Polska rozegrała czternaście meczów ze światową czołówką od przegranego ćwierćfinału Euro – osiem przegrała, sześć zremisowała, ani jednego nie wygrała.
– W samej Europie jest kilkanaście drużyn lepszych od nas, a licząc z tym z całego świata pewnie uzbiera się ponad dwadzieścia. W MŚ startują trzydzieści dwie reprezentacje, więc choćby z tego wynika, że na mundialu jesteśmy poniżej średniego poziomu. Zawsze uważałem, że awans do wielkiego turnieju jest sukcesem i umiałem się tym cieszyć. Oczywiście, jak już się zakwalifikujesz, to nie masz ochoty jechać tylko w roli turysty, ale coś zdziałać. Po tym, co działo się w 2018 r., możesz czuć się przegranym. Ale tak naprawdę przegranym. Dziesięć razy byśmy pojechali do Rosji i dziesięć razy byśmy odpadli. Ale potem osiągasz pewien wiek, patrzysz wstecz i widzisz, co osiągnąłeś – komentuje Wojciech Szczęsny w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
W XXI wieku reprezentacja Polski zakwalifikowała się na cztery z sześciu mistrzostw świata i na cztery z pięciu mistrzostw Europy.
– Od 2012 r. zabrakło nas tylko na mundialu w Brazylii. Dziesięć lat, pięć turniejów i ja mam tę przyjemność, że wszystkie eliminacje, w których grałem i miałem na nie jakikolwiek wpływ, kończyły się sukcesem. Gdybyśmy w tej dekadzie zakwalifikowali się na wielki turniej raz i nie wyszli z grupy, może wtedy byśmy zrozumieli i dotarłoby do nas, jakim sukcesem dla tej drużyny jest sam awans. Kibice mają jednak poczucie, że gramy w turniejach „z automatu”, dla nich awans wydaje się oczywisty, właściwie jest obowiązkiem, a to bardzo mylne wrażenie. Dopiero, kiedy jedziemy na imprezę, wszyscy mówią: „Teraz się pokażcie”. To nie działa w taki sposób – mówi Szczęsny.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Mundial w listopadzie. A co z transferami? Którzy Polacy zmienią klub?
- Walka o bramkę. Który z bramkarzy zaliczył najlepszy sezon?
Fot. 400mm.pl