4 marca Ekstraklasa poinformowała o zaprzestaniu korzystania z usług InStata i zerwaniu umowy z rosyjską firmą. Wcześniej InStat dostarczał szczegółowych statystyk po każdym meczu polskiej ligi. Można było wyczytać w nich dane na temat poszczególnych piłkarzy – między innymi detaliczne liczby pojedynków, podań czy tzw. InStat Index, czyli „notę” wystawianą wszystkim piłkarzom na podstawie suchych statystyk. Współpraca sięgała sezonu 2016/17, umowa miała trwać do końca sezonu. Ekstraklasa zareagowała jednak na barbarzyński atak Rosji na Ukrainę i zerwała kontrakt z InStatem. Z takim biegiem spraw nie godzi się za to właściciel firmy, który uważa, że InStat nie jest rosyjski.
– InStat został zarejestrowany w Irlandii lata temu, ponieważ to bardzo dobry kraj, dla prowadzenia firm globalnych. Zresztą od samego początku był firmą międzynarodową. I co mamy dziś? Departament marketingu i sprzedaży liczy ponad 150 osób, z czego zaledwie pięć ma obywatelstwo rosyjskie, szefowa HR jest z Ukrainy, szef sprzedaży jest Holendrem, szef InStat TV pochodzi z Indii, dyrektor operacyjny firmy urodził się tam gdzie ja, ale od wielu lat mieszka w Irlandii i tam płaci podatki. Ja z rodziną od ponad roku mieszkam w Stanach Zjednoczonych, gdzie rozwijamy biznes, zaangażowaliśmy się bardziej w sport uniwersytecki, akademie. Staram się o obywatelstwo. A co do obywateli Ukrainy, zatrudniamy ich aż 60 w InStacie – mówi Aleksander Iwanski w rozmowie z Onetem.
Iwanski pochodzi z Rosji, ale siedziba jego firmy znajduje się w Irlandii, a on sam czuje się bardziej obywatelem świata i z rodziną od lat mieszka w Stanach Zjednoczonych. „Nigdy nie miałem nic wspólnego z pieniędzmi pochodzącymi od rządu albo z firmami zależnymi od rządu. Nie pozyskiwałem także nigdy kapitału od żadnego podmiotu zewnętrznego”, opowiada w Onecie. Właściciel InStata nie rozumie też decyzji Ekstraklasy.
– Nic nam nie powiedzieli. Dowiedzieliśmy się z mediów. My nadal pracujemy z polskimi klubami. Nikt nie zerwał z nami umowy. Szefowie Ekstraklasy nie zapytali nas o zdanie, nie dali wyjaśnić naszej pozycji. A przecież w sądzie każdy ma prawo do obrony, choćby przedstawienia stanowiska. Rozumiem, że była presja ze strony fanów, więc chcieli chronić siebie, ale wypadałoby dać nam choćby prawo obrony. Media podają w nieprawdziwy sposób, że InStat to firma rosyjska, a wszystko to przez miejsce na świecie, w którym się urodziłem. Finansowo nas to nie dotknęło, to bardziej strata niematerialna, gdyż chodzi o naszą reputację. Ten, kto mnie zna, wie że nigdy nie wspierałem rosyjskiego rządu, cała historia mojego życia o tym świadczy – opowiada Aleksander Iwanski.
Czytaj więcej o wojnie na Ukrainie:
- Różne losy Kwaracchelii i Szymańskiego. Kto odszedł, a kto został w lidze rosyjskiej?
- Rosyjskie kluby – nie. Rosyjska kadra – nie. Ale piłkarze z ich ligi już nam pasują?
- Jak i po co Gazprom i Rosja kupiły futbol
- Rosja – nowy rynek krótkoterminowych okazji
Fot. 400mm.pl