Jak na mecz dwóch tak wybitnych drużyn, tempo pozostawiało trochę do życzenia, ale ostatecznie piłkarze Liverpoolu i Manchesteru City zafundowali nam aż cztery bramki. Nie brakowało udanych debiutów, sędziowskich kontrowersji i koszmarnych pudeł. Sezon w Anglii uważamy za otwarty!
Brakowało dokładności
Cóż, gdybyśmy dzisiejsze starcie porównali do kwietniowego, gdy te same drużyny mierzyły się w kluczowym dla losów sezonu meczu Premier League, różnica kilku poziomów byłaby widoczna gołym okiem. Dzisiaj nie brakowało nieporozumień, niedokładnych zagrań i momentów ogólnego bałaganu na boisko. Musimy jednak pamiętać, że wciąż mamy jeszcze lipiec, a piłkarze są w zasadzie w trakcie okresu przygotowawczego przed startem kolejnych rozgrywek. Jak na takie okoliczności nie było więc najgorzej.
Najważniejsze, że dosyć szybko dostaliśmy pierwszą bramkę, która otworzyła to spotkanie. Pierwsze dwa kwadranse zdecydowanie należały do Liverpoolu, którego piłkarze zdominowali poczynania na boisku. Efektem tego była bramka Trenta Alexandra-Arnolda, który uderzył zza pola karnego i z pomocą rykoszetu pokonał Edersona.
Podopieczni Pepa Guardioli sprawiali wrażenie zupełnie zagubionych i przytłoczonych wydarzeniami na boisku. Wszystkie oczy były rzecz jasna skupione na Erlingu Haalandzie, który miał problem choćby z zaliczeniem kontaktu z futbolówką. Niejednokrotnie starał się wybiegać na wolne pole, ale koledzy z zespołu po prostu nie wydawali się na to gotowi i przygotowani do wysyłania go sam na sam z bramkarzem. Przypomnijmy, cały poprzedni sezon rozegrali bez nominalnego napastnika, więc tak duża zmiana może wymagać czasu.
Im bliżej było zejścia na przerwę, tym bardziej pachniało bramką Norwega, jednak raz zatrzymał go stojący między słupkami Liverpoolu Adrian, a w drugim przypadku piłkarz Manchesteru nie trafił soczyście w piłkę. Swoje próby miał też Kevin De Bruyne, jednak Belg również wykazywał się niedokładnością.
Sporo kontrowersji
Druga część spotkania pokazała, że w wakacyjnej formie był dzisiaj również zespół sędziowski pod przewodnictwem Craiga Pawsona. Najpierw przekonaliśmy się o tym przy wyrównującej bramce dla Manchesteru City, która pierwotnie została anulowana przez rzekomego spalonego, którego sygnalizował arbiter boczny. W trakcie całej akcji do siatki Liverpoolu trafił Julian Alvarez. Weryfikacja wykazała, że nie ma mowy o nagięciu przepisów i dość niespodziewanie Argentyńczyk otworzył swoje konto strzeleckie dla „Obywateli” szybciej od Haalanda.
W dalszej części spotkania sporą niedokładnością popisał się już sam sędzia główny, który nie użył gwizdka przy zagraniu ręką Rubena Diasa. Wszystko miało miejsce po strzale Darwina Nuneza, który w drugiej części meczu zdążył pojawić się na placu gry. Urugwajczyk kończył dośrodkowanie mocnym strzałem głową, ale na linii uderzenia stanęła ręka obrońcy Manchesteru. Analiza VAR pokazała ewidentne złamanie przepisów, przez co Pawson wskazał na punkt karny. Do piłki podszedł Mohamed Salah i na kilka minut przed końcem wyprowadził „The Reds” na prowadzenie.
Spotkanie to było zapowiadane jako pojedynek dziewiątek w osobach Haalanda i Nuneza. Rywalizacja ta weszła na pierwszy plan meczu w doliczonym czasie drugiej połowy. Najpierw do siatki trafił Urugwajczyk, który miał wcześniej swoje okazje i jak na dość krótki czas spędzony na boisku był bardzo widoczny. Swój występ udało mu się okrasić golem w debiucie, który przypieczętował Liverpoolowi trofeum.
W zupełnie innej sytuacji znalazł się norweski napastnik, który przez całe spotkanie rzadko pojawiał się przy piłce, a jeżeli już to robił, był nieskuteczny. Najgorsze przyszło jednak w ostatniej akcji meczu. Norweg nie trafił do siatki z kilku metrów, gdy przed nim znajdowała się niemal pusta bramka, ponieważ w tym czasie bramkarz Liverpoolu leżał na murawie po swojej interwencji. Tymczasem Haalandowi udało się trafić jedynie w poprzeczkę…
Darwin Núñez w debiucie trafił do siatki, a Erling Haaland… 😬 Zobaczcie sami. 👇 #EFLpl pic.twitter.com/Vtg2doGfEd
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) July 30, 2022
Kolejne starcie obu ekip już 15 października. Wówczas gra będzie toczyć się w Premier League, więc intensywność gry będzie zapewne jeszcze wyższa. A my oczywiście już nie możemy się doczekać kolejnego odcinka tej rywalizacji!
LIVERPOOL – MANCHESTER CITY 3:1
Alexander-Arnold 21′, M. Salah (rzut karny) 83′, D. Nunez 90+4′ – J. Alvarez 70′
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Kolejny do kolekcji. Thomas Partey oskarżony o gwałt
- Ucieczka się nie udała. Ronaldo wraca do Manchesteru
Fot. Newspix