Reklama

To nie ten sezon. Natalia Maliszewska bez medalu MŚ na 500 metrów

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

10 kwietnia 2022, 00:03 • 5 min czytania 1 komentarz

Na igrzyskach na 500 metrów Natalia Maliszewska nie dostała szansy przez zamieszanie związane z testami na koronawirusa. Potem powalczyła jeszcze na innych dystansach, ale była psychicznie rozbita. W kolejnych tygodniach, jak sama mówiła, trudno było jej się do czegokolwiek zmobilizować. Mimo tego pod koniec marca zdobyła złoto na mistrzostwach Polski i na mistrzostwa świata mogła jechać z pewnymi nadziejami. Choć podkreślała, że nie wie, czego się po swoich startach spodziewać. Wyszło, że szóstego miejsca, które i tak trzeba uznać za naprawdę dobre. 

To nie ten sezon. Natalia Maliszewska bez medalu MŚ na 500 metrów

Skąd ten termin?

Sezony większości sportów zimowych zakończyły się już dawno, wraz z – co naturalne – końcem samej zimy. W short tracku było jednak inaczej, choć przerwa pomiędzy większością zawodów a mistrzostwami świata trwała nawet miesiąc! Dlaczego aż tyle? Kwietniowy termin jest winą dwóch rzeczy: kanadyjskich restrykcji związanych z COVID-19 oraz… rosyjskiej inwazji na Ukrainę.

Powodem przełożenia – pierwotnie mistrzostwa odbyć miały się w połowie marca – były głównie te pierwsze. Jednak pod uwagę przez chwilę brano nie zmianę terminu, a miejsca. Za takim rozwiązaniem była choćby Natalia Maliszewska, która sugerowała, że mistrzostwa mogłyby się odbyć w Gdańsku – niedługo wcześniej zorganizowano tam bowiem MŚ juniorów, hala była dobrze przygotowana. Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) miała jednak problem – bo przeniesienie w inne miejsce, owszem, byłoby opcją.

Gdyby nie rosyjski atak.

Reklama

Ten bowiem sprawił, że gdyby mistrzostwa przełożono do Europy, to część reprezentacji – głównie azjatyckich – miałaby znacznie wydłużone loty, bo nad Rosją przelecieć po prostu się nie dało. Gdyby z kolei mistrzostwa przeniesiono do Azji, kłopoty miałyby europejskie reprezentacje. Więc zdecydowano się na zmianę terminu, mimo że sezon i tak był piekielnie długi i męczący.

Nie dziwi więc, że część zawodników po prostu ze startu na mistrzostwach świata zrezygnowała. Z obrońców tytułu w Montrealu na lodzie pojawił się tylko Shaoang Liu, ale już jego brat, Shaolin Sandor, wybrał wakacje. Suzanne Schulting (w zeszłym roku zdobyła trzy złota) otrzymała za to pozytywny wynik testu na koronawirusa tuż przed zawodami. Listy startowe więc nie imponowały, ale… w tym upatrywaliśmy właśnie szansy dla Natalii Maliszewskiej na to, by powetować sobie choć po części to, co wydarzyło się w Pekinie.

„Nie mogę odgrzebać się z dołka”

Po igrzyskach olimpijskich Natalia przeżywała naprawdę trudny okres. Nic dziwnego – do Chin jechała z wielkimi nadziejami, nawet na złoto. We wszelkich zestawieniach polskich faworytów do medali zajmowała najwyższe miejsce. Wydawała się pewniaczką do podium. Ale jej szanse zabił koronawirus. I pewnie gdyby chodziło tylko o pozytywny wynik testu, cała sytuacja wyglądałaby jeszcze nieco inaczej. Wszyscy jednak doskonale pamiętamy, jak duże było związane z tym zamieszanie – wyciąganie Natalii z izolacji w środku nocy, chwilowa nadzieja na start, potem zabrana w ostatniej chwili.

