Pogoń Szczecin znalazła się w niecodziennej sytuacji. Benedikt Zech i Kostas Triantafyllopoulos zabetonowali środek obrony. Gdy wypada jeden z nich, żelaznym zmiennikiem jest Mariusz Malec. Dziś ze Stalą nie zagra jednak ani Kostas, ani Malec. Wystąpi za to Igor Łasicki, który ostatni raz w wyjściowej jedenastce był jeszcze przed wybuchem pandemii, czyli prawie dwa lata temu. Od tamtej pory w pierwszej drużynie zagrał tylko minutę. To jednak pikuś przy problemach kadrowych, z jakimi mierzy się Stal Mielec, która – jak tak dalej pójdzie – za chwile będzie musiała wstawić do jedenastki Adama Majewskiego. W drugim dzisiejszym spotkaniu – a w zasadzie to pierwszym, odbywającym się o 18:00 – Zagłębie poszuka premierowych wiosennych punktów. Zadanie ma o tyle łatwiejsze, że Wisła Płock na wyjazdach chętnie je rozdaje. Zapraszamy na zapowiedź piątku z Ekstraklasą.
Zagłębie Lubin – Wisła Płock. Zagłębie bez pięciu piłkarzy środka pola
Zagłębie Lubin zrobiło w ostatnich miesiącach wiele, by opanować kryzys. Pojawienie się w klubie Piotra Burlikowskiego i Piotra Stokowca to jedno, kilka sensownych transferów – przynajmniej na papierze – to drugie. „Miedziowi” nie zamierzali czekać, aż Pantić czy Soler przypomną sobie, dlaczego mają niezłe CV. Ściągnęli dwóch stoperów o uznanej marce ligowej – Bartosza Kopacza i Aleksa Ławniczaka. Póki co defensywa jeszcze nie trybi – w meczu z Legią Kopacz popełniał absurdalne błędy (udział przy trzech golach stołecznych, z czego jeden był samobójem), Pogoń z kolei stworzyła sobie kilka sytuacji bramkowych i to nie zasługa linii obrony, że była nieskuteczna. Wspomóc ją ma dodatkowo rosły (1,93 m) Aleksandar Scekić, który przyszedł z Partizana Belgrad.
– Widać, że jest doświadczony. Ma spokój w grze. To taka klasyczna szóstka. Robi wrażenie jego rozmiar. Przed meczem z Pogonią byliśmy w hotelu z koszykarzami Anwilu Włocławek i to oni patrzyli na niego z dołu! – śmiał się w rozmowie z WeszłoFM Jakub Żubrowski, komplementując swojego czarnogórskiego kolegę. – Bije od niego pewność. Na pewno się przyda taki zawodnik. Nie mamy czasu, żeby nowi zawodnicy długo się adaptowali, więc mam nadzieję, że szybko to zatrybi i przestaniemy tracić bramki. To podstawa do tego, by łapać punkty. Mamy najwięcej straconych bramek w lidze i nie wystawia nam to dobrej laurki – dodaje pomocnik „Miedziowych”.
On sam nie zagra w meczu z Wisłą Płock (pauza za kartki) i generalnie w środku pola Zagłębia zrobiła się spora dziura. Z podobnego powodu pauzuje Łukasz Poręba. Starzyński leczy uraz, tak samo jak Baszkirow (Rosjanin od dłuższego czasu). Żeby kłopotów było mało, niezdolny do gry jest także Tomasz Pieńko, chłopak z rocznika 2004, który wybiegł w pierwszym składzie na Legię. No… nie za bardzo jest kogo wystawić.
– Przez trzy ostatnie dni trenowaliśmy kilka rozwiązań. Nie wiem, na co finalnie zdecyduje się trener, w grach wewnętrznych była spora rotacja – mówi nam Żubrowski. Pole manewru zbyt duże nie jest. Obok Scekicia, który wydaje się pewniakiem, wystąpi zapewne Łakomy, przywrócony z wypożyczenia Hinokio lub Żygulow, który – że tak to ujmiemy – czterech liter nam na razie nie urwał. To właśnie w środku pola swojej szansy musi szukać Wisła Płock – zwłaszcza, że do składu wraca Rafał Wolski. Ofensywny pomocnik stał się naprawdę wpływowym zawodnikiem w drużynie Bartoszka. Pod jego nieobecność „Nafciarze” mieli spory problem z kreowaniem sobie sytuacji i nie ma przypadku w tym, że po raz pierwszy polegli na własnym terenie. Jego nominalny zmiennik, Jorginho, poważnego piłkarza przypomina póki co głównie z nazwiska.
Bartłomiej Sielewski: – Priorytetem w Wiśle Płock jest sprowadzenie Polaków
Skoro już zostało wywołane nazwisko Scekicia, do ciekawej „afery” dokopał się serwis mkszaglebie.pl, powołując się na serbski portal nova.rs. Otóż Partizan Belgrad zaskarżył w FIFA transfer pomocnika do Zagłębia Lubin. Scekić jest generalnie poważnym piłkarzem, o czym świadczy choćby fakt, że Partizan otrzymywał za niego oferty opiewające na milion euro. Do Zagłębia odszedł jednak za darmo – Serbowie zalegali zawodnikowi w wypłatach i podpisali obowiązujący do 15 lutego dokument, który pozwalał piłkarzowi zmienić klub bez kwoty odstępnego, z czego ten skorzystał.
Partizan uważa, że Zagłębie przeprowadziło transfer niezgodnie z przepisami, bo… kontaktowało się z piłkarzem bez ich zgody. I choć wprawdzie według przepisów nie można tego robić, to w praktyce nikt na rynku transferowym nie przestrzega tej zasady. Serbowie robią więc burzę, ale zapewne nic na niej nie ugrają, bo jeśliby tak się stało, stworzyłby się precedens, na bazie którego można byłoby zaskarżyć większość przeprowadzonych transferów. Wspominamy to więc raczej w ramach ciekawostki.
Zagłębie musi wygrać z Wisłą, jeśli chce wydostać się ze strefy spadkowej. Podopieczni Bartoszka ugrali w tym sezonie na wyjazdach tylko cztery punkty, co jest dla „Miedziowych” dobrym prognostykiem. W Lubinie zdają sobie sprawę z tego, w jak poważnej sytuacji znajduje się zespół.
– Ciśnienie? Nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Na pewno jest świadomość, w jakim miejscu jesteśmy i o co walczymy. Nie ma co się oszukiwać – gramy o utrzymanie i głośno o tym każdy mówi, szczególnie po tych dwóch spotkaniach. Nie wystartowaliśmy tak, jak chcieliśmy. Sami sobie rozbudziliśmy apetyty okresem przygotowawczym, na którym dobrze to wyglądało i nie mówię już o samych wynikach sparingów, a o grze, tym jak budowaliśmy drużynę. Falstart boli każdego z nas i chcemy jak najszybciej odwrócić tę sytuację. Nikomu tutaj nie trzeba przypominać, o co gramy – opowiadał nam w radiu Żubrowski.
Pogoń Szczecin – Stal Mielec. Jak poradzi sobie Igor Łasicki?
Pamiętacie jeszcze Igora Łasickiego? No dobra, zgrywamy się, ale pytanie jest jak najbardziej zasadne, bo pewnie nie wszyscy z was kojarzą, że ten obrońca wciąż jest w Pogoni Szczecin. Otóż tak, jest. 8 marca 2020 roku, pięć dni przed zawieszeniem rozgrywek Ekstraklasy przez pierwszy lockdown, stoper „Portowców” po raz ostatni pojawił się w wyjściowym składzie. Równolegle z wybuchem pandemii posypała się jego kariera. Patrząc na to, ile wydarzyło się w międzyczasie – to naprawdę szmat czasu.
Łasicki, który w sezonie 19/20 dołączył do Pogoni, raz grał, raz siedział na ławce. Generalnie – walczył o jedenastkę i choć zwykle musiał ustępować miejsca kolegom, nie był też straconej pozycji. Kilka dni przed wznowieniem rozgrywek po lockdownie zerwał więzadła. Stało się to w momencie, gdy toczyła się dyskusja pod tytułem „czy piłkarze wytrzymają intensywność, skoro przez kilka tygodni siedzieli w czterech ścianach?”. Łasickiego uznano za jedną z pierwszych „ofiar” pandemicznej przerwy. Gdy wrócił do zdrowia, wszedł na doliczony czas meczu z Cracovią w ramach docenienia za przebytą walkę, a później… znowu się posypał.
Nie odnowiło się więzadło, uszkodzeniu uległ mięsień dwugłowy. Kolejne miesiące na powrót do zdrowia, formy, a następnie kadry meczowej. W międzyczasie w Pogoni stworzyła się mocna hierarchia, do której nikt nie miał podjazdu. Pierwszy wybór – Zech. Drugi – Kostas. Opcja rezerwowa – Malec. Choć Łasicki jest w Szczecinie już trzeci rok, rozegrał tylko trzynaście spotkań. Akurat na tej pozycji Kosta Runjaic nie musi szukać rotacji, bo przecież…
- w sezonie 20/21 Pogoń miała najszczelniejszą linię defensywy w całej lidze,
- obecnie jest na drugim miejscu – jedną bramkę mniej stracił tylko Lech.
W obliczu urazów Triantafyllopoulosa i Malca, stworzyła się szansa dla Łasickiego – prawdopodobnie ostatnia w tym sezonie i niewykluczone, że ostatnia w Pogoni. Kosta Runjaic jasno zadeklarował to na konferencji prasowej. Niemiecki szkoleniowiec był pytany o to, czy rozważał wystawienie na stoperze Kamila Drygasa albo Jakuba Bartkowskiego, który kończył na tej pozycji mecz z Zagłębiem Lubin. Jasno zadeklarował, że postawi na Łasickiego, dodając przy tym, że korzystanie z piłkarzy, którzy nie są nominalnymi środkowymi obrońcami, byłoby swego rodzaju wywróceniem hierarchii. Po to ma w kadrze czterech stoperów z doświadczeniem w Ekstraklasie, żeby z nich korzystać. A i sam Łasicki ma pewnie sporo do udowodnienia. Będzie mógł przypomnieć się publice, a to w jego kontekście o tyle istotne, że wraz z końcem sezonu wygasa jego kontrakt.
Opcją alternatywną był jeszcze Bartłomiej Mruk z rocznika 2001. Wystawienie go pokryłoby pozycję młodzieżowca, co otworzyłoby drogę do debiutu w pierwszym składzie Wahanowi Biczachczjanowi, który popisał się przed tygodniem zjawiskowej urody golem. Runjaic ma jednak swoją filozofię, o której zresztą mówił przed meczem – woli dozować nowym piłkarzom obciążenia, tak, by ci naturalnie wchodzili do składu. Daje im niejako przestrzeń do tego, by mogli wywalczyć sobie miejsce, a nie dostawali je z urzędu. I to zdrowe podejście dla hierarchii w drużynie. Podobnie jest z samym Łasickim – gdyby trener zaczął teraz przymierzać na jego pozycję któregoś z pomocników czy bocznych obrońców, byłby to dla niego policzek i sygnał, że w Pogoni nie ma już żadnej przyszłości.
Uzupełniając wątek Biczachczjana – Runjaic bardzo chwalił Ormianina na konferencji prasowej. Mówił o jego dobrej mentalności („nie jest Primadonną”), docenieniu w szatni i zakończonym procesie aklimatyzacji, którego dowodem jest fakt, że po meczu z Zagłębiem Dante Stipica nosił go na rękach. Choć pomocnik pewnie nie pojawi się na boisku od początku, z pewnością warto będzie przyjrzeć mu się uważniej.
Szef skautów Pogoni: – Biczachczjan idealnie pasuje do naszego stylu
A co z Malcem? Stoper może mówić o sporym pechu, bo z jednej strony daje Pogoni jakość, utrzymuje dobrą formę mimo rzadkich występów i generalnie jest ceniony przez Runjaica, z drugiej – gdy akurat mógł się przydać, wyleciał z powodu urazu twarzy. Zderzył się w ostatniej kolejce z kolegą z drużyny i na śliwie pod okiem się nie skończyło. Zszedł w drugiej połowie, a po meczu okazało się, że ma na twarzy kilka złamań. Malec przechodzi dziś szczegółowe badania, po których okaże się, ile będzie musiał pauzować. Mówi się nawet o dwóch miesiącach przerwy. Niewykluczone, że w tej sytuacji Pogoń poszuka jeszcze ewentualnego transferu – choćby krótkoterminowego. Dobra wiadomość jest taka, że za tydzień do gry powinien wrócić już Triantafyllopoulos.
