Reklama

Czy liga nauczyła się już Lecha Poznań? [ANALIZA]

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 marca 2022, 11:19 • 6 min czytania 21 komentarzy

Lech Poznań w 2022 roku zdobył zaledwie 8 z 18 możliwych do zdobycia punktów. Bukmacherzy jeszcze w przerwie zimowej dawali poznaniakom ~57% szans na zdobycie mistrzostwa, tymczasem teraz wyceniają szanse Kolejorza na ~22%. W meczach z Rakowem i Wisłą Kraków lechici nie wyglądali nawet na zespół lepszy. Czy problem jest w braku formy liderów? A może liga po prostu rozgryzła taktykę Lecha?

Czy liga nauczyła się już Lecha Poznań? [ANALIZA]

Sytuacja lechitów się komplikuje i widać to jak na dłoni. Zespół Macieja Skorży w walce o mistrzostwo nie jest już zależny od siebie i nawet jeśli wygra wszystkie mecze do końca sezonu, to wcale nie musi sięgnąć po upragnionego majstra. Oczywiście potknięcia będą się zdarzały – zarówno Lechowi, jak i Pogoni oraz Rakowowi. Niemniej trudno po starcie rundy wiosennej zwalać wszystko na trudny terminarz, który niewątpliwie Kolejorz w tym okresie miał. Wyjazdy do Gdańska i Szczecina, do tego starcie z Rakowem u siebie (nikt nie punktuje w delegacjach tak jak ekipa Papszuna). Bo przecież Lech na dodatek stracił punkty dwukrotnie w Krakowie.

Należy się zastanowić – czy Kolejorz został rozgryziony taktycznie? Czy to po prostu obniżka formy, brak szczęścia i pokłosie tego trudniejszego terminarza? Rozłóżmy to na czynniki pierwsze.

Nie wpuszczać Lecha do środka

Celem numer jeden rywali Lecha jest zamknięcie środka pola. To stamtąd Kolejorz wyprowadza najgroźniejsze ataki. Trzymanie lechitów na skrzydłach sprawia, że poznaniacy muszą albo liczyć na stworzenie przewagi w bocznym sektorze i celne dośrodkowanie, albo na nieprzygotowaną wrzutkę.

Reklama

Wydaje się, że jednym z pierwszych trenerów, który wyraźnie to zaakcentował, był Dawid Szulczek po zeszłorocznych derbach Poznania. Warta trzymała się dzielnie, ale dostała dwa gole po stałych fragmentach gry. Do tego momentu wcale nie ustępowała gospodarzom w liczbie wykreowanych sytuacji.

Lech mógł się dostać w boczny sektor, ale nie wyżej niż 30 metr od naszej bramki. Tam już bardzo agresywnie pressowaliśmy. Musieliśmy zakładać, że na skrzydłach nie możemy wystawiać się na grę jeden na jednego, bo Kamiński i Ba Loua mają ogromną jakość. Nawet jeśli kogoś z naszych zawodników minęli, to trafiali na kolejnego. Przed szóstką obrońców wystawiliśmy trzech pomocników ustawionych w strefie, by zablokować Amarala. Ale Kamiński i Ba Loua schodzą też do środka, więc wpadali na tych trzech pomocników. Mogli więc albo strzelać, albo wrzucać na dalszy słupek. A tam mieliśmy przewagę wzrostu – wyjaśniał Szulczek w naszym wywiadzie.

Jak to wyglądało w praktyce?

Zwłaszcza na pierwszej stop-klatce widać to doskonale. Dziewięciu zawodników za linią piłki, tylko sam Zrelak na desancie, każdy piłkarz ustawiony w środkowym pasie boiska. W przypadku podania na skrzydło wahadłowy Warty wraz ze skrajnym pomocnikiem z trójki środkowych pomocników doskakuje do skrzydłowego. Amaral i schodzący do środka Ba Loua w gąszczu rywali, brak linii podania między zawodnikiem z piłką a ofensywnymi pomocnikami Kolejorza.

Dopiero przy stanie 0:2 zrobiło się nieco więcej miejsca dla ofensywnych graczy Lecha. Wówczas taki wspomniany Amaral mógł ruchliwością i sprytem odkleić się od takiego Kupczaka. A tutaj już szanse na stworzenie przewagi przy grze 1v1 jest zdecydowanie wyższe niż przy grze 1v2 czy 1v3.

Reklama

Lech zmuszony do gry dalekimi podaniami

Inny sposób na Lecha zaprezentował Raków w niedawnym meczu przy Bułgarskiej. Częstochowianie są na duży wyższym poziomie niż lechici jeśli chodzi o opanowanie systemu gry proponowanego przez Papszuna. I to było widać – zobaczyliśmy dwa zespoły z dużą jakością, ale jeden potrafił zneutralizować atuty przeciwnika.

Raków atakował bardzo wysokim pressingiem. Lech – który uchodzi za drużyną dobrze budującą akcje od tyłu – nie mógł sobie z tym poradzić. Bednarek czy Salamon mieli często piłkę, ale nie podejmowali ryzyka w grze krótkimi podaniami pod własnym polem karnym, bo każdy z obrońców i schodzący niżej Murawski mieli zawsze rywala na plecach. Jedna z takich strat Karlstroema prawie zakończyła się golem po kontrze.

