Poważne wzmocnienia ofensywy, nowy bramkarz, nowy trener z najlepszym CV w Ekstraklasie. Ale i odejścia Kamińskiego czy Kownackiego, perspektywa gry na trzech frontach oraz syndrom “obrony mistrzostwa”. Lech nauczył nas, że po zdobyciu majstra potrafi się mocno zaciąć i następny rok po fecie jest tragiczny. Ale może w Poznaniu tym razem wyciągnęli te mityczne wnioski i staną na wysokości zadania? Cel Lecha jest jasny – gra w pucharach oraz obrona tytułu mistrzowskiego.
Ekstraklasa. Lech Poznań – zapowiedź sezonu 2022/2023 (skarb kibica)
– Mistrzostwo na stulecie Lecha Poznań można zdobyć tylko raz w historii klubu. I w tym roku mówimy: interesuje nas tylko to mistrzostwo – zapowiadał rok temu Filip Bednarek na naszych łamach. Kolejorz dopiął swego, został mistrzem i nie dajmy sobie wmówić, że było to mistrzostwo przypadkowe. Najlepsza średnia punktowa w ostatnich sezonach, najwięcej goli strzelonych, najmniej straconych, najwyższe xG, dominacja w wielu bardziej szczegółowych statystykach. Owszem, Raków na finiszu się potknął, ale przecież ekipa Papszuna pierwszy mecz w rundzie wiosennej przegrała dopiero w maju.
Lech jednak stoi przed wyzwaniem. A to wyzwanie brzmi: nie powtórzyć tego, co stało się po ostatnim sezonie. A w Poznaniu pamiętają to boleśnie – najpierw była euforia związana z odzyskaniem tytułu mistrza, a w kolejnym sezonie szorowanie po dnie tabeli, zwolnienie trenera i kompletne zepsucie sobie smaku gry w fazie grupowej europejskich pucharów.
Lato w Poznaniu jednak i tak było szalone. Jak grom z jasnego nieba na drużynę spadła decyzja o odejściu z klubu Macieja Skorży. Decydowały względy prywatne, sprawa była pilna. Lech musiał poświęcić część gorącego okresu na szukanie nowego trenera. Główne kryterium – musi mieć doświadczenie w grze w europejskich pucharach, bo właśnie w to celowali lechici. Wybór padł na Johna van den Broma, choć w Poznaniu zjawili się też Marko Nikolić oraz Darko Milanić.
Cel na ten sezon jest jasny. Gra w fazie grupowej europejskiego pucharu i mistrzostwo. Pytanie – czy Lech zdoła najpierw wywalczyć trzeci front, a później z powodzeniem sobie na tych trzech frontach poradzi?
Ocena rozdania (1-5): 4
Najbardziej bolesne było bez wątpienia odejście Jakuba Kamińskiego, który zagrał najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Ale na to odejście lechici mogli się przygotować, bo o sprzedaży wychowanka wiedział już od zimy. Kristoffer Velde miał dostać pół roku na przygotowanie się do roli zastępcy “Kamyka”, ale wygląda na to, że Norweg musi póki co nauczyć się wielu zachowań zarówno w ataku, jak i w fazie bronienia.
Reszta odejść? Dawid Kownacki wrócił do Fortuny po wygaśnięciu wypożyczenia, Kędziora wrócił do Dynama. O Kownackiego Lech się starał, ale wygląda na to, że drugiego powrotu na ten moment nie ma co się spodziewać. Po wygaśnięciu kontraktów pozwolono na odejście Pedro Tiby i Mickeya van der Harta. A do Jagiellonii wyfrunął Mateusz Skrzypczak, który i tak nie grał za wiele.
Lech stracił zatem kluczowego skrzydłowego, rezerwowego napastnika/skrzydłowego, podstawowego bramkarza i trzech rezerwowych.
