Nie da się ukryć, że pewna era w Madrycie powoli dobiega końca. Piłkarzy, którzy mogą pochwalić się gigantycznymi zasługami dla klubu, z biegiem lat jest coraz mniej. I choć wielu kibiców “Królewskich” ma tendencję, żeby przy poszczególnych nazwiskach uronić kilka łez, za chwilę na miejscu nostalgii zazwyczaj pojawia się ekscytacja. Real udowadnia bowiem, że na wymianie starych ogniw na nowe zna się całkiem dobrze. Rozstanie z Casemiro ma być tego kolejnym przykładem.
Oczywiście ani Real, ani żaden inny klub na świecie nie jest w tej materii idealny. Przebudowa pokoleniowa i utrzymanie balansu między obecnością doświadczonych żołnierzy a nazwiskami dającymi powiew świeżości to już w samym założeniu trudna sztuka. Można jednak odnieść wrażenie, i to nie od wczoraj, że “Królewscy” często wiedzą, co robią. Nie każde ich działanie zasługuje na pochwałę – jak choćby bijąca w oczy opieszałość w kwestii poszukiwania sensownego zmiennika dla Karima Benzemy – acz można wyróżnić jeden bardzo istotny pozytyw.
W Realu starają się sprzedawać w dobrym momencie
Real Madryt, choćby w przeciwieństwie do Barcelony, stara się raczej unikać sytuacji, w której jego dom starości jest wypełniony po brzegi. Dla jednych inne zasady traktowania zawodników po 30. roku życia są kontrowersyjne (przedłużanie kontraktów tylko o rok), dla drugich absolutnie nie. Kwestia sporna, rodząca wątpliwości. Ale chyba nie taki Florentino Perez straszny, jak niektórzy go za to malują, skoro po pożegnaniu Varane’a, Ronaldo czy Ramosa klub wygrał kolejną Ligę Mistrzów w 2022 roku.
Kolejni pójdą w odstawkę prędzej czy później, a mimo to nie powiemy nagle, że Real przestanie być kolosem na arenie europejskiej i głównym faworytem w walce o najbardziej prestiżowe trofeum w futbolu klubowym. Ekscytujące transfery powinny budzić spokój u kibica w tym kontekście, a nie go zaburzać. Z kolei wymiana takiego ogniwa jak Casemiro ma być kolejnym dowodem na to, że “Królewscy” zyskają więcej niż stracą. Przede wszystkim dobre pieniądze – mówi się o 60+10 mln euro – które Real generalnie potrafi zarabiać w takich sytuacjach. Ma dobry timing w sprzedawaniu ważnych piłkarzy, gdy pojawia się ku temu okazja.
Zbija na tym kapitał, starając się myśleć dwa kroki do przodu.
- 25-letni Mesut Ozil sprzedany za 47 mln euro
- 26-letni Angel Di Maria sprzedany za 75 mln euro
- 33-letni Cristiano Ronaldo sprzedany za 117 mln euro
- 28-letni Raphael Varane sprzedany za 40 mln euro
- teraz 30-letni Casemiro za 60 mln euro
Nieustający zmierzch legendarnej kadry Realu
Znamienny jest fakt, że zespół Realu sięgający po pierwszą Ligę Mistrzów pod wodzą Zinedine’a Zidane’a został już w ogromnej mierze przebudowany. 9 na 14 piłkarzy, którzy zagrali w finale z Atletico Madryt w maju 2016 roku, nie ma już w Madrycie. Liczymy już Casemiro, który lada dzień ma wyruszyć do Manchesteru United. Ostali się tylko Benzema, Kroos, Modrić, Carvajal i Lucas Vazquez.
Niby to takie oczywiste, że po tylu latach kadra klubu przechodzi różne modyfikacje, ale nie do końca. Już po seryjnym zwyciężaniu Ligi Mistrzów w klubie mogli stwierdzić “skoro działa, to nie jest głupie”. Kolejne ruchy Realu po licznych triumfach i najnowsze zakusy po Mbappe nie dawały jednak złudzeń – “Królewscy” nie chcą wpaść w stagnację. Dlatego nikogo nie będzie mógł dziwić obrazek, jeśli za rok legendarne trio Modrić-Kroos-Casemiro będzie już tylko wspomnieniem. Całkowicie, od M do C.
Decyzja Casemiro nie powinna dziwić
Akurat postać Casemiro wywołuje raczej najmniej pozytywnych emocji na tle pozostałej dwójki. A przynajmniej jest tak na pewno wśród kibiców niezwiązanych z Realem Madryt. Ot, Brazylijczyk nie kojarzy się z kanonem piłkarskiego piękna, które podziwiamy niezależnie od barw klubowych. To taki gość, któremu bliżej do stwierdzenia “albo go kochasz, albo nienawidzisz”. Mimo to nie można nie docenić wkładu, jaki 30-latek ma w sukcesy Realu.
- w klubie od 2013 roku z przerwą na sezon w FC Porto
- 336 meczów
- 31 goli, 29 asyst
- 18 zdobytych trofeów (5x Liga Mistrzów, 3x mistrzostwo Hiszpanii)
W Hiszpanii mawia się, że w futbolu nie ma pamięci. Ciekawe powiedzonko, w wielu przypadkach jakże adekwatne. Choć o wybitnych zasługach nie da się tak po prostu zapomnieć, świadome postawienie granicy w tej kwestii jest bardzo potrzebne. Nie inaczej jest w przypadku Casemiro, który mógł poczuć, że jego najlepszy czas w Realu dobiega końca. Że lepiej zejść z madryckiej sceny w chwale, a nie jak jego starszy rodak, który przeciągał strunę i nie zestarzał się najlepiej.
Inna sprawa to konkurencja w postaci nowego pokolenia (Tchouameni, Camavinga), które jest głodne wielkich osiągnięć. Tego głodu Brazylijczykowi oczywiście nie odmawiamy, ale nie oszukujmy się – to podręcznikowy przykład sytego kota, któremu dobrze zrobi nowe wyzwanie w innym miejscu. Zejście nawet krok niżej, żeby poczuć coś innego. To się zdarza wśród wielkich piłkarzy, co pokazał choćby Robert Lewandowski.
Casemiro zostawi za sobą wyrwę w składzie i skrajne wspomnienia
Dla samego Realu – mimo że Casemiro miał swoje lepsze i gorsze momenty w ostatnim sezonie – strata takiego piłkarza tu i teraz będzie dość pokaźną wyrwą. W tej chwili Carlo Ancelotti nie dysponuje innym zawodnikiem o takim profilu, dlatego w Madrycie już mówi się, że będzie potrzebny transfer last minute. Co jak co, ale przez długi czas, bez żadnych wątpliwości, Casemiro mogliśmy określać jako jednego z najlepszych defensywnych pomocników na świecie. W najwyższej formie to absolutny top.
Przez wielu zostanie zapamiętany jako brutal, co w jakimś stopniu – powiedzmy sobie szczerze – nie odbiega od prawdziwej rzeczywistości. Zdziwieni będą ci, którzy nie znajdą na koncie Brazylijczyka ani jednej bezpośredniej czerwonej kartki. Jeśli ktoś z większą uwagą śledził ligę hiszpańską, ten doskonale wie, że to pewnego rodzaju ewenement. Wszystko jednak wskazuje na to, że 30-latek zakończy przygodę z Realem Madryt z tylko dwoma wcześniejszymi zejściami do bazy…
Ale też z ikonicznymi golami. Takimi jak ten młotek w meczu z Napoli:
Kibiców “Królewskich” najbardziej może zaboleć fakt, że wraz z odejściem Brazylijczyka po wielu pięknych latach rozłamie się wcześniej wspomniana trójca: Modrić-Kroos-Casemiro. To nie byli tylko kozacy na boisku, którzy potrafili wygrywać Realowi mecze. To byli także przyjaciele, którzy dzięki chemii zdobytej w życiu prywatnym potrafili rozumieć się bez słów na innych płaszczyznach. Podkreślił to sam Casemiro, upatrując w tej relacji klucz do wybitnych występów na murawie. Wszystko jednak, co dobre, kiedyś musi się skończyć. A Real musi kontynuować drogę, jaką obrał.
Musi pokazać, że jest w stanie zastąpić kolejnego kozaka.
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Co warto wiedzieć o Sevilli przed startem sezonu?
- Łzy szczęścia po 0:6 i piłkarski inny świat. Robert Lewandowski w Barcelonie | REPORTAŻ
- Wielkie show dla Polaka. Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie od kulis
- Atletico zamknęło kadrę, ale czy jest gotowe na ligę?
- Jak Villarreal zbroi się do nowego sezonu?
fot. NewsPix.pl