Końcówka roku oznacza wysyp wszelkich podsumowań, rankingów i plebiscytów, w których główne role odgrywają największe gwiazdy globalnego sportu. Wydawałoby się, że zdobycie trzech złotych medali igrzysk daje przepustkę do tego świata, ale Lisa Carrington wciąż pozostaje w cieniu i raczej nie jest zasypywana szczególnie wieloma nagrodami. Choć poziom dominacji, który prezentowała w minionych miesiącach (czego ofiarą były między innymi polskie kajarki), ba, prezentuje od niemal dziesięciu lat, jest niespotykany.
Czemu niemal dziesięciu? Ostatni finałowy wyścig jedynek na 200 metrów 32-letnia kajakarka przegrała… w maju 2012 roku. Od tego czasu zdobyła trzy złote medale olimpijskie w swojej koronnej konkurencji. Oraz siedem złotych medali mistrzostw świata. We wrześniu dołożyłaby zapewne ósmy, ale zatrzymała ją pandemia oraz surowe restrykcje panujące w Nowej Zelandii. Przez które zdecydowała się nie opuszczać kraju.
Carrington uwielbia Michaela Jordana oraz Rogera Federera, pierwszego za determinację w drodze do sukcesu, drugiego za elegancję oraz długowieczność, ale najczęściej porównuje się ją do Simone Biles. Nowozelandkę i Amerykankę łączy to, że obie uprawiają niszową – ze światowego punktu widzenia – dyscyplinę, którą przez lata przerastały. Zarówno pod względem sportowym, jak i popularności, w porównaniu do swoich koleżanek z kadry.
O tym, jak niesamowita na wodzie jest Lisa Carrington, przekonywały się choćby polskie kajakarki. Karolina Naja oraz Anna Puławska zdobyły srebro w konkurencji dwójek na 500 metrów, przegrywając właśnie z nowozelandzką parą. Nie było tu jednak mowy o zaciętej rywalizacji, bo Carrington oraz Caitlin Regal miały nad naszymi zawodniczkami niemal sekundę zapasu. To nie brzmi jak dużo, ale uwierzcie – w tym sporcie, na tym dystansie, jest.
Wracając jednak do porównania z Biles – mimo pewnych podobieństw, mówimy o dwóch różnych światach. Pod kątem medialności, ale również ostatnich wyników. Kiedy igrzyska w Tokio były najlepszymi w karierze Carrington (trzy złota), Biles sięgnęła po srebrny i brązowy medal. Oczywiście gimnastyczka miała problemy ze zdrowiem psychicznym. To, że w Japonii wróciła do rywalizacji po wycofaniu się z czterech konkurencji, i zdobyła drugi krążek, było samo w sobie sukcesem.
Koniec końców liczy się to, że Simone Biles złotej passy nie utrzymała. A Lisa Carrington nie tylko to zrobiła, ale jeszcze triumfowała na swoich – teoretycznie – gorszych dystansach. To jednak pierwsza z tych zawodniczek została uznana sportowcem roku “The Times”.
Drugi wybór?
– Pamiętam, że ze strategicznego punktu widzenia nie rozegrałam go super dobrze. Ale wiem, że wtedy się dużo nauczyłam – tak wspomina swoją ostatnią porażkę na 200 metrów Carrington. Miała wówczas 22 lata i przygotowywała się do igrzysk w Londynie. To na nich miał pojawić się wyścig, w którym Nowozelandka stała się najlepsza na świecie. Wcześniej olimpijscy kajakarze nie rywalizowali na równie krótkim odcinku.
“Kajakarski sprint” był jednak dla Lisy idealny. To właśnie na dystansie 200 metrów po raz pierwszy w karierze została mistrzynią olimpijską. Dwa lata później, w 2014 roku, pobiła też rekord świata, który należał wcześniej do Birgit Fischer, legendy kajakarstwa, dwunastokrotnej medalistki olimpijskiej. – Birgit to legenda naszego sportu. Pamiętam, kiedy Michael Phelps zdobył osiem złotych medali w Tokio, komentatorzy porównywali go właśnie do Fischer – mówiła z okazji wyczynu Nowozelandki Maggie Hogan, amerykańska kajakarka.
