Gdy niedawno CIES Observatory na podstawie algorytmów nominowało Ariela Mosóra do grona najlepszych młodzieżowców Europy, wówczas wielu mogło się złapać za głowę i zapytać “ale jakim cudem?”. Ale prawda jest taka, że stoper Piasta wyrósł na czołowego młodzieżowca ligi. I notuje naprawdę dobre statystyki w grze defensywnej.
Mosór drugi raz w tym sezonie ląduje w naszej jedenastce kozaków. Z Legią wypadł bardzo rzetelnie, oceniliśmy go na równi ze zdobywcą gola Damianem Kądziorem, dostał najwyższą notę w tym meczu. Wiadomo było, że to dla niego ważny mecz – wrócił do domu, na stadion gdzie się wychował i na mecz z klubem, którym z niego zrezygnował. Ale presję udźwignął, trudno mieć do niego jakikolwiek zarzut, jego zespół zachował czyste konto przy Ł3.
Natomiast spójrzmy nieco szerzej na ten sezon w wykonaniu Mosóra. W tym sezonie:
- stoczył 120 pojedynków, wygrał 73,3 (!) procent
- mimo wcale nie imponującego wzrostu wygrał 64,4% z 87 pojedynków główkowych
- zaliczył 123 przechwyty
- 230 razy odzyskiwał piłkę (18,7% na połowie rywala)
- ma na koncie 90 wybić piłki
Pod względem skuteczności w pojedynkach tylko sześciu zawodników w lidze jest od niego lepszych – oczywiście z tego grona jest najmłodszy. Jeśli chodzi o skuteczność starć w powietrzu – dziewiętnastolatek z Piasta zajmuje osiemnaste miejsce w lidze.
W liczbach to naprawdę wygląda solidnie. Generalnie można odnieść wrażenie, że najlepsze co mogło się przydarzyć Mosórowi na tym etapie kariery, to odejście z Legii i trafienie właśnie do uniwersytetu ekstraklasowego bronienia im. Jakuba Czerwińskiego. Nawet jeśli w Legii uznaliby, że Mosór to fajny grajek, nieźle rokuje, to bądźmy poważni – ile minut by rozegrał? Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że Nawrocki i tak by się rozsypał? Na pewno nie tyle, ile w Piaście – czyli blisko 2000 minut w tym sezonie.
A tak i ma pewne miejsce w składzie, i może się sporo nauczyć przy Czerwińskim, i nie ma presji, że przy pierwszym lepszym błędzie trafi na tapet i będzie ostro krytykowany. Czy to dziś najlepszy stoper wśród młodzieżowców w lidze? Konkurencja nie jest jakaś silna, więc bez ogródek mówimy – tak.
Co jeszcze o kozakach tej kolejki? Na uwagę zasługuje już piąta nominacja dla Durmusa i czwarta dla Grosickiego. Ciekawie zapowiada się walka o miejsca na skrzydłach w jedenastce sezonu, bo przecież trzeba pamiętać jeszcze o Kamińskim, pewnie wahadłowi Rakowa będą rozpatrywani na tych pozycjach, warto pomyśleć o Szyszu, o króla asyst walczy Kądzior.
Odnotujmy też pierwszą nominację dla Kownackiego, który wiosną jest chyba najlepszym piłkarzem Lecha. Pięć goli, asysta, wywalczony rzut karny. Biorąc pod uwagę, że w Fortunie jesienią przez uraz grał niewiele i można było spodziewać się, że początkowo trzeba go będzie nieco odgruzować, to wychowanek Kolejorza zalicza bardzo pozytywny powrót do Poznania.
Największy “komfort” przy obsadzie badziewiaków mieliśmy w ataku. Kolega Marin spudłował bowiem w tej sytuacji:
Z kolei kolega Maurides spudłował tu:
A Steczyk wszedł na pół godziny i zagrał tak, jak na Steczyka przystało. Czyli beznadziejnie.
Ciekawy jest przypadek Pawieła Pawluczenko z Bruk-Betu. Gość obronił karnego w meczu z Wartą, zdradził niezłe papiery na bronienie, a jak już skompromitował się w meczu z Rakowem, to – jak mawiał klasyk – kompletnie, konkretnie. Jeden z najgorszych bramkarskich występów sezonu, jakieś przedziwne wędrówki poza pole karne, nakręcanie akcji Rakowa fatalnymi wybiciami. Bielica z Górnika starał się rywalizować o miejsce w bramce, ale nie miał szans z Pawluczenką.
Rose zawalił Legii mecz, a przecież ostatnio wyglądał naprawdę solidnie. W czterech ostatnich występach był przynajmniej solidny, zaczęliśmy już wierzyć, że gość może jeszcze coś w tej lidze pokazać. A tu no-look pass do Kądziora we własnym polu karnym. I to na dodatek głową. Jak coś spieprzyć, to z fajerwerkami!
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: