Wróciła Ekstraklasa, a wraz z nią nasze analizy dotyczące błędów sędziów. W tej kolejce mieliśmy jedną sporą kontrowersję związaną ze spalonym, jeden rzut karny spod znaku „eeee, cholera wie” i – co najgorsze – jeden wypaczony wynik.
Zaczynamy od nieuznanego gola Warty Poznań w starciu z Górnikiem Łęczna. Warta gola strzeliła, sędzia asystent nie podniósł chorągiewki, ale po VAR bramka została anulowana.
Cała analiza na wozie trwała sześć (!) minut. Zastanawia nas kilka kwestii w tej sytuacji. Po pierwsze – jak ustalono punkt, od którego wyznaczono czerwoną linię? Z dostępnych kamer przecież nie widać lewej nogi Zrelaka, więc sędzia z wozu musiał po prostu obstawić. Na zasadzie „no, gdzieś mniej więcej tutaj pewnie postawił stopę”. Ale to z kolei zamienia kontrowersję w… kolejną kontrowersję. Bo widzimy, że spalony jest minimalny, a skoro niewidoczna część Zrelaka mogła być decydująca, to po co jeszcze tu mieszać? No chyba, że u napastnika Warty brano pod uwagę bark, a u przedostatniego obrońcy to wystające kolano z tyłu.
Tak czy siak – nie zamierzamy zamieniać jeszcze raz kontrowersji w kontrowersję i nie będziemy weryfikować tej sytuacji. Bo sami nie mamy pewności – podobnie jak Canal+, w którym system Piero po prostu nie był w stanie ustalić grafiki do tej bramki. Zastanawia nas po prostu sens mieszania jeszcze bardziej zagmatwanych sytuacji.
Przenosimy się zatem do Niecieczy, gdzie gospodarze dostali rzut karny za starcie Romanczuka z Biedrzyckim.
Tak, kontakt jest. Pomocnik Jagiellonii stuknął Biedrzyckiego w ochraniacz. Nie zagrał piłki, rywal go przechytrzył. I rozumiemy głosy, że wyskok Biedrzyckiego jest wyolbrzymiony. No i znów wideoweryfikacja trwała dość długo. Natomiast są tutaj podstawy do wskazania na wapno. Pewnie dla wizerunku zawodów lepiej by było, gdyby sędzia od razu wskazał na wapno, a nie po tak długiej weryfikacji. Ale błędu tutaj nie ma.
Błąd był za to na boisku w Radomiu, gdy Wisła Płock strzeliła gola po akcji, która zaczęła się od faulu.
Szwoch – owszem – zagrywa piłkę, ale robi to jednocześnie kopiąc Mauridesa w łydkę. Klasyczny faul „przez nogi”. Dlaczego VAR nie zareagował w tej sytuacji? Prawdopodobnie chodzi o definicję błędu jasnego i oczywistego, w których ma miejsce otwarcie protokołu wideoweryfikacji. Trochę jak w tej słynnej sytuacji z Mladenoviciem z meczu z Górnikiem Zabrze. Ale tutaj akcja gości zaczęła się pod faulu, zatem zabieramy gola płocczanom i weryfikujemy spotkanie na zwycięstwo Radomiaka.
Zastanawiała nas też kwestia gola dla Rakowa, gdy Wdowiak na raty wbił piłkę do siatki. Nie było tam czasem zagrania ręką?
No nie, nie było. Wszystko w porządku.
W naszej tabeli zwracamy uwagę na miejsce Zagłębia Lubin, które – gdyby nie błędy sędziów – byłoby już czerwoną latarnią ligi.
WIĘCEJ O SĘDZIACH: