Dzisiaj zakończyła się przedostatnia seria spotkań w ramach czerwcowej Ligi Narodów. Widać było po niektórych reprezentacjach, że po prostu już im się nie chce, ale byli też tacy, którzy jechali równo do samego końca. Już teraz możemy chyba powiedzieć, że jednym z największych wygranych jest Dania, a wśród przegranych – zdecydowanie Francja.
Francuzi wreszcie mogą jechać na wakacje
Reprezentacja Francji to niewątpliwie potęga, tu i teraz jeden z głównych kandydatów do wygrania mundialu. Być może nikt inny nie ma tak szerokiej i dobrej kadry narodowej zarazem. Być może też nikt inny nie mógłby pozwolić sobie na wystawienie dwóch równych jedenastek bez straty na jakości. Tylko co z tego, skoro prawie wszyscy z tej ekipy zapewne od dobrych kilku tygodni myśleli o wakacjach. Dawno pokończyli swoje ligi i nie zamierzali się specjalnie nadwyrężać w meczach Ligi Narodów, co aż raziło w oczy. I akurat mecz z Chorwacją nie jest w tej materii wyjątkiem, bo już wcześniej „Trójkolorowi” momentami poruszali się po boisku jak muchy w smole. Ich niższy poziom zaangażowania wykorzystał w czerwcu każdy: Dania, Chorwacja i Austria.
Francuski dobrobyt – gdy słowo „rezerwowy” nie może być obrazą…
To nie tak, że Francuzi nie pokazywali jakości. Owszem, mieli swoje okazje na zdobywanie goli, ale ostatecznie nie wygrali żadnego z czterech spotkań. A przecież nie ma wątpliwości, że gdyby im się chciało, w tabeli nie byłoby takiej bryndzy jak teraz: dwa punkty i 4. miejsce. Można powiedzieć, że francuscy piłkarze wzięli sobie słowa Kevina De Bruyne o bezsensowności Ligi Narodów do serca. Czerwcowe zgrupowanie kończą bez ani jednego zwycięstwa, choć jakoś nam się nie wydaje, żeby nad Sekwaną ktoś się tym wyjątkowo przejmował.
Francja – Chorwacja 0-1: Modrić 5′ (rzut karny)
Duński dynamit ma się dobrze
Zupełnie inne podejście do meczów Ligi Narodów mieli Duńczycy, którzy zwieńczyli czerwcowe zgrupowanie pewnym zwycięstwem z Austrią. Ustawili sobie wynik w pierwszej połowie (2:0) i czekali na kolejne ruchy rywala. A że nie były one jakieś porywające, z zerem z przodu Austriacy wracają do domu.
Sprawy sercowe Christiana Eriksena
Ogółem reprezentacja Danii pokazała się w ostatnich tygodniach z fajnej strony. Odniosła porażkę tylko z Chorwacją, ale i tak zagrała niezły mecz. Ogółem na razie zapewniła sobie pierwsze miejsce w swojej grupie i zaprezentowała się jako ekipa, która ma naprawdę wiele do zaoferowania. Nic dziwnego, że taki zespół jedzie na mundial. Nawet jeśli w nie najlepszym składzie, Dania jest po prostu mocna. Dzisiaj nikogo nie powinno dziwić, że podopieczni trenera Hjulmanda potrafią wygrywać regularnie nawet z lepszymi od siebie.
Może Austria lepsza na papierze od Danii nie jest, ale i tak można było spodziewać się po niej trochę więcej. Jeśli Francja ogarnie się na końcówkę lata i wygra ostatnie dwa spotkania w fazie grupowej Ligi Narodów, to Austria będzie głównym kandydatem do spadku z dywizji A. A przynajmniej na papierze tak to powinno wyglądać. Nie wiemy jednak, co wymyśli papierowy faworyt. Na razie ktoś, kto nim nie był, jest o krok od play-offów.
Dania – Austria 2-0: Wind 21′, Skov Olsen 23′,
Fajna wymiana ciosów w Islandii
Najwięcej goli padło dzisiaj w meczu Islandii z Izraelem. Obie ekipy walczą o awans do dywizji A i Islandczycy byli niedaleko, żeby znaleźć się tam jedną nogą. Wygrywali 2:1, ale dali sobie wpakować gola na remis i nie dali rady już nic zrobić. Ba, w końcówce spotkania to Izrael był bliżej zwycięstwa. Mógł na to zapracować Daniel Leo Gretarsson, który strzelił samobója. Ale, żeby nie było, bądźmy sprawiedliwi – obrońca Śląska zaliczył też asystę do właściwej bramki.
Islandia – Izrael 2-2: Thorsteinsson 9′, Helgason 60′ – Gretarsson 35′, Peretz 37′
Ekstraklasowe wątki Lidze C. Emreli show, czerwony Duda, Kazachowie w gazie
W najniższej dywizji Ligi Narodów, jaka rozgrywała dzisiaj mecze, mieliśmy jedną niespodziankę. Swój mecz 2:1 wygrał Kazachstan, choć w meczu ze Słowacją wcale nie był faworytem. Robotę gospodarzom ułatwił w jakimś stopniu Ondrej Duda, który w końcówce spotkania dostał dwie żółte kartki w ciągu jednej minuty. Słowacja napierała przez całą drugą połowę (72% posiadania piłki), ale finalnie straciła rozpęd i nie zdołała odrobić jednej bramki straty. Wygląda zatem na to, że Kazachstan już może szykować się do awansu do wyższej dywizji. Po czterech meczach ma 10 punktów, nie zaznając smaku porażki jako jedyna reprezentacja w tej grupie.
Z kolei Azerbejdżan smak zwycięstwa poznał po raz pierwszy dopiero dzisiaj. Wygrał z Białorusią 2:0, a bohaterem spotkania został nasz stary znajomy – Mahir Emreli. Były napastnik Legii Warszawa po wejściu z ławki w 59. minucie strzelił gola i zaliczył asystę. To jego pierwszy dorobek strzelecki w reprezentacji od 2020 roku, a więc trochę czasu musiało minąć. Taki wynik dał Azerom nadzieję, że to nie oni spadną do dywizji C.
WIĘCEJ O LIDZE NARODÓW:
- Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów
- Rozgrywki wraków w obliczu historycznej rywalizacji Belgii z Holandią
Fot. Newspix