Czy to najlepszy mecz Korony w obecnych rozgrywkach? Być może tak. Nie najlepiej świadczy to o sezonie w jej wykonaniu (większość wygranych przepychała kolanem, skończyła na czwartym miejscu), ale dobrze o tym, jak Leszek Ojrzyński przygotował ją na kluczowy moment. Korona nie dała żadnych szans niżej notowanej Odrze Opole. Losy barażowego półfinału rozstrzygnęła w zasadzie po czterdziestu pięciu minutach.
Niewielu w Kielcach zakładało, że ten baraż potoczy się aż tak gładko. Wśród kibiców dominowała raczej niepewność. Po pierwsze dlatego, że Odra dopiero co, w 32. kolejce, sprawiła Koronie niezły oklep. Wynik 3:1 nie oddaje do końca skali tego, co wydarzyło się w Opolu, gdzie rozmiary zwycięstwa gospodarzy mogły być spokojnie znacznie większe. Po drugie – nie tylko mecz z Odrą wyglądał słabo, a cała końcówka w wykonaniu złocisto-krwistych. Choć może dlatego, że Korona pogodziła się już z tym, że nie wywalczy bezpośredniego awansu, a więc włączyła tryb ekonomiczny i oszczędzała się na decydujące spotkania. No i po trzecie – przyjście Leszka Ojrzyńskiego, tak generalnie, nie odmieniło oblicza tego zespołu tego zespołu. Spodziewano się znacznie więcej.
Za to dziś… No dziś wszystkie okoliczności ułożyły się pod Koronę.
Przede wszystkim – sama Odra nie dojechała na to spotkanie. Jeszcze w pierwszej połowie podopieczni Piotra Plewni mieli kilka naprawdę dogodnych okazji, ale wszystkie, absolutnie wszystkie, niesamowicie partolili. Ledwie się mecz rozpoczął, a Klimek wykorzystał poślizgnięcie się Danka, pognał lewą stroną, wyłożył piłkę do Mikinicia i ten nie potrafił dołożyć stopy. Setka? Jak najbardziej. Kolejną dobrą, płaską wrzutkę w pole karne otrzymał Czapliński i uderzył jeszcze gorzej – nawet nie w maliny, a gdzieś obok nich. Wreszcie Kędziora miał na głowie świetną wrzutkę z rożnego, no i on także pomylił się bardzo, bardzo znacznie. Niewykluczone, że opolan zjadły dziś nerwy. Nie czuli się dzisiaj zbyt pewnie, mają na swoim koncie sporo niepotrzebnych zagrań, niewymuszonych strat, niedokładnych strzałów. A przecież z każdą kolejną bramką Korony jej morale spadało.
Kolejną okolicznością był dzień konia Jacka Podgórskiego. Zapakował dwa gole w sytuacjach, które nie były setkami, oba różnymi nogami. Gdy strzelał lewą, na 1:0, pomógł rykoszet, dzięki czemu piłka wpadła idealnie przy słupku. Za to kolejny, prawą, na 3:0, był typowym strzałem „zamknę oczy, huknę i zobaczę, co się stanie”. No i stało się to, że Korona już do przerwy miała niemalże rozstrzygnięte losy awansu. Mimo że piłka była w zasięgu bramkarza, to nie potrafił jej zablokować.
Pomogła jej jeszcze jedna okoliczność. Tomasz Musiał, który po podbiegnięciu do monitora VAR dopatrzył się zagrania ręką w polu karnym. Generalnie – ta akcja to typowy boiskowy bilard. Wiecie, tłoczno, piłka skacze, Jacek Kiełb ze trzy razy składał się do uderzenia, w końcu jakoś je wykonał, ale był to strzał zupełnie bez historii. W międzyczasie Jakub Szrek zablokował piłkę ciałem, po czym ta trafiła w jego rękę. Widzieliśmy masę podobnych sytuacji, kiedy to sędziowie nie gwizdali karnych, uznając ten pierwszy kontakt z piłką, ciałem, za wystarczającą okoliczność łagodzącą. Tomasz Musiał wskazał jednak na wapno, a jedenastkę wykorzystał Adam Frączczak.
Korona miała już zbyt dużą przewagę, aby dać sobie ją wydrzeć, a więc druga połowa – w największym skrócie – po prostu się odbyła. Oczywiście, Odra atakowała znacznie częściej. Ale czy konkretniej? No niekoniecznie. Groźnie było może po strzale Niziołka sprzed pola karnego, ale to kielczanie byli bliżej podwyższenia wyniku. Mamy na myśli zwłaszcza Szykawkę, którego strzał w ostatniej chwili, prawie z linii bramkowej, wybijał Piotr Żemło. Ogólnie należy pochwalić kielczan także za drugą odsłonę, bo ani przez moment nie mieliśmy poczucia, że Odra na poważnie rzuci się do odrabiania strat. Jedyną rzeczą, która może spędzać sen z powiek Leszkowi Ojrzyńskiemu po tym meczu, jest sytuacja zdrowotna Petrowa i Takaca.
Za Koroną rozczarowujący sezon zasadniczy. Jej celem był bezpośredni awans, a do tego w ostatecznym rozrachunku sporo zabrakło. Ale Korona jest też na dobrej drodze, żeby uratować go przez baraże. Dziś na kieleckim stadionie pojawiło się ponad siedem tysięcy widzów i znów ponownie zapachniało ekstraklasowym klimatem. Wczoraj VIVE Kielce świętowało mistrzostwo kraju, w przerwie dzisiejszego barażu uhonorowano młodzieżowców, którzy awansowali do CLJ. W niedzielę przekonamy się, czy to będzie jeden z lepszych tygodni kieleckiego sportu w ostatnich latach.
Korona Kielce 3:0 Odra Opole
5′, 39′ Podgórski, 31′ Frączczak
WIĘCEJ O KORONIE:
Fot. newspix.pl