Wisła Płock odniosła się do naszego wtorkowego tekstu w oświadczeniu, które jest… dość ciekawe. W tym artykule przedstawiamy pokrótce nasze zdanie, co do niektórych jego fragmentów, a zainteresowanych zapraszamy do przeczytania całości komunikatu klubu (TUTAJ) oraz nadrobienia naszego tekstu (TUTAJ). Ujawniamy też kilka nowych faktów. W połowie 2021 roku miasto Płock – jako właściciel Wisły – przeprowadziło emisję akcji klubu. I tak nie pomogło to zasypać dziury w budżecie, a ta cały czas rośnie. 2 marca piłkarze dostali część zaległych pensji. Za chwilę jednak mija termin kolejnych wypłat i znów zadłużenie wobec graczy może dotyczyć dwóch miesięcy.
No to jedziemy. Pierwszy fragment.
„Opóźnienia wobec członków pierwszego zespołu Wisły Płock faktycznie istnieją, co potwierdził już sam prezes Tomasz Marzec w programie „Weszłopolscy” z dnia 28 lutego 2022 roku. Sięgają obecnie dwudziestu dni”.
Już na samym wstępie dostajemy fragment, który nie idzie za pan brat z logiką. Prezes Wisły Płock Tomasz Marzec faktycznie mówił w poniedziałkowych Weszłopolskich (28.02) o tym, że zaległości są trzytygodniowe. Teraz mówi, że są one 20-dniowe (czyli de facto nic się nie zmieniło, dalej są takie same). I jest to kapitalna logika, ale tylko w jednym wypadku – jeśli zapomnimy o tym, co zdarzyło się dwa dni po jego występie.
W środę wpłynęły zaległości za 2021 rok
Dzień po wystąpieniu w Weszłopolskich, we wtorek, wyszły przelewy do kadry pierwszego zespołu.
Dwa dni później, czyli w środę rano, zawodnicy i trenerzy Wisły Płock otrzymali zaksięgowane przelewy.
I prawdą jest, że zaległości sięgają DZIŚ dwudziestu dni. Bo po prostu w międzyczasie zespół otrzymał wyrównanie za 2021 rok. Drużyna Wisły Płock miała to obiecane (o czym pisaliśmy w tekście) i akurat ta obietnica została tym razem spełniona, choć ze względu na wiele obietnic rzucanych w ostatnim czasie, wielu podchodziło do niej z rezerwą. Logika prezesa jest jednak urocza – najpierw Wisła Płock miała trzy tygodnie zaległości, w międzyczasie władze klubu wypłaciły należności, a dziś mimo tego faktu piłkarze nadal mają jego zdaniem trzytygodniowe zaległości.
No to ile tych dni jest? Jak to jest liczone?
Raz jeszcze – zawodnicy Wisły Płock dostali W ŚRODĘ wyrównanie za cały 2021 rok. I to jest fakt. Natomiast, no ludzie kochani – nie róbmy z logiki kurtyzany. W poniedziałek informacja o 20-dniowych zaległościach była NIEPRAWDZIWA. Teraz, po zrobieniu przelewów, jest już PRAWDZIWA. Bo po prostu Wisła Płock WRESZCIE ZROBIŁA PRZELEWY. 11 marca (przelewy piłkarzy trzeba zrobić do dziesiątego dnia każdego miesiąca) zaległości znów mogą sięgnąć dwóch miesięcy, bo trzeba będzie płacić za luty, a nadal nieuregulowany jest styczeń.
Dość dziwna polemika
„Względem wyróżnionych w artykule Antona Krivotsyuka, Kristiána Vallo oraz Filipa Lesniaka również występują zaległości, takie same jak u pozostałych zawodników”.
To jeden z naszych ulubionych fragmentów. Napisaliśmy w tekście, że Wisła płaci regularnie kilku zawodnikom ze względu na różne powody, które przedstawili w klubie oni sami lub ich agenci. A Wisła Płock na to:
– Nie, nie! Im też nie płacimy!
No to skoro im też nie płacicie, to OK! Nie polemizujemy!
„Klub Wisła Płock zawsze przykładał i przykłada dużą wagę do regulowania płatności w terminie. Opóźnienia w ich realizacji zdarzały się również w poprzednich latach i wynikały ze specyfiki funkcjonowania klubu piłkarskiego”.
W tym fragmencie dowiadujemy się, że kilkumiesięczne opóźnienia w płatnościach wynikają ze specyfiki funkcjonowania klubu piłkarskiego.
Pozwolimy sobie zapytać – to jest gdzieś zapisane w statucie Wisły Płock? Może zakładają to przepisy PZPN-u? Albo na kursach z biznesu mówią: jeśli prowadzicie firmę, to budżet wam się musi spinać, ale jeśli prowadzicie klub piłkarski, to nie musi, bo taka jest specyfika? Skąd informacje, że tak akurat jest? I co na to kluby piłkarskie, którym jednak się spina budżet? Działają wbrew swojej naturze czy co?
Budżetowanie niedoszłych transferów
Dalej poznajemy meandry płockiego budżetu:
„Dyspozycja finansowa jest nadal ograniczona, dlatego co roku klub w budżecie planuje transfer wychodzący minimum jednego zawodnika. W ostatnim czasie było tak w przypadku Dawida Kocyły, który wzbudzał zainteresowanie innych klubów, Kristiána Vallo czy Damiana Rasaka. W przypadku tego ostatniego do klubu wpłynęły oficjalne oferty z dwóch klubów PKO Bank Polski Ekstraklasy, a jedna z nich została zaakceptowana przez Zarząd”.
Co roku klub planuje w budżecie transfer minimum jednego zawodnika. Tym samym Wisła Płock przyznaje się, że starczałoby jej na regularnie pensje, gdyby sprzedawała piłkarzy, ale jakoś tak ich nie sprzedaje. No znakomite, naprawdę. Założyliśmy, że wystarczy nam na pensje Rasaka, Wolskiego czy Lagatora, jeśli sprzedamy Kocyłę. No i cóż – nie sprzedaliśmy. Chcieliśmy sprzedać Rasaka, ale też się nie udało. Wielki pech.
Przecież to jest logika na poziomie: mam długi, bo założyłem, że będę wygrywał z kolegami w karty, a jednak przegrywam.
Mamy delikatną sugestię – może najpierw zaróbcie pieniądze, a potem je wydawajcie?
Przecież opieranie budżetu na zyskach z transferów, których NIE PRZEPROWADZONO, to zwykła niegospodarność. Nie wiemy, jak to inaczej można nazwać i doceniamy odwagę, z którą Wisła Płock publicznie chwali się swoją szaloną wizją na prowadzenie klubu piłkarskiego.
Przy okazji warto zastanowić się, czy to nie jest jeden z powodów, dla których Wisła Płock wpadła w kłopoty finansowe. Skąd ta pewność, że „Nafciarze” są w stanie co roku spieniężać co najmniej jednego piłkarza, skoro ostatni transfer z klubu powyżej 200 tysięcy euro to Damian Szymański (do Achmata Grozny w styczniu 2019 roku, wg Transfermarkt – 1,5 mln euro), który odszedł jeszcze za czasów Łukasza Masłowskiego? Przypomnijmy – od tamtego momentu w Płocku pojawiło się dwóch dyrektorów sportowych. Wisła Płock nie jest klubem, który potrafi regularnie sprzedawać piłkarzy. Mimo to wpisuje zyski z ich niedoszłych transferów w budżet. A potem dziwi się, że ktoś wypomina jej problemy w płynności finansowej. OK.
Transfery mają ukryte koszty
„Reprezentant Azerbejdżanu Anton Krivotsyuk do Wisły Płock trafił jako wolny zawodnik. Koszt transferu stopera to jedynie ekwiwalent za wyszkolenie piłkarza, który po negocjacjach z Neftçi PFK został dodatkowo pomniejszony”.
