Reklama

Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

03 czerwca 2022, 15:55 • 8 min czytania 14 komentarzy

Niedawno w dość ciepłych słowach podsumowywaliśmy pierwszą edycję Ligi Konferencji Europy, delikatnie chwaląc UEFA za dokooptowanie do futbolowego kalendarza trzeciego europejskiego pucharu. Trudno jednak równie entuzjastycznie wypowiadać się o Lidze Narodów. Początkowo turniej ten jawił się wprawdzie jako całkiem zgrabna próba zredukowania liczby meczów towarzyskich, na ogół nudnych jak flaki z olejem, ale działaczom UEFA chyba nie udało się przekonać przedstawicieli topowych reprezentacji, że triumf w Lidze Narodów to rzeczywiście jest stawka, o którą warto z całych sił walczyć na boisku. Zwłaszcza będąc tuż po morderczym sezonie klubowym.

Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów

Efekt? Bieżąca edycja Ligi Nardów znalazła się w ogniu krytyki. I przez wielu nie jest traktowana poważnie.

Wątpliwości od samego początku

Tak naprawdę gdyby dokładnie wsłuchać się w sygnały płynące od najwybitniejszych zawodników czy trenerów Starego Kontynentu, to od początku dało się wyczuć, iż traktują oni Ligę Narodów w sposób dość lekceważący. Za przykład może posłużyć choćby Robert Lewandowski, który jesienią 2018 roku wypalił: – Nie oszukujmy się, my się przygotowujemy do meczów eliminacyjnych. Trzeba z pokorą przede wszystkim budować naszą formę i zgranie na tamte spotkania. Ja do dzisiaj nie wiem o co chodzi w tej Lidze Narodów i nie są to dla mnie osobiście jakieś mecze, które są o coś. Wymowne, prawda?

Liga Narodów to najbardziej bezsensowne rozgrywki na świecie

Juergen Klopp

Napastnik Bayernu Monachium nie był zresztą w swoich przemyśleniach odosobniony. Ligę Narodów wziął też na celownik Juergen Klopp, trener znany z częstych narzekań na napięty terminarz i przemęczenie zawodników. – Ja wszystko rozumiem. Rozumiem powody, dla których powstała Liga Narodów. Ale przecież nikt by nie chciał oglądać, jak Anthony Joshua walczy każdego wieczora. To niewykonalne. Nikt od niego nie wymaga, żeby dzisiaj zawalczył w Leeds, a za tydzień w Manchesterze. W futbolu amerykańskim przerwa między rozgrywkami trwa dłużej, niż u nas sezon. No, może trochę przesadziłem, ale przerwa jest tam naprawdę długa. NBA – to samo. Tylko w piłce nożnej wszyscy zdają się oczekiwać wyłącznie meczów o stawkę. Spadków i awansów. Albo żeby Walia co tydzień grała z Irlandią, bo wtedy atmosfera na stadionie jest niesamowita. Chcemy chodzić do opery codziennie, czy raz na dwa miesiące? 

Reklama

Szkoleniowiec Liverpoolu dodał: – Lubię rywalizację, to oczywiste, ale w którymś momencie należy zrobić krok do tyłu i pomyśleć: „chwila, chwila, chwila. To piłkarze wychodzą na boisko, trzeba mieć ich na uwadze”. Liga Narodów to dobra idea, ale w innym sporcie. Tu nie ma na nią miejsca.

Juergen Klopp – jeden z głównych krytyków Ligi Narodów

UEFA wykonała wiele ruchów, by wyciszyć tego rodzaju głosy i przekonać środowisko, kibiców oraz media, że Liga Narodów to jak najbardziej potrzebne rozgrywki. Turniej został zatem wpleciony w system eliminacji do mistrzostw świata i Europy. Dla najlepszych drużyn z Dywizji A zorganizowano zmagania w ramach final four. Uczestnikom zapewniono również pokaźne premie finansowe – reprezentacja Portugalii, triumfator pierwszej odsłony Ligi Narodów, zarobiła dla swojej federacji przeszło 10 milionów euro. No i o prestiż zawodów zatroszczono się też w sposób dość kontrowersyjny, bo kiedy reprezentacja Niemiec zakończyła pierwszą edycję spadkiem do Dywizji B, szybko przeorganizowano turniej w taki sposób, by do degradacji jednak nie doszło.