Odejście Hinokio – kolejny cios dla Stali
Jeśli Runjaic ma zagwozdkę, jak wypadnie defensywa, to co może powiedzieć Adam Majewski? Z jego drużyny co chwilę wypada jakiś ofensywny zawodnik. Zimowa przerwa? Stal sama pożegnała Aleksandyra Kolewa i Macieja Jankowskiego, żeby zejść z kosztów. Potem Śląsk stwierdził, że skraca wypożyczenie Fabiana Piaseckiego. W zeszłym tygodniu Mateusz Mak dowiedział się o problemach kardiologicznych, które wykluczają go z gry, a w tym Zagłębie poinformowało, że przerywa wypożyczenie Koki Hinokio.
W Mielcu nie ukrywają, że nie są zadowoleni z tego, co zrobiło Zagłębie. Choć zapisy w umowie umożliwiały przedwczesny powrót Japończyka, to ustna umowa pomiędzy klubami była taka, że pomocnik zasila Stal do końca sezonu. – Nie chcę tego mówić, ale muszę, bo jesteśmy w tej chwili stroną poszkodowaną. Okazuje się, że nawet osoby na wysokich stanowiskach nie potrafią dotrzymać danego słowa. A więc skoro nie masz czegoś na papierze, to możesz się później zdziwić. Hinokio musiał wrócić do Zagłębia, choć umowa była zupełnie inna – mówił na TVP Sport Adam Majewski. Trener narzekał też, że Zagłębie nawet nie zatelefonowało, by poinformować, że zabiera Japończyka. Klub z Lubina wysłał po prostu pismo.
Tak czy inaczej – z perspektywy „Miedziowych” wypożyczenie na pewno spełniło swoją rolę. Hinokio odchodził jako piłkarz rezerw, a dziś – gdy widmo spadku naprawdę zagląda w oczy, a Zagłębie wylądowało w strefie spadkowej – w Lubinie wyszli z założenia „wszystkie ręce na pokład”. W kontekście decyzji klubu z Dolnego Śląska nie bez znaczenia były pewnie problemy ze środkiem pola, o których wcześniej pisaliśmy.
OBSTAWIAJ MECZE EKSTRAKLASY W FUKSIARZ.PL!
Stal zamierza ruszyć na koniec okna na okazyjne zakupy – dokładnie tak, jak latem. Jacek Klimek wyszedł wówczas z założenia, że wyczekanie ostatniego momentu sprawi, iż potencjalne nabytki Stali – stojąc niejako pod ścianą – będą miały mniejsze wymagania finansowe. Oprócz napastnika, klub z Mielca powinien zakontraktować kogoś do środka pola. Na ten moment dramatu nie ma – o cztery miejsca (dwóch środkowych pomocników i dwóch ofensywnych) walczą Tomasiewicz, Domański, Sitek, Kort i Urbańczyk. Od biedy można wystawić tam też Matrasa, Budzińskiego (akurat się leczy) czy młodego Wyparło. Na dziś wystarczy, ale w obliczu ewentualnych kartek czy urazów, kołderka może stać się za krótka. Inna sprawa, że Stal, mająca jedenaście punktów przewagi nad strefą spadkową, raczej utrzyma się w lidze. Będący w katastrofalnej kondycji finansowej klub nie musi wykonywać desperackich ruchów.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Bartłomiej Sielewski: – Priorytetem w Wiśle Płock jest sprowadzenie Polaków
- Wciąż pragmatyzm, już nie romantyzm. Warcie może znowu się udać
- Adrian Łyszczarz: – Po zerwaniu więzadła czuję się lepszym piłkarzem
Fot. FotoPyK