Za nami pyszne danie główne z Ligą Mistrzów na stole, więc nadszedł czas na podanie deseru. W europejskim futbolu, jak co czwartek, wciąż wiele się dzieje. A to Barcelona rozpoczyna walkę o ćwierćfinał Ligi Europy, gdzie indziej Sevilla stoczy bój z drużyną Łukasza Fabiańskiego, a Marsylia z Arkadiuszem Milikiem w składzie podejmie FC Basel. Wbrew pozorom – będzie na co popatrzeć. Kilka ciekawych spotkań i motywów znajdziemy. Do wyboru, do koloru.
Jak Barcelona pokaże się na tle klubu z Turcji?
„Duma Katalonii” właściwie w ogóle nie miała okazji w ostatnich latach, żeby w europejskich rozgrywkach zmierzyć się z tureckim klubem. Ba, coś takiego nie wydarzyło się od sezonu 2002/2003. Wówczas na drodze Katalończyków też stanęło Galatasaray, ale w fazie grupowej. To były zupełnie inne czasy. Łatwo o takich epizodach zapomnieć.
W ramach ciekawostki można powiedzieć, że Barcelona w XXI wieku z tureckim klubem nie przegrała. Ale w latach 90. i na przełomie wieków takie sytuacje miały miejsce. Raz wpadka z Galatasaray, raz z Besiktasem i raz z Trabzonsporem. Nigdy jednak tureccy rywale nie podbili Camp Nou. Prędzej zostawali tam zniszczeni, tak jak Trabzonspor, który ma w CV pokonanie Barcelony u siebie, ale w rewanżu został wprost zniszczony (wynik 7:2, 1. runda Pucharu Zdobywców Pucharów).
W meczu Barcelony z Galatasaray padnie przynajmniej 3,5 bramek – kurs 2,02 na Fuksiarz.pl
I tak to właśnie się toczyło. Potem powstała wyrwa w postaci blisko 20 lat w tego typu rywalizacjach, więc mecz Barcelony z Galatasaray w trzeciej dekadzie XXI wieku będzie zupełnym novum. Okaże się, na ile turecki zespół jest w stanie się postawić. Z drugiej strony zobaczymy również, jak myśl szkoleniowa Xaviego sprawdzi się na tle niestandardowego przeciwnika. Szczególnie na gorącym terenie w Stambule, ale o tym będziemy dywagować dopiero za tydzień. Dzisiaj Barcelona, nawet jeśli znajdująca się w jednym z najgorszych okresów w historii klubu, powinna poradzić sobie bez większych problemów.
Cała Hiszpania zda egzamin?
Barcelona to oczywiście niejedyny klub La Liga, który dotrwał do tego etapu Ligi Europy. Mamy jeszcze Sevillę, która gra o coś więcej, a więc o finał w swoim mieście. Ma jednak przed sobą nie byle jakiego rywala, który zdążył już pokazać, że realia europejskich rozgrywek są mu niestraszne. West Ham to może nie jest przedstawiciel ścisłej czołówki Premier League, ale na pewno ekipa, która może narobić sporo problemów. Tym bardziej, że Sevilla jest obecnie storpedowana kontuzjami. Trener Lopetegui nie może skorzystać z ośmiu zawodników, z czego połowa to naprawdę ważne postacie na czele z Diego Carlosem czy Papu Gomezem.
Sevilla zremisuje z West Hamem na własnym stadionie – kurs 3,05 na Fuksiarz.pl
Siłą Sevilli może być rola gospodarza, lecz to małe pocieszenie w kontekście formy, jaką prezentuje ostatnio druga siła La Liga. Jej mecze trudno się ogląda, widzimy przede wszystkim toporny futbol w ofensywie. Pewną zadyszkę, która w dużym stopniu wynika z wykrwawienia się na kilku frontach i niemożności skompletowania optymalnej kadry. Ot, urazy po prostu zabijają potencjał Sevilli, dlatego West Ham nie będzie miał lepszej okazji niż teraz, żeby wywieźć dobry wynik z wyjazdu do Hiszpanii. Na obcych stadionach w Lidze Europy Anglicy jeszcze nie przegrali, co też jest jakimś argumentem przemawiającym na ich korzyść.
Milik ukłuje Szwajcarów?
Wydawało się, że Arkadiusz Milik w ostatnim czasie zamknął usta krytykom. Wiele mówiło się o jego złych relacjach z trenerem Sampaolim i nieskuteczności strzeleckiej w lidze francuskiej. O ile pierwszą kwestię trudno zweryfikować, o tyle trzeba powiedzieć, że w ostatnich tygodniach Polak miał naprawdę fajne momenty. Hattrick z Angers, potem wspaniały gol na wagę zwycięstwa z Metz czy dublet z Qarabagiem. Ale sytuacja naszego napastnika wciąż nie jest do końca jasna. Raz wchodzi z ławki, raz gra od 1. minuty. W efekcie raczej trudno o pewność siebie i poczucie pełnego zaufania ze strony szkoleniowca.
Tak samo trudno powiedzieć, czy to przekłada się bezpośrednio na jakość występów Milika. W każdym razie, fakty są następujące: Arek nie strzelił bramki od 193 minut (trzy występy). W barwach Marsylii tylko raz zdarzyło mu się, żeby czekał na gola ponad 200 minut, co może zapowiadać, że w meczu z FC Basel odpali fajerwerki. Ba, tego byśmy oczywiście chcieli. Pójścia w ślady Roberta Lewandowskiego, tylko oczywiście w ciut mniejszej skali.
Arkadiusz Milik strzeli bramkę – kurs 1,97 na Fuksiarz.pl
Co natomiast możemy powiedzieć o FC Basel? Cóż, tylko tyle, że to raczej średnia półka w skali Ligi Konferencji. Na pewno szczebelek niżej od Marsylli. No i trzeba zauważyć, że Szwajcarzy w styczniu oddali swojego najlepszego piłkarza do Fiorentiny. Chodzi o Arthura Cabrala, który – licząc od początku kwalifikacji do europejskich pucharów – strzelił 13 goli i dorzucił cztery asysty. Bez takiego asa może być trudno o dalsze przetrwanie w rozgrywkach LKE.
Pełna rozpiska meczów na dziś (1/8 finału LE i LKE):
Sevilla FC – West Ham United (18:45)
Atalanta Bergamo – Bayer Leverkusen (21:00)
FC Barcelona – Galatasaray (21:00)
Sporting Braga – AS Monaco (21:00)
Rangers FC – Crvena zvezda (21:00)
Partizan Belgrad – Feyenoord (18:45)
PAOK – Gent (18:45)
Slavia Praga – LASK Linz (18:45)
Vitesse – AS Roma (18:45)
Bodo/Glimt – AZ Alkmaar (21:00)
Leicester City – Stade Rennes (21:00)
Marsylia – FC Basel (21:00)
PSV – FC Kopenhaga (21:00)
WIĘCEJ O LIDZE EUROPY:
- Ostatnia szansa na trofeum. Co pokaże Barcelona w Lidze Europy?
- Wpadka goni wpadkę – Rosjanie przestali się liczyć w pucharach
- Weszło z Neapolu: kościół Diego Maradony
Fot. Newspix