Niemroźne przedpołudnie na boisku treningowym Pasów przy ulicy Wielickiej w Krakowie. Kamil Pestka siedzi na zdezelowanym krzesełku przy samej murawie w szarej bluzie i dżinsowych spodniach z dziurami na kolanach.
– Whisky z Michałem Probierzem czy whisky z Czesławem Michniewiczem? – pytamy przewrotnie.
– Whisky z jednym i drugim! – odpowiada zgrabnie.
Minęły dwa lata i bliżej mu do raczenia się rudawym trunkiem z selekcjonerem reprezentacji Polski, bo właśnie otrzymał powołanie na czerwcowe zgrupowanie biało-czerwonej kadry i liczy na to, że w narodowej drużynie zagrzeje miejsce na dłużej niż tylko na chwilę.
– Załóżmy, że to powołanie dla Kamila Pestki na razie jest na zachętę, ale patrząc na jego konkurentów do gry w reprezentacji, nie ma prawa czuć żadnych kompleksów. Jest bardzo dobrym zawodnikiem. Jestem przekonany, że coraz lepsza postawa i ciągły rozwój dadzą mu przepustkę na katarskie mistrzostwa świata – mówi nam Jacek Zieliński, który w listopadzie ubiegłego roku zastąpił wspomnianego na wstępie Michała Probierza w roli pierwszego szkoleniowca Cracovii i przyłożył rękę do reprezentacyjnej nominacji swojego 23-letniego podopiecznego.
Jak Kamil Pestka został reprezentantem Polski?
Środa, 11 maja. Czesław Michniewicz rozmawia z Kamilem Pestką. Selekcjoner kordialnie peroruje, piłkarz uważnie słucha. Nie padają żadne konkrety. Sternik reprezentacji przekonuje, że przygląda się zawodnikowi Cracovii, że ten prezentuje się całkiem dobrze na boiskach Ekstraklasy, ale musi starać się jeszcze bardziej, żeby liczyć na powołanie do kadry narodowej.
Piątek, 13 maja. Cracovia-Wisła Płock. Dziewiąta minuta. Pestka wychodzi zza pleców Aleksandra Pawlaka i nieco koślawym uderzeniem prawą nogą strzela pierwszego gola dla Pasów. Trzydziesta pierwsza minuta. Pestka przejmuje piłkę przed polem karnym, nie zastanawia się, uderza płasko, korzysta z niezdarności Krzysztofa Kamińskiego i zaraz świętuje swoją czwartą bramkę w tym sezonie. Po meczu Jacek Zieliński informuje swojego podopiecznego, że rozmawiał z Czesławem Michniewiczem i 23-letni lewy wahadłowy powinien spodziewać się powołania do reprezentacji.
Poniedziałek, 16 maja. Czesław Michniewicz opowiada na portalu Sportowy24: „Fajnie, że moje rozmowy motywują kandydatów do gry w kadrze. Weźmy na przykład Kamila Pestkę. Rozmawiałem z nim w środę, a w piątek strzelił dwie brameczki! Zadowolony jestem, bo to fajny chłopak, porozmawiałem też z trenerem Jackiem Zielińskim, podpytałem, jak wygląda w treningu”.
Wtorek, 17 maja. Dzień oficjalnego ogłoszenia powołań. Pestka jest już po ubiegłotygodniowej rozmowie z Michniewiczem, po weekendowej informacji od Zielińskiego i administracyjnym komunikacie o powołaniu od Cracovii, ale wciąż nie dowierza w prawdziwość tych doniesień, więc punkt czternasta zagląda do internatu, żeby mieć pewność i przekonać się o zaszczycie na własne oczy. To nie żart, jest reprezentantem Polski.
– Już samo bycie na zgrupowaniu będzie wielkim sprawdzianem i przeżyciem, a jakbym zagrał w jakimś meczu, to będzie to jeszcze większe wydarzenie dla mnie. Jest to całkowicie inny poziom, inna ranga niż występy w młodzieżówce. Powiem, jak wszyscy, którzy dostają powołanie po raz pierwszy, że to spełnienie marzeń, ale tak rzeczywiście jest. Rozpoczynając przygodę z piłką miałem na uwadze, że kiedyś przyjdzie taki dzień. Dumny jestem z siebie tak naprawdę, to piękna chwila i docenienie tego, co zrobiłem. Będę miał łatwiejsze wejście do drużyny, bo z kilkoma chłopaki już grałem – na przykład z Kamilem Grabarą, Krystianem Bielikiem, Szymonem Żurkowskim, Sebastianem Szymańskim, Konradem Michalakiem, Sebastianem Walukiewiczem. Cieszę się z tego, że jestem w tej kadrze – mówi Kamil Pestka w Gazecie Krakowskiej.
Wcześniej w kadrze niż w zagranicznej lidze
Prawie osiemdziesiąt występów w Ekstraklasie. Prawie sto meczów w seniorskiej piłce. Bardzo udane włoskie Euro U-21. Czternaście spotkań w młodzieżowej kadrze. Status jednej z najważniejszych postaci tamtej ekipy Czesława Michniewicza, z której większość najzdolniejszych chłopaków albo ma już za sobą zagraniczne wyjazdy, albo aktualnie podbija zachodnie ligi. Kamil Pestka wciąż siedzi w Polsce, choć od czterech lat krakowskie gabinety Pasów regularnie zasypywane są mniej lub bardziej poważnymi ofertami kupna lewego obrońcy.
Sierpień 2018. Kamil Pestka po premierowym sezonie w Ekstraklasie. Z Cracovią kontaktują się przedstawiciele Valencii. Chcą go sprowadzić, ale od razu zaznaczają, że do drugiej drużyny. Sam zainteresowany nie ma nic przeciwko. Iberyjskie słońce i marka klubu ciągną do zmiany otoczenia. Oponuje Michał Probierz. Przez kilka kolejnych miesięcy Pestka lawiruje między ławką a trybunami, a doświadczony szkoleniowiec argumentuje, że już tak w tej ekstraklasowej rzeczywistości bywa, że młodzieżowcowi łatwiej wbić się przebojem do ligi niż utrzymać godny poziom przez dłuższy okres.
Sierpień 2020. Kamil Pestka na rok po Euro U-21 i świeżo po wyśmienitym występie w finale Pucharu Polski. O względy polskiego defensora walczą dwa włoskie kluby – Monza i Crotone. Beniaminek Serie B kusi mocarstwowymi wizjami Silvio Berlusconiego. Beniaminek Serie A nęci możliwością występów w jednej z pięciu najlepszych lig świata. Oponuje Janusz Filipiak, a na domiar złego Pestka doznaje urazu stawu skokowego na inaugurację ekstraklasowego sezonu z Pogonią Szczecin. Pod koniec miesiąca podpisuje więc nową umowę z Cracovią, która czyni go jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy w szatni Pasów i zawiera w sobie klauzulę odejścia z kwotą odstępnego na poziomie przekraczającym dwa miliony euro.
Styczeń 2022. Kamil Pestka po powrocie do zdrowia. – Przyszła oferta do klubu z Frosinone, ale było mało czasu do końca okienka we Włoszech i nie udało się tego dopiąć – opowiada nam piłkarz w programie Weszłopolscy na Kanale Sportowym.
Z Cracovią obowiązuje go jeszcze roczny kontrakt. Marzy mu się wyjazd do silniejszej ligi. Chyba sam nie spodziewał, że wcześniej otrzyma powołanie do reprezentacji Polski niż uda się na piłkarską emigrację, choć potrafi dodawać dwa do dwóch. W szkole doskonale radził sobie z przedmiotami ścisłymi. Maturę z matematyki napisał na ponad 80%, a geografię w stopniu rozszerzonym rozpykał na więcej niż 70%, także prostakiem nie jest.
Piłkarz na duże mecze
– Jestem stworzony do wielkich meczów! – zakrzyknął kiedyś Kamil Pestka, gdy zastanawialiśmy się, dlaczego zazwyczaj lepiej prezentuje się w meczach dużego kalibru gatunkowego niż w zwykłych spotkaniach z ekstraklasowymi przeciętniakami. I zaraz dodał: – Może coś być w tym, że człowiekowi samoistnie łatwiej skupić się na większych meczach. I z jednej strony to jest fajne, że potrafisz odnaleźć się, kiedy stawka jest wyższa, ale z drugiej strony trzeba być pokornym. O twojej wartości świadczy to, jak grasz zawsze, a nie w pojedynczych spotkaniach, nawet jeśli są bardzo prestiżowe.
Ale faktycznie Pestka ma patent na silnych przeciwników i duże nazwiska skrzydłowych, z którymi przychodzi mu rywalizować. Takie opinię wyrobił sobie po kilku istotnych starciach w kadrze U-21.
Mecz z Portugalią? 3:1 dla Polski, nakrywa czapką Joao Felixa, za którego Atletico Madryt chwilę później zapłaci 126 milionów euro, a na Estadio Municipal Engenheiro Manuel Branco Teixeira w Chaves nie był w stanie nawet kiwnąć palcem przy skromnym rezerwowym Cracovii.
Mecz z Belgią? 3:2 dla Polski, Pestka zatrzymuje Dodiego Lukebakio, który choć ostatnio miewa gorsze momenty, zdążył już liznąć wielkiego futbolu w Premier League, Ligue 1 i Bundeslidze.
Mecz z Włochami? 1:0 dla Polski, Pestka daje radę Riccardo Orsoliniemu, Federico Chiesie i Moise Keanowi, a umówmy się: żadnego z tych panów nie trzeba przedstawiać.
Kiedy pewnego razu zapytaliśmy go o najtrudniejszego do zatrzymania zawodnika z tego pokaźnego zbioru skalpów i rozpoznawalnych nazwisk, Pestka pokręcił głową, pomyślał, pogłowił się i wskazał Macieja Makuszewskiego, żeby po chwili dołożyć jeszcze Pawła Wszołka. – W reprezentacji U-21 na Euro broniliśmy świetnie jako drużyna, jako kolektyw, ale też muszę sam przed sobą przyznać, że dobrze wypadłem indywidualnie. Czułem się w pełni komfortowo. Wiadomo też, że przesadą jest powiedzenie, że nakryłem czapką Chiesę, bo on przez większość spotkania nie grał bezpośrednio na mnie – w pierwszej połowie częściej ścierałem się z Orsolinim, a w drugiej z Keanem. Co mogę powiedzieć? Zatrzymałem ich. Kiedy oglądam ich w telewizji, to robią wrażenie, nie ukrywam, ale na boisku? Na boisku nie widać było wielkiej różnicy – opowiadał Pestka, który od lata 2019 roku pracuje indywidualnie z trenerem mentalnym, żeby przygotowywać się właśnie na takie mecze z takimi rywalami.
– Nie miał tego od razu, on się tego nauczył. To chłopak, który dodatkowo pracuje po treningach nad swoją mentalnością i motoryką. Wie, czego chce: marzy mu się pójście wyżej – komentuje w rozmowie z nami Jacek Zieliński.
Kto śmieje się z powołania?
Jego droga do seniorskiej reprezentacji była kręta. Zanim pojechał na włoskie Euro U-21, musiał udać się na wypożyczenie do pierwszoligowego Chrobrego Głogów, bo na pół roku przed czempionatem doszło do dziwacznej sytuacji, w której w rundzie jesiennej sezonu 2018/19 zaliczył więcej występów w młodzieżówce (sześć) niż na ekstraklasowych boiskach (trzy). Zanim na dobre przebił się na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w kraju, Michał Probierz kilkukrotnie groził mu palcem, kilkukrotnie wysyłał go na trybuny lub sadzał na ławce rezerwowych, a raz nawet nakazał mu przymusowe wakacje. Zanim znalazł się w miejscu, gdzie znajduje się aktualnie, przeszedł gehennę rocznej absencji, która miała trwać trzy razy krócej.
– Myślałem, że uraz z meczu z Pogonią wykluczy mnie na maksymalnie trzy-cztery miesiące. Takie były rokowania, takie były diagnozy, generalnie ta cała pierwsza część rehabilitacji przebiegała z myślą, że będę do gry pod koniec 2020 roku. W rundzie wiosennej miałem być już w optymalnej dyspozycji, w pełni zdrowia, po przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym. Ale non stop pobolewała mnie noga, dolegliwości niespodziewanie się przedłużały. Coś było nie tak, więc zrobiłem rezonans i okazało się, że została znikoma część ścięgna. Jakaś nić przesunęła się w trakcie rekonwalescencji, medyczna sprawa, nawet nie będę wchodził w szczegóły. Walczyłem, żeby udało się to zniwelować bez operacji – oczyszczono mi kostkę, ale to nic nie dało i konieczna była trzecia operacja. Skończyło się na dwóch poważnych zabiegach – opowiadał nam jesienią ubiegłego roku.
Niedługo później Michał Probierz stanął przed antenami Canal+ Sport, żeby stwierdzić, że „to jeden z lepszych lewych obrońców w lidze wśród Polaków” i zaraz dodać, że według niego zasługuje na powołanie do reprezentacji Polski. Środowisko przyjęło tamte słowa z uśmiechem politowania. Raz, że były trener Cracovii miał słabą prasę. Dwa, że Pestka dopiero stawiał pierwsze kroki po rocznej przerwie. Trzy, że Paulo Sousa nisko cenił sobie piłkarzy z polskiej ligi. Ba, Portugalczyk kilka razy wybierał się na mecze Cracovii, żeby obserwować zdolnego lewego obrońcę, ale nigdy nie dotarł na stadion przy ulicy Kałuży.
Kiedy zaś selekcjonerem kadry został Czesław Michniewicz, Jacek Zieliński posadził Kamila Pestkę na ławce rezerwowych na początku rundy wiosennej i tonował nastroje jasnym komunikatem: „niech ten chłopak najpierw odsapnie i wróci do regularnej gry, a dopiero potem myśli o ewentualnym powołaniu”.