Koszt transferu to jedynie pomniejszony ekwiwalent – zatem przyszedł w zasadzie za darmo. A że jego pensja kosztuje miesięcznie ponad 50 tysięcy złotych i wiosną nie zagrał ani minuty? To już szczegóły, o których nie warto wspominać. Luka Sunsjara to też znakomity transfer, bo nie kosztował ani złotówki. Dla klubu to tak, jakby podnieść papierek z ziemi. W końcu nie kosztował nic. Proste. Pensje, prowizje, kwoty za podpis? To jakieś nieistotne szczegóły. Przecież jedyny koszt każdego transferu to ten, ile trzeba było zapłacić poprzedniemu klubowi. Pensje, prowizje i kwoty za podpis się nie liczą.
„Kristián Vallo w naszym klubie pojawił się na zasadzie transferu czasowego (wypożyczenia) ze słowackiego MŠK Žilina. Po rozegraniu obiecującej rundy wiosennej sezonu 2020/2021 i zauważalnego potencjału sprzedażowego klub skorzystał z opcji wykupu zawodnika za kwotę, która nie obciążyła w znaczący sposób budżetu klubu”.
Kwota za Kristiana Vallo nie obciążyła budżetu klubu? Dobrze, ale dlaczego Wisła dopiero w marcu reguluje pensje za grudzień? Coś poszło nie tak i to mocno. W oświadczeniu czytamy, że Jorgihno przyszedł na zasadzie wypożyczenia, a jego pensję pokrywa w jakiejś części Łudogorec, a więc wychodzi na to, że to tani transfer. Szkoda, że zręcznie pominięto fakt, iż za to wypożyczenie trzeba było zapłacić bułgarskiemu klubowi.
Kiedy ma się dziurę w budżecie to warto nie wydawać pieniędzy, nawet na drobne transfery, bo sytuacja może wymknąć się spod kontroli. No i się wymknęła.
Brak płynności już od połowy 2021 roku
Z jego lektury oświadczenia dowiadujemy się, że wszystko w klubie jest w normie, a jedyne uchybienia to jakieś tam 20-dniowe zaległości. W środę został wyregulowany 2021 rok, więc w zasadzie nie ma o czym mówić. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie kilka faktów. Pozwólcie, że wymienimy je w punktach:
- Wisła Płock ma problemy z płynnością finansową już od połowy 2021 roku
- strata wynosiła wówczas ok. 7-8 mln zł
- została ona pokryta przez właściciela, czyli miasto Płock, poprzez emisję nowych akcji
- ten manewr i tak nie pozwolił Wiśle wyjść na prostą, bo z powodu zobowiązań wobec pracowników na 30 czerwca 2021 roku stan klubowej kasy był ujemny i wynosił -3,35 mln zł
- od tamtego czasu dług cały czas się powiększa i dlatego są problemy z płynnością
- transze wpływów od Ekstraklasy SA i sponsorów (w tym m.in. PKN Orlen czy Budmat) nie wystarczają, żeby wypłaty pensji zawodników były regulowane terminowo, stąd wynikają opóźnienia względem piłkarzy oraz innych podmiotów
Problemy finansowe trwają w Wiśle Płock od dawna. Nie zanosi się, by doszło do nagłej poprawy. Zresztą sam klub pisze w oświadczeniu: „Nie zmienia to jednak faktu, że klub w tym momencie musi znaleźć środki, które pozwolą zrealizować zakładany plan finansowy na 2022 rok”. Nie jest za ciekawie, po prostu. I żadne oświadczenie, które mówi o świetnym transferze Kristiana Vallo, planowanej sprzedaży zawodników, do której nie doszło czy przelewach, które akurat wyszły, tego nie zmieni. Problem w Płocku trwa od długich miesięcy. I oby został zażegnany, choć na to się nie zanosi, skoro klub jest prowadzony w taki sposób.
JAKUB BIAŁEK, MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:
- Pustki w kasie Wisły Płock
- Marzec o zwolnieniu Bartoszka: – Nie było pomysłu na wyjście z kryzysu
- Maciej Bartoszek: – Konkretnego powodu zwolnienia nie było
Fot. Newspix