Wszystko, byle tylko uczynić rozgrywki jak najatrakcyjniejszymi.

– Dla mnie, jako dla selekcjonera drużyny narodowej, Liga Narodów to naprawdę dobry pomysł – mówił Joachim Loew. – To okazja, żeby rywalizować z drużynami na podobnym poziomie w ramach turnieju. Szczerze mówiąc, wolę coś takiego niż mecze ze znacznie słabszymi oponentami w eliminacjach.

Reklama

Turniej towarzyski

Głosy były zatem podzielone, a argumenty przeciwników i zwolenników – mocne. Ostatecznie trudno nie przyznać racji tym pierwszym, że w piłkarskim kalendarzu nie bardzo jest miejsce na kolejny turniej międzynarodowy i UEFA wepchnęła tam Ligę Narodów kolanem. Z zagmatwania systemu kwalifikacji do wielkich imprez także trudno się cieszyć. No ale jest też druga strona medalu, czyli zredukowanie liczby klasycznych sparingów do absolutnego minimum. Spójrzmy nawet na reprezentację Polski. Kiedy ostatnio mieliśmy okazję do regularnego konfrontowania się z ekipami pokroju Włoch, Holandii, Portugalii czy Belgii? Dopiero Liga Narodów dała nam tę szansę, wcześniej przeciwnikami biało-czerwonych w meczach towarzyskich były na ogół drużyny spoza europejskiego topu.

Tyle że ambicje twórców Ligi Narodów zaczęły sięgać naprawdę daleko.

Większość meczów towarzyskich nie jest w stanie zapewnić konkurencyjnego i wielkiego futbolu

Aleksander Ceferin

Aleksander Ceferin, szef UEFA, zapowiadał: – Mistrzostwa świata pokazały, że istnieje ogromny apetyt na futbol z udziałem drużyn narodowych. UEFA zawsze zdawała sobie z tego sprawę, a także z faktu, że futbol narodowy potrzebuje czegoś więcej niż letniego trofeum co dwa lata. Relacje między piłką klubową i reprezentacyjną wymagały ponownego zrównoważenia. To było głównym powodem powstania Ligi Narodów. Przy innej okazji Słoweniec pokusił się też o wypowiedź, która mogła wzbudzić spore zaniepokojenie w centrali FIFA. – Po utworzeniu Ligi Narodów wielkie drużyny z Europy nie grają towarzysko przeciwko Brazylii, Argentynie czy Urugwajowi. Te federacje chciałyby rywalizacji z naszymi ekipami. Nie mogę teraz podać zbyt wielu szczegółów, ale uważam, że gra reprezentacji z Ameryki Południowej w Lidze Narodów jest wykonalna. To byłaby dobra rzecz, ale nie możemy jeszcze zbyt wiele zdradzić.

Aleksander Ceferin

Rzeczywistość zdaje się jednak dość brutalnie weryfikować ambicje prezydenta UEFA. Najpierw terminarz świata futbolu wywróciła do góry nogami pandemia, następnie doszedł kłopot z przesuniętym na okres jesienno-zimowy mundialem w Katarze. W tych okolicznościach Liga Narodów, z założenia mająca przecież wyeliminować z piłki w wydaniu międzypaństwowym spotkania czysto sparingowe, sama zaczyna coraz bardziej przypominać turniej towarzyski. Może nie mówimy tu o poziomie niezapomnianego Pucharu Króla Tajlandii, podczas którego w barwach reprezentacji Polski zadebiutował przed laty Jakub Tosik, ale wciąż – da się wyczuć, że walka o punkty w Lidze Narodów nikogo tak naprawdę nie grzeje. Ani zawodników, ani – co najważniejsze – kibiców.

Spójrzmy zresztą na bieżącą odsłonę turnieju. Tak się złożyło, że jest ona rozgrywana w terminie tradycyjnie zarezerwowanym dla największych futbolowych imprez. Ale czy w powietrzu da się wyczuć choćby namiastkę atmosfery towarzyszącej zwykle mistrzostwom świata czy Europy?

No właśnie.

