Reklama

Najlepsza jedenastka ligi hiszpańskiej 2021/2022

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

24 maja 2022, 15:46 • 12 min czytania 15 komentarzy

Sezon w lidze hiszpańskiej dobiegł końca, więc pora na podsumowania. Wiemy już, kto został mistrzem Hiszpanii, kto spadł pięterko niżej i kto został królem strzelców. Postawmy kropkę nad “i” i bez zbędnego lania wody przedstawimy wam jedenastkę najlepszych graczy minionego sezonu.

Najlepsza jedenastka ligi hiszpańskiej 2021/2022

Na niektórych pozycjach wybory były wręcz oczywiste. Inne wymagały poszukiwania kompromisu i znalezienia złotego środka. Niektóre decyzje były naprawdę trudne do podjęcia, zważywszy na fakt, że poziom był bardzo wyrównany. Pod uwagę braliśmy tylko piłkarzy, którzy w sezonie 2021/22 rozegrali w lidze hiszpańskiej nie mniej niż 20 spotkań. Proste? Proste! W takim razie zaczynamy. Vamos!

Jedenastka sezonu ligi hiszpańskiej

Thibaut Courtois (Real Madryt)

Każda drużyna potrzebuje pewnego punktu w bramce i kimś takim bez dwóch zdań dla drużyny mistrzowskiej był Thibaut Courtois. Można doszukać się lepszych bramkarzy, jeśli weźmiemy pod uwagę pojedyncze parametry, natomiast ogólne wrażenia i ocena końcowa sprzyjają belgijskiemu bramkarzowi. Jego interwencje ogląda się z przyjemnością. Nie w nich grama nadprogramowych ruchów, pozorowania i rzucania się na notę. Reaguje kiedy trzeba i robi to wyśmienicie. W dodatku z dużym spokojem, który często doprowadza napastników do desperackich ruchów.

Thibaut Courtois był niezbędnym komponentem, który w momentach słabości bloku obronnego ratował drużynie skórę. Tak, Real miewał takowe i wówczas spokój Thibaut był niezwykle przydatny. Człowiek od zadań specjalnych i idealny bramkarz dla klubu, któy walczy o najwyższe cele. Każdy, absolutnie każdy trener miał prawo zazdrościć Carlo Ancelottiemu golkipera. Po tym sezonie zwłaszcza FC Barcelona i Atletico.

Reklama

Belg ewidentnie postawił sobie za cel, zostanie najlepszym bramkarzem na świecie i jest na najlepszej drodze ku temu, by to osiągnąć. Królewscy potrzebowali skały w bramce i taką mają. Wiecie, jak się nazywa i niech was nie zwiedzie, że zajął dopiero ósme miejsce w wyścigu o nagrodę im. Lwa Jaszyna.

Alex Moreno (Real Betis)

Przez wiele lat był piłkarzem, który pozostawał w cieniu. Ludzie wiedzieli o jego istnieniu, natomiast na eksplozję formy trzeba było długo poczekać. Był, bo był. Znajoma twarz i nazwisko, ale to tyle. Ten sezon stanowi przełom w karierze 29-latka. O jego inklinacjach ofensywnych wielu sympatyków ligi hiszpańskiej wiedziało. Bez wątpienia pod tym względem się wyróżniał i robił dużo szumu. Zawsze ciągnęło go przodu, ale brakowało dowodów w postaci bramek i asyst. To się zmieniło. W rozgrywkach 21/22 zdobył pięć goli i zaliczył cztery asysty. Swoją drogą, w tym stuleciu żaden obrońca Realu Betis nie zdobył większej liczny bramek w jednym sezonie.

Chwalimy za grę do przodu, ale w tyłach Moreno również nie robił za statystę. W obronie rzadko się mylił, co jest nowum w przypadku tego zawodnika. Poprawił też regularność. Moreno zwykle zaliczał pojedyncze dobre występy, by potem mieć serię gorszych spotkań, w których przytrafiały mu się babole, albo jak wolą statystycy – błędy prowadzące do utraty bramki. Dlatego w przeszłości niekiedy przegrywał walkę o skład z bardzo przeciętnymi zawodnikami.

Kiedy teraz wygrał rywalizacje wewnątrz klubu, od razu znalazł się w jedenastce sezonu. Przeskok potężny, ale dobrą grę i przemiany należy nagradzać. Można doszukać się wielu podobieństw w grze do Jordiego Alby, ale w tym sezonie był od niego nieco lepszy. Lewy obrońca znalazł dla siebie idealne miejsce na ziemi. W tej części Sewilli, gdzie znajduje się Estadio Benito Villamarin jest ceniony, czuje się dobrze i jeszcze kilka lat dobrej gry przed nim.

Diego Carlos (Sevilla)

Można narzekać na grę ofensywną Sevilli, ale nie należy zapominać, że drużyna z Andaluzji straciła najmniej bramek spośród wszystkich drużyn występujących w Primera Division. Duża w tym zasługa Diego Carlosa, który skutecznie łatał dziury, które pozostawiali jego koledzy. Środkowy obrońca robił, co mógł i wielokrotnie utrzymywał przy życiu zespół Julena Lopeteguiego. To zadanie wymagało dużego skupienia, bo momentami Sevilla wkładała palec do kontaktu i sprawdzała, czy ją prąd nie kopnie.

Jego kolega z bloku obronnego, Jules Kounde, również nie zagrał złego sezonu, ale mimo wszystko Brazylijczyk w rozgrywkach ligi hiszpańskiej był pewniejszym punktem. Dzięki niemu Francuz mógł w końcówkach spotkań zapuszczać się pod bramkę rywala i pokazać, że potrafi mijać rywali jak tyczki. Z Brazylijczykiem jest trochę jak z Kamilem Glikiem w reprezentacji Polski. Może brakuje jego ruchom koordynacji, elegancji, ale nigdy nie brakuje zaangażowania i zdecydowania. Może się palić, walić, krew spływać po nodze, ale ten będzie udawał, że jest wszystko okej i zagra solidnie.

Reklama

Nie da się ukryć, że Diego Carlos po cichu wszedł do jedenastki, ale zasłużył na to. Wybór na tej pozycji był naprawdę trudny, a kryteria dość płynne. Poziom środkowych obrońców był wyrównany, a niektórzy zawodnicy wykluczyli się z tego zestawienia głównie ze względu na powtarzające się rażące błędy (np. Eder Militao).

Pau Torres (Villarreal)

Villarreal zaliczył bardzo przeciętny sezon w lidze hiszpańskiej, ale Pau Torres nie schodził poniżej pewnego poziomu. Perspektywiczny, ale już nie taki młody gracz, który ma wszystko by zrobić wielką karierę. Takie sezony jak ten ostatni tylko nas w tym utwierdzają.

Nie jest tajemnicą, że obrońca Villarrealu ma wiele atutów, które są dziś w cenie. Dobre wyprowadzenie piłki, długie zagrania napędzające ataki, elegancki sposób poruszania się po boisku. W poprzednich latach te cechy momentami nieco zawyżały ocenę tego piłkarza, ale w tym sezonie w zasadzie nie popełniał błędów i spisywał się bardzo solidnie. U boku Raula Albiola poczynił duże postępy w grze obronnej, do której niektórzy mieli pewne zastrzeżenia. Hiszpan powoli staje się piłkarzem kompletnym, który rozsądnie buduje swoją karierę.

Pięknie dojrzewa i pokazał, że jest w stanie łączyć grę w Lidze Mistrzów, lidze hiszpańskiej i reprezentacji Hiszpanii. Nie jest już też młodzieniaszkiem. W tym roku skończył 25-lat i nadchodzi moment, w którym powinien pomyśleć o zmianie klubu. Nie pchał się do innych drużyn na siłę i to musi zaprocentować w przyszłości, bo przez ostatnie lata zbudował solidny kapitał, którego wartość będzie tylko rosła.

Juan Foyth (Villarreal)

Nie będziemy ukrywać, że to najsłabiej obsadzona pozycja w lidze hiszpańskiej. W tym sezonie nie obrodziło wybitnymi prawymi obrońcami. Był wręcz nieurodzaj, który do pewnego stopnia odbił się na poziomie ligi. Hector Bellerin był solidny, ale więcej mówiło się o jego dobrej grze, niż jej w rzeczywistości było. Problemem Daniego Carvajala wciąż jest zdrowie, a wielu innych zawodników nie potrafi przeskoczyć nad nisko zawieszoną poprzeczką. To trochę smutne, gdy wybór jest bardzo ograniczony, ale jest pewien zawodnik, który wykorzystał szansę i chwała mu za to.

Juan Foyth robił po prostu swoje i nie oglądał się na resztę. Był bardzo regularny i notował regularne postępy. Pod okiem Unaia Emery’ego oswoił się z pozycją, która w przeszłości raczej była mu obca. Foyth może nie ma jednej cechy wiodącej, która sprawia, że ustawiają się po niego kolejki, ale ciężko się do czegokolwiek przyczepić. Mądrze się ustawi, zaasekuruje kolegę, szybko obróci się z piłką i nie popełni błędu. Piłkarz, którego wrzucasz do składu i wiesz, że nie zawali. Zawodnik bezobsługowy, genialny rzemieślnik. Tylko tyle i aż tyle.

Luka Modric (Real Madryt)

Nie ma drugiego piłkarza na świecie, który by się tak pięknie starzał. Inteligencja, prezencja, doświadczenie, technika, wybieganie. Po prostu Luka Modrić. Nawet jak czasem czuje, że ma gorszy dzień, to potrafi mądrze to skrywać. Nie jest tak jak w przypadku Toniego Kroosa, że nagle dokonuje bezpiecznych wyborów i gra wszerz lub do tyłu. Po prostu robi coś w sposób bardziej stonowany, spokojny, ale wciąż trzeba o nim pamiętać, bo za moment może stworzyć duże zagrożenie pod bramką rywala. A już licznik wieku wskoczył na pozycję numer 37.

Ileż to było chwil, w których sugerowano mu rozważenie sportowej emerytury lub odejście do słabszego zespołu. A on wciąż jest najlepszym pomocnikiem w swojej drużynie, jednym z najlepszym w lidze i na świecie. Chwyta każdy dzień, każdy mecz i wykorzystuje swoje szanse. Jego podłoga znajduje się wyżej, niż większość ma sufit. Wciąż warto dla niego kupować bilety na mecze i abonamenty na telewizję.

W lidze zdobył dwie bramki, zaliczył osiem asyst. Nie popełnia tylu błędów, ile Kroos i Casemiro. Przy nim młodsi zyskują dużą pewność siebie i nabierają ochoty do odważniejszej gry. Camavinga i Valverde codziennie mają styczność z chorwackim profesorem, od którego mogą czerpać garściami. Jeśli się od kogoś uczyć to od niego.

Jak rzekł Teofrast z Eresos, uczeń Arystotelesa, człowieka należy oceniać nie po słowach, lecz po czynach. Więc oceniamy i miejsce w jedenastce sezonu dla Modricia jest obligatoryjne.

Sergio Canales (Real Betis)

Drugi piłkarz Realu Betis w tym zestawieniu, ale bez wątpienia zasłużył na wyróżnienie. Od wielu lat mówiło się w kontekście Sergio Canalesa wiele ciepłych słów. Jednak Hiszpan miał regularne problemy z urazami, często grał na silnych lekach przeciwbólowych i przez to miewał gorsze okresy. W tym sezonie spisywał się bez zarzutów i był najlepszym piłkarzem drużyny Manuela Pellegriniego w przekroju całego sezonu. Łapał ofensywę Realu Betis za jaja i potrafił wykrzesać z kolegów to, co najlepsze.

