Wróżono im spadek. Mieli kiepski skład. Komiczne lato transferowe. Trenera bez doświadczenia w Ekstraklasie, a i bez jakiejś niezwykłej karty w pierwszej lidze. Mieli problemy finansowe, nie mieli dyrektora sportowego czy skautingu. Tak, pod względem strukturalnym, Stal pewnie wciąż ustępuje ligowej konkurencji. Ale ostatecznie w piłce liczy się to, co na boisku. A na murawę wybiega odpowiednio poukładana przez trenera Adama Majewskiego drużyna, która ma nie tylko charakter, ale też pomysł na grę.
To jasne, że cała Stal Mielec jest wielkim wygranym tej jesieni w lidze, ale kto może liczyć na szczególne pochwały indywidualne?
MATEUSZ MAK
Z braćmi Mak trochę jak z Brożkami – wiecznie młodzi, wiecznie gdzieś na horyzoncie ligowym. A tymczasem Makom stuknęła w listopadzie trzydziestka. Umówmy się, jakkolwiek były w karierze Mateusza dobre wpisy do CV, tak były też takie, które sugerowały, że w okolicach trzydziestki może się zacząć zjazd. Jakaś pierwsza liga, ambitny klub – przecież takim była właśnie pierwszoligowa Stal, którą wzmacniał i w której barwach wyglądał dobrze.
Ale po awansie do ESA zdawało się, że wyższy poziom rozgrywkowy trochę Mateusza zweryfikował. Mak miał u nas średnią not za sezon 3,95, wiele bezbarwnych, wiele kiepskich meczów, na które po prostu przykro było patrzeć. Pewnie gdyby Stal miała jakiekolwiek sensowne fundusze, poszukałaby na pozycji Maka wzmocnień, a rozważyła również rozstanie z tym piłkarzem.
CZYTAJ TEKST: MAK MATEUSZ TO STALI PROMETEUSZ
Tak się jednak nie stało i Mak odpalił tak, jak chyba sam się tego nie spodziewał. Przecież ten piłkarz właśnie nie tyle kręci się wokół swoich najlepszych sezonów, co może wykręcić życiówkę. Swój najlepszy sezon w karierze. Na ten moment:
- siedem bramek
- trzy asysty
- jedno kluczowe podanie
A przypomnijmy, że wśród polskich strzelców w ESA najlepszy jest Karol Angielski z ośmioma golami. Różnica taka, że Angielski to dziewiątka, a Mak wspiera jednak z drugiej linii. Wyjątkowa forma, co też najważniejsze – zbudowana na dużej regularności, której zawsze Makowi brakowało. Wszyscy wiedzieli, że potrafi błysnąