Reklama

Dla tej dziesiątki powoli nadchodzi czas ostatecznej weryfikacji

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

09 września 2022, 14:08 • 9 min czytania 8 komentarzy

Trochę już w Ekstraklasie są. Z każdym z nich przynajmniej przez moment wiązano duże nadzieje. Dotychczas na dłuższą metę nie potrafili spełnić oczekiwań. Wydaje się, że powoli nadchodzi dla nich czas ostatecznej weryfikacji – dla jednych bardziej w kontekście obecności w aktualnym klubie, dla drugich ekstraklasowej przyszłości jako takiej.

Dla tej dziesiątki powoli nadchodzi czas ostatecznej weryfikacji

Kredyt zaufania dla tych zawodników staje się coraz mniejszy. Jeżeli w tej rundzie nie udowodnią swojej wartości, w kolejnych miesiącach może być im ciężko. Dla niektórych będzie to oznaczało wyjazd lub zejście w kraju na niższy poziom. Początek sezonu w ich wykonaniu raczej nie napawa większym optymizmem, choć nie wolno wykluczyć, że karta jeszcze się odwróci. Przed nimi bardzo ważny okres. Kogo mamy na myśli?

Kolejność nazwisk alfabetyczna.

Oni mają wiele do udowodnienia w najbliższych tygodniach Ekstraklasy

Filip Balaj

Latem ubiegłego roku Cracovia sprowadzała go po sezonie z szesnastoma golami w słowackiej ekstraklasie. Nic więc dziwnego, że oczekiwania względem niego były spore. Michał Probierz ewidentnie zamierzał dać mu pokaźny kredyt zaufania, ale Balaj w trzecim meczu doznał poważnej kontuzji i w zasadzie problemy zdrowotne już do końca sezonu go nie opuściły. Jeżeli wracał, to na chwilę – nawet zdarzyło mu się strzelić gola Lechowi Poznań – by potem znów wypaść. Od marca do maja nie grał wcale.

Reklama

Nowy sezon dawał nadzieję na przełom – po wejściu z ławki zaliczył asystę z Koroną Kielce – choć od razu było widać, że Słowakowi trudno będzie o pierwszy skład. Wyciągnięty z Miedzi Legnica Patryk Makuch to nadal pewniak u Jacka Zielińskiego. Wielu goli nie strzela (tylko dwa, z czego jeden z rzutu karnego), ale pasuje do systemu, dużo biega i walczy, od niego zaczyna się pressing, tworzy przestrzenie dla innych. Pierwszym zmiennikiem Makucha jest Benjamin Kallman, któremu zdarzało się też grać od początku w duecie z polskim kolegą. Reprezentant Finlandii premierowy skalp zdobył, pokonując bramkarza Legii Warszawa.

Balaj dostał szansę od pierwszego gwizdka sędziego w Pucharze Polski z ŁKS-em Łagów i przed upływem godziny… doznał urazu stawu barkowego. Zieliński miał nadzieję, że to nic poważnego, ale w kadrze na Raków słowackiego napastnika zabrakło. A czas leci.

Bartosz Bida

Trudno uwierzyć, że to już jego czwarty sezon w Ekstraklasie. W ligowym debiucie w Jagiellonii strzelił gola Arce Gdynia. Został pierwszym młodzieżowcem trafiającym do siatki po wprowadzeniu obowiązku wystawiania takich zawodników i jednym z największych beneficjentów tej regulacji. Trener Ireneusz Mamrot przyznawał, że gdyby nie przymus, Bida raczej tak szybko nie zostałby wypuszczony na głęboką wodę.

Dalsze losy tego chłopaka nie potoczyły się jednak tak, jak wszyscy w Białymstoku by chcieli. Z czasem coraz częściej dawały o sobie znać albo problemy zdrowotne, albo po prostu nierówna forma. Bida w dwóch poprzednich sezonach Ekstraklasy rozegrał łącznie zaledwie 34 mecze, czyli łatwo policzyć, że praktycznie ominął połowę możliwych występów. Wiek powoli przestaje być jego atutem, w przyszłym roku już nie będzie młodzieżowcem. Maciej Stolarczyk daje mu wiele szans – w ośmiu kolejkach siedem razy zaczynał w podstawowej jedenastce – ale efekty są mizerne. Bida gra mało przekonująco, nie daje konkretów w ofensywie i coraz częstsze stają się głosy, że na dłuższą metę nie prezentuje ekstraklasowego poziomu. „Jaga” wkrótce będzie musiała się określić, czy zamierza przedłużyć z nim kontrakt, który wygasa w czerwcu 2023.

Adam Chrzanowski

Wiosną został wypożyczony przez Wisłę Płock z Pordenone, które okupowało doły tabeli Serie B. Chrzanowski nie mógł tam liczyć na regularną grę. W zespole „Nafciarzy” nie zachwycał, popełniał sporo błędów przy golach, ale mimo to latem klub postanowił go zatrzymać i dał kontrakt do 2025 roku. 23-letni obrońca na razie nie potwierdza, że było warto. W lidze dwa razy wszedł z ławki i to wszystko. Od początku zagrał jedynie w Pucharze Polski ze Skrą Częstochowa.

Reklama

Chrzanowskiemu chyba trochę ciąży uniwersalność. Odchodził z Lechii Gdańsk między innymi dlatego, że Piotr Stokowiec próbował go ustawiać na lewej obronie. We Włoszech… został jeszcze bardziej przypisany do tej pozycji, po części z konieczności, koledzy byli kontuzjowani. Polubił się z tą rolą, ale w dłuższej perspektywie raczej nie jest ona napisana dla niego. W Wiśle w rundzie wiosennej większość spotkań zaliczył jako stoper, choć na lewej stronie także czasami się pojawiał. Obecnie przegrywa rywalizację i tu, i tu. Wśród środkowych obrońców wyższe notowania mają Rzeźniczak, Kapouadi i Krywociuk, a na lewej obronie pewne miejsce ma Tomasik. Jeżeli nie dojdzie do jakichś absencji, wychowankowi KS Raszyn trudno będzie odwrócić kartę.

Wiktor Długosz

Nieszczególnie udał się Rakowowi kielecki zaciąg. Iwo Kaczmarskiego już w klubie nie ma. Mimo że odszedł do Empoli za 700 tys. euro, trudno byłoby stwierdzić, że to dzięki dobrej postawie w Częstochowie, bo u Marka Papszuna prawie nie grał. Przynajmniej pod względem finansowym ruch ten się opłacił. Daniel Szelągowski błysnął rajdem na 3:3 z Lechem w Poznaniu i niczym więcej. Na wypożyczeniu w Warcie nie odbił się na tyle, by móc teraz liczyć na przełom. Gdyby nie oblane testy medyczne, pewnie dziś znów grałby w Koronie.

Wiktor Długosz z tego grona zdawał się spisywać najlepiej, ale trochę na zasadzie „na bezrybiu i rak ryba”. Pewne nadzieje dawał początek ubiegłego sezonu. W 1. kolejce piłkarz ten zdobył bramkę i zaliczył asystę z Piastem, a w eliminacjach Ligi Konferencji to po jego podaniu Gutkovskis strzelił gola na wagę wyeliminowania Rubina Kazań. Dość szybko jednak Długosz trafił na ławkę i rzadko się z niej podnosił. Coraz trudniej uwierzyć, że przy obecności Tudora czy Sorescu może być w Rakowie kimś więcej niż tylko uzupełnieniem składu. A to już zawodnik 22-letni.

Mariusz Fornalczyk

Jeszcze przez rok lub dwa wiek będzie go trochę chronił. Nie zmienia to faktu, że młody skrzydłowy Pogoni Szczecin po efektownym wejściu do ligi wiosną 2021 (Krystianowi Wachowiakowi kręci się w głowie na samo wspomnienie) dość szybko spuścił z tonu. Przez moment można było żywić nadzieję, że chłopak na dobre się rozkręca na początku tego roku – po jego zagraniach piłkarze Wisły Kraków strzelili sobie dwa samobóje, a tydzień później pokonał bramkarza Górnika Łęczna. Pójścia za ciosem jednak nie było.

Zawodnik z Bytomia od pewnego czasu wyróżnia się jedynie coraz bardziej ekstrawaganckimi fryzurami. Odnosi się wrażenie, że rywale już go rozczytali, a on nie znalazł dla siebie planu B. Ciągle ma olbrzymie kłopoty z decyzyjnością. Wciąż zdarza mu się obiecująco zacząć akcję, minąć obrońcę dzięki szybkości, ale później nie potrafi groźnie strzelić lub dobrze podać. Jeżeli coś mu nie przeskoczy w głowie, szybko wchłonie go ligowa szarzyzna.

Adrian Łyszczarz

Wygryzł ze składu Caye Quintanę, co może sobie zapisać na plus, mimo ewidentnie rozczarowującej formy Hiszpana praktycznie od samego początku pobytu we Wrocławiu. Łyszczarz dostał szansę na „dziesiątce” z Cracovią i strzelił gola na wagę remisu. Gorzej, że z Rakowem i Stalą był zmieniany od razu po przerwie. Przed nim kluczowy okres, w którym musi w końcu pokazać, że może być w Śląsku kimś więcej niż cennym rezerwowym. Z tego zaczął słynąć w ubiegłym sezonie. Był super-zmiennikiem, po wejściach z ławki zdobył aż pięć bramek, w tym dwie z Termaliką. Nie zmieniło to jednak hierarchii w zespole, tylko raz zagrał w wyjściowej jedenastce.

Łyszczarz z powodu poważnej kontuzji kolana stracił prawie cały sezon 2019/20. Śląsk wykazał się wtedy lojalnością, przedłużając z nim kontrakt, gdy dopiero wracał do gry i nie było wiadomo, czy zdoła wskoczyć na odpowiedni poziom. Zanim zaczął strzelać w Ekstraklasie, przez rok musiał się odbudowywać w drugoligowych rezerwach i dopiero pod wodzą Jacka Magiery zaznaczył swoją obecność na najwyższym szczeblu. Czy to jednak wystarczy, żeby zostać we Wrocławiu? Okoliczności ma sprzyjające, bo Ivan Djurdjević lubi dawać szansę zawodnikom pozostającym w cieniu, o czym w tym sezonie przekonują się także Piotr Samiec-Talar, Konrad Poprawa, Sebastian Bergier czy Javier Hyjek.

Adrian Łyszczarz: Po zerwaniu więzadła czuję się lepszym piłkarzem [WYWIAD]

Filip Marchwiński

Po dwóch bardzo rozczarowujących sezonach wreszcie zaczęło się wydawać, że zza chmur wychodzi dla niego słońce. John van den Brom zaczął odważniej stawiać na Marchwińskiego i ten niedawno potrafił się odwdzięczyć bardzo dobrym meczem w Gdańsku. Niestety, w następnej kolejce już po kilkudziesięciu sekundach stracił przytomność po starciu z Hanouskiem z Widzewa i musiał opuścić boisko na noszach. Tyle dobrze, że skończyło się jedynie na wstrząśnieniu mózgu. Pomocnik Lecha wkrótce powinien być gotowy do gry.

A to dla niego idealny czas, żeby odżyć. „Kolejorz” ma jesienią niesamowite natężenie meczów, rotacje są niezbędne, a o tym, że holenderski szkoleniowiec widzi w nim potencjał już wspominaliśmy. Nic, tylko wrócić na właściwe tory i pokazać, że jeszcze nie wszystko stracone.

