Zabawa we wróżenie fusów przed sezonem 2022 w Formule 1 to nie lada wyzwanie. Większe niż dotychczas pod jednym, niezwykle ważnym względem: w pewnym stopniu wchodzimy w nową erę bolidów z racji innej budowy. Co więcej, dla wszystkich zespołów w stawce został obniżony limit na całoroczny budżet. Cel tych zabiegów jest prosty: rywalizacja ma być bardziej wyrównana. I tu pojawia się pytanie, czy w takich okolicznościach Max Verstappen będzie w stanie obronić tytuł mistrzowski.
F1 2022. Verstappen, Hamilton i reszta. Kto zagrozi duetowi mistrzów?
To sprawa wielotorowa. Gdy spojrzymy wyłącznie na pokazane umiejętności na przestrzeni całego poprzedniego sezonu, Holender był niewątpliwie najlepszym kierowcą. Czasami robił coś ponad stan, mimo że Red Bull w pewnej części Grand Prix tracił na prędkości względem Mercedesa. Ba, to żadne odkrycie, że na polu konstruktorskim ekipa Lewisa Hamiltona potrafiła wręcz zdystansować swojego największego rywala. Ale gdy za chwilę nastąpi zupełnie nowe rozdanie, układ sił może ulec dotąd niespodziewanej zmianie. Słabsi nie staną się nagle silniejsi, ale ci najmocniejsi będą mieli zdecydowanie mniejszy margines błędu. Toto Wolff, szef Mercedesa, nie owija w bawełnę: – Trzeba będzie teraz niezwykle ostrożnie inwestować każdego centa. Wcześniej było trochę łatwiej, bo można było rozwijać się w kilku kierunkach w procesie zwiększenia wydajności. Dziś trzeba wybrać, co jest najbardziej obiecujące, i tego się trzymać. Dla dużych zespołów to zupełnie inny sposób działania
– To jest zdecydowanie największa zmiana regulacji, jakiej ten sport kiedykolwiek doświadczył. Moja kariera sięga 1991 roku i do tej pory nie byłem świadkiem takiej rewolucji. To kompletnie nowy koncept, zupełnie inne podejście do przepisów. Ogromna zmiana, ale na pewno bardzo ekscytująca – dodał Andrew Green, szef techników zespołu Aston Martin.
Dlaczego Max Verstappen będzie miał trudniej?
W obliczu zmian – takich jak zmniejszenie budżetu na sezon do 140 mln dolarów i zmiana z 13-calowych na 18-calowe koła, oraz nieco inna konstrukcja bolidów – każda teoria postawiona przed sezonem może zostać brutalnie zweryfikowana. O ile przed 2021 rokiem mieliśmy prawo z dużym przekonaniem stwierdzić, że czeka nas fantastyczna walka Verstappena z Hamiltonem, o tyle dzisiaj z taką wizją trzeba być ostrożnym. Dlaczego? Powodów jest kilka. Inne zespoły przede wszystkim zdążyły pokazać, że nie są tylko tłem dla walki dwóch tuzów.
Mowa tu szczególnie o Ferrari, o którym często mówi się, że może namieszać. Owszem, później różnie z tym bywa, ale teraz to naprawdę może być przełomowy rok dla włoskiej ekipy. W poprzedniej kampanii Włosi uporali się z częścią problemów i potrafili napsuć krwi czołówce w wielu wyścigach. No i wydaje się, że teraz Ferrari złożyło najszybszą maszynę od dawna. Pokazały to testy, treningi i kwalifikacje w Bahrajnie, gdzie Leclerc z Sainzem (poprzednio piąty w klasyfikacji generalnej, „best of the rest”) imponowali pod względem wykręcanych czasów. Monakijski kierowca przyznał nawet, że miał najpłynniejsze przygotowania w karierze.
Twórca portalu Łączy Nas F1 oraz komentator Radia GOL, Kamil Niewiński, potwierdza większą siłę Ferrari w 2022 roku: – Największe zagrożenia dla Maxa? Przede wszystkim duet Ferrari. Charles Leclerc ma naprawdę wiele do udowodnienia, gdyż kampania 2021 nie poszła po myśli Monakijczyka. Szef zespołu z Włoch, Mattia Binotto, mówi jasno: „Prosiliście mnie, bym dał w końcu Charlesowi dobry bolid. Cóż, zobaczymy, co on teraz zrobi” – to jasna deklaracja, iż Maranello ma ogromną nadzieję na powrót na szczyt po fatalnym roku 2020 i zaledwie dostatecznym roku 2021. Jest jeszcze Carlos Sainz, który w Ferrari miał być skrzydłowym dla Leclerca, a ostatecznie wyprzedził go w klasyfikacji generalnej. Hiszpan to największe zaskoczenie sezonu 2021 i jeżeli podtrzyma dyspozycję także i w tym roku, a Ferrari przygotuje bolid równy Red Bullowi, to ja naprawdę nie widzę powodu, by nie wyróżnić Sainza jako kandydata do mistrzostwa.
Co do McLarena – cóż, tutaj można spodziewać się małego regresu przynajmniej na początku sezonu. Brytyjczycy mieli problemy na testach, bo Daniel Ricciardo borykał się z koronawirusem, a w bolidzie dało się narzekać na przegrzewające się hamulce. Kierowcom mina zrzedła, kiedy przyszło do realnej oceny potencjału maszyn. Ale pamiętajmy, że to wciąż McLaren, który nie zapomniał, jak się wygrywa. Ma świetnych kierowców, których nie można bagatelizować.
Na koniec pozostaje kwestia bezpośredniego starcia Mercedesa z Red Bullem. Stajnia Verstappena udowodniła na treningach i w kwalifikacjach przed Grand Prix Bahrajnu, że będzie cholernie szybka. Z kolei, co ciekawe, Mercedes nie wydaje się już być tak pewny siebie. Ma problemy z bolidem na prostych odcinkach i już padają głosy, że to może być głębsza usterka. Potwierdzają to słowa samego Hamiltona, choć należy mieć na uwadze, że ekipa niemieckiego producenta lubi czasami stworzyć zasłonę dymną i robić z siebie słabszych, niż rzeczywiście są. – Na tę chwilę widzę, że Ferrari jest najszybsze. Na pewno nie my. Dalej być może będzie Red Bull, później my, następnie McLaren – powiedział siedmiokrotny mistrz świata.
Mercedes niewątpliwie będzie rozdrażniony tym, co stało się w ostatnim wyścigu poprzedniego sezonu. Ponoć w tej ekipie wciąż panuje niespokojna atmosfera, która sukcesom może nie służyć. Poza tym sam Hamilton stanie przed nową rzeczywistością. Brytyjczyk smaku odbijania tytułu mistrza świata nie zaznał od dawna. Mimo swojego wieku wciąż jest jednak wybitnym kierowcą, lecz Verstappen pokazał, że równorzędny rywal z konkurencyjnym bolidem jest dla Lewisa realnym zagrożeniem. Dużo zatem, ba, może nawet więcej niż zwykle w przypadku szans Brytyjczyka, będzie zależeć od osiągów Mercedesa. Jeśli one Lewisa nie uratują – a zobaczymy to całkiem szybko – w bitwie na gołe pięści to Max będzie miał więcej argumentów.
Kamil Niewiński apeluje jednak o spokój mimo ewentualnych komplikacji w zespole Mercedesa: – Jest jedna złota zasada F1, którą każdy powinien zapamiętać: „Nigdy nie lekceważ Mercedesa”. Nadal uważam, że Hamilton i Russell będą bili się o końcowy triumf. Pytanie tylko, czy stanie się to od razu, już w Bahrajnie, czy dopiero po czasie, gdy zdołają się uporać ze swoimi problemami. Możliwe bowiem (choć nadal to tylko gdybanie, dopóki nie zobaczymy ich dyspozycji w wyścigu), że w tym roku ujrzymy najsłabszego Mercedesa w dziejach ery hybrydowej, czyli od 2014 roku.
Co może być siłą Maxa Verstappena?
Skupmy się teraz na samym Red Bullu i mistrzu świata w austriackim padoku. Napisaliśmy o nowych realiach w kontekście Lewisa, ale to też będzie zupełnie inne otwarcie dla Maxa. Holender dowiódł swego, utarł nosa Mercedesowi i będzie startował z pozycji najmocniejszego człowieka w stawce. A przynajmniej na papierze, bo dopiero po kilku wyścigach okaże się, kto rzeczywiście ma szybszy bolid i może liczyć na więcej w dalszej perspektywie. Gdyby obiektywnie oceniać wyłącznie aspekt umiejętności, bukmacherzy widzieliby faworyta zapewne w osobie Verstappena. Jednak, jak wiadomo, nie tylko one są decydujące w tej branży.
Decydujący jest mental. Tutaj wydaje się, że na szczebelku wyżej znajduje się obecnie Max Verstappen. Na taką myśl nakierowują mistrzowie z przeszłości, którzy znajdowali się w podobnej sytuacji co Holender. Choćby Sebastian Vettel nie ma w tej kwestii wątpliwości: – Masz numer jeden na samochodzie, a to przywilej. Myślę, że każdy z nas chciałby być w takiej sytuacji, ale może być tylko jeden taki kierowca. Osobiście nigdy nie uważałem tego za jakieś obciążenie. Jeśli już, to dodatkowy impuls. Uważam, więc, że Max poczuje to samo, chociaż oczywiście każdy z nas jest inny.
Fernando Alonso dodaje: – Rozpoczynasz każdy wyścig, wiedząc, że już raz byłeś mistrzem świata. Zawsze starasz się o kolejne mistrzostwa, jednak jeśli cokolwiek ma to dla Maxa znaczyć, to powinien czuć po prostu mniejszą presję.
Max Verstappen – mistrz od najmłodszych lat. Jak Holender doszedł na szczyt?
