Reklama

Wynik? Niezły. O reszcie lepiej zapomnijmy…

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

18 sierpnia 2022, 23:01 • 5 min czytania 95 komentarzy

Lech Poznań spełnił swój obowiązek i pokonał mistrza Luksemburga – F91 Dudelange 2:0. Wygrał? No wygrał. Zadanie wykonane? Wykonane. Nie zmienia to jednak faktu, że oglądanie gry Kolejorza było dziś doświadczeniem bolesnym. Progresu, niestety, nie widać.

Wynik? Niezły. O reszcie lepiej zapomnijmy…

Zanim jednak o meczu, słówko należy się kibicom. Po pierwsze – sympatycy poznańskiej ekipy, którzy niezbyt tłumnie zjawili się dziś przy Bułgarskiej mieli ogromne problemy z wejściem na stadion. Według relacji fanów kołowrotki na wejściach miały się zacinać i generalnie – było ich za mało. Tuż przed meczem kolejki do wejścia były ogromne, a na jednej z trybun kibice sforsowali bramę. Czy UEFA wlepi za to kary? Cóż, wielce prawdopodobne.

Druga sprawa – Kocioł dał włodarzom Lecha jasny sygnał. Swój transparent otrzymał każdy z trzech najważniejszych ludzi w klubie – Piotr Rutkowski, któremu radzono się poddać, Tomasz Rząsa, który otrzymał listę najgorszych transferów, przeprowadzonych odkąd piastuje stanowisko dyrektora sportowego, no i Karol Klimczak. Nazywany w Poznaniu „Jego Excelencją” prezes klubu otrzymał podsumowanie przychodów i wydatków Lecha na rynku transferowym. To pierwsza od dawna tak mocna seria transparentów, skierowana do całej trójki. Zwłaszcza Klimczak z niewiadomych przyczyn był często oszczędzany przez kibiców.

Reklama

Sztuka bycia niechlujnym

Na mecz z Dudelange Lech wyszedł kolejnym już w tym sezonie nowym zestawieniem w środku obrony. Dla odmiany tym razem jednak udało się przygotować do gry dwóch nominalnych środkowych obrońców – Maksymiliana Pingota i Antonio Milicia. Choć ten drugi podczas meczu wyglądał, jakby żałował, że znalazł się na boisku. Ale po kolei.

Bo zanim gra Lecha w pierwszej połowie zaczęła się sypać, rozpoczął… Naprawdę przyzwoicie. Od początku zaatakował bramkę gości, a w trzeciej minucie dogodną okazję zmarnował Kristoffer Velde. Sympatyczny Norweg odpokutował jednak swoje winy już trzy minuty później. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła na głowę Milicia, ten trafił nią w obrońcę Dudelange. Bezpańska futbolówka trafiła pod nogi Velde, który pozwolił jej wyjść tuż za linię pola karnego. Stamtąd pięknym uderzeniem posłał ją w samo okienko bramki strzeżonej przez Foxa. Warto zauważyć, że popularny „Krzychu” ma na swoim koncie już trzy gole i trzy asysty w eliminacjach do europejskich rozgrywek. Tyle samo, co Ivi Lopez.

Reklama

Wszystkich, którym zamarzył się wtedy scenariusz z meczu przeciwko Dinamo Batumi czekało jednak srogie rozczarowanie. Po strzelonej bramce Lech bowiem przygasł. I to przygasł nadspodziewanie bardzo. Kolejorz całkowicie oddał inicjatywę gościom i już do końca pierwszej części gry miał problemy z przedostaniem się na połowę rywala. Tymczasem mistrzowie Luksemburga bawili się pod polem karnym Lecha Poznań, pod które przedostawali się niewiarygodnie łatwo. Sytuacje z gry, rzuty rożne, wolny z 20. metrów po faulu Pingota – goście mieli wszystko, aby wyrównać stan rywalizacji. Tu jednak dała o sobie znać wątpliwa jakość zespołu z Luksemburga, bo już odrobinę lepszy zespół mógłby spokojnie wpakować Lechowi niejednego gola.

Lechici grali ślamazarnie, niechlujnie i niedokładnie. Najczęstszym zagraniem, wybieranym przez gospodarzy z bogatej piłkarskiej palety zagrań było wybicie piłki jak najdalej od własnej bramki. Bardziej „piłka parzy”, niż „piłka nożna”. Antonio Milić często chciał wyprowadzać piłkę, ale podchodził pod koło środkowe i zwyczajnie nie miał do kogo zagrać. Wściekły Chorwat wycofywał ją do partnerów z obrony, bo gracze ofensywni nie dawali mu żadnego innego wyboru. Poznaniacy poruszali się na boisku jakby bez mapy, nie było widać jakiegokolwiek pomysłu, krzty taktyki przygotowanej na ten mecz. Van den Brom zdawał się być jak ten wf-ista z podstawówki, którego wszyscy pamiętamy – macie chłopaki piłeczkę i grajcie.

Marność nad marnościami i wszystko marność

Druga połowa? Ku rozpaczy kibiców Kolejorza, nie różniła się za bardzo od pierwszej. Na dodatek poznaniacy znacznie osłabili się przed rewanżem. Głupią czerwoną kartkę za faul taktyczny na wychodzącym do sytuacji sam na sam Hadjim wyłapał Milić (ale spokojnie, Lech ma w kadrze wielu środkowych obrońców, którzy mogą go zastąpić… Oh, wait), ale jeszcze poważniejsza wydaje się strata z  61, minuty. Kontuzja uniemożliwiła dalszą grę liderowi środka pola Kolejorza, Jesperowi Karlstromowi. Nie wiadomo, jak długo Lechici będą musieli radzić sobie bez Szweda, ale przy tak wąskiej kadrze każda kontuzja jest ogromnym problemem.

Lechowi nie wychodziło prawie nic. Nie potrafił wykorzystywać stałych fragmentów gry. Symbolem niech będzie ten z początku drugiej połowy, kiedy Pereira nieudanie zagrał piłkę do Karlstroma, którego uprzedził obrońca gości. A Velde wtedy wycofał ją do Bednarka…

Prowadzenie udało się podwyższyć w 66. minucie, kiedy to Mikael Ishak wykorzystał inteligentne zagranie Pedro Rebocho i okazałym strzałem z woleja pokonał golkipera Dudelange. Gdyby na stadionie był obecny system VAR ten gol najpewniej nie zostałby uznany, szwedzki snajper był bowiem na pozycji spalonej.

Później gospodarze oddali jeszcze dwa groźne strzały, autorem obu był Filip Szymczak. I w obu przypadkach młody napastnik mógł zachować się dużo lepiej. Goście zaś cały czas hasali sobie na połowie Lecha aż miło. Strzelał Bojić, strzelał Kirch, dwa razy blisko pokonania Bednarka był Agović. Gdyby w ekipie Dudelange grali piłkarze lepszej jakości – z Lecha nie byłoby dziś co zbierać. Mistrzowie Polski mieli szczęście, że trafili na tak słabego rywala.

W poznańskiej ekipie nie było zgrania, zrozumienia, współpracy. To może zaskakiwać, bo przecież jeszcze trzy miesiące temu ta ekipa w bardzo podobnym składzie personalnym wyglądała jak świetnie zgrana, dobrze naoliwiona maszyna, w której każdy trybik wiedział, co ma robić. Nie da się oprzeć wrażeniu, że to zwycięstwo jest efektem indywidualnych umiejętności poszczególnych piłkarzy, aniżeli kolektywem, pomysłem i dobrze przygotowaną taktyką na mecz.

Wynik? Korzystny. Resztę lepiej przemilczeć. Dla dobra naszego, Lecha Poznań i całej polskiej piłki. Oby w rewanżu udało się utrzymać zaliczkę, a potem władze Kolejorza na poważnie ruszyły na rynek transferowy. Bo bez wzmocnień ta ekipa nie będzie w stanie rywalizować co trzy dni – ani w lidze, ani w Europie.

Lech Poznań – F91 Dudelange 2:0 (1:0)

Gole: Velde 6′, Ishak 66′

CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

fot. Newspix

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

95 komentarzy

Loading...