Zanim jednak wyścig jedynek na 200 metrów wprowadzono do programu olimpijskiego, Nowozelandka skupiała się na 500 metrach. A jeszcze wcześniej… na innych dyscyplinach niż kajakarstwo. Jej pierwszą miłością było bowiem sportowe ratownictwo wodne. Grała też w tenisa oraz netball, ale zdecydowanie najbardziej ciągnęło ją do wody. – Ocean był jej placem zabaw – mówił ojciec kajakarki dla “Sports Illustrated”.
Ratownictwem wodnym parała się też dwójka jej starszych braci, Shaun oraz Brett. I choć ustępowała im w tężyźnie fizycznej czy doświadczeniu, nie było mowy o taryfie ulgowej. – Oni, jako chłopcy, byli naturalnie silniejsi od niej, ale przebywała w wodzie tyle samo czasu. Nie dlatego, że jej kazaliśmy. Jako dziecko trenowała prawdopodobnie ciężej od kogokolwiek, kogo znaliśmy, bo po prostu chciała – mówiła Glynis, matka Lisy.
Jak jednak doszło do tego, że Carrington ostatecznie zrezygnowała ze swojej pierwszej dyscypliny? Ojciec namówił ją na trening kajakarstwa, który miał sprawić, że będzie właśnie… lepszym ratownikiem wodnym. Ale potem okazało się, że drzemie w niej olbrzymi potencjał. Postawiła zatem na sport, w którym w przyszłości miałaby osiągać większe sukcesy. A następnie poświęciła mu się całkowicie. Jako osiemnastolatka brała udział w “Australian Youth Olympic Festival” oraz młodzieżowych mistrzostwach świata. Szybko stało się też jasne, że łączenie nauki z kajakarstwem nie będzie możliwe. Dlatego nie poszła na studia. Trenowała sześć razy w tygodniu, dorabiając w międzyczasie jako baristka.
Pierwsze owoce jej pracy pojawiły się w 2011 roku, kiedy trener – Gordon Walker – zrobił z niej sprinterkę. Od momentu, kiedy rozpoczęli przygotowania pod 200 metrów, w krótkim czasie polepszyła swoją życiówkę o sekundę. Obecnie sekunda to często różnica, jaka dzieli ją a srebrne medalistki.
Sukces Carrington bazuje jednak nie tylko na tym, co robi w wodzie, ale poza nią. Dzień rozpoczyna od rozciągania, ćwiczeń oddechowych oraz zapisywania swoich celów w dzienniku. Do tego dochodzi siłownia. To wszystko pochłania Nowozelandkę do tego stopnia, że kiedy poszła na pierwszą randkę ze swoim obecnym partnerem – Michaelem Buckiem – spóźniła się o 45 minut. Bo została dłużej na treningu. To, że ostatecznie na spotkaniu się pojawiła, zdziwiło jej przyszłego narzeczonego, który był już pewien, iż został wystawiony.
Przez swoją etykę pracy, a także potężne bicepsy, Carrington dorobiła się ksywki “Złote pistolety” (Golden Guns), za którą sama nie przepada. Kiedy jednak z łatwością dominuje swoje rywalki na wodzie, wszyscy nabierają przekonania, że jej ramiona faktycznie są wyjątkowe. – Ostatnio naprawdę ściga się sama ze sobą. I trudno nam wyciągać wnioski, bo zastanawiamy się: czy wygrała z wystarczającą przewagę? Co ten wyścig oznacza? – opisuje trenowanie pięciokrotnej mistrzyni olimpijskiej Walker.
Sukcesy w cieniu
Po igrzyskach w Tokio Lisa Carrington stała się najbardziej utytułowaną olimpijką w historii Nowej Zelandii. Nie przeszkodziła jej nawet mała wpadka pod koniec imprezy, kiedy nie udało się jej zdobyć złota, ba, medalu w wyścigu czwórek na 500 metrów. Lepsze okazały się reprezentacje Węgier, Białorusi, a także… Polski. Karolina Naja oraz Anna Puławska, do których dołączyły Justyna Iskrzycka i Helena Wiśniewska, miały zatem swój mały rewanż nad 32-letnią dominatorką. Choć Carrington i spółka w półfinałach były drugie i sam decydujący wyścig rozpoczęły nieźle. Ostatecznie jednak nie sprostały trudom ciągnącej się olimpijskiej rywalizacji.
Imprezę w Tokio i tak jednak należy uznać za show Nowozelandki. Bardziej okazałe żniwa medalowe miały miejsce wyłącznie na basenach. Emma McKeon zgarnęła siedem krążków, w tym cztery złote, a Caeleb Dressel mógł pochwalić się pięcioma medalami z najcenniejszego kruszcu. Wyróżnić wypadałoby też Kaylee McKeown – ona była trzykrotnie złota, podobnie jak Carrington, ale dołożyła też jeden brąz. Pływanie rządzi się jednak własnymi prawami i daje możliwość brania udziału w wielu, wielu wyścigach. Kajakarstwo zazwyczaj nie pozwala na aż taki “multitasking”. To, że Nowozelandka ostatecznie wystartowała w czterech konkurencjach, kiedy w Rio de Janeiro oraz Londynie postawiła na dwie, samo w sobie musiało robić wrażenie.
No i właśnie – fakt, że rok 2021 dobiega końca, sprawia, że do jej sukcesów warto wrócić. Choć oczywiście dyscyplina, jaką uprawia Lisa Carrington, trochę ją ogranicza. Trudno, żeby wyczyny kajakarki rozniosły się po świecie. Nowa Zelandia jednak swoją wybitną reprezentantkę docenia. Bywa porównywana do Usaina Bolta, jako… najszybsza zawodniczka na świecie.
– Potrzebne były trzy igrzyska, żeby ta młoda kobieta została gwiazdą sportu na świecie i w Nowej Zelandii. Myślę, że zasługuje na ten status. Jest tam gdzie Usain Bolt, tam gdzie Michael Phelps, zasługuje na wszelkie pochwały – mówił o swojej siostrze Brett Carrington.
Lisa jest też bohaterką w środowisku Maorysów. Czyli grupy etnicznej, do której wraz z rodziną należy. W 2012 roku została jej pierwszą mistrzynią olimpijską. – Ludzie zaczynają dostrzegać, co stało się w przeszłości Maorysom, i rozumieć, jak ważna jest ta świadomość [w telegraficznym skrócie: Maorysi byli ofiarami kolonializmu, wojen, grabieży, podbojów, wcielania siłą do obcego kręgu kulturowego przyp-red.]. To bardzo istotne dla mnie, że jestem sportowcem-maorysem, jedną z wielu kobiet mających takie pochodzenie w Nowej Zelandii. Jestem dumna, ze mogę nas reprezentować – mówiła Carrington.
Kiedy startowała w Londynie, jej kajak był ozdobiony grafikami przedstawiającymi “taiaha” (włócznia w kulturze Maurysów) oraz “koru” (fale). A potem, gdy już zdobyła złoto i miała stanąć na podium, założyła na szyję naszyjnik z kamieniem “pounamu”, który zrobili dla niej rodzice. – Wszystko polega na tym, żeby pojawić się na zawodach, reprezentować swój kraj, być odważnym i silnym, oraz pamiętać, że ma się ludzi z rodzinnych stron ze sobą – opisywała swoje przywiązanie do korzeni Carrington.
W Nowej Zelandii jest doceniana jednak nie tylko ze względu na patriotyzm oraz sukcesy. Bo to też wyjątkowo skromna dziewczyna. Która nie potrzebuje olbrzymiej, światowej sławy, nawet kiedy na nią zasługuje. Oczywiście otrzymała parę nagród w rodzinnym kraju (Māori Sports Awards, Forsyth Barr Bay of Plenty Sports Awards), ale próżno jej było szukać na choćby na gali Sports Illustrated.
– Lisa to małomiasteczkowa dziewczyna, która wychowała się na plaży i którą cechuje specjalną więź z wodą. Od zawsze była bardzo, bardzo wstydliwa, ale miała w sobie wewnętrzną siłę, która nie była widoczna dla większości ludzi. My, jako jej rodzice, mieliśmy zadanie, żeby budować w niej pewność siebie – mówiła matka kajakarki dla nowozelandzkiego “Woman’s Day”, tuż po tym, jak jej córka święciła sukcesy w Tokio.
Kim zatem jest Lisa Carrington? Wybitną olimpijką, której nie dotyczą przywileje Simone Biles oraz sława Usaina Bolta. Mijają jednak lata, a ona wciąż może polecieć do Nowego Jorku czy Paryża i cieszyć się anonimowością. To coś, czego niektórzy koledzy i koleżanki po fachu na pewno jej zazdroszczą.
KACPER MARCINIAK
Fot. Newspix.pl