Reklama

Nikt w polskiej piłce nie zrobił więcej dla ograniczenia CO2 niż Cracovia!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

27 czerwca 2022, 18:53 • 6 min czytania 143 komentarzy

Niewiele osób w polskiej piłce ma tak dużą łatwość w rzucaniu ciekawych tez, co Janusz Filipiak. Dlatego z radością odpaliliśmy jego wywiad dla „Forum IBRiS”, w którym opowiadał o swoich pomysłach na uratowanie planety w obliczu kryzysu klimatycznego. Zdaniem prezesa „Pasów” winni są biedni ludzie, którzy jedzą mięso (czy też, jak mówi profesor: żrą mięso) i latają na Kretę.

Nikt w polskiej piłce nie zrobił więcej dla ograniczenia CO2 niż Cracovia!

Dlaczego akurat Filipiak — przedsiębiorca, informatyk, profesor, właściciel klubu piłkarskiego — został zaproszony do takiego podcastu? Zarządca Cracovii reprezentował w rozmowie milionerów, którzy — zdaniem prowadzącej rozmowę — są odpowiedzialni za emisję CO2, co przekłada się na niekorzystne zmiany klimatyczne i problem globalnego ocieplenia. Sam Filipiak odbijał piłeczkę w sposób: nie nie, to nie milionerzy generują CO2, a biedni ludzie! Ich trzeba zmienić!

Wyszło z tego kilka ciekawych kwiatków. Cytujemy:

– Jednym z największych źródeł emisji CO2 jest hodowla zwierząt. Nie wiem, czy w tych analizach, które pani przytacza, jest ujęte, że osoby, które mniej zarabiają, konsumują kolosalne ilości mięsa i wędlin. To generuje bardzo duże CO2. (…) Byłem w Meksyku i byłem w szoku. Tam wszyscy ludzie są bardzo grubi, jak się jedzie przez miasta i wioski. Tych kurczaków hodowlanych jedzą ogromne ilości.

Reklama

– Trzeba się zastanowić, jak kolosalna ilość emisji pochodzi od lotów pasażerskich, starych Boeingów, a ile mojego samolociku. Równie dobrze jako milioner mógłbym odbić piłeczkę: ludzie, jedziecie na Kretę na urlop i zanieczyszczacie planetę. Niech pani to wytłumaczy tym ludziom, którzy mniej zarabiają, żeby nie lecieli na wakacje.

– Niech pani wytłumaczy ludziom, że nie mają latać do Turcji czy Grecji na urlop. Tu jest duża praca do wykonania dla takich instytucji jak pani i w ogóle dla rozmaitych instytucji. Wytłumaczenie ludziom, że nie mają tyle za przeproszeniem żreć. Jak idę do sklepu pod Krakowem, ludzie wynoszą takie siaty mięsa, że ja nie wiem, co z tym robią. Tu jest duża praca do wykonania, bo to kreują masy.

– Bardzo dużo powinno być robione w kierunku ograniczenia wszelkiego rodzaju konsumpcji. To nie wiąże się wcale z pogorszeniem jakości życia, a z polepszeniem. Co się dzieje teraz? Sklep jest odległy o kilometr. Żona wsiada, jedzie samochodem kupić te straszne ilości mięsa. Niesie wielką siatę jedzenia, które potem się żre. Przepraszam, że tak mówię. Do tego spala benzynę. Zamiast iść na pieszo, przespacerować się i kupić rozsądną ilość jedzenia, to mamy taki model, jaki mamy. Zwłaszcza wśród ludzi, jak to pani mówi, nie-milionerów.

Jak Filipiak chce sprawić, by biedni ludzie nie jedli mięsa? Uwaga, uwaga — drastycznie podwyższyć jego ceny, co oznaczałoby, że mięso to towar luksusowy dostępny wyłącznie dla bogatych ludzi. 

Ograniczyć spożycie mięsa na przykład poprzez drastyczne podniesienie cen, bo ludzie naprawdę nie muszą tyle jeść, ile jedzą. To jest jeden z głównych powodów emisji CO2 – mówi Filipiak, który nie jest człowiekiem słowa, a czynu. W jego restauracji „Wierzynek” za polędwicę wołową zapłacimy 159 złotych, a za pierś kaczki 129. Lokal ten ewidentnie wpisuje się w trend: mięso tylko dla bogatych ludzi (i brawo).

Właściciel Cracovii oczywiście nie widzi problemu w tym, że sam posiada prywatny samolot, którym lata na spotkania biznesowe. – Mam samolot, który jest mały. To nie jest odrzutowiec. To jest turbośmigłowiec, który konsumuje połowę paliwa mniej niż odrzutowe. Gdyby milionerzy mieli takie samoloty, to byłby naprawdę nikły ułamek zanieczyszczeń, które w tej chwili są emitowane przez lotnictwo – mówi Filipiak, dodając, że lata nim tylko do pracy (a nie raz w roku wylegiwać się jak biedaki) i zresztą nie wie, czy ślad węglowy emitowany przez jego samolot nie jest mniejszy niż wtedy, gdy jedzie na spotkanie biznesowe samochodem (?). W rozmowie żartuje też, że bogaci ludzie mięsa nie jedzą (?).

Reklama

Po usłyszeniu tych wszystkich ważnych dla świata teorii nasuwa nam się jeden wniosek: profesor Filipiak musi pękać z dumy widząc, jak Cracovia radzi sobie w europejskich pucharach. Cracovia trzy razy startowała w ostatnich latach w eliminacjach, trzy razy odpadła w pierwszej rundzie. Czy to źle? Absolutnie nie! Wprawdzie nie stała się bogatsza, a więc nie przybliżyła się do wizji latania na Kretę bez wyrzutów sumienia, ale ile dobrego zrobiła dla planety? Czy to nie odpowiedzialne działanie? Wiecie, ile śladu węglowego generuje lot do Kazachstanu na mecz z Tobołem Kostanaj? A przecież i tak Cracovia nie przeszłaby pewnie wszystkich czterech rund eliminacji, to po co niepotrzebnie generować CO2?

Cracovia postąpiła odpowiedzialnie. Idąc tym tropem dalej – cała polska piłka wykazuje w ostatnich latach niemalże wzorową postawę względem problemów klimatycznych. Ciekawi nas jednocześnie, czy Janusz Filipiak wydziela piłkarzom porcje żywieniowe według zarobków i np. Marcos Alvarez (zarabiający dużo) może liczyć na większe porcje mięsa niż wchodzący do zespołu Jakub Myszor. Kto wie, może to właśnie jest źródło problemów z wagą niemieckiego piłkarza. No i tak w ogóle – czy piłkarze to już na tyle bogaci ludzie, że już mogą jeść mięso, czy jeszcze nie dorobili się takiego statusu? A co z pracownikami niższego szczebla? Czy panie z sekretariatu popełniają koszmarne faux pas, gdy wyciągają w pracy kanapkę z szynką? A co, jeśli w trakcie urlopu, nie daj Boże, odważą się polecieć na Kretę, a nie pojechać do Zakopanego (najlepiej rowerem)?

Janusz Filipiak już wcześniej wypowiadał się sceptycznie o konsumpcji mięsa na szeroką skalę, która ma przełożenie nie tylko na zmiany klimatyczne, ale i frekwencję na Cracovii. – Jeżeli kibic ma do wyboru zostać w domu, walić alkohol i kotlety schabowe, i oglądać mecz w telewizorze to woli to niż podjąć wysiłek pójścia na stadion – mówił Filipiak w 2017 roku dla „Pulsu Biznesu”. Prezes „Pasów” logicznie diagnozuje więc, że zamiłowanie do mięsnych posiłków ma negatywne odbicie na frekwencji przy Kałuży.

Gdyby profesor Filipiak chciał jeszcze raczyć lud swoimi pomysłami klimatycznymi (my, biedacy, czekamy na instrukcje), podrzucamy kilka bardzo ważnych dla przyszłości ludzkości wątków, o których warto wspomnieć:

  • to oczywiste, że kryzys klimatyczny spowodowany jest przez biednych ludzi, którzy jeżdżą samochodami spalinowymi, a nie elektrycznymi (bo ich na nie nie stać)
  • biedni ludzie muszą wcześnie wstawać do pracy, a więc rzadko mogą sobie pozwolić na to, by dojechać do niej rowerem
  • biedni ludzie nie muszą chodzić na elitarne spotkania biznesowe, a więc powinni zastanowić się, czy trzeba się codziennie myć (gdzie w tym dobro planety?)
  • przez biednych ludzi, którzy przepełniają autobusy, bogaci nie chcą przemieszczać się komunikacją miejską
  • biednych nie stać na instalację fotowoltaiczne, a bogatych stać
  • biedni ludzie spędzają jesienne wieczory przy czytaniu książek, przyczyniając się do wycinki lasów (a mogliby wtedy np. więcej pracować, żeby nie być biedni)
  • biedni ludzie generalnie nie mają zbyt dużo rozrywek, więc siedzą w domach, żrą, odkładają na wakacje na Krecie i niepotrzebnie generują prąd
  • biedni ludzie marnują prąd i wodę piorąc ubrania (a przecież mogliby kupować sobie nowe).

Pozostaje nam życzyć tylko dalszych sukcesów (klimatycznych) w europejskich pucharach. A wy, pamiętajcie – nie żreć, nie latać, siedzieć na dupie i czekać, aż bogaci pozwolą. 

WIĘCEJ O JANUSZU FILIPIAKU: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

143 komentarzy

Loading...