Reklama

Kozacy i badziewiacy. Hebo Rasmussen zrywa z anonimowością

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

26 lipca 2022, 11:06 • 5 min czytania 7 komentarzy

Choć w tej serii gier obejrzeliśmy tylko sześć spotkań, raczej nie mieliśmy problemu z kandydaturami do jedenastek kozaków i badziewiaków. Ba! Przy obsadzaniu niektórych pozycji odczuliśmy nawet lekki ból głowy. Oto bohaterowie i antybohaterowie 2. kolejki Ekstraklasy.

Kozacy i badziewiacy. Hebo Rasmussen zrywa z anonimowością

Kozacy. Wisła Płock znów kradnie show

Ten sezon należy póki co do Wisły Płock, która po sprawnym ograniu Lechii Gdańsk zdemolowała Wartę Poznań, zasiadając na fotelu lidera z bilansem 7:0. Ile potrwa ten sen „Nafciarzy”? Nie wiemy, ale życzymy im, by jak najdłużej, bo to po prostu znakomicie się ogląda. Ekipa z Płocka kojarzyła się jak dotąd z rąbanką, pragmatyzmem, wiecie – typowa drużyna pod mecze w piątek o osiemnastej. Wraz z przebudową stadionu w Wiśle pojawiła się myśl, by przyciągnąć ludzi na powstający obiekt efektowną grą. Wiadomo, jak to brzmiało – trochę jak przerost ambicji i misja, która nie musi zakończyć się sukcesem.

Nie pompujemy balonika – po prostu Wisła jest na dobrej drodze, by zaskarbić sobie sympatię piłkarskiej Polski nie tylko kreatywnym marketingiem, lecz także kreatywną grą. Sekulski i Davo lądują w naszym zestawieniu po raz drugi. Hiszpan to generalnie najlepszy piłkarz pierwszych dwóch kolejek i wcale nie jest to nagły wystrzał, bo przecież wnikliwie śledzący piłkę kibice widzieli jego przebłyski już w sparingach. Sekulski? Życiowa forma, po prostu. Pewnie nawet sama Wisła wyciągając go z ŁKS-u, gdzie przecież nie zachwycał, nie zakładała, że aż tak odpali. Pawlak? W ostatnich latach dyżurny kandydat do roli młodzieżowca Wisły Płock, którego zawsze ktoś przeskakiwał i który dopiero teraz rozwija skrzydła. Wolski? Wiadomo, klasa sama w sobie – wydaje się, że w Płocku ma teraz idealne warunki do tego, by regularnie brylować.

Ta drużyna z pewnością jest zaskoczeniem startu sezonu, podobnie jak forma Hebo Rasmussena, który po roku w Ekstraklasie wyłamuje się z ram anonimowości. W poszukiwaniu oznak dobrej dyspozycji Duńczyka należy sięgnąć już do końcówki poprzedniego sezonu, gdy dwa razy wylądował w naszym zestawieniu kozaków. Sam Jacek Zieliński uznaje, że to właśnie pomocnik – do spółki z Otarem Kakabadze – jest największym wygranym jego okresu w Cracovii. Możemy się tylko zgodzić.

Hebo wydaje się bardzo wszechstronnym zawodnikiem. I odnajdzie się w fizycznych trudach Ekstraklasy, nie pęknie na robocie, gdy trzeba się poprzepychać, i dobrze wygląda z piłką przy nodze, czego dowód dał w meczu z Koroną Kielce. Nie mamy tu na myśli jedynie bramki w końcówce, lecz także chociażby przerzuty, które serwował co do centymetra. Zresztą, sami zobaczcie:

Reklama

Wysoki, fizyczny, mobilny, techniczny, kreatywny, szybko myślący, z ułożoną nogą. Nie chcemy przesadzać ze stwierdzeniem „piłkarz kompletny”, więc poprzestańmy na określeniu „zawodnik, który ma szeroki wachlarz umiejętności”. W swoich pierwszych miesiącach w Polsce nie rzucał się w oczy, teraz nie daje nam wyboru – po prostu trzeba gościa docenić.

Podobnie jak Bartłomieja Pawłowskiego, który również należy do wygranych początku sezonu. Już przed tygodniem był bliski załapania się do naszej jedenastki kozaków – wtedy o jego nieobecności zadecydowały zmarnowane sytuacje (choć jedną z nich wykorzystał). Teraz był autorem najładniejszej bramki w kolejce. Czy dało się wykonać ten rzut wolny lepiej? Prawdopodobnie nie. Zgadzała się i siła, i precyzja – w końcu wpadło po odbiciu od słupka. Alomerović w zasadzie nie miał pola do interwencji, no i nie podjął nawet próby – zwyczajnie nie dało się tego obronić.

To drugi gol Pawłowskiego z wolnego w Ekstraklasie. Warto zwrócić uwagę, że poprzedniego wykonał w podobnym stylu – również uderzył mocno, z rotacją, obok muru. Jak dotąd znakiem rozpoznawczym byłego skrzydłowego, a dziś napastnika, były dynamiczne rajdy. Nie mamy nic przeciwko, by nową specjalnością repertuaru były tak dobrze bite rzuty wolne.

Reklama

Badziewiacy. Deficyt jakości w Warcie Poznań

Wśród badziewiaków królują piłkarze Warty Poznań – w jedenastce najgorszych znalazło się ich aż pięciu. Cała Warta rozegrała beznadziejne zawody (bez wątpienia najgorszy mecz pod wodzą Szulczka), a sam trener w końcówce skupił się już tylko na wyrobieniu minut młodzieżowców. Bo o co innego miałby walczyć, skoro jego drużyna wyglądała tak, jakby wywiesiła białą flagę?

Apelujemy – Warto, przeprowadź jakieś transfery. Nie wygląda to poważnie, jeśli na ataku wychodzi Milan Corryn (skrzydłowy, który rozczarował w zeszłym sezonie), a w obliczu urazu w 32. minucie wchodzi za niego Jakub Kiełb (lewy obrońca). Do końca okna transferowego miesiąc, więc liczymy, że poznaniacy ściągną jeszcze piłkarzy – i nie myślimy o jednym transferze, a kilku – bo inaczej, no cóż, trudno będzie myśleć o utrzymaniu. Nawet najlepsza taktyka Szulczka nie wypali, jeśli nie będzie miał wykonawców. Wśród najgorszych znaleźli się Szymonowicz, Ivanov, Jakóbowski, Maenpaa oraz Lis. Ale aż głupio ich wskazywać palcem jako winnych porażki, bo przecież ich koledzy wcale nie wyglądali znacząco lepiej.

Trochę oburzyło nas, gdy na konferencji prasowej Piotr Stokowiec ocenił występ nowych Gruzinów słowami „bardzo dobry”. O ile Gaprindaszwili niczego szczególnego nie pokazał (ale też nie był dramatyczny), o tyle Gioberlidze notuje kakabadzowe wejście do ligi. Nie musi to być dla niego zła informacja, bo przecież jego rodak z Cracovii po zaliczeniu absurdalnie słabego debiutu koniec końców się obronił. Ale uznawać, że Giorbelidze zaliczył dobry mecz? Dajmy spokój. Zrzućmy to na specyfikę pomeczowych konferencji prasowych, które siłą rzeczy – na gorąco, bez obejrzenia choćby powtórek – nie muszą być szczególnie analityczne.

Gruzin, który z miejsca wygryzł Bartolewskiego, wcale nie tak złego piłkarza przecież, miał swój udział przy obu golach Pawła Wszołka. Przy pierwszym – dał się wyprzedzić, zgubił krycie. Przy drugim – to on sprokurował karnego, mimo że zwód Ernesta Muciego nie powinien być dla ekstraklasowego zawodnika zaskakujący. Giorbelidze spadł w zeszłym sezonie z 2. Bundesligi z Dynamo Drezno, wcześniej pograł w lidze austriackiej, nie musi być słabym piłkarzem. Natomiast za premierowy występ wystawiamy duży minus i po kakabadzowym debiucie czekamy na kakabadzową reakcję.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

7 komentarzy

Loading...