Nie powiedzielibyśmy, że Piast zagrał dzisiaj na miarę swoich możliwości. Wydawało się, jakby zespół trenera Fornalika chciał z minimum wyciągnąć maksimum. To się oczywiście udało, choć to spotkanie nie musiało skończyć się wynikiem 1:0. Raz, że Sappinen z Wilczkiem zaliczyli po jednym pudle w dobrych sytuacjach, a dwa – Górnik Łęczna wymierzył dwa naprawdę groźne ciosy. Beniaminek miał jednak pecha, bo kolejny świetny występ w tym sezonie zaliczył Frantisek Plach. Obronił to, co zasiał Kamil Wilczek.
Piast Gliwice 1:0 Górnik Łęczna. Jeden celny strzał snajpera wystarczył
Gdyby Górnik Łęczna po strzale Rymaniaka na początku meczu objął prowadzenie (świetna interwencja Placha na linii), zapewne zobaczylibyśmy dzisiaj trochę innego Piasta. Bo dzisiaj, prawdę mówiąc, ekipa trenera Fornalika grała dość leniwie. Nie forsował tempa, momentami włączała wręcz tryb piknikowy, ale cynicznie i dojrzale w swym zamiarze, którym często były wypady na kontrę. Planem na mecz w jakimś stopniu ewidentnie było oddanie pola Górnikowi, który szczególnie w pierwszej połowie miał sporo miejsca w środka pola. Ale w sumie co z tego, skoro nie udało się tego wykorzystać. Koniec końców to Górnik musiał odrabiać straty.
Jedna fajna akcja trio Hateley-Sappinen-Wilczek wystarczyła, żeby zaskoczyć defensywę beniaminka. W końcowej fazie nie było tam jakichś fajerwerków, choć trzeba oddać Piastowi, że budował akcję bardzo skrupulatnie. Gola poprzedziło 17 podań, które nieco uśpiły zawodników z Łęcznej. Łęcznej, która mimo niekorzystnego wyniku trochę obawiała się zaatakować z pełną parą. Nie wiemy, czy ze strachu przed ewentualnymi kontrami Piastami, czy po prostu z braku jakości. Starania w tym widzieliśmy, nie można powiedzieć, że nie, jednak Górnikowi brakowało trochę werwy. Mocniejszego naciśnięcia pedału gazu, stworzenia większej presji na obrońcach gospodarzy, którzy wcale nie sprawiali wrażenia, jakby mogli dzisiaj bronić Częstochowy.
Inna sprawa, że brakowało kogoś takiego jak Damian Gąska. Wędrychowski niewiele dawał ze swoją dynamiką, Mak niemal nie istniał. Aha, no i brakowało napastnika. Bartosz Śpiączka znikał, jego imię było wymieniane przez komentatorów bardzo rzadko.
Piast Gliwice 1:0 Górnik Łęczna. Plach uratował Piastowi zwycięstwo
Co zapamiętamy z tego meczu? Cóż, wiele tego nie ma. Bramka Wilczka, który zachował się jak rasowy napastnik przy wyprzedzenie Gersona w polu karnym, na pewno będzie takim obrazkiem. Ale dalej trzeba szukać na siłę. Chyba że… Murawa. Tak, murawa! W Gliwicach wreszcie nie wygraliby konkursu na najgorszą płytę w Ekstraklasie, choć zaznaczymy: wciąż jest ona daleka od ideału. Widać to było doskonale po sposobie, w jaki turlała się piłka w niektórych sektorach boiska. Z biegiem minut jej stan też uległ zauważalnemu pogorszeniu. Ot, ładnie w piłkę nadal tam się grać nie da. Gol Piasta to bardziej wyjątek od reguły.
Warto jeszcze wspomnieć, że w końcówce meczu Plach zamknął klamrą swój świetny występ. Tak jak obronił z bliskiej odległości strzał Rymaniaka w pierwszej połowie, tak jeszcze raz stanął na wysokości zadania kilkadziesiąt minut później, powstrzymując Serrano. Oba (jedyne celne) strzały Górnika padły po dośrodkowaniu z rzutu różnego, co było dowodem, że Piast nie najlepiej radził sobie z bronieniem stałych fragmentów gry. Ale miał polisę w postaci bramkarza i to było dzisiaj kluczowe przy wyniku wiszącym na włosku.
Nie był to świetny mecz ekipy trenera Fornalika, acz na Górnika to w zupełności wystarczyło. Okej, było w tym trochę igrania z losem. Piast został zepchnięty do głębokiej defensywy w drugiej połowie i prosił się o kłopoty. Ale ostatecznie wygrał pragmatyzmem i nie wypadł z walki o czwarte miejsce w tabeli.
Z kolei Górnik Łęczna musi poważnie zastanowić się nad swoją egzystencją. Efektu nowej miotły nie widzieliśmy i trudno sobie wyobrazić, żeby trener Prasoł na finiszu sezonu zdołał coś wskórać. To była już piąta porażka z rzędu beniaminka z Łęcznej. Sześć meczów do końca, sześć punktów do bezpiecznej strefy. Wyrok zbliża się nieuchronnie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Furman: Nie piję, nie palę, nie ćpam. Ciekawi mnie, ile lat jeszcze pogram
- Trener Runjaić. Zastał średniaka, zostawia potentata
- Pogoń zawiodła, sędzia Lasyk też
Fot. Newspix