Cezary Kulesza zwrócił nam ostatnio uwagę na trochę niedocenianą właściwość Roberta Lewandowskiego: najlepszy piłkarz w historii polskiego futbolu naprawdę nierzadko strzela i błyszczy w meczach ważnych i istotnych. – Podziwiam go, bo ile razy w historii było tak, że najlepsi zawodnicy zawodzili w kluczowych momentach? – pytał nieco retorycznie prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Tego wieczoru czeka go właśnie takie spotkanie dużego kalibru. Bayern Monachium walczy o awans do półfinału Ligi Mistrzów. Czy może liczyć na swojego gwiazdora?
No pewnie, że może! Powariowaliście, że w ogóle ośmielacie się stawiać takie pytania, zakrzykniecie. Ale przecież nie zaszkodzi zweryfikować dotychczasowej wielkości Lewego w kluczowych momentach historii dla swoich drużyn, żeby przekonać się o skali wyzwania, z jakim polski napastnik zmierzy się w rewanżowym meczu z hiszpańskim Villarreal przy stanie 0:1 po pierwszej odsłonie dwumeczu.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Mr Champions League
Czy Robert Lewandowski jest najwybitniejszą postacią w całej historii istnienia Ligi Mistrzów? Nie. Czy Robert Lewandowski jest najwybitniejszą postacią w ostatniej dekadzie istnienia Ligi Mistrzów? Nie. Ale nie ma grama przypadku w tym, że Lewy jako czterdziesty drugi zawodnik osiągnął magiczną barierę stu występów w Lidze Mistrzów i jako pierwszy na tym etapie tak wiele razy zapisywał się na liście strzelców – w tamtym momencie Polak miał 81 goli na koncie, Messi – 77, Ronaldo – 64, Benzema – 53, Raul – 51, Henry – 46. Jesienią, trochę z przymrużeniem oka, zauważaliśmy, że tak wyglądałaby czysto snajperskie rekordy Ligi Mistrzów, gdyby nie istnieli Leo Messi i Cristiano Ronaldo:
- Najwięcej goli: Lewandowski,
- Najwięcej goli w jednym sezonie: Lewandowski,
- Najwięcej goli w fazie pucharowej: Lewandowski,
- Najwięcej goli w fazie grupowej: Lewandowski,
- Najwięcej goli w półfinale: Lewandowski,
- Najwięcej hat-tricków: Lewandowski.
Trzydziestotrzyletni piłkarz nic już nikomu nie musi udowadniać, osiągnął w tych rozgrywkach wszystko, co tylko mógł osiągnąć – w sezonie 2019/20 został triumfatorem i królem strzelców Ligi Mistrzów, a to właśnie należy nazwać pełnią sukcesu. Już dawno między bajki można włożyć wszystkie przygany, że Lewy swoje zdobycze strzeleckie śrubuje przede wszystkim na ogórkach i słabeuszach w fazie grupowej Champions League. Rzućmy okiem na suche fakty:
- 2021/22 (stan na 12 marca 2022): trzy mecze, trzy gole, jedna asysta w fazie pucharowej,
- 2020/21: dwa mecze, dwa gole w fazie pucharowej,
- 2019/20: pięć meczów, pięć goli, sześć asyst w fazie pucharowej,
- 2018/19: dwa mecze, zero goli w fazie pucharowej,
- 2017/18: sześć meczów, dwa gole, jedna asysta w fazie pucharowej,
- 2016/17: trzy mecze, trzy gole w fazie pucharowej,
- 2015/16: sześć meczów, dwa gole, jedna asysta w fazie pucharowej,
- 2014/15: sześć meczów, cztery gole, dwie asysty w fazie pucharowej,
- 2013/14: trzy mecze, dwa gole w fazie pucharowej,
- 2012/13: siedem meczów, sześć goli, jedna asysta w fazie pucharowej.
Czterdzieści trzy mecze, dwadzieścia dziewięć goli, trzynaście asyst. Mało? Idziemy dalej:
- 1/8: dwadzieścia meczów, osiemnaście goli,
- Ćwierćfinał: dwanaście meczów, pięć goli,
- Półfinał: dziewięć meczów, siedem goli,
- Finał: dwa mecze, zero goli.
Cała przygoda Lewandowskiego w Lidze Mistrzów jest więc naznaczona absolutnie rewelacyjnymi seriami strzeleckimi, ale miewał też polski napastnik w tym czasie pojedyncze zrywy w cholernie ważnych momentach. Rozstrzelanie Realu Madryt w 2013 roku obrosło już mitami i legendami, przy tej formie Lewego powtórka z rozrywki może przydarzyć się właściwie w każdym momencie, ale Bayern – w obliczu rewanżu z Żółtą Łodzią Podwodną – powinien raczej spoglądać na kilka innych dwumeczy z niedalekiej przeszłości:
- w 2015 roku monachijski gigant pod wodzą Pepa Guardioli dostał wstydliwy łomot od FC Porto na Estadio do Dragao w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, ale kiedy już zanosiło się na wielką sensację, sprawy w swoje ręce wziął Lewandowski, który w rewanżu pyknął dwa gole i poprowadził Bayern do zwycięstwa 6:1,
- w 2016 roku, rundę wcześniej, ten sam Bayern toczył zaś ciężkie boje z Juventusem, o których losach zdecydowały między innymi wpisy statystyczne Lewego (asysta do Arjena Robbena w pierwszym spotkaniu i trafienie na 1:2 w drugim spotkaniu),
- w 2020 roku indywidualne show Polaka z Chelsea utwierdziło rozpędzający się walec Hansiego Flicka w przekonaniu, że to ten sezon i ten rok – Robert Lewandowski miał bezpośredni udział przy każdej bramce dwumeczu, a tych przecież Bayern wrzucił The Blues aż siedem,
- w 2021 roku jego najszybszy hat-trick w historii Ligi Mistrzów wyrzucił za burtę buńczuczny Salzburg (1:1, 7:1).
Nie trzeba uderzać w patetyczne tony i trąbić, że Lewandowski jest stworzony do wielkich meczów. On jest stworzony do każdego rodzaju spotkań, koniec i kropka.
Lewandowski a sprawa istotnych meczów
Podobnie sprawa wygląda na niemieckim podwórku. Pal licho, że Lewandowski pobił prawie wszystkie bundesligowe rekordy i stał się pomnikową postacią w futbolu za naszą zachodnią granicą. Już pal licho, że wygrał dziewięć mistrzostw Niemiec, sześć DFL-Supercup, cztery DFB-Pokal. Polak bowiem wielokrotnie stanowił kluczowy element w najważniejszych meczach. Jeszcze w barwach Borussii Dortmund potrafił właściwie przesądzić o losach mistrzostwa Niemiec w 2012 roku, stojąc tyłem do bramki Manuela Neuera, żeby zaraz załadować temu samemu bezradnemu Bayernowi aż trzy gole w spektakularnie wygranym 5:2 finale Pucharu Niemiec. W Bayernie zaś od lat rozkłada na łopatki każdego rywala, który tylko próbuje podnieść rękę na bawarskiego mistrza:
- przeciwko Borussii Dortmund – 25 meczów, 26 goli,
- przeciwko Wolfsburgowi – 25 meczów, 25 goli,
- przeciwko Eintrachtowi Frankfurt – 24 mecze, 16 goli,
- przeciwko Hoffenheim – 24 mecze, 15 goli,
- przeciwko Bayerowi Leverkusen – 23 mecze, 12 goli,
- przeciwko Freiburgowi – 20 meczów, 20 goli,
- przeciwko Borussii Monchengladbach – 21 meczów, 10 goli,
- przeciwko RB Lipsk – 13 meczów, 9 goli.
A przecież mistrzostwa krajowych rozgrywek zdobywa się nie tylko w spotkaniach z najsilniejszymi, ale też z tymi teoretycznie słabszymi. Tymi, których łatwiej zlekceważyć, a tych bramki Lewandowski dziurawi z takim samym pietyzmem – weźmy chociażby taki Augsburg (19 meczów, 23 gole).
