Tak jak kiedyś Monika Brodka wymierzyła zwrotkę “zbliżysz się o krok, porachuję kości” w kierunku płci męskiej, tak dzisiaj Iga Świątek raz za razem proponuje swoim rywalkom na kortach podobną kompozycję. Kości nikomu oczywiście nie łamie, skąd, ale nadzieje na zwycięstwo – jak najbardziej. I tak od 35 meczów, bez przerwy na refleksję, że w tym sporcie też przecież się przegrywa.
Na wstępie, żeby uprzedzić marudnych i przeczulonych, ewentualnie malkontentów: taki ze mnie znawca tenisa jak z Young Leosi dobra wokalistka. Podstawy, Rafael Nadal do niedzielnego rosołu raz na jakiś czas i Świątek od święta – owszem, obecne. Ale to tyle. Nie moja bajka. Nie różnię się w tej materii od wielu z was, ludzi czytających teksty na Weszło, dlatego bajdurzenia o tenisie nie będzie. Nie daj boże, jeszcze ktoś pomyliłby mnie z ekspertem, który podpina się pod sukces wybitnej polskiej tenisistki.
Można jednak napisać o zjawisku Igi Świątek bez używania słowa “tenis”. Dokładnie, mowa o postaci-zjawisku, która gasi nasze pragnienie triumfów i rozbudza wyobraźnię o potędze polskiego sportu na świecie. Nieważne, że to tylko wycinek mniej kolorowej rzeczywistości. Mamy prawo cieszyć się chwilą. Carpe diem.
Dla kraju w dużej mierze zakompleksionego z różnych przyczyn (temat na inną dyskusję) każdy wzniesiony puchar przez Igę ma dodatkowy wymiar. Jesteśmy głodni zwycięstw na arenie sportowej, to widać na każdym kroku, choć – o dziwo – czasami robimy rzeczy, które temu przeczą. Skreślamy kogoś bezrefleksyjnie, idziemy jak zbłąkane owieczki za tezą, która akurat lepiej się sprzedaje. Na dodatek życzymy komuś źle, wątpimy, nie wierzymy. A jakby zadać pytanie “dlaczego?”, niektóre mózgi chyba doznałyby szoku, próbując znaleźć sensowną odpowiedź.
Niestety my, dziennikarze, też mamy swoje za uszami. Mówimy, że jakiś Japończyk jest super-talentem, a Polak nie. Czasami rzucamy argumentami, które źle się starzeją, zamiast powiedzieć “nie wiem”, nabrać dystansu i poczekać. Przecież podobnie było z Igą Świątek. Gdy wygrywała pierwsze turnieje, ileż było smutnych panów przed ekranami telefonów i komputerów. Ileż było krytyki, złorzeczenia i twierdzeń, że w przyszłości zostanie zweryfikowana. Wiecie, wstydem nie jest się pomylić, ale tu chodzi o coś więcej.
Tak naprawdę jedyne, co powinno podlegać weryfikacji, to nastawienie wielu kibiców. Oczywiście wciąż uważam, że ludzi o zdrowym podejściu jest więcej. Mam jednak nadzieję, że przy okazji następnego milowego kroku wykonanego przez Igę ta grupa powiększy się o rzeszę kolejnych optymistów. Niektórym trzeba w sposób dobitny dać do zrozumienia, że ta dziewczyna buduje nasze, polskie success story. Ona i Robert Lewandowski. Pierwsza rakieta świata i jeden z najlepszych piłkarzy świata. Niczym para prezydencka, ale złączona wybitnością, brylująca na sportowych salonach. Ot, ambasadorzy wprost wymarzeni.
Robert Lewandowski was in Paris to watch fellow Pole Iga Świątek win the French Open 🇵🇱🎾 pic.twitter.com/ELlm63JDpE
— B/R Football (@brfootball) June 4, 2022
Doczekaliśmy się chwili, gdy w świecie kolejnego bardzo popularnego sportu Polska ląduje na ustach milionów. To powód do dumy, nie sporów pokroju “kto bardziej zasłużył na tytuł Sportowca Roku”. To sprawa marginalna, powinna taką być, a mimo to mam obawy, że – wedle naszego zwyczaju – zaczniemy tworzyć podziały. A przecież ci ludzie już są zwycięzcami. Urodzonymi i mianowanymi. Bez żadnych podziałów.
Zresztą, my też możemy wygrywać. Wystarczy, że będziemy budować to success story razem, nie wkładając kija w szprychy tam, gdzie jest to zupełnie niepotrzebne. Uczmy się zwycięstw i życzmy ich z wzajemnością sobie oraz naszym sportowcom. Jak najwięcej, jak najdłużej, bo… dlaczego nie?
A jeśli już trzeba komuś przywalić i sprowadzić na ziemię, przywalmy. Ale róbmy to tak jak Iga na korcie – zręcznie, mądrze. Nie jak semantyczni kibole.
WIĘCEJ O IDZE ŚWIĄTEK:
- „Idze Świątek oraz jej zespołowi udało się dojść do perfekcji”
- Iga wygrała turniej, a woda jest mokra. Jak Świątek zakrzywia nam perspektywę
- Iga Świątek i Roland Garros. Wyjątkowa relacja
- Ile kosztuje wychowanie tenisisty?
- Dwudziestoletnie dominatorki XXI wieku. Jak Świątek wypada na ich tle?
Fot. Newspix