Głośna krytyka

Wydaje się, że dziś możemy już otwarcie mówić o komunikacyjnej porażce UEFA. Władzom europejskiej federacji, mimo naprawdę usilnych starań, nie udało się bowiem przedstawić Ligi Narodów jako turnieju wysokiej rangi. Zapewne wiele mniejszych krajów cieszy się z jego istnienia, choćby reprezentacja Macedonii Północnej zapewniła sobie dzięki niemu udział w mistrzostwach Europy, ale znacznie głośniej w publicznej debacie wybrzmiewają głosy najsłynniejszych zawodników Starego Kontynentu, którzy raz po raz oddają strzały w kierunku Ligi Narodów. Zwłaszcza teraz, gdy turniej zorganizowano tuż po klubowym sezonie.

 – Dwa tygodnie zgrupowania? To za długo. Jako piłkarz nie mam na to wpływu, ale nie czekam na te rozgrywki. Liga Narodów jest dla mnie nieważna. To tylko nieco podpompowane mecze towarzyskie, na dodatek po długim i trudnym sezonie – ocenił Kevin De Bruyne. – Musimy rozegrać te mecze, ale to rodzaj treningu. Każdy miał bardzo ciężki sezon. Jako piłkarze możemy mówić o wakacjach czy odpoczynku, ale nie mamy nic do powiedzenia w tym temacie. Co dwanaście miesięcy mamy nieco ponad trzy tygodnie wakacji. Osoby z zewnątrz nie rozumieją, jak czuje się zawodnik po sezonie.

Kilka miesięcy wcześniej Thibaut Courtois nie pozostawił zaś suchej nitki na UEFA po rozegraniu meczu o 3. miejsce w Lidze Narodów. – Bądźmy szczerzy. To był mecz zorganizowany wyłącznie dla pieniędzy. Gramy, bo UEFA chce dodatkowej kasy. Wystarczy spojrzeć na jedenastki obu zespołów. Gdybyśmy dotarli do finału, nasz skład wyglądałby zupełnie inaczej. O czym to świadczy? Takie mecze nie mają żadnego sensu poza kwestiami finansowymi.

Nie jesteśmy robotami

Thibaut Courtois

Co tu dużo mówić, UEFA ma problem.

Prestiż Ligi Narodów zdaje się nie tylko nie wzrastać, ale wręcz spadać z każdą kolejną edycją turnieju. W takiej sytuacji trudno będzie działaczom w przyszłości przyciągać atrakcyjnych sponsorów i dalej wypłacać reprezentacjom okazałe nagrody za udział i sukcesy odnoszone w rozgrywkach. No ale powrót do punktu wyjścia raczej nie wchodzi w grę. Byłaby to straszliwa klęska europejskiej federacji, a zresztą za klasycznymi sparingami chyba nikt nie tęskni. Być może reputacja Ligi Narodów ulegnie poprawie dopiero po nieszczęsnym mundialu w Katarze, gdy piłkarski kalendarz zacznie pomału wracać do normy. Albo Ceferin i spółka zdecydują się na bardziej radykalne kroki i spróbują zaprosić do udziału w zawodach ekipy z innych kontynentów, na czele z Brazylią i Argentyną.

Liga Narodów nie była pomysłem z gruntu złym. Przeciwnie, ma mnóstwo zalet. Jednak wątpliwości wokół niej, zamiast znikać, wzrastają. Czyżby zatem w futbolu międzynarodowym nie było już po prostu miejsca na inny generator emocji na szeroką skalę poza rozgrywanym co cztery lata mundialem, mistrzostwami poszczególnych kontynentów i od biedy kampaniami eliminacyjnymi? Gianni Infantino i Aleksander Ceferin od lat usiłują udowodnić, że to nieprawda. Mają poparcie najmniejszych federacji, ale wielcy mówią im jasno – dajcie sobie spokój i nie zawracajcie mandoliny, bo potęgi piłki klubowej i tak nie dościgniecie.

Poll Maker

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE NARODÓW:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej

Paweł Wojciechowski
0
Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej
Niemcy

W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Szymon Piórek
1
W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Piłka nożna

Anglia

Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej

Paweł Wojciechowski
0
Amorim: Nie przyszedłem na Old Trafford dla kasy. Inni dawali trzy razy więcej
Niemcy

W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Szymon Piórek
1
W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Komentarze

14 komentarzy

Loading...