W przeszłości pojawiały się wątpliwości względem psychiki Verstappena. Wydawało się nawet w pewnym momencie, że ogromna presja mu nie służy. Ale poprzedni rok pokazał, że Holender przeobraził się w istnego killera z chłodną głową. Jasne, nie w każdym wyścigu i nie na każdym zakręcie. Ale co innego charakter i agresywny styl jazdy, a co innego odporność na przeciwności losu. Ważne było to, jak 24-latek potrafił znosić porażki. Nauczył się tego, w kluczowych momentach nie pękał. Dlatego też w przypadku czołowego kierowcy Red Bulla absolutnie nikt nie powinien obawiać się o ten aspekt. On już swoje zrobił. Teraz „mistrzowski luz” można zamieniać na kolejne sukcesy.
Kamil Niewiński twierdzi, że Holender nic nie musi już nikomu udowadniać, co będzie jego atutem: – Verstappen na początku tego sezonu w wypowiedziach medialnych wygląda dokładnie tak, jak rok temu – piekielnie pewny siebie i stąpający twardo po ziemi. Coś, czego aż do sezonu 2021 u Maxa nie widzieliśmy. On zawsze miał łatkę kierowcy świetnego. Na takich jak on, a także na Charlesa Leclerca lub George’a Russella, mówi się „talenty generacyjne”, gdyż mogą być w stanie trząść całą F1 przez następnych kilkanaście lat niczym Vettel, Hamilton czy wcześniej Michael Schumacher. Problemem była głowa. Maxowi często przepalały się styki i robił, mówiąc kolokwialnie, szczeniackie błędy na torze pod wpływem presji czy ferworu walki.
Max miał również skłonności do wybuchów poza nim. Od poprzedniego roku widzimy jednak kierowcę dojrzałego, skupionego na celu. Ma 24 lata, a w Holandii już stał się ikoną. Jest ubóstwiany w swoim kraju niczym Lewandowski w Polsce albo nawet i mocniej. Po wyrwanym tytule mistrzowskim nie musi nikomu nic udowadniać, o czym sam zresztą powiedział.
Verstappen nie będzie miał już przed sobą Bottasa&Hamiltona
W argumentach za powtórzeniem sukcesu przez Verstappena można wyróżnić jeszcze jedną kwestię. Przez większość poprzedniego sezonu Max grał w grę pt. „jeden na dwóch”. Valtteri Bottas był nieocenionym buforem dla Hamiltona, zdecydowanie częściej użytecznym niż Sergio Perez dla Maxa. Mówiąc wprost, Fin wygrał swojemu koledze wiele punktów. Ale sympatycznego Fina w ekipie Totto Wolfa już nie ma. Na jego miejscu będzie George Russel, kolejny giermek, który – nie oszukujmy się – nadal jest pewną zagadką. To punkt dla Verstappena. Najprawdopodobniej akcent starć między dwoma najlepszymi kierowcami w stawce będzie bardziej skoncentrowany na bezpośredniej rywalizacji, oczywiście zakładając, że Mercedes rozwiąże swoje problemy. Hamiltona nie będzie kto miał osłaniać. No, chyba że Russel eksploduje formą i w sensownym bolidzie okaże się czarnym koniem w stawce. To jednak wizja bardzo optymistyczna.
Na koniec trzeba dodać, że w przedbiegach Red Bull wygrywa z Mercedesem. W kwalifikacjach do Grand Prix Bahrajnu Lewis Hamilton był dopiero na piątym miejscu. Przed nim znaleźli się dwaj kierowcy Ferrari i właśnie Red Bulla. O ile duży skok jakościowy włoskiej ekipy ma prawo kogoś zaskakiwać, o tyle żadnym zaskoczeniem nie powinna być podobna moc austriackiej stajni. Już widzimy, że Red Bull względem poprzedniego sezonu może mieć najrówniejszy przeskok. Ot, wiele wskazuje na to, że tam wszystko jest pod kontrolą. Max Verstappen powinien mieć optymalne warunki, żeby odbijać ataki nowych, czerwonych rywali na horyzoncie.
– Red Bull wydaje się być bardzo mocny także i w tym roku. Byki kryły się ze swoją maszyną jak tylko mogły, podczas gdy inne zespoły grały w otwarte karty, nagrywając filmy promocyjne z nowymi samochodami w roli głównej. Jedyną rzeczą, którą otrzymywaliśmy od Red Bulla, były zdjęcia z zamkniętych testów. I to wykonane w tak tragicznej jakości, że nie dało się z nich wyczytać praktycznie nic. Na pierwszej turze testów w Barcelonie ujawnili, co chowali przed całym światem i trzeba przyznać – było co chować. Red Bull to bolid skrajnie różniący się od Mercedesa. Sekcje boczne to inżynieryjne arcydzieło, a wizualnie sam bolid wydaje się wyjątkowo smukły – podkreśla Kamil Niewiński.
Czy Max Verstappen w tym pięknym, smukłym bolidzie będzie w stanie sięgnąć po drugie mistrzostwo świata w karierze? Gdyby nie obecność mocnego Ferrari, bylibyśmy skłonni powiedzieć, że na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej miałby większe szanse niż rok temu. A tak trzeba poszukać wypośrodkowanej odpowiedzi w stylu: sam kierowca i jego zespół są na to gotowi, ale wyjątkowe okoliczności nowego sezonu sprawiają, że niczego nie można być pewnym.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o Formule 1: