Czapki z głów przed szefami Warty Poznań, na czele z byłym już dyrektorem sportowym tego klubu Radosławem Mozyrką. W momencie zwalniania Piotra Tworka nie byliśmy zwolennikami tej decyzji, uważaliśmy, że zasłużył na jeszcze większy kredyt zaufania. Jednocześnie widzieliśmy nadzieję w fakcie, że „Zieloni” nie wzięli zgranego nazwiska z karuzeli, tylko w osobie Dawida Szulczka postawili na kogoś młodego, ze świeżym spojrzeniem na piłkę. I dziś mogą sobie gratulować tego ruchu.
32-letni szkoleniowiec na dwie kolejki przed końcem praktycznie zapewnił Warcie pozostanie w Ekstraklasie. Matematycznie są tu jeszcze jakieś tysięczne procenta prawdopodobieństwa znalezienia się pod kreską – podobnie jak w przypadku Legii – ale bądźmy poważni, nawet nie ma sensu tego rozważać.
Wisła Płock – Warta Poznań 0:3. „Zieloni” bez nerwówki na mecie sezonu
Gdy poznański klub zwalniał Tworka, strata do strefy bezpiecznej wynosiła już sześć punktów. Dziś tyle będzie wynosiła przewaga nad strefą spadkową w wariancie najmniej dla Warty optymistycznym, czyli przy zwycięstwie Wisły Kraków nad Jagiellonią.
W piątek w dwóch meczach obejrzeliśmy 15 goli, wiele było radosnego grania, dużo się działo. Jeśli ktoś zaczął sobie obiecywać coś więcej w kontekście następnych spotkań, to oglądając wydarzenia w Płocku cierpiał nieludzkie katusze. Większość tego meczu to był straszny paździerz, nazywajmy rzeczy po imieniu. Jedni i drudzy ze względu na przejścia zdrowotne nie wystawili swoich najlepszych strzelb (Sekulski wszedł w drugiej połowie, Zrelaka nawet nie było na ławce), przez co jeszcze trudniej stwarzało im się sytuacje.
Wisła Płock – Warta Poznań 0:3. Prezenty od gospodarzy
Do Warty większych pretensji nie mamy. Nie imponowała, ale też nie grała żenująco. Trzymała fason w tyłach i dzięki aktywności Kiełba z Luisem potrafiła wykreować co nieco zagrożenia pod bramką debiutującego w lidze w barwach „Nafciarzy” Damiana Węglarza. Fakt, iż Milan Corryn nie potrafił z tego skorzystać, to osobny temat.
Węglarz otrzymał szansę i koncertowo ją spartolił. Nie wiemy, czy na bramkarzy Wisły Płock nałożono obowiązek igrania z ogniem, gdy mają piłkę przy nodze, ale zaczynamy to podejrzewać. Były golkiper Jagiellonii od początku dużo ryzykował i początkowo nic się nie działo. W końcu jednak będąc atakowanym zagrał prosto do Miłosza Szczepańskiego, który spokojnie wykorzystał idealną sytuację, dając zasłużone prowadzenie swojemu zespołowi.
Do gospodarzy pretensji zgłaszamy mnóstwo. Zaprezentowali żenujący poziom w każdym aspekcie, padlina totalna. W tyłach popełniali dramatyczne błędy. Do Węglarza dołączyli potem jego koledzy. Filip Lesniak stracił piłkę i faulował Castanedę na rzut wolny, z którego po rykoszecie od Lagatora na 2:0 podwyższył Kupczak. Chwilę później podanie Damiana Michalskiego przejął Castaneda, wyszedł sam na sam i z zimną krwią dopełnił dzieła zniszczenia.
Wisła Płock – Warta Poznań 0:3. Ofensywny dramat
Z przodu obejrzeliśmy drużynowo jeden z najsłabszych występów któregokolwiek zespołu w całym sezonie. Pavol Stano mocno pokombinował, formalną „dziewiątką” był Rafał Wolski i od początku było widać, że nie ma to sensu. Wisła do przerwy nie oddała żadnego celnego strzału (w całym meczu jeden), a w 28. minucie oddała pierwsze jakiekolwiek uderzenie – Furman przegonił gołębie na trybunie za bramką. Najgroźniej zrobiło się wtedy, gdy Sekulski… zdecydował się na próbę z połowy boiska i nawet nieźle mu to wyszło, ale Grobelny zachował czujność.
Stano jako trener Wisły Płock już trzy razy wygrał na wyjeździe, za to trzy razy przegrał u siebie. Zmiana o 180 stopni w porównaniu do tego, co działo się za kadencji Macieja Bartoszka. Dzisiejsza porażka klubowi żadnej krzywdy nie wyrządza. „Nafciarze” ani nie mogą wejść do pucharów, ani wmieszać się do walki o utrzymanie. Co najwyżej kilku konkretnych zawodników zostało negatywnie zweryfikowanych. Warta dzięki temu zwycięstwu ma duży komfort psychiczny przed derbami z Lechem. W zależności od wyniku za tydzień, fakt ten może być różnie komentowany.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
Fot. FotoPyK