Reakcje i wypowiedzi Antonio Conte po poszczególnych meczach, a zwłaszcza porażkach Tottenhamu, to dobry przypadek do analizy przez speców od psychologii. W co gra menedżer Spurs? Oczywiście wszystkie te zachowania idą w parze z kiepskimi wynikami zespołu. Gdyby były dobre, Włoch nie musiałby w ten sposób reagować na konferencjach prasowych, a także media byłyby mniej zainteresowane sytuacją klubu. Niemniej, wypowiedzi Conte są niezwykle rozbudowane i czasami wręcz tajemnicze.
NA OPINIĘ PUBLICZNĄ?
Wypadałoby po prostu stwierdzić, że w żadnym stopniu nie gra na swoim wizerunku. Że nie zależy mu, by był odbierany przez opinię publiczną i cały futbolowy światek w jakiś konkretny sposób. Wręcz przeciwnie, Conte wydaje się być sobą. Wszystkie tezy, które stawia na konferencjach prasowych, zdają się być po prostu jego refleksjami dotyczącymi swoich podopiecznych, czy też kondycji całego klubu. Do tego nas wcześniej przyzwyczaił, wszyscy w środowisku po prostu wiedzą, czego się po nim spodziewać.
Włoch w trakcie swojej dotychczasowej kariery menedżerskiej dał się poznać jako postać niezwykle charyzmatyczna i energiczna. Niech najbardziej błahym przykładem na potwierdzenie tych słów będzie fakt, że w trakcie meczu nie da się zobaczyć go siedzącego na swoim fotelu. On żyje meczem, gra go razem z zespołem. Nie raz i nie dwa to właśnie takim podejściem potrafił zjednać sobie swoich podopiecznych.
Znane jest też podejście Conte do funkcjonowania w strukturach klubu. Gdy wszedł na pewien poziom i wiedział, że może stawiać warunki, po prostu zaczął to wykorzystywać. Idealnie pasuje do niego rola menedżera w angielskim klubie. Jego kompetencje nie kończą się wówczas na prowadzeniu treningów, wykraczają one znacznie dalej. Conte chce mieć wpływ na politykę transferową, nowe umowy swoich piłkarzy, a nawet jadłospis w klubowej stołówce. Nie jest to gość od wykonywania zadań. To on te zadania zleca.
W swojej karierze już kilkukrotnie zdarzało mu się opuszczać miejsce pracy ze względu na brak spełnienia jego zachcianek. Właściciele mają z nim ciężko, bo z jednej strony zwykł być gwarancją sportowych wyników, a z drugiej udręką klubowych dyrektorów i właścicieli. Z Conte praktycznie nie da się negocjować. Można się jedynie podporządkować. I w aktualnym momencie swojej kariery Włoch na pewno nie zamierza tego zmieniać. Jest to ukształtowany menedżer z ukształtowanym charakterem. Nie musi robić niczego na pokaz. Stara się być po prostu szczery. Pytanie więc, co chce ugrać?
NA KIBICÓW TOTTENHAMU?
Dla większości fanów na całym świecie najważniejsze są wyniki. Oczywiście zdarza się, że są oni na tyle wymagający, że domagają się także pięknej gry swojego ukochanego zespołu. Koniec końców liczy się jednak tabela, lub też drabinka, gdy mowa o pucharach. Kibiców Conte na pewno do tej pory nie przekonał. Jego zespół na przemian wygrywa i przegrywa, nie miewając przy tym żadnych okresów stabilizacji. W ostatnim czasie zdarzyło mu się nawet przegrać cztery z pięciu meczów Premier League.
Porażki bolą jeszcze bardziej ze względu na rywali, z jakimi Tottenhamowi przyszło się mierzyć. Tylko w lutym były to zespoły Southampton, Wolves i Burnley. To właśnie ta ostania porażka przyniosła najgłośniejszą konferencję prasową, podczas której Conte poddał w wątpliwość swoją przyszłość w klubie, zastanawiając się, czy być może jest po prostu niewystarczająco dobry na prowadzenie Tottenhamu. Nie był to jednak koniec złych emocji. Już w pierwszym dniu marca doszło do porażki z Middlesbrough w 1/8 finału Pucharu Anglii.
