Reklama

Raków czekał, aż Bruk-Bet sam się pokona. Dobra taktyka!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

16 kwietnia 2022, 17:53 • 4 min czytania 20 komentarzy

Bruk-Bet zagrał niezły mecz (jak na Bruk-Bet), Raków wypadł bardzo przeciętnie (jak na Raków). Dysproporcja jakości obu zespołów jest tak duża, że nawet spotkanie rozgrywane w takich okolicznościach kończy się wynikiem 3:0 dla częstochowian, którzy z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku odpalają mecze Pogoni i Lecha, czekając na ich potknięcie.

Raków czekał, aż Bruk-Bet sam się pokona. Dobra taktyka!

Bruk-Bet przegrał dziś przede wszystkim dlatego, że miał w swoich szeregach Pawieła Pawluczenko. Bramkarz niecieczan wyglądał dziś jak jakiś hobby player, który przyszedł sobie na orlika – i to po przedawkowaniu makowca. Mówimy o zawodniku, który zaliczył całkiem udane wejście w Ekstraklasę, prezentując z miejsca wyższy poziom niż poprzednicy, czyli Loska i Budziłek. Ale dziś… No dziś zawalił dwa gole, a przy trzecim nie pomógł, po prostu.  

Przy pierwszym – podał piłkę do Kuna. Ten uruchomił Iviego, Ivi wygrał przebitkę z Wlazło i z niczego zrobiła się sytuacja sam na sam (wykorzystana z dużym spokojem). Bruk-Bet z uporem maniaka stawiał na ryzykowne rozegrania (do tego dojdziemy), a samemu Pawluczence piłka ewidentnie nie siedziała na stopie – zakończone golem podanie do Kuna było jego trzecią czy czwartą stratą.

Trzeci gol również idzie na jego konto. Musiolik niby został wypuszczony na wolne pole, ale kąt był ostry, wcale nie musiał czegoś konkretnego z tego zrobić. Mimo to Białorusin poszedł na raz (źle oszacował prawdopodobieństwo interwencji), dał się przelobować, odpuścił akcję, a rezerwowy napastnik Rakowa wkopał futbolówkę do pustaka.

Zasadniczo można postawić minus przy Pawluczence też za drugiego gola Rakowa. Po krótko rozegranym rzucie wolnym uderzał nogą Petrasek, a Białorusin odbił piłkę przed siebie, gdzie stał Gutkovskis, który dopełnił formalności. Na pewno nie jest to jednak wielbłąd (strzał Czecha nie był przecież łatwy), a swoją drogą wóz VAR przez kilka minut sprawdzał, czy nie było w tej akcji spalonego.

Reklama

Ogólnie mamy wrażenie, że nie jest to – by tak to rzec – najżywszy golkiper. Bo wiecie – bramkarze często pokrzykują na swoich kolegów, mobilizują, żyją całym sobą, mają w sobie jakąś ekspresję. A Pawluczenko wygląda, jakby mu było wszystko jedno. Jak obroni, to fajnie. Jak nie obroni, to niefajnie. Nie chcemy dorabiać do tego większej teorii, koniec końców nie musi to być żadnym problemem (jeśli będzie bronił jak dotychczas), ale dziś chyba zaszwankowała u niego koncentracja.

Bruk-Bet grał dzisiaj tak, jakby nie wiedział, z jaką drużyną się mierzy. Nie mamy pewności, ale Radoslav Latal chyba bije piłkarzy linijką po łapach, jeśli ci zdecydują się na wybicie piłki czy typowe zagranie „na chaos”. A w Ekstraklasie, zwłaszcza gdy jesteś drużyną ewidentnie słabszą, czasem po prostu trzeba grać w ten sposób. Beniaminek rozgrywał wszystko krótkimi podaniami i nawet, gdy Raków zakładał wysoki pressing – a Raków robi to prawdopodobnie najlepiej w lidze – to niecieczanie chcieli z niego po prostu wychodzić. Ktoś powie – ambitnie. Inny powie – naiwnie, bo to prosta droga do tego, by przegrać właśnie w takim stylu. 

I tak się też stało, bo Raków schodził na przerwę z prowadzeniem 1:0 właśnie po stracie w środku pola. A chwilę przed tą bramką, Ivi Lopez także dostał podobny prezent od przeciwników, ale huknął gdzieś w kosmos. Raków wyglądał w tym meczu trochę jak w sytuacji, gdy na solówce za garażami spotyka się umięśniony paker z 1,90m wzrostu z chudym i skocznym szczylem mającym 1,70m. Ten drugi sobie pomacha rękami, poskacze, coś trafi, coś popróbuje, a gdy już się zmęczy, to silniejszy po prostu walnie trzy razy po twarzy i zakończy temat. 

No bo Raków dziś po prostu… mądrze czekał. A Bruk-Bet wykładał się sam. Chociaż chwilę po zmianie stron wydawało nam się, że niecieczanie mogą jeszcze wrócić do tego meczu. Atakowali wówczas z naprawdę dużym rozmachem, choć nie podobało nam się to, że głównym pomysłem tej ofensywny jest zgapiona od Legii „laga na Poznara”. Bo koniec końców zespół Latala nie stworzył sobie żadnej ciekawej sytuacji na gola, a najgroźniej z jego strony było w 2. minucie, gdy strzał Śpiewaka po stałym fragmencie gry został zablokowany. 

To chyba za mało, by myśleć o punktach. Po ciekawym początku wiosny, Bruk-Bet zdecydowanie przygasł i nie wygrał już od sześciu meczów. Mimo beznadziejnych wyników, nie zamierza zmieniać sposobu na grę. Jeśli spadnie, a pewnie spadnie, to na własnych zasadach.

Reklama

WIĘCEJ O RAKOWIE I BRUK-BECIE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
1
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Komentarze

20 komentarzy

Loading...