Dani Pacheco

Jeżeli ktoś rozgrywa 17 meczów w Liverpoolu, a później nieprzerwanie przez dziewięć lat występuje w LaLiga 2, to musi umieć grać w piłkę. Kropka. Umiejętności to jednak nie wszystko. Skoro Pacheco ciągle nie może stać się kluczowym ogniwem Górnika Zabrze, trzeba to tłumaczyć kwestiami związanymi z intensywnością gry, fizycznością i taktyką, może też z mentalnością.

Można było sądzić, że odejście Bartosza Nowaka do Rakowa będzie dla Hiszpana przełomem, że teraz na dobre wskoczy do składu. Bartosch Gaul na początku wolał jednak stawiać na dużo słabszego piłkarsko Mateusza Cholewiaka, który jest szybszy i więcej biega. Światełkiem w tunelu była bardzo dobra zmiana Pacheco z Jagiellonią. Jego wejście zdecydowanie ożywiło ofensywne poczynania Górnika i niewiele brakowało, żeby zabrzanie po wyrównaniu w doliczonym czasie jeszcze zdążyli wygrać. Hiszpan z Wisłą Płock wybiegł na murawę od początku, tyle że jako nominalny napastnik i wyraźnie się w tej roli męczył. Po przemodelowaniu ustawienia, Gaul zostawił go na ławce. Trudna to współpraca, ale skoro 31-latek z Malagi wcześniej u Jana Urbana także nie poszalał (mimo to podpisał nowy kontrakt), nie ma tu mowy o przypadku.

Dani Pacheco – od Liverpoolu do Górnika Zabrze. „Musi czuć zaufanie trenera”

Adam Ratajczyk

Ciągle jest zawodnikiem jednej akcji, gdy w barwach ŁKS-u ośmieszył obronę i bramkarza Zagłębia Lubin, do którego niedługo potem zawitał. Sporo za niego zapłacono, ale dotychczas nie pokazał, że było to uzasadnione. Pierwszą część 2022 roku Ratajczyk miał naznaczoną kontuzjami. Teraz w tym zakresie wszystko jest w porządku, lecz w drużynie „Miedziowych” nie miał szans na częstą grę. W siedmiu kolejkach uzbierał zaledwie 42 minuty, więc w poszukiwaniu regularnych występów został wypożyczony do Stali Mielec. Jeżeli tam się nie odnajdzie, chyba trzeba będzie się rozstać z Ekstraklasą, przynajmniej na jakiś czas.

Rauno Sappinen

Z transferem Estończyka wiązano spore nadzieje, mimo że wcześniej nie sprawdził się w drugiej lidze holenderskiej i belgijskiej oraz w słoweńskiej ekstraklasie. Miał to już jednak być zawodnik znacznie bardziej dojrzały, a jego klasę zdawały się potwierdzać udane występy w europejskich pucharach (jesienią 2021 strzelił w nich dla Flory 11 goli) i reprezentacji Estonii (przeciwko Czechom i Belgii w Lidze Narodów). Przyszedł do Piasta i… jak dotąd trudno go za coś pochwalić.

Główny problem Sappinena nazywa się Kamil Wilczek, którego pozyskano nieco później. Wygranie z nim rywalizacji na środku ataku było praktycznie niemożliwe, więc Estończyk został przesunięty na skrzydło, na którym ewidentnie grał z zaciągniętym hamulcem. Później na dodatek doznał kontuzji twarzy i sezon się dla niego skończył. Nowe rozdanie nie oznaczało przełomu. Waldemar Fornalik w 1. kolejce tego sezonu spróbował zagrać na dwóch napastników, ale nie sprawdziło się to. Sappinen został zmieniony po godzinie i więcej od początku nie wystąpił. Na pierwszy skład musiał czekać do spotkania z Lechią Dzierżoniów w Pucharze Polski. Nawet wtedy jednak został ustawiony w roli skrzydłowego, na „dziewiątce” grał Toril. Na tę chwilę niewiele zapowiada, by mógł diametralnie poprawić swój status w drużynie.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

8 komentarzy

Loading...