Najbardziej niespodziewanym rozstrzygnięciem było za to zwycięstwo, które wplątało się w serię niekorzystnych wyników. Tottenham potrafił przecież wygrać na najcięższym terenie w lidze. W doliczonym czasie gry wyszarpał trzy punkty Manchesterowi City na Etihad Stadium. Ten mecz zdecydowanie porwał fanów Spurs. Pozwolił uwierzyć, że nadchodzą lepsze czasy, a piłkarze klubu wreszcie zrozumieli wszystko, co Conte miał im do przekazania. Niestety nic z tego. W tym sezonie kibicowanie Tottenhamowi to nieustanne przechodzenie ze skrajności w skrajność. Trzy dni po triumfie z najlepszym zespołem w lidze, przyszedł czas na porażkę z jej czerwoną latarnią. I wypowiedzi na konferencji prasowej.
– To strasznie frustrujące, gdy przegrywasz cztery razy na przestrzeni pięciu meczów. Jest mi bardzo przykro z powodu kibiców, bo po prostu na to nie zasługują. Kiedy przegrywasz cztery z pięciu meczów, oznacza to, że klub musi dokonać jakiejś oceny, porozmawiać, by zrozumieć, co będzie najlepszym rozwiązaniem – mówił Włoch.
JAK ANTONIO CONTE ŻEGNAŁ SIĘ Z POPRZEDIMI PRACAMI?
NA SWOICH PIŁKARZY?
Conte pracuje na Tottenham Hotspur Stadium zaledwie kilka miesięcy, a jego podopieczni mogli się już sporo o sobie nasłuchać w trakcie przeróżnych konferencji prasowych z udziałem swojego szkoleniowca. Oczywiście Włoch nie uderzał bezpośrednio w któregoś ze swoich piłkarzy, ale dawał do zrozumienia całej grupie, że wiele jeszcze brakuje, by zaczęli oni grać na miarę jego oczekiwań.
– Problem polega na tym, że nie da się kupić mentalności zwycięzcy. Próbujesz wdrożyć ją dzień po dniu i są zawodnicy, którzy szybko ją pojmują, ale inni potrzebują więcej czasu, by ją zrozumieć. Mentalność zwycięzcy moim zdaniem oznacza, że w trakcie meczu jesteś gotowy zabić. Na tym polega różnica – w każdym pojedynku, przy każdej drugiej piłce, przy każdym stałym fragmencie gry. Kiedy wykazujesz większą chęć, niż twój przeciwnik. Kiedy zrozumiesz, że porażki muszą bardzo cię boleć. To nie jest takie proste – mówił Conte 13 lutego po porażce z Wolves.
– Znalazłem się w sytuacji, w której musimy pracować, bardzo dużo pracować, znacznie więcej niż się spodziewałem.
– Ktoś może mówić o walce o czwarte miejsce, ale tak naprawdę musimy uważać, aby nie walczyć o uniknięcie spadku.
To z kolei wypowiedzi po szokującej porażce z Burnley, która w dużym stopniu zaprzepaściła marzenia Tottenhamu na zajęcie miejsca w pierwszej czwórce i grę w Lidze Mistrzów. Po niektórych cytatach można dojść do wniosku, że Conte przejawia w pewnym stopniu syndrom Ronalda Koemana w Barcelonie. Do dyspozycji ma jeden z najlepszych duetów ofensywnych w Premier League, a regularnie narzeka, że przed zespołem wciąż dużo pracy, że sam nie wie, czy jest odpowiednią osobą na swoje stanowisko. Regularnie daje do zrozumienia, że jest niezadowolony z postawy swoich zawodników na boisku.
NA ZARZĄD KLUBU?
W swoich wypowiedziach nie oszczędza też władz klubu, na czele z właścicielem Danielem Levym. Każdy zarząd, który decyduje o zatrudnieniu Conte, musi mieć świadomość, że najcięższymi miesiącami w każdej takiej współpracy będą styczeń, lipiec, sierpień i wrzesień. To przecież czas otwarcia okienek transferowych. W ich trakcie Włoch nie bierze jeńców. Przychodzi z jasnymi oczekiwaniami, które są zarazem wymaganiami. Jeżeli nie zostaną one spełnione, to zwykle opuszcza pokład.
Tottenham w zimowym oknie nie był zbyt aktywny, aż do momentu przyjścia ostatnich jego dni. Wówczas klubowi udało się wysłać w różne rejony Europy Dele Alliego, Tanguya Ndombele, Bryana Gila czy Giovaniego lo Celso. Conte nie widział ich w swoich planach i wolał zastąpić innymi zawodnikami. Po zakupy ruszono do Turynu, jednak pozyskanie Rodrigo Bentancura i Dejana Kulusevskiego nie było szczytem marzeń włoskiego menedżera.
Ten stwierdził, że nie był to łatwy czas. Wyliczał, że skoro klub pozbył się czterech zawodników, a pozyskał tylko dwóch, to nawet na papierze widać, że kadra została osłabiona. A przecież nie o to chodziło Conte. Zaczął więc on wrzucać małe kamyczki do ogródka Levy’ego i Fabio Paraticiego. Właściciel Tottenhamu również mógł się głowić po kilku ostatnich wypowiedziach Conte. Nie wszystkie one były one bowiem zaadresowane w kierunku kibiców, czy piłkarzy. Część zmuszała do refleksji właśnie klubowy zarząd.
– Muszę porozmawiać z klubem. Chcę wziąć na siebie odpowiedzialność. Jestem otwarty. Jestem otwarty na każdą decyzję, ponieważ chcę pomóc Tottenhamowi. Od pierwszego dnia, kiedy tu przyjechałem, chcę pomagać Tottenhamowi. Jestem zbyt uczciwy, by kontynuować to w ten sposób i jednocześnie pobierać swoje wynagrodzenie. W tej chwili to nie jest w porządku – powiedział Włoch po klęsce na Turf Moor.
Tym samym zaczęto się zastanawiać, co dokładnie ma na myśli i jakie rozwiązania chodzą mu po głowie. Takimi słowami niejako oddał się do dyspozycji zarządu.
MORDERCZE TRENINGI, DŁUGIE ANALIZY I SOKI OWOCOWE – CONTE STAJE NA GŁOWIE, BY POMÓC SPURS
CONTE GRA NA KAŻDEJ KONFERENCJI
Można więc odnieść wrażenie, że Conte mówi po prostu to, co leży mu na sercu. Fani są zawiedzeni porażkami? Trzeba ich przeprosić. Piłkarze nie dają z siebie wszystkiego? Trzeba to powiedzieć głośno, spróbować zdiagnozować problem. W efekcie tego sam Conte czuje się, jakby nie wykonywał sumiennie swoich obowiązków? Trzeba nakłonić zarząd do rozmowy, która może nie być dla niego przyjemna. To wszystko jednak wciąż jest częścią gry i planu Włocha, którego nikt poza nim nie zna.
– Myślę, że musisz zrozumieć, kiedy mamy do czynienia ze strategią, a nie jedynie emocjonalną wypowiedzią. Mogę ci wyjaśnić, że za każdym razem, gdy mamy konferencję prasową, stoi za nią strategia, a nie czyste emocje. Zrozumiałem, że po czterech porażkach w pięciu meczach, był to właściwy moment, by wysłać odpowiednią wiadomość. Do siebie, klubu i graczy – powiedział Conte przed pucharowym starciem z Middlesbrough.
Niestety dla niego i wszystkich kibiców Tottenhamu, ono również zakończyło się porażką. Tym samym jest niemal pewne, że Spurs nie wygrają w tym sezonie żadnego trofeum. A czekają na nie od 2008 roku, gdy udało się zdobyć Puchar Ligi. Obecnie zostali wyeliminowani ze wszystkich możliwych pucharów, a w lidze zajmują dopiero 7. miejsce. Nie wróży to więc dobrego zakończenia pierwszego sezonu jego pracy w Tottenhamie. Nie zwiastuje to jednak wielkiej tragedii, bo Włoch udowadniał, że najlepszą pracę wykonuje w drugich sezonach za sterami klubu.
Nie wiadomo tylko, w jakim składzie personalnym Tottenham zacznie sezon 2022/23. Nie od dziś wiadomo, że Manchester City bardzo chciałby ściągnąć na Etihad Harry’ego Kane’a. Conte sam podał w wątpliwość swoje kompetencje, więc nie możemy być pewni, że to on będzie menedżerem zespołu. A o rozwiązaniu oby tych kwestii zdecyduje Levy, przez co przewidzenie ich finału staje się jeszcze trudniejsze. Póki co Conte bawi się ze wszystkimi na swoich konferencjach prasowych. A kibice, piłkarze oraz zarząd Tottenhamu mogą siadać do nich, jak do kolejnego odcinka serialu, którego być może staną się bohaterem.
Czytaj więcej o Premier League:
- Co dalej z Romanem Abramowiczem i jego Chelsea?
- Tylko trzy punkty różnicy. Czas na kolejny wyścig Manchesteru City z Liverpoolem
Fot. Newspix