Nie zaskakuje więc to, co niedawno mówiła TVP Sport:

– To naprawdę trudne, gdy nie mogę odgrzebać się z dołka, w który wpadłam, a muszę jakoś dojechać do końca sezonu. Niełatwo stanąć na starcie, nie czując się najlepiej. To mnie rozwala. W ostatnich latach doświadczyłam momentów, w których byłam niesamowicie silna fizycznie i psychicznie. To piękne uczucie. Teraz doświadczam tego, jak jest po drugiej stronie.

Reklama

Maliszewska podkreślała, że właściwie nie wie, czego spodziewać się po swoim starcie na mistrzostwach. Niewiadomych było naprawdę dużo – począwszy od niecodziennego terminu, przez zmiany w planach treningowych, które trzeba było w związku z tym wprowadzić, aż do jej formy i dyspozycji mentalnej. W sumie niczego nie była pewna, gdy mówiła o MŚ przed dwoma tygodniami.

– Nie jestem w idealnej formie. Nie jadę tam z myślą, że to moja impreza sezonu. Bardziej z taką, że na szczęście to ostatnia impreza sezonu, a później wreszcie odpocznę. Mimo to każdy będzie chciał zaprezentować się tam jak najlepiej. Nie wiem, jak będę się tam czuła. W dwa tygodnie naprawdę wiele może się zmienić. Zdecydowałam się otwarcie mówić o swoim stanie psychicznym – nie jest on najlepszy. Czuję, że coś straciłam i muszę tę sytuację na swój sposób przeżyć. Czy cokolwiek będzie mnie cieszyło? Nie wiem. Póki co chcę zamknąć temat igrzysk. Nie chcę już o nich mówić. Czas patrzeć do przodu i postarać się w miarę możliwości wejść w następny sezon z dobrym nastawieniem.

Natalia na mistrzostwa jechała więc z nastawieniem, by powalczyć. Po prostu. Bez oczekiwań. I trzeba przyznać, że powalczyła do samego końca.

Szóste miejsce? W tym przypadku dobry wynik

Wczoraj zanotowała bardzo dobry dzień – na wszystkich trzech dystansach (500, 1000 i 1500 metrów) przeszła przez kwalifikacje. Dziś przede wszystkim miała walczyć o jak najlepszy wynik w pięćsetce, swojej koronnej konkurencji. Można jednak było liczyć, że stanie nawet na podium – wczorajsze eliminacje pokazały, że jest w stanie to osiągnąć, skończyła je z czwartym czasem. Dziś w ćwierćfinale też poradziła sobie bez problemu i awansowała do półfinału.

Były tylko dwa „ale”. Przede wszystkim – czas. Maliszewska pojechała z dość słabym wynikiem (43.415) i trafiła do mocno obsadzonego półfinału, w którym ruszała w dodatku z piątego toru. W tym samym biegu – ale z lepszym czasem z ćwierćfinału – znalazła się Nicola Mazur. Przed półfinałem można więc było liczyć, że któraś z Polek wywalczy awans do finału. I początkowo Mazur była na drugim miejscu, potem jednak wyprzedziła ją Yara van Kerkhof, a Nicola upadła. Maliszewska za to ani przez chwilę nie była bliska awansu i skończyła bieg na czwartym miejscu.

Pozostał jej więc finał B, bieg pocieszenia. W nim spisała się już bardzo dobrze, wyprzedziła ją tam tylko Minjeong Choi, co oznaczało, że Polka skończyła całe mistrzostwa na szóstym miejscu. W normalnych okolicznościach taki wynik w jej wykonaniu uznalibyśmy za porażkę. Biorąc jednak pod uwagę wszystko, co stało się w tym sezonie – to całkiem solidne osiągnięcie. Dla Natalii to zresztą nie koniec startów. Jutro pojedzie jeszcze między innymi w sztafecie.

I oby tam też zaprezentowała się dobrze.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...