Konsekwencje? Lech średnio w sezonie gra 49 długich podań na mecz. Z Rakowem zagrał 62 takie podania. Średnio skuteczność dalekich zagrań Kolejorza jest na poziomie 57%, z Rakowem było to niespełna 50%. Wynika to z tego, że Lech musiał walczyć o górne piłki z Petraskiem, Niewulisem i Arseniciem, którzy są świetni w takiej grze. O ile jeszcze Ishak może nawiązać taką walkę, o tyle Amaral jest bez szans. Portugalczyk przegrał wszystkie cztery główki (tak samo Ishak), a w całym meczu zaliczył zaledwie 23% udanych akcji (najniższy wynik w całym sezonie, średnia 48,4%). Sam Lech wygrał też tylko 43% pojedynków – czyli po prostu w wielu fazach meczu stał na straconej pozycji pod względem walki o piłkę, tworzenia przewagi.

Kryzys formy koni pociągowych?

Jednym z powodów, dla których Lech tak słabo punktuje na początku tej rundy, jest obniżka formy liderów zespołu. Amaral po przejściu koronawirusa nie zagrał jeszcze dobrego meczu w Ekstraklasie. Popisał się dubletem z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski, ale w Ekstraklasie w ostatnich czterech kolejkach grał słabiutko (noty Weszło: 5, 4, 3, 2). Velde błysnął z Bruk-Betem, ale w kolejnych meczach mimo szans gry pod początku nie przekonuje. Kamiński niknie na długie minuty.

Formę strzelecką trzyma Ishak, ale problemem jest to, że koledzy nie kreują mu okazji. Z Wisłą oddał trzy strzały, każdy niecelny, a tylko jeden z dość dogodnej pozycji. Z Rakowem tylko jeden strzał. Z Cracovią jedno uderzenie (celne). Łącznie w sześciu meczach miał współczynnik goli oczekiwanych na poziomie 2,16 xG, a strzelił trzy gole.

Spadek formy graczy ofensywnych widać chociażby po statystyce, którą WyScout nazywa “smart passes”. W tym sezonie średnio piłkarze Lecha posyłali po 7,6 takich kreatywnych podań na mecz. Tymczasem z Wisłą było ich tylko trzy, z Rakowem – jedno. I na dodatek niecelne. Kolejorz goniąc wynik opierał się zatem na taktyce “miliona i jeden wrzutki”. Łącznie w tych dwóch ostatnich meczach posłał ich aż 59, gdzie dotychczasowa średnia na mecz wrzutek Lecha wynosiła 17 dośrodkowań.

Rywale szukają miękkiego podbrzusza przy rzutach rożnych

Lech ma bardzo silną kadrę, ale ma też bramkarzy, którzy – delikatnie mówiąc – nie są orłami w aspekcie wyjść do dośrodkowań. To akurat dość dziwne, bo przecież w Ekstraklasie taktyka wrzutki na chaos ma się znakomicie, ale decyzje personalne w sprawie obsady bramki w Lechu to temat na osobną opowieść.

Przeciwnicy Kolejorza trafnie zdiagnozowali, że najskuteczniejszą bronią przy rzutach rożnych będzie granie w strefę pola bramkowego. Bednarek nie jest golkiperem, który po pierwsze – ochoczo garnie się do piąstkowania piłek w tej strefie, a po drugie – warunki fizyczne nie pozwalają mu na skuteczne interweniowanie w takich sytuacjach. Obnażył to chociażby Ondrasek przy nieuznanym (niesłusznie) golu dla wiślaków.

Ale sama Wisła grała rzutu rożne wręcz uporczywie w ten sektor pola karnego.

Przyniosło to nieuznanego gola, słupek po złym główkowaniu Skórasia i serię kolejnych stałych fragmentów. Żaden inny zespół nie wykonywał tylu kornerów w starciu z Lechem – aż dwanaście.

Ale już Zagłębie Lubin jesienią pokazało, że Kolejorza warto w ten sposób kąsać. Po stałych fragmentach lubinianie zdobyli dwa gole, a jak grali rzuty rożne? Dokładnie tak, jak Wisła.

W żadnym innym zespole procent goli straconych po rzutach rożnych w stosunku do ogólnej liczby straconych bramek nie jest tak duży, jak w przypadku Lecha – 22%, cztery z osiemnastu straconych bramek.

Z rzutami rożnymi trudno będzie Lechowi coś zrobić, bo tutaj poznaniacy muszą liczyć na skuteczną grę w powietrzu Salamona czy Milicia, nie spodziewamy się szybkiego progresu Bednarka pod względem wyjść do dośrodkowań. A co z resztą? Wydaje się, że Kolejorz ma tak dużo jakości w składzie, że powinien wygrywać mimo niedostatków taktycznych. Problemem w krótkiej perspektywie czasowej może być słaba forma pomocników (z Rakowem Skorża wymienił całą piątkę w tracie spotkania). Ale po coś władze Lecha konstruowały tak szeroką kadrę, prawda?

źródła danych: InStat, WyScout, EkstraStats

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Ekstraklasa

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

21 komentarzy

Loading...