Trochę bardziej kontrowersyjnie jawi się za to sprawa przydatności Roberta Lewandowskiego w ważnych meczach reprezentacji. Jeden z najlepszych piłkarzy świata tkwi w zawieszeniu, które uniemożliwia mu jednoznaczne określenie swojej kariery w narodowych barwach jako „udana podróż ”. Z jednej strony od lat sprząta i zamiata w kolejnych eliminacjach do wielkich turniejów (el. Euro 2016 – 10 meczów, 13 goli, 5 asyst; el. MŚ 2018 – 10 meczów; 16 goli, 2 asysty; el. Euro 2020 – 10 meczów, 6 goli, 2 asysty; el. MŚ 2022 – 9 meczów, 9 goli, 4 asysty), ale z drugiej strony nie potrafi ozłocić swojego pomnika na docelowej imprezie, bo do tej pory nie zawiódł tylko dwukrotnie – na Euro 2016, gdzie zaprezentował się przeciętnie na tle świetnego występu całego zespołu i na Euro 2020, gdzie zaprezentował się fenomenalnie na tle słabego występu całej drużyny.
Inna sprawa, że – czego nie można ani przeceniać, ani pomijać – całkowicie sportowo bezużyteczny wydawał się tylko podczas kompromitującego czempionatu w Rosji. Na Euro 2012 zdobył gola w meczu otwarcia z Grecją, na Euro 2016 trafił w ćwierćfinale (!) z Portugalią (!). Tak czy inaczej, jeśli nie chce do końca życia wysłuchiwać smętów o wyczynach Grzegorza Laty, Kazimierza Deyny i Zbigniewa Bońka sprzed kilku dekad, musi doprowadzić kadrę biało-czerwonych do porywającego wyniku na mistrzostwach świata. Jeśli nie chce ciągle uznawać wyższości – kierowanej nostalgią i innymi niewymiernymi czynnikami – jakiegoś Leo Messiego czy innego Cristiano Ronaldo na piłkarskich salonach i próżniaczych galach, musi zaistnieć z kadrą biało-czerwonych na turnieju, któremu przyglądać będą się setki milionów. Najbliższa okazja już na przełomie listopada i grudnia na katarskich mistrzostwach świata.
Krok w stronę Złotej Piłki
Bo to faktycznie szalenie ważny rok dla Roberta Lewandowskiego.
Wypadałoby ostatecznie skonsumować najlepszy okres wielkiej kariery. Słusznym stemplem potwierdzenia epokowej jakości mogłaby być statuetka Złotej Piłki. Lewandowski zasłużył na nią w 2020 roku, ale namieszała pandemia, która zaburzyła rytm europejskich rozgrywek. Lewandowski zasłużył na nią w 2021 roku, ale namieszali głosujący, którzy z jakiegoś powodu wyżej cenili sobie Leo Messiego. W 2022 roku nadarza się kolejna okazja, żeby sięgnąć po tytuł najlepszego piłkarza na świecie.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Rzeczywistość sprzyja. Starzy gwiazdorzy schodzą z piedestału, nowi gwiazdorzy dopiero wspinają się na podium. Bayern dominuje w krajowych rozgrywkach, Polska postara się zdziałać coś na mistrzostwach świata, Lewandowski lideruje obu drużynom, strzela seryjnie, jest wokół niego szum, bo dopiero zaczyna się rynkowa bitwa o jego podpis między wszystkimi największymi klubami piłkarskiego świata, ale… niewątpliwie pięknym początkiem drogi do laurów i nagród byłoby ponowne wygranie Ligi Mistrzów.
Najpierw jednak trzeba wyeliminować Villareal.
Czytaj więcej o Robercie Lewandowskim:
- Lewy czy Ibra – który zapisał piękniejszą kartę w kadrze?
- Krzynówek, Dudek, Warzycha. Najlepsze mecze Polaków w Lidze Mistrzów
- „Jest nutka rywalizacji. Argentyńczykom nie podobała się postawa Lewandowskiego wobec Messiego”
- Niech wygra wspanialszy
Fot. Newspix