Milan mógł skończyć mecz z Atalantą z poczuciem dobrze wypełnionej misji. Miał cholernie trudne zadanie, miał prawo stracić punkty, ale ostatecznie wygarnął swoim rywalom dwukrotnie i zbliżył się do mistrzostwa. W tej części Mediolanu mogą przygotowywać szampany, bo wystarczy wygrać a nawet zremisować ostatnie spotkanie w lidze. Albo, co jest prawdopodobne, po prostu poczekać przed telewizorem na wynik meczu Interu.
Jeśli Inter nie wygra meczu z Cagliari, Milan zostanie mistrzem Włoch.
AC Milan – Atalanta. Pierwsza połowa to wielkie ciężary Milanu
Piłkarze Milanu wiedzieli, że dzisiaj mogą dokonać wielkiej rzeczy. W ostatnim meczu u siebie zbliżyć się do sięgnięcia po chwałę, przygotować sobie szaty bohaterów czerwonej części Mediolanu. Sęk w tym, że od samego początku meczu byli skazani na srogie cierpienia, tak jak na najlepszych gladiatorów na placu boju przystało. Chcesz pokonać wszystkich – okej, ale najpierw musisz swoje wycierpieć, wycierpieć najwięcej ze wszystkich.
I właśnie tak to spotkanie wyglądało, Atalanta postawiła naprawdę trudne warunki. Sztuką było znalezienie w jej ustawieniu jakichś błędów, które Milan mógł wykorzystać. Freuler szalał w środku pola, powstrzymywał ofensywne zapędy pomocników gospodarzy, a obrońcy za jego plecami skutecznie uprzykrzali grę Giroud czy Rafaela Leao. Szczególnie ten pierwszy raził niedokładnością, ale przyczyna tego zjawiska była prosta – ot, defensorzy Atalanty byli dzisiaj jak komary. Upierdliwe istoty.
Milan miał problem, żeby stworzyć stuprocentową sytuację, a zegar tykał. Nie to, że nie można było poczekać ze zwycięskim trafieniem do 93. minuty, ale otwierająca bramka miała być jak ściągnięcie kajdanów presji. Poza tym ekipa z Bergamo miała apetyt na trzy punkty, w końcu też ma o co grać w końcówce sezonu. Każde potknięcie może oznaczać wypadnięcie poza strefę pucharową, a więc mowa o nie byle czym. Nic dziwnego zatem, że goście wykazywali się taką determinacją. W pierwszej połowie o tyle skuteczną, że Milan nie miał zbyt wiele do powiedzenia.
AC Milan – Atalanta. Po przerwie Milan dopiął swego
W drugiej odsłonie spotkania wreszcie doczekaliśmy się konkretnego przełomu. Rafael Leao strzelił gola i ściany San Siro zadrżały po okrzykach kibiców. Wydawało się, że bramka może zostać cofnięta, bo Pessina mógł być faulowany kilka chwil wcześniej. Ale nie, arbitrzy na wozie VAR nie dali sygnału sędziemu Orsato. Stadion oszalał ze szczęścia raz jeszcze. Milan zrobił jeden z ostatnich kroków w stronę mistrzostwa Włoch.
Natomiast to, co zrobił później Theo Fernandez, MVP tej rywalizacji… Ach, palce lizać.
RAJD NA WAGĘ MISTRZOSTWA?! 🔥
Theo Hernández pokazał swoją ⚡ szybkość, przebiegając całe boisko i strzelając gola. ⚽ Czy to będzie akcja dająca Rossonerim Scudetto? 😲#włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/t8zlEe5iIN
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) May 15, 2022
Francuski obrońca włączył tryb pendolino i strzelił jedną z najładniejszych bramek w tym sezonie Serie A. Wziął piłkę pod własnym polem karnym, zrobił rajd przez całe boisko, minął kilku zawodników i wreszcie oddał skuteczny strzał lewą nogą. Mamma mia, to było wyjątkowe trafienie, które właściwie przypieczętowało zwycięstwo Milanu. Potem Maignan wyratował jeszcze swój zespół i popełnił świetną interwencję w końcówce meczu. W polu karnym gospodarzy zrobiło się ciepło przy stanie 2:0, ale najlepsza defensywa w lidze zdołała zachować czyste konto. Dla Milanu wszystko w tym meczu zagrało, jak trzeba.
Kibice Milanu być może jeszcze dziś wreszcie będą mogli wyjść ze swoich piwnic. Oczywiście nikogo nie chcemy obrażać, ale oni sami przecież mają świadomość, że przez wiele ostatnich lat ich ulubieńcy budzili skrajne, najczęściej negatywne emocje. Milan przeżywał ostre cięgi, żył w mrocznej erze. Ale właśnie w tej chwili zbliża się do historycznego przełamania. Jeśli nie dziś, to za tydzień zapewne zdobędzie pierwsze mistrzostwo Włoch od 2011 roku.
AC Milan – Atalanta 2:0 (0:0)
Leao 56′, Hernandez 75′
WIĘCEJ O WŁOSKIEJ PIŁCE:
- Gol bez buta i złodziej z Juve. Jak Hellas przeszedł do historii
- Zemangate. Prawda o Juventusie i dopingu w calcio
- Własne piwo, korupcja i objawienie. Historia Francesco Caputo
- TRIPLETTA JOSE MOURINHO. GDY INTER BYŁ NAJLEPSZY NA ŚWIECIE
- DOBRY OLBRZYM. HISTORIA JOHNA CHARLESA
Fot. Newspix