Marzenie kibiców Wisły Płock? Być jak AC Milan. Rossoneri właśnie odzyskali mistrzowski tytuł po 11 latach posuchy. Nafciarze mogą dziś zrobić to samo. Warunek – przynajmniej dwubramkowa wygrana z Vive Kielce w swojej hali w ostatniej kolejce PGNiG Superligi. Przed nami mecz, który z uwagą będzie śledzić cała handballowa Europa!
Pojemność Orlen Areny to około 5500 miejsc. W ostatnich sezonach ten obiekt właściwie nie wypełniał się w stu procentach. Z płockich kibiców mogło nieco zejść powietrze – drużyna co sezon zajmowała drugie miejsce, wypadła też z Ligi Mistrzów. To wszystko nie sprzyjało maksymalnej frekwencji. Dziś o wolnych miejscach nie ma jednak mowy. Kto żyw przyjdzie na mecz, bo stawka jest wyjątkowa – wiślacy wreszcie mogą wyjść z cienia wielkiego rywala. Wreszcie mogą zerwać z łatką wiecznie drugich.
Kluczowym słowem w Płocku jest defensywa. To właśnie ona stanowi konik trenera Xaviego Sabate. Hiszpana, który od prawie czterech lat konsekwentnie stara się zmniejszyć dystans pomiędzy Wisłą a Vive. Rafał Kuptel, pięciokrotny mistrz Polski w barwach Nafciarzy, a obecnie trener Gwardii Opole, mówi o obronie płocczan tak:
– Zrobili w tyłach postępy, widać to z roku na rok. Grają wyżej, zmuszają rywala do wyboru: oddania rzutu z daleka albo zrobienia niewygodnego zwodu. Mają też odpowiednie cechy wolicjonalne, są agresywni, a to jest w defensywie kluczowe. Nie można w niej choćby na chwilę odpuszczać.
Żeby wygrywać takie mecze, jak ten z Vive, potrzeba jednak czegoś jeszcze, mianowicie przynajmniej dobrego występu bramkarza. A z tym jest problem, ponieważ Adam Morawski, pierwszy golkiper naszej reprezentacji, radzi sobie w starciach z kielczanami słabo. W ostatnich dziewięciu meczach przeciwko tym rywalom bronił ze skutecznością zaledwie 18,1%. Jak na zawodnika tej klasy, jest to wyjątkowo kiepski wynik.
Kiedy pytam „Loczka” o powód takiej dyspozycji przeciwko Vive, odpowiada, że oczywiście próbował dawać w tych starciach z siebie 100%, ale nie zawsze wychodziło. I że to już minęło, nie ma co analizować, trzeba skupić się na przyszłości. W rozmowie czuć, że Adam jest przed tym starciem wyjątkowo zmobilizowany – dla niego to ostatni mecz ligowy w barwach Nafciarzy. Potem przechodzi do MT Melsungen, czyli klubu Bundesligi z dużymi acz niespełnionymi od lat ambicjami.
Transferu nie można też wykluczyć w przypadku Michała Daszka. Lider płocczan w czerwcu kończy 30 lat, więc to dla niego właściwie ostatni dzwonek, by jeszcze pograć w topowej lidze. Przed ewentualnym wyjazdem na zachód leworęczny zawodnik chciałby jednak sięgnąć po złoto mistrzostw Polski, którego brak mu w imponującej medalowej kolekcji, zawierającej nawet krążek – brązowy – z mistrzostw świata. Gdy rozmawiam z Michałem, zwraca uwagę nie tylko na poprawę w grze obronnej, ale też na jeszcze jeden ważny aspekt – Wisła jest coraz mocniejsza psychicznie.
– W ostatnich dwóch latach drużyna bardzo urosła od strony mentalnej. Wygraliśmy wiele trudnych spotkań. Odwracaliśmy losy ważnych dwumeczów, jak choćby z GOG Handbold. W Danii nam nie poszło (27:30 – red.), w Płocku ich dobiliśmy (31:26 – red.). Takie spotkania nas budują. Jesteśmy gotowi na Kielce! Pokazaliśmy to zresztą w pierwszym meczu, w Hali Legionów. Vive mogło nam tam w pewnym momencie odskoczyć na około siedem bramek i odrobienie takiej różnicy w rewanżu byłoby praktycznie niemożliwe. Jednak nie pękliśmy i ostatecznie przegraliśmy tylko golem (26:27 – red.).
Progres Nafciarzy dostrzegają też kapitanowie drużyn PGNiG Superligi. Damian Pechman z TVP Sport spytał 12 z nich, kto okaże się dziś lepszy. Aż sześciu wskazało na Wisłę, pięciu na kielczan, a tylko Michał Jurecki uznał, że padnie remis, który oczywiście pozwoliłby Vive zachować mistrzostwo. Te wyniki pokazują coś jeszcze – pośród ligowców jest głód zmiany na tronie. To zrozumiałe albowiem zespół Bertusa Servaasa zdobywa tytuł nieprzerwanie od 2012 roku.
I wcale nie jest powiedziane, że ta passa zostanie przerwana. Vive ma zespół klasy światowej, więc nie trzeba mieć olbrzymiej fantazji, by wyobrazić sobie dziś jego wygraną w Orlen Arenie. Wystarczy, że Andreas Wolff wejdzie na taki poziom, jaki prezentował w ostatnim meczu Ligi Mistrzów z Montpellier, Alex Dujszebajew doda coś extra na prawej połówce, a Artsem Karalek na kole i już, Wisła może być w tarapatach.
Mnogość możliwych scenariuszy, progres Nafciarzy, wielkie osobowości w składzie kielczan – gdy dodamy do siebie te wszystkie składniki, wyjdzie nam przepis na prawdziwy szlagier, największą Świętą Wojnę od lat. Mecz, który kibice po obu stronach barykady będą wspominać przez kolejne dekady. I takiego spotkania Wam życzę, bez względu na to, komu z tych dwóch odwiecznych rywali kibicujecie.
KAMIL GAPIŃSKI
Fot. Newspix.pl