Co to jest za dziewczyna, co to jest za forma! Aleksandra Mirosław już nie raz udowadniała, że jest absolutnie najlepszą wspinaczkową sprinterką na świecie. A nawet w historii tej dyscypliny – wszak Polka jest autorką rekordu globu we wspinaczce na czas. Pierwszy raz ustanowiła ten wynik podczas igrzysk olimpijskich w Tokio, pokonując pionową ścianę w czasie 6.84. Na początku maja tego roku, podczas zawodów Pucharu Świata w Seulu, Mirosław poprawiła ten rezultat na 6.64. Ale na tym nie koniec. Dziś w nocy, podczas zawodów PŚ w Salt Lake City nasza wspinaczka jeszcze bardziej wyśrubowała rekord, schodząc do 6.53! I jesteśmy pewni, że w biciu własnego wyniku nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Pod względem rywalizacji kobiet o mistrzowski tytuł, tegoroczny Puchar Świata we wspinaczce sportowej na czas nie jest najciekawszą edycją na świecie. I to delikatnie rzecz ujmując. Do tej pory odbyły się trzy zawody – jedne w Seulu, oraz dwa w Salt Lake City. W każdym z nich Aleksandra Mirosław wręcz deklasowała konkurentki, pewnie wygrywając. Ale właśnie ze względu na Polkę warto śledzić te zmagania. Bo to, że pierwsze miejsce jest już zaklepane nie oznacza, że jest nudno. Przeciwnie – tak jak Usan Bolt czy Karsten Warholm na bieżni, Ola ściga się sama z własną wielkością. I udowadnia, że jest w stanie pokonać kolejne granice.
Już podczas pierwszych zawodów w sezonie, które miały miejsce w Seulu, Polka pobiła rekord świata. I to o równe dwadzieścia setnych sekundy. Mirosław wręcz zdeklasowała zarówno swój poprzedni najlepszy wynik, jak i rywalki, które z nią startowały. W końcu była jedyną zawodniczką w stawce, której dotarcie na szczyt zajmowało mniej niż siedem sekund.
W poprzednim tygodniu rozegrane zostały pierwsze z dwóch zawodów Pucharu Świata w Salt Lake City. Tam obraz rywalizacji się nie zmienił. Mirosław wciąż była piekielnie szybka i kolejny raz jako jedyna kończyła zawody z czasem zaczynającym się od cyfry 6. Kolejny raz nie udało jej się pobić rekordu świata, ale co się odwlecze…
Dziś w nocy nasza wspinaczka dopięła swego. Rywalki tym razem bardzo mocno ją naciskały – Emma Hunt w kwalifikacjach wykręciła świetny czas 7.05, a Aleksandra Kałucka – 7.04. Jednak Ola ponownie była klasą samą w sobie. W kwalifikacjach pobiegła (to żaden błąd w nazewnictwie, sprinterzy często nazywają swoją wspinaczkę biegiem) 6.53! Tym samym już trzeci raz ustanowiła rekord świata we wspinaczce na szybkość. Mało tego, w finale Mirosław zaprezentowała się niemalże tak samo genialnie, wykręcając czas 6.54.
Nie będzie przesadą jeżeli napiszemy, że we wspinaczce sportowej mamy zawodniczkę wielką, wręcz najlepszą w historii kobiecej odmiany tego sportu. Ale warto nadmienić, że Ola Mirosław nie jest w naszym kraju jedyną wspinaczką, która osiąga znakomite rezultaty – choć oczywiście, jest zdecydowanie najlepsza. W Salt Lake City wspomniana już Aleksandra Kałucka zakończyła zmagania na trzecim miejscu, a jej siostra Natalia była czwarta. Z kolei w poprzednim tygodniu Mirosław oraz siostry Kałuckie zajęły całe podium.
Zatem w tym sporcie szykuje nam się wspaniała medalowa perspektywa na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Ola to rocznik 1994 i zapewne wystartuje we Francji, zaś Natalia i Aleksandra Kałuckie mają odpowiednio 20 i 21 lat.
WSPIĄĆ SIĘ DO PARYŻA
No właśnie, igrzyska. Przecież pierwszy raz rekord świata Polka pobiła w sierpniu zeszłego roku w Tokio. Wynik 6.84 już wtedy wydawał się niesamowity i aż szkoda, że nie przyniósł jej medalu. Wynikało to z zasad rywalizacji we wspinaczce sportowej w Japonii. Ta dyscyplina składa się z trzech głównych konkurencji – sprincie, boulderach oraz prowadzeniu. W normalnych zawodach te rodzaje wspinaczki stanowią oddzielne konkurencje. Jednak wspinaczka sportowa dopiero debiutowała na igrzyskach. MKOl nie mógł pozwolić sobie na hojne obdarowanie nowego sportu trzema kompletami medali – po jednym za każdą konkurencję. I tak zdecydowano się stworzyć coś na kształt wspinaczkowego wieloboju, w którym o krążkach decydowały wyniki z wszystkich trzech dyscyplin.
Mirosław zdeklasowała rywalki w sprincie. Ale w boulderach i prowadzeniu nie miała szans. To trochę tak, jakby Usain Bolt miał startować w konkurencji, w której o medalu decydują wyniki z biegu na 100 metrów, biegu na 3000 metrów z przeszkodami i maratonu. Łączny wynik Oli ostatecznie uplasował ją na czwartej pozycji. Polka mogła się tylko pocieszać, że w sprincie była oczywiście najlepsza i pobiła rekord świata. Wtedy dokonała tej sztuki po raz pierwszy.
Na całe szczęście, w Paryżu wspinaczka na szybkość będzie oddzielną konkurencją. A to oznacza, że Ola Mirosław (oraz być może jeszcze któraś z Polek, gdyż dany kraj może wystawić maksymalnie po dwóch wspinaczy i wspinaczki) stanie przed ogromną szansą wywalczenia olimpijskiego złota. Bo zakładamy, że inny kolor krążka nie będzie ją interesował.
Fot. Newspix