Metalist Charków po bankructwie związanym ze zmianą władz i powrocie najbardziej utytułowanego właściciela w swojej historii, Ołeksandra Jarosławskiego, stopniowo zaczął się podnosić i odzyskiwać utraconą kilka lat temu pozycję. Drużyna pewnie wygrała rundę jesienną na zapleczu ligi ukraińskiej i jest coraz bliżej powrotu na główną mapę piłkarskiej Ukrainy. Marsz Metalista zatrzymała jednak wojna. O obecnej sytuacji klubu porozmawialiśmy z jego CEO. Wałerij Hryha zaczął jednak od czegoś innego…
– Zanim odpowiem na pańskie pytania, chciałbym powiedzieć: „dziękuję” i słowo to kieruję do ludzi, rządu, do wspaniałego kraju, jakim jest Polska. Wasza pomoc, której udzielacie w tym koszmarnym dla całego świata czasie, jest nieoceniona i bezprecedensowa. Za goszczenie naszych dzieci i matek, za pomoc w uniknięciu katastrofy humanitarnej na Ukrainie, za zrobienie wszystkiego, by jak najszybciej nastąpił pokój na naszej ziemi. Nie ma słów, które oddałyby głębię mojej wdzięczności!
Jak się pan czuje i czy z pańską rodziną jest wszystko w porządku?
W tej chwili jestem w mieście Bogoduchów, gdzie mieszkają moi rodzice. Znajduje się między Charkowem a Ochtyrką. Moi bliscy czują się dobrze, siostra Marina z mężem i dziećmi też są razem z nami. Wszyscy aktywnie angażują się w pomoc, wiele rodzin z Charkowa zostało do nas ewakuowanych, zanim znalazły bezpieczniejszą opcję i wyjechały na zachodnią Ukrainę. Syn i córka mieszkają z matką Eugenią od ponad 2,5 roku, pracując i studiując w Legnicy. To dar losu – poczucie, że są bezpieczne, pozwala im skoncentrować się na pomaganiu innym ludziom: pracownikom, znajomym i innym mieszkańcom Charkowa, którzy potrzebują wsparcia tu i teraz.
Na szczęście mamy mocną drużynę i wszyscy w tym trudnym czasie stanęli na wysokości zadania. Dyrektor generalnym Ołeksander Woroszyłow, szef ochrony klubu Ołeksander Sobolew, a także Michał Charin i Maksim Iwanow – oni sprawdzili się nie tylko jako menedżerowie, ale także jako odważni ludzie, którzy jeździli pod ostrzałami i pomagali mieszkańcom Charkowa we wszystkim, co było potrzebne.
Gdzie zastał pana początek wojny – na obozie przygotowawczym czy w samym Charkowie?
W Charkowie. Od ponad 15 lat wiceprezes Metalista Jewhen Krasnikow i ja pracujemy nie tylko w dzień, ale także w nocy. Mieliśmy ten reżim od samego początku, ponieważ podczas okienka transferowego zawsze aktywnie negocjujemy z klubami i zawodnikami z Ameryki Południowej. Z biegiem czasu ten tryb działania stał się dla nas codziennością. Poranek 24 lutego, kiedy w naszym mieście rozległy się pierwsze wybuchy, nie był wyjątkiem – wtedy również nie spaliśmy.
Słyszałem, że Metalist wciąż pozostaje w Turcji. W najbliższej przyszłości planowany jest powrót zespołu na Ukrainę? Czy zawodnicy teraz mają jakieś treningi?
Tak, drużyna, sztab szkoleniowy i ich rodziny nadal są w Turcji. Właściciel Metalista Ołeksander Jarosławski sfinansował przedłużenie obozu treningowego, wyżywienie i zakwaterowanie dla nich wszystkich. Ponadto wraz z Jewhenem Krasnikowem zaprosił kandydatów do reprezentacji Ukrainy, żeby dołączyli do treningów z naszym zespołem. Jest ważne, by zawodnicy naszej drużyny narodowej trenowali i rozgrywali mecze towarzyskie, co później pozwoli nam liczyć na sukces w barażach do mundialu w Katarze.
Co do powrotu na Ukrainę… Wszyscy mamy nadzieję, że nasi gracze wkrótce wyjdą na płytę boiska wypełnionego po brzegi stadionu i pocieszą obywateli Charkowa, którzy wrócą do swojego miasta. Że będzie tak, jak było przed wojną.
Metalist powoli wracał na utraconą pozycję, praktycznie zagwarantował sobie awans do ekstraklasy, wykonał szereg potężnych transferów. Jaka będzie przyszłość klubu?
Tak, po powrocie Jarosławskiego i Metalist przeżywał potężny piłkarski boom, średnia frekwencja na meczach naszej drużyny była ogromna. Wszelkie działania transferowe i organizacyjne mają na celu stworzenie zespołu i klubu na poziomie europejskim. Chcemy nawiązać do tego, co było wtedy, kiedy udało się stworzyć drużynę, która stale uczestniczyła w rozgrywkach europejskich i wygrywała z takimi klubami jak Benfica, Bayer Leverkusen, Sampdoria, Besiktas, Galatasaray, Olympiakos, Salzburg. Jeśli chodzi o losy klubu, wszyscy rozumiemy, że teraz wiele zależy od zawieszenia broni i pokoju na Ukrainie oraz w Charkowie. Mamy nadzieję, że stanie się to jak najszybciej.
Jak wygląda sytuacja obcokrajowców, którzy u was występują i co będzie z ich umowami? Czy zostaną wypożyczeni lub sprzedani do innych klubów?
W ich przypadku wszystko jest proste. Krasnikow i nasz zespół menedżerski szuka dla nich wariantów z wypożyczeniem i powrotem do Metalista w późniejszym terminie. Teraz Peixoto, Paulinho, Riascos, Poblete, Harris oficjalnie zostali wypożyczeni do innych klubów, trwają również negocjacje z innymi piłkarzami.
Czy są jakieś konkrety odnośnie zakończenia bieżącego sezonu ligowego? Być może za granicą?
Na razie nie ma żadnych. Federacja i jej prezes Andrij Pawełko – oprócz dużych działań finansowych, humanitarnych i ewakuacyjnych – jest teraz w stałym kontakcie z menedżerami klubów i wspólnie z władzami ligi rozważają kilka opcji, ale też rozumiemy, że nie wszystko zależy teraz od nich.
rozmawiał Roman Kotliar
Więcej o wojnie na Ukrainie:
- „Zrozum, że nawet jeśli wojna skończy się jutro, Mariupol praktycznie przestał istnieć”
- “Poszedłem spać jak zwykle, obudziłem się w zupełnie innej rzeczywistości”
fot. Metalist Charków