryba.
Tętno wciąż tylko nieco wyższe niż spoczynkowe
Spalletti nie mógł już patrzeć na tę mizerię i zdjął w przerwie bezbarwnego Tanguy Ndombele, a w jego miejsc wszedł Lobotka. Piłkarze Napoli na drugą połowie wyszli w bojowych nastrojach. Gra na moment zaczęła im się kleić i jeszcze zanim kibice ponownie rozsiedli się na swoich siedziskach, to Andre-Frank Zambo Anguissa już oddał strzał po składnej akcji. Po kilku minutach na murawie pojawił się też Zieliński, czyli najlepszy asystent Serie A w tym sezonie. Już chwilę po wejściu posłał groźny strzał, którym zmusił do interwencji Drągowskiego.
Niby Napoli miało przewagę, niby oddawało więcej strzałów, ale mimo wszystko byli dość dyskretni w swoich działaniach. A Spezia wciąż grała to samo, co w pierwszej połowie. Mało tego, największe zagrożenie pod bramką Mereta wygenerował Kiwior. W obronie dwoił się i troił. Z przodu też coś próbował zdziałać i ciężko nie docenić takiego występu. Nie pierwszy raz pokazał czynami, że na ten moment jest najlepszym polskim stoperem.
Niezły mecz rozgrywał też Arkadiusz Reca. Zostawił na boisku mnóstwo zdrowia, wykonał wiele skutecznych interwencji, ale w dwóch przypadkach powinien zachować się lepiej. Jeszcze w pierwszej części meczu popchnął piłkarza Napoli i miał fart, że sędzia go oszczędził. Gorzej, że nie był bez winy przy akcji bramkowej Napoli, bo nie zablokował dośrodkowania i piłka trafiła pod nogi Giacomo Raspadoriego, który dał zwycięstwo Napoli.
Piłka dziś szukała Włocha, ale dopiero w 89. minucie potrafił zrobić z niej użytek – wcześniej zmarnował kilka okazji – i pokonał Drągowskiego. Polak nie bronił dziś najgorzej, ale jest się do czego przyczepić. Chwilę wcześniej dał prezent Napoli, gdy wyszedł do dośrodkowania i nie trafił w piłkę. Szczęście bramkarza polegało wówczas na tym, że Hirving Lozano nie trafił do pustej.
Można dziś ponarzekać na rozregulowane Napoli, ale ostatecznie liczy się wynik, a trzy punkty zostają w Neapolu i za moment nikt nie będzie pamiętał o męczarniach, zmarnowanych sytuacjach i wątpliwej jakości zagraniach.
SSC Napoli – Spezia Calcio 1:0 (0:0)
Bramka: Raspadori 89′
CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:
- Głowa jest dżunglą. O chorobie Josipa Ilicicia
- Obrażają matki, żony i dziewczyny. Włochy jako europejska stolica braku kultury
- Czas pogardy trwa. Włosi dalej proszą o kąpiel z lawy dla Neapolu
fot. Newspix