Jacek Zieliński: – Po zabiegu operacyjnym dość długo dochodził do siebie. Nie było łatwo mu wejść w rytm meczowy, do tego Cracovia przechodziła trudne chwile. Przychodziłem, kiedy zajmowała trzynaste miejsce w tabeli i wszyscy oglądali się za siebie. Nie jest łatwo wrócić po takim urazie i z miejsca zacząć brylować. Od początku tłumaczyłem mu, że na świeżości może zagrać kilka meczów na jako takim poziomie, ale później czeka go zjazd, bo w takich okolicznościach po prostu musi przyjść dołek fizyczny i sportowy. Tak też się stało. Pestka bardzo mocno pracował na obozie w tureckim Belek. Odczuł skutki tej harówki, więc rundę wiosenną zaczął na ławce rezerwowych, natomiast często rozmawialiśmy i cały czas przekonywałem go, że kwestią czasu będzie wzrost możliwości motorycznych i piłkarskich. I w tym aspekcie również się nie pomyliłem. Wprowadzałem go do drużyny za mojej poprzedniej kadencji w Cracovii i nigdy wcześniej nie był w tak dobrej dyspozycji, nigdy wcześniej nie grał lepiej. Głowa pracuje tak jak trzeba, zresztą zawsze był profesjonalistą, ale zyskał bardzo dużą pewność siebie i widać to w każdym jego ruchu.
„Nie ma lepszego lewego wahadłowego w Ekstraklasie”
– Pestka u Michała Probierza wychodził na lewej obronie, bo Cracovia grała czwórką obrońców z tyłu, a to była jego naturalna i nominalna pozycja. Gdy zaś przeszliśmy na trójkę stoperów, bo tak też oceniłem potencjał tej grupy, przesunąłem go na wahadło, gdzie miałem trzech dobrych wykonawców – na lewej Pestkę i Siplaka, na prawej rewelacyjnego w tym układzie Kakabadze – ciągnie Zieliński.
Rzeczywiście, w rundzie wiosennej Kamil Pestka częściej biega na lewym wahadle niż na lewej obronie czy na pozycji pół-lewego stopera. W zmodyfikowanej roli rozwinął się przede wszystkim w ofensywie:
- gol ze Stalą Mielec,
- gol z Zagłębiem Lubin,
- dwa gole z Wisłą Płock.
– Cały czas musi nad sobą pracować. Nasze wahadła mogą działać jeszcze lepiej. Chodzi przede wszystkim o działanie i współdziałanie w defensywie, kiedy bronimy piątką z tyłu, a także o fazę ataku, kiedy Pestka staje się skrzydłowym. Jego olbrzymim walorem jest motoryka. Ma świetne warunki fizyczne, jest bardzo szybki, dysponuje świetnym uderzeniem, co na tej pozycji i przy tym stylu gry jest potężnym atutem – charakteryzuje trener Cracovii.
Na czerwcowym zgrupowaniu Czesław Michniewicz będzie testował, eksperymentował i sprawdzał. Już chwalił doświadczenie międzynarodowe swojego nowego reprezentanta. Kamil Pestka, który doskonale zna warsztat selekcjonerski 52-letniego trenera, podziwiał kiedyś jego dbałość o najmniejsze szczegóły i manię naprowadzenia zespołu na swoje pomysły taktyczne, nawet podczas zwykłych rozgrzewek. Pewnie nie dostanie zbyt wielu okazji z Walią, Belgią czy Holandią, ale też nie jest kompletnie bez szans, bo rywalizuje o minuty na pozycji, na której – niezależnie od ustawienia – w polskiej kadrze występują „zmiennicy zawodnika, który nie istnieje”, jak kiedyś pięknie określił to Jakub Wawrzyniak.
Jacek Zieliński: – Spodziewałem się, że trener Michniewicz powoła większą liczbę zawodników na czerwcowe zgrupowanie kadry, bo mecze Ligi Narodów stanowią doskonałą okazję do przetestowania szerszej grupy potencjalnych reprezentantów. Pesti od dłuższego czasu idzie w górę. Gra bardzo dobrze. Wydaje mi się, że w tej chwili nie ma lepszego lewego wahadłowego w lidze polskiej – nie porównuję go z Patrykiem Kunem, bo to jednak trochę inny profil zawodnika. Przy jego warunkach fizycznych, przy jego motoryce, przy jego uderzeniu – w ostatnich pięciu ekstraklasowych meczach strzelił cztery bramki – trudno, żeby nie zrobił pozytywnego wrażenia na selekcjonerze, więc nie dziwię się, że został dostrzeżony. I absolutnie nie stoi na straconej pozycji.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Powołania na czerwcowe zgrupowanie reprezentacji Polski
- Przyszłość kadry ma twarze Zalewskiego, Kiwiora i Słoniny?
- Cichy, skromny, pracowity, wytrzymały – sensacyjny kadrowicz Patryk Kun
- Sześciu ligowców w kadrze Michniewicza. Czy mogą odegrać ważniejszą rolę?
Fot. Newspix/FotoPyK