W jego przypadku nie można patrzeć wyłącznie na liczby, bo pewnie znaleźliby się lepsi, ale na wkład w grę zespołu. Nie przechodził obok spotkań, nie pozorował gry, nie udawał kogoś kim nie jest. Jest Sergio Canalesem, o którego walczyłyby inne kluby, gdyby nie wiek, historia medyczna i przywiązanie do zielono-białych barw.

Potrzebna długa piłka? Proszę bardzo. Trzeba stworzyć przewagę w środku pola? Ok, robimy. Przydałby się drybling? Łatwo. Taki jest Sergio Canales, którego wszędzie pełno. Zagra na lewej, prawej stronie, w środku, cofnie się głęboko po piłkę. Gdyby kazano mu stanąć w bramce, pewnie też by sobie poradził. Człowiek orkiestra.

Sergio Busquets (FC Barcelona)

Kolejny przedstawiciel starej gwardii LaLiga, którego powoli odsyłano na piłkarskie złomowisko. Początek sezonu miał trudny, ale nie był w tym osamotniony. Wszystko w Barcelonie się waliło i Busquets – nie rzadko bez swojej winy – znajdował się w ogniu krytyki. Mecze reprezentacji Hiszpanii jednak pokazywały, że to nie 33-latek był problemem, tylko cały zespół Dumy Katalonii.

Wieku i pewnych braków motorycznych nie oszuka, ale znów Busquets stał się Busquetsem. Powolnym w ruchach, ale ponad przeciętnym piłkarzem z piłką przy nodze. Z pewnością nie jest piłkarzem, którego kiedykolwiek pokocha kamera. Często na jego twarzy wymalowana jest mina ucznia, który myślał, że dostanie świadectwo z paskiem, ale okazało się, że do matki wysłano listę siedmiu zagrożeń. Ale to nie ma kompletnie znaczenia, bo na boisku wciąż potrafi czarować precyzyjnymi zagraniami, które ocierają się o sztukę.

Jego sezon wyglądałby zapewne jeszcze lepiej, gdyby nie kontuzje Pedriego, z którym doskonale układała mu się współpraca, ale nie można mieć wszystkiego. W środku pola wielu zawodników ligi hiszpańskiej zgłaszało aspiracje do znalezienia się w jedenastce sezonu, ale grzechem byłoby pominięcie Busquetsa. Bez niego sytuacja Barcelony byłaby zdecydowanie gorsza.

Vinicius Junior (Real Madryt)

Bez dwóch zdań jest największym beneficjentem przyjścia Carlo Ancelottiego. W pierwszej części sezonu był zdecydowanie najlepszym skrzydłowym w lidze hiszpańskiej. Przemiana tego piłkarza była wręcz drastyczna. Z gościa, który pod bramką dostawał głupiego rozumu, zmienił się w pana piłkarza, który ładuje piłkę pod ladę z uśmiechem na ustach.

Gdybyśmy rozmawiali o Brazylijczyku rok temu, pewnie pojawiłoby się więcej narzekań niż pochwał. Na sto procent zostałby sklasyfikowany w gronie piłkarzy, dla których w dzieciństwie powiększano bramki z plecaków, by mieli szanse do niej trafić. Z zawodnika o dość słabej konstrukcji psychicznej zrobiono maszynę do nękania rywali, zdobywania bramek i porywania tłumów.

Fenomenalnie układała się współpraca Viniciusa Juniora z Karimem Benzemą. Panowie rozumieli się bez słów. Stworzyli zabójczy duet, na którego widok ligowi rywale dostawali głupiego rozumu. W drugiej części sezonu momentami brakowało mu paliwa, ale to zrozumiałe. Wszedł na bardzo wysoki poziom, rzadko był oszczędzany, do tego dochodzi kwestia wyjazdów na mecze reprezentacji Brazylii (Canarinhos mieli zgrupowanie również w styczniu). To wszystko ma znaczenie, ale i tak sezon 21-latka był nadspodziewanie dobry.

Warto również porównać statystyki ligowe z tego sezonu, do tych które osiągał Brazyliczyk w poprzednich latach:

  • 21/22 – 17 bramek i 13 asysty,
  • 20/21 – 3 bramki i 5 asyst,
  • 19/20 – 3 bramki i 2 asysty,
  • 18/19 – 1 bramka i 2 asysty.

Karim Benzema (Real Madryt)

Przy wyborze napastnika do jedenastki sezonu zastanawialiśmy się mniej więcej tyle, ile trwa mrugnięcie okiem. Karim Benzema nie pozostawił pola do dyskusji. Pozostałe strzelby z ligi hiszpańskiej wyprzedza o lata świetlne. Ciężko doszukać się mankamentów w grze tego piłkarza. Dobra, zepsuł dwa karne z Osasuną i miał może ze dwa gorsze mecze, ale to tyle. Większość spotkań była w jego wykonaniu więcej niż dobra, a większość po prostu świetna. Od dłuższego czasu regularnie urządza sobie kpiny ze współczynika goli oczekiwanych.

SPIESZCIE SIĘ CENIĆ BENZEMĘ. WIECZNIE GRAĆ NIE BĘDZIE

Jeśli macie syna, włączcie mu mecze Big Benza z sezonu 2021/22. Niech patrzy, chłonie wiedzę i naśladuje. Zawodnik kompletny, który daje swojej drużynie duże wsparcie i pewność siebie. Wszyscy dookoła wiedzieli, że nawet jeśli mecz nie idzie po myśli Realu, to Francuz zaraz zejdzie nieco głębiej i coś wymyśli. Salomon z pustego nie naleje, ale Karim już tak. Nikt już nie ma prawa sugerować, że trener Realu Madryt, który wystawia Francuza w ataku, udają się na polowanie z kotem, zamiast zabrać rasowego psa.

Jeśli ktoś ma inne zdanie, to ostatni mecz Realu obejrzał chyba ze trzy lata temu.

Ousmane Dembele (FC Barcelona)

O ile Vinicius Junior zaliczył piorunujący start rozgrywek, tak Dembele lepiej wspomina drugą część sezonu. Pierwsza część to w dużej mierze kontuzje, nieporozumienia, zamieszanie z kontraktem i mnóstwo złej energii. Dużo spraw wokół boiska, a mało wewnątrz. Nie rozgrzeszamy Francuza, bo działo się tak również na jego życzenie, ale wziął się w garść i na tym trzeba się skupić.

W jego przypadku ciężko cokolwiek przewidzieć. Można postawić śmiałą tezę, że on sam nie zawsze wie, jaki jest plan, ale wiele rzeczy przychodzi mu z olbrzymią łatwością i lekkością. Dzięki temu bardzo się przydaje.

Poprawę gry zawdzięcza zmianie trenera. Xavi sprawił, że niesforny Francuz poczuł się potrzebny i gra w sposób bardziej uporządkowany. Oczywiście nie w pełni, bo jest już raczej niemożliwe. Poza tym ze ścigacza nie zrobisz dostojnego cruisera. Ale Francuz sprawia wrażenie gościa, który w ostatnich miesiącach dojrzał. Wciąż można mu wiele zarzucić, ale w rundzie rewanżowej zdał egzamin na ocenę bardzo dobrą. Niespodziewanie został królem asyst (ex-aequo z Viniciusem), czym mocno podbił swoje notowania i trafił do najlepszej jedenastki sezonu.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
7
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

15 komentarzy

Loading...