A póki co w Poznaniu zameldowali się: bramkarz (docelowo numer jeden), skrzydłowy z potencjałem na pierwszy skład i “jedynka” z listy skautingowej na pozycję środkowego pomocnika. Na papierze bardzo obiecująco wygląda Afonso Sousa i z tego co słyszymy – w Lechu są bardzo, bardzo zadowoleni, że Portugalczyk wybrał akurat transfer do Polski. Przy Bułgarskiej mówią wprost, że jeśli chłopak się zaaklimatyzuje, to spokojnie może być gwiazdą ligi. Gio Citaiszwilego zdążyliśmy już poznać z wypożyczenia do Wisły Kraków – ma gość pokrętło w nodze, może brakuje mu zimnej krwi pod bramką, ale to trochę typ w stylu Kamińskiego, ale z lewą nogą zamiast prawej. No i Rudko. Znak zapytania, bo teoretycznie wyglądał solidnie na Cyprze, ale to jednak ruch z gatunku nieoczywistych.
Lechowi bez wątpienia potrzeba jeszcze jednego stopera (na ten moment jest ich czterech, z czego jeden bez doświadczenia na tym poziomie – Pingot, a drugi bez okresu przygotowawczego i wciąż nie w pełni zdrowia – Salamon). Poza tym? Oczywiście fajnie byłoby ściągnąć Kądziora, dorzucenie Kownackiego do ataku też byłoby poważnym wzmocnieniem, ale czy Kolejorz przy tak szerokiej kadrze z zeszłego roku potrzebuje jeszcze kolejnych zawodników? Zawsze jest coś do poprawy, ale Lech utrzymał niemal całą drużynę z poprzedniego sezonu.
Nowy as w talii: Afonso Sousa
Wielu kibiców mogą dziwić zachwyty nad Sousą, gdy przeanalizują dogłębnie tak zawiłe statystyki jak liczby goli i asyst w portugalskiej ekstraklasie. W ciągu dwóch sezonów w Belenenses Portugalczyk rozegrał 68 meczów (wliczamy w to rozgrywki ligowej i pucharowe) i zaliczył trzy asysty, do których dorzucił pięć bramek. – Czym tu się zachwycać, nad czym się pochylać? – pytają postronni obserwatorzy.
Ale w przypadku Sousy trzeba wziąć pod uwagę kontekst. A tym kontekstem jest zespół, w jakim występował. 22-letni piłkarz kopał bowiem w zespole, który w zeszłym roku był najsłabiej kreującą szanse strzeleckie drużyną w całej lidze. Jego ekipa przez cały sezon miała współczynnik expected goals na poziomie 29,52 xG – mniejszy wyraźnie od drugiej najgorszej w lidze Tondeli (34,97 xG). Pierwsze pod tym względem w lidze Porto – 79,00 xG. Belenenses miało drugie najniższe posiadanie piłki w lidze, posłało niemal najmniej kluczowych podań (65, trzeci najgorszy wynik w lidze), miało najmniej kontaktów w piłką w polu karnym rywala i było drugą najgorszą drużyną w lidze pod względem oddanych strzałów.
A przy tym Sousa zawyżał średnią zespołową w niemal każdym aspekcie:
- pod względem kluczowych podań drugi najlepszy wynik w zespole
- podania prostopadłe – najlepszy w drużynie (31, drugi w tej klasyfikacji Tavares 15)
- najwięcej strzałów
- 2. w zespole pod względem dryblingów (98, o jeden więcej miał Baraye)
- 2. w zespole w kwestii podań kluczowych (o jedno mniej od Carracy)
Poświęciliśmy mu dwa większe teksty. TUTAJ szerzej o historii młodzieżowego reprezentanta Portugalii, a z kolei TU szerzej o jego umiejętnościach. Na papierze wygląda na kozaka, z wideo trochę jak Luquinhas wymieszany z Andre Martinsem. Jeśli liga nie stłamsi go fizycznie, to powinien błyszczeć.
Blotka: bramkarze
Pomyśleliśmy początkowo o tym, by wziąć tu pod uwagę stoperów. Nie ich jakość, bo pod względem umiejętności Milić, Salamon i Satka to najwyższa ekstraklasowa półka. Ale na ten moment zdrowi są tylko Milić z Satką, Salamon stracił cały okres przygotowawczy. Jest jeszcze młody Pingot, ale on dopiero co zadebiutował w pierwszym zespole w meczu o Superpuchar Polski. Już w tym starciu van den Brom próbował na środku obrony… Nikę Kwekweskiriego.
Ale jeśli chodzi o bramkarzy to tutaj jest spory znak zapytania. Lech zrezygnował latem z Mickeya van der Harta, pozwolił mu odejść wraz z końcem kontraktu. Wcześniej przedłużył umowę z Filipem Bednarkiem i rozglądał się za bramkarzem numer 1. Gościem, który zapewni spokój w tyłach. Albo inaczej – zapewni kilka punktów na przestrzeni całego sezonu. Bo to nie tak, że golkiperzy Kolejorza byli beznadziejni. Oni byli po prostu niewystarczająco dobrzy jak na aspirację klubu mającego walczyć o mistrzostwo.
Może “słaby punkt” w kontekście obsady bramki to jeszcze zbyt wczesny wniosek, bo nie znamy jeszcze dobrze nowego ukraińskiego golkipera. Niemniej jeśli mielibyśmy szukać najpoważniejszych znaków zapytania na poszczególnych pozycjach, to widzimy go głównie między słupkami. Bo na reszcie pozycji albo tych zawodników już znamy i wiemy, że dadzą radę; albo zapowiadają się na realne wzmocnienia.
Rozdający: John van den Brom
Blisko 400 meczów na ławce w Eredivisie i w belgijskiej ekstraklasie. 50 spotkań na poziomie europejskich pucharów. Dwa razy uczestniczył w fazie grupowej Ligi Mistrzów, wychodził z grupy w Lidze Europy. Żaden trener w Ekstraklasie nie może się równać z CV Holendra. Oczywiście są znaki zapytania, są wątpliwości – ale jasnym jest, że Kolejorz nie wziął gościa z łapanki, który od lat siedzi na aucie i wysyła CV masowo do klubów z Europy Wschodniej.
Preferuje ustawienie 4-2-3-1, opcjonalnie 4-3-3, które i tak jest podobne do tego pierwszego. Jego myśl taktyczna przypomina tę, którą stosował Skorża – wysoka intensywność w fazach przejściowych, dominujący futbol, gra oparta na agresywnym posiadaniu piłki, duże zaangażowanie bocznych obrońców. Istotne znaczenie w jego grze mają właśnie skrzydła – często to ten prawoskrzydłowy był najlepszym piłkarzem zespołu. W Genk wyróżniał się Ito, w Alkmaar Berghuis czy Jahanbakhsh (w 111 meczach pod jego wodzą strzelił 37 goli i zaliczył 31 asyst).
Piłkarze Lecha podkreślają, że Holender w treningach stawia na wysoką intensywność, szybkość gry i by piłka nie fruwała nad głowami piłkarzy. Ewentualne problemy, które powtarzały się w poprzednich zespołach? Reakcja na stratę piłki, gdy zespół wyskakujący do wysokiego pressingu zostawiał w środku pola przestrzeń dla rywala.
Wydaje się, że wybór van den Broma z perspektywy Lecha wydaje się dość sensowny. Pasuje do wypracowanego modelu gry, ma doświadczenie w pucharach, mówi świetnie po angielsku, wprowadza młodzież. Pytanie tylko – jak to wyjdzie w praniu?
Dżoker: Joao Amaral
Miał Portugalczyk pecha, że w zeszłym sezonie tak spektakularny sezon rozegrał Ivi Lopez. Bo gdyby nie Hiszpan, to właśnie o Amaralu mówilibyśmy “MVP ligi”. Chłop zagrał taki sezon:
I jeśli nie tutaj nagle się nie zepsuje (bo i czemu by się miało zepsuć), to śmiało może to powtórzyć w tym roku.
Świeżak: Filip Szymczak
Czy Lech będzie zawsze grał z młodzieżowcem? Wobec nowego kształtu przepisu o zawodniku U22 – wydaje się, że nie. Po odejściu Kamińskiego w Lechu nie ma wyklarowanego młodzieżowca, który od razu mógłby stanowić o silę zespołu i miałby niepodważalne miejsce w składzie na swojej pozycji. Skóraś młodzieżowcem już nie jest, Kamińskiego nie ma, a co z resztą?
Dobry sezon w GKS-ie Katowice zaliczył Filip Szymczak. To docelowo środkowy napastnik, ale w ataku gra Ishak, którego trudno będzie posadzić na ławce. Szymczak był testowany też jako dziesiątka, może grać również na boku pomocy, ale najlepiej czuje się na szpicy.
Jest też Filip Marchwiński, który teoretycznie ma wszystko, by być modelowym młodzieżowcem: 2002 rocznik, spore doświadczenie na poziomie seniorskim, gra już w tym zespole od kilku sezonów, zainteresowanie nim przejawiały już kluby z Włoch i Niemiec. Problem w tym, że Marchwiński wciąż nie dojeżdża tempem rozwoju do tego, jaką wieszczono mu karierę. Potencjał jest, ale brakuje po prostu dobrej gry. W efekcie czego 20-latek od dłuższego czasu stoi w miejscu. Będzie łapał swoje minuty, może grać jako dziesiątka, środkowy pomocnik czy na lewej pomocy.
Bez większych szans na grę pozostaje Krzysztof Bąkowski (był szykowany na młodzieżowca-bramkarza, ale wiosną miał problemy zdrowotne, raczej trafi znów na wypożyczenie lub będzie bronił w rezerwach). Maksymilian Pingot nieźle wyglądał w sparingach, ale jeśli Kolejorz sprowadzi kolejnego stopera, to Pingot trafi na wypożyczenie. Na swoje szanse czekają Antczak, Czekała i Kozubal, ale oni drogę do składu mają najdłuższą.
Zatem najwięcej minut przypadnie prawdopodobnie Szymczakowi, drugą opcją jest Marchwiński. Ale wcale się nie zdziwimy, jeśli Lech przy tak szerokiej i silnej kadrze nie wypełni tego limitu 3000 minut i na koniec sezonu przeleje w ramach kary odpowiednią sumkę.
Lech Poznań – przewidywany skład na sezon 2022/2023
Okiem eksperta: Mateusz Jarmusz (Gazeta Wyborcza Poznań)
Spodziewane odejście Kamińskiego, pożegnania z van der Hartem i Tibą, do tego wygasające wypożyczenia Kownackiego i Kędziory. Transfery Sousy, Citaiszwilego oraz Rudko. Lech kadrowo jest słabszy czy mocniejszy niż w poprzednim sezonie?
Na ten moment słabszy. Jak na razie transfery Lecha Poznań są jedynie uzupełnieniami luk powstałych po odejściach wyżej wymienionych piłkarzy. A dodatkowo dostaliśmy zbyt małą próbkę ich umiejętności, żeby na 100 proc. stwierdzić, że Rudko będzie lepszym bramkarzem niż van der Hart, a Sousa lepszym zawodnikiem niż Tiba. Złośliwie można by powiedzieć, że przez ciągnące się za Holendrem błędy i ostatnie pół roku Tiby poprzeczka nie jest wysoko zawieszona, ale nadal za mało jeszcze “dotknęliśmy” nowych piłkarzy, żeby już teraz znać odpowiedź na to pytanie. Ciekawym ruchem jest na pewno Citaiszwili, bo w Poznaniu kibice bardzo lubią transfery zawodników, których sami zobaczyli w lidze, dali okejkę na taki ruch i ku ich zaskoczeniu on ostatecznie wylądował w Lechu. Jednak, żeby kadra Kolejorza była mocniejsza niż w zeszłym sezonie, to jeszcze trochę musi wydarzyć się na rynku transferowym.
Po którym z nowych piłkarzy Lecha obiecujesz sobie najwięcej i dlaczego?
Sousa. Już dawno nie było aż takiej otoczki wokół zagranicznego transferu do Lecha. W końcu to zawodnik, który w młodzieżowej reprezentacji Portugalii gra u boku piłkarzy sprzedawanych do Anglii i PSG za bimbaliony pieniędzy. Tacy zawodnicy nie przychodzą do ekstraklasy. Myślę, że po tym jak Portugalczyk był przedstawiony i po tym jak kibice śledzili codziennie zmieniające się informacje na temat jego przyjścia, to nie jestem osamotniony w tym wyborze. Większość kibiców nie widziała pół meczu tego zawodnika przed jego przylotem do Poznania, a już został przez wielu ochrzczony kandydatem na gwiazdę ligi. Poczekamy, zobaczymy. Na razie pokazał w Superpucharze, że piłka przy nodze mu nie przeszkadza, ale dobrze wiemy, że to nie wystarczy. Afonso Sousa musi dać jakość Lechowi w europejskich pucharach, a tego jak na razie nie mieliśmy okazji zobaczyć. Jednak jeżeli będzie piłkarzem na poziomie najlepszych okresów Pedro Tiby, to na pewno szybko przekona tych nieprzekonanych.
Widzisz w kadrze Lecha zawodnika, który może zaliczyć największy progres względem ostatniego sezonu?
Postawiłbym na Radosława Murawskiego, który już w zeszłym sezonie był ważnym zawodnikiem Lecha, ale mimo wszystko jego pierwszy rok przy Bułgarskiej nie stał na takim poziomie, na jakim wszyscy się spodziewali. Maciej Skorża przychylniejszym okiem często patrzył na Nikę Kwekweskiriego, a mam wrażenie, że teraz to Polak będzie pierwszym wyborem do partnerowania Jesperowi Karlströmowi. I dobrze, bo jest to zawodnik, którego jest pełno w szatni i z miejsca stał się jedną z wiodących postaci zespołu poza boiskiem. Teraz czas, żeby tak samo pokazał się na murawie.
Kwestia młodzieżowca – twoim zdaniem Lech spróbuje wypełnić zakładany limit minut czy pokusi się o zapłacenie kary kosztem gry bez zawodnika U22?
Jeszcze kilkanaście miesięcy temu bylibyśmy zdziwieni, że w ogóle trzeba zastanawiać się nad taką kwestią. Lech ze swoją akademią miał cały czas dostarczać kolejnych zawodników, a obecnie, pomimo dużej grupy wychowanków trenujących z pierwszym zespołem, takich wzmocnień z marszu – jakim był Kuba Kamiński – nie widać. Na pewno Lechowi o wiele łatwiej będzie wypełnić limit minut, jeżeli wywalczy awans do fazy grupowej, któregoś z europejskich pucharów. Wtedy zapewne więcej młodych zawodników będzie dostawało swoje szanse w lidze, bo jak na razie nie wygląda to kolorowo. John van den Brom, który był przedstawiany jako trener mocno stawiający na młodzież, pokazał, że na ten moment o dłuższych występach może myśleć jedynie Filip Szymczak. Jednak jeżeli przekona się również do Jakuba Antczaka, Maksyma Czekały czy cały czas szukającego swojej drogi w piłce Filipa Marchwińskiego, to Lech nie powinien mieć problemów z zaliczeniem limitu minut dla młodzieżowców.
Lech celuje w fazę grupową europejskich pucharów, a doskonale wiemy, że polskim klubom nie wychodzi łączenie gry w Europie z grą w lidze. Jaką stratę do lidera przed końcem rundy uznasz za akceptowalną?
Wszystko wskazuje na to, że szykuje nam się kolejny sezon PKO Ekstraklasy, w którym znowu więcej zespołów będzie walczyło o mistrzostwo Polski i kto wie czy do ostatniego podium nie dołączy liżąca rany Legia. Jednak uważam, że nawet jak Lech będzie tracił zimą dziesięć punktów do lidera, to jest to strata, którą można odrobić wiosną. Jednak krok po kroku. W Poznaniu kibice zapewne bardziej myślą o tym, żeby Lech nie powtórzył fatalnych wyników z 2015 roku, kiedy atak na Ligę Mistrzów zakończył się katastrofą w lidze.
Okiem ankietowanych:
Gdyby rozdanie było GIF-em:
Prezentacja Citaiszwilego i Sousy:
W tym sezonie wieszczymy im…
Walkę o majstra. Kadra jest szeroka i zostanie pewnie jeszcze uzupełniona (choćby środkowym obrońcą). Trener wygląda na gościa, który ma pojęcie o co chodzi w tej grze. Kibice nie wyglądają na takich, co to by zaraz mieli robić bojkot, więc będą nieśli Lecha. Największą wątpliwością jest łączenie trzech frontów. Jeśli Kolejorz wejdzie do fazy grupowej europejskich pucharów, to czeka go 35 meczów do listopada. Nie chcielibyśmy znów słuchać o odpuszczaniu meczu w Europie, bo zaraz mistrza czeka trudny wyjazd do Kielc…
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ: