Arkadiuszowi Milikowi daleko do statusu zwykłego szarego grajka. W formie i zdrowiu Polak potrafi być centralną postacią ofensywy właściwie każdego klubu z drugiego szeregu największych klubów Europy. W Ajaksie pyknął 47 goli i 21 asyst w 75 meczach, w Napoli legitymował się bilansem 48 trafień i 5 asyst w 122 spotkaniach, w Marsylii zanotował do tej pory 30 bramek i 2 asysty w 47 występach. Pokonywał bramkarzy rywali w Bundeslidze, w Eredivisie, w Serie A, w Ligue 1, w Lidze Konferencji, w Lidze Europy i w Lidze Mistrzów. Ale Polak ma też dwadzieścia osiem lat na karku i długą kartotekę przeróżnych urazów.
Trudność w jednoznacznym określeniu boiskowej przydatności Milika najlepiej obrazuje trwający sezon. Jeśli Polak jest zdrowy, potrafi strzelać ze satysfakcjonującą seryjnością i częstotliwością – dwadzieścia goli w trzydziestu jeden meczach i trafianie co dziewięćdziesiąt dziewięć minut to żaden przypadek, a kunszt 62-krotnego reprezentanta Polski. Problem w tym, że tylko w tym sezonie urazy uniemożliwiły mu występy w szesnastu spotkaniach Marsylii, a na domiar złego Milik niezbyt dobrze dogaduje się z Jorge Sampaolim.
Jego kontrakt z marsylskim klubem wygaśnie 30 czerwca 2023. Niewykluczone jednak, że Milik otoczenie zmieni już latem, bo chętnych na jego podpis ponoć niezmiennie nie brakuje. – Arek Milik? Wokół niego jest ogromne zainteresowanie, ale to przecież nic dziwnego, bo mówimy o „dziewiątce” z krwi i kości. Naszym celem jest zatrzymanie najlepszych zawodników, a on do takich należy i jest mocno związany z tym klubem – skomentował Pablo Longoria, prezes Maryslii, na łamach Tuttosport.
Czytaj więcej o Arkadiuszu Miliku:
- Milik wciąż leczy uraz, ale Marsylia radzi sobie świetnie
- Lekarz Arkadiusza Milika opowiada o leczeniu Jakuba Modera
- Największy pechowiec w krainie pechowców
Fot. Newspix