W przypadku Romelu Lukaku nie działa powiedzenie, że do trzech razy sztuka, bo trzecie podejście napastnika do Chelsea było równie złe, jak poprzednie dwa. I nie wszędzie mu dobrze, a wyłącznie w Mediolanie, dlatego Belg już siedzi na walizkach, by wrócić do Interu. Tam, gdzie stał się potworem.
Osiem ligowych goli w sezonie to najgorszy wynik Lukaku od dekady, kiedy – oczywiście – również grał w Chelsea. Tyle że wówczas miał 17/18 lat i był po prostu zdolnym dzieciakiem sprowadzonym do Premier League z Anderlechtu. Zebrał ledwie osiem występów, nie zdobył bramki, ale przecież dopiero zaczynał karierę. Dało się to wytłumaczyć, początki często bywają trudne. Drugie podejście trwało króciutko – dwa spotkania na boisku jako rezerwowy, trzecie już tylko na ławce i wypożyczenie do Evertonu. Za trzecim razem miało być inaczej.
Romelu Lukaku w Interze – tak stawał się najlepszym piłkarzem Serie A
W końcu w sierpniu ubiegłego roku w Londynie zjawiał się zawodnik doświadczony, lider mistrzowskiego Interu, wybrany na najlepszego piłkarza całej Serie A. Kosztował fortunę – 115 milionów euro, fortunę miał zarabiać – 12 milionów euro za rok. Tyle że The Blues wydali górę kasy i równie wielki zawód sprawił Belg. Pod każdym względem.
Po pierwsze, na boisku. Po drugie, poza nim, bo w grudniu 2021 udzielił kuriozalnego wywiadu Matteo Barzaghiemu. Mówił, że ogląda Inter, kocha Mediolan, uwielbia Włochy i tęskni za grą z Lautaro Martinezem, ale niech czasem Argentyńczyk się do niego nie wybiera! To Lukaku wróci do stolicy Lombardii i znowu będą razem. Wrócą dobre czasy.
Co prawda skończyły się, ponieważ sam poprosił o transfer. Jak twierdził, po zdobyciu scudetto poszedł do zarządu i chciał przedłużyć umowę, która i tak miała obowiązywać przez następne trzy lata. Niestety, klub miał problemy finansowe, nie było o tym mowy, więc Belg zmienił zdanie i uznał, że trzeba odejść. A kiedy w Londynie mu nie szło, wzdychał do tego, co było w Italii. Portal l’Ultimo Uomo porównywał wywiad napastnika dla Barzaghiego do wypisywania nocą po pijaku smsów do byłej, gdy w nowym związku się nie układa.
Cóż, mimo wszystko w jakiś stopniu można Lukaku zrozumieć. W Mediolanie faktycznie sprawili, że zaczął grać najlepiej w karierze.
Treningi z Ranocchią
A tak właściwie jak to osiągnięto? Przede wszystkim pomysł na atakującego miał Antonio Conte, wówczas prowadzący Nerazzurrich, obecnie Tottenham.
– Jeśli staniesz się mocny, gdy grasz odwrócony plecami do bramki przeciwników, będzie po wszystkim. Nikt cię nie zatrzyma – mówił Lukaku dawno temu, już w 2014 roku podczas mistrzostw świata w Brazylii. Gdy dwa lata później szkoleniowiec przejął Chelsea, zabiegał o transfer Belga. Bezskutecznie, bo ten wybrał Manchester United, czego oczywiście później żałował. Wspominał, że czuł się tam źle i na sam koniec miał wrażenie, jakby zabrnął w ślepą uliczkę.
Jeszcze w Evertonie, skąd trafił do Czerwonych Diabłów, rozwinął się pod względem gry tyłem do bramki przeciwnika i stał się piekielnie trudnym do przepchnięcia. Sekret sukcesu zdradził Jamie’emu Carragherowi, legendzie Liverpoolu, a dziś ekspertowi telewizyjnemu. Lukaku wyjaśnił emerytowanemu obrońcy, że kluczowe jest odpowiednie ustawienie ciała – bokiem do akcji tak, by ręką oprzeć się na rywalu. Absolutnie nie wolno czekać na podanie, będąc całkowicie tyłem do pola karnego rywali. W takiej sytuacji przeciwnik może „przykleić się” do pleców atakowanego zawodnika, wsadzić nogę między jego nogi i bez większych kłopotów wybić futbolówkę. Dziękuję. Strata.
– A jeśli stanę w ten sposób i przytrzymam cię, walka jest skończona. Nie masz szans – przekonywał Carraghera i poparł swoje słowa czynami. Faktycznie, Anglik nie był w stanie powstrzymać Belga.
A Conte wymyślił, jak jeszcze poprawić ten element u rosłego (191 centymetrów wzrostu) Lukaku.
– Przez pierwsze trzy miesiące po moim transferze skupił się tylko na tym, jak gram tyłem do bramki. Na każdych zajęciach stawiał za mną Andreę Ranocchię i kazał mu grać bardzo twardo. Za każdym razem gdy straciłem piłkę, zaczynaliśmy od nowa – opowiadał napastnik Interu.
To było to. Conte niczym doktor Wiktor Frankenstein mógł zakrzyknąć: „It’s alive!”. Potwór był gotowy do rządów w Serie A.
Koniec z hawajską i carbonarą
Ale to nie wszystko, bo swoje dołożyli również specjalista od przygotowania fizycznego Antonio Pintus i szef klubowych dietetyków Matteo Pincella.
Pintus uczył się fachu w Juventusie w latach 90. u Giampiero Ventrone (zwanego „Komandosem” ze względu na intensywność ćwiczeń, które zarządzał). To szczególarz, dbający o wszystko, dostosowujący metody do drużyny, z którą musi pracować. U niego trzeba harować, ale efekty pomagają znosić ból i pot. Piłkarze mają parę w płucach i zdrowie, co najlepiej oddadzą liczby. W sezonie 2020/21, w którym Inter zgarnął scudetto, odnotowano w zespole 16 urazów. W kolejnym – już bez Włocha, który przeniósł się do Realu Madryt – 27.
Pintus ze sztabem do końca wycisnęli czas lockdownu w pierwszej połowie 2020 roku związany z pandemią koronawirusa. Piłkarze ćwiczyli w swoich domach i co dwa dni spotykali się na Zoomie ze szkoleniowcami.
– Później próbowaliśmy maksymalnie wykorzystać przewagę pracy indywidualnej z każdym zawodnikiem – wyjaśniał trener, a dzięki jego metodom Lukaku stał się połączeniem siły i dynamiki. Przepychać się z nim źle, a ścigać się też niedobrze. Przekonał się o tym choćby Alessio Romagnoli. W lutowym 2021 derbach Mediolanu (0:3) chciał uniknąć walki wręcz z Belgiem, ale w pojedynku biegowym okazał się równie bezradny i po chwili Lukaku strzelił gola.
– Sylwetka Romelu jest wyjątkowa. To ponad 100 kilogramów mięśni. Możemy go porównać do zawodników futbolu amerykańskiego. Rozpędzony jest nie do zatrzymania. Znacznie poprawiliśmy jego odporność na wysiłek, dlatego staje się kompletnym sportowcem – opowiadał Pintus.
Z kolei za sprawą konsultacji z Pincellą Lukaku krótko po transferze z Anglii schudł aż siedem kilogramów. Wystarczyło całkowicie zmienić jego jadłospis – na Wyspach Brytyjskich uwielbiał pizzę hawajską czy makaron z sosem carbonara, a w Italii postawił na sałatki, piersi z kurczaka, ryby, bataty czy makaron shirataki. Raz w tygodniu sobie folgował i jadł coś niezdrowego. Poza tym trzyma się reguł rozpisanych przez Pincellę, m.in. dodał do menu karnitynę oraz witaminy.
– Wszedłem na wyższy poziom, mentalny i fizyczny. Kiedy trafiłem do Interu, przeanalizowaliśmy moje ciało i wprowadziliśmy pewne korekty w jadłospisie. Od tamtego czasu mój organizm bardzo się zmienił – wyjaśniał Belg w rozmowie z Pincellą opublikowanej na oficjalnej stronie internetowej Nerazzurrich.
Wszystkie języki świata
Do tego wszystkiego trzeba dodać nieprzeciętne zdolności lingwistyczne Lukaku, które sprawiły, że nie miał żadnych problemów z aklimatyzacją w Mediolanie. Napastnik znał siedem języków – angielski, francuski, hiszpański, niemiecki, niderlandzki, portugalski, lingala (język używany w Kongu), a podstawy włoskiego opanował dzięki temu, że oglądał w tamtejszej telewizji spotkania młodszego brata Jordana, który w latach 2016-20 występował w Lazio (ostatnio na wypożyczeniu w Vicenzy).
Lukaku pierwszego dnia w Interze przywitał się ze wszystkim po włosku (później Nicolo Barella śmiał, że ten zna wszystkie języki świata) i poprosił, by wszyscy zwracali się do niego właśnie w tym języku. Tak chciał przyspieszyć naukę, by po pierwsze lepiej rozumieć odprawy Conte i jego sztabu, a po drugie szybciej poczuć się tam jak w domu.
Belg tak dobrze opanował włoski, że w tym języku krzyczał do Zlatana Ibrahimovicia po bramce zdobytej we wspomnianych derbach.
– Io, io! Te l’ho detto, ca…o! – wrzeszczał, co po polsku brzmiałoby tak: – Ja, ja! K…wa, powiedziałem ci!
O co chodziło? Otóż po październikowych Derby della Madonnina Lukaku w mediach społecznościowych ogłosił się królem miasta, na co Szwed odpowiedział, że w Mediolanie rządzi bóg. W domyśle – oczywiście on. Później dwaj potężni atakujący starli się w styczniu w Coppa Italia. Wywiązała się szarpanina, jeden drugiego obraził (w dużym skrócie). Ostatni akt tej rywalizacji miał miejsce właśnie w lutym – jednak w tamtym czasie w stolicy Lombardii „król” był ważniejszy od „boga”.
Czy uda się go obudzić?
W dwa lata w Interze Lukaku strzelił 47 goli w Serie A i zaliczył 12 asyst (razem z Coppa Italia i europejskimi pucharami – 64 i 16). Nigdy wcześniej nie rozegrał dwóch tak dobrych sezonów z rzędu. W trakcie występów w Nerazzurrich zdobył bramkę numer 300 w zawodowej karierze. Cristiano Ronaldo osiągnął to samo w tym samym wieku, co on, a np. Robert Lewandowski czy Ibrahimović byli starsi, gdy tego dokonali (odpowiednio 28 i 31 lat). W XXI wieku jedynie Lionel Messi zrobił to szybciej (25). Belg był siódmym piłkarzem ekipy z Mediolanu, który w dwóch sezonach z rzędu zdobył przynajmniej 20 bramek w lidze (przed nim zrobili to Giuseppe Meazza, Amedeo Amadei, Stefano Nyers, Roberto Boninsegna, Christian Vieri i Mauro Icardi).
Nic dziwnego, że chce wrócić. Tylko to zupełnie inny Inter. Bez Conte, Pintusa oraz Achrafa Hakimiego, Christiana Eriksena i Ivana Perisicia, a całkiem prawdopodobne, że już za momencik zabraknie też Milana Skriniara. Słowak zapewne poleci do Paryża, by grać dla PSG. Czy trener Simone Inzaghi również zdoła obudzić potwora, czy ten pozostanie w stanie uśpienia, jak ostatnio w Chelsea?
CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Najmłodszy debiutant Manciniego i zdobywca autografu Messiego. Oto Wilfried Gnonto
- Mistrzowie Europy nie mają „domu”, by jednoczyć Włochów
- Był murarzem, został reprezentantem kraju. Federico Gatti i historia wiary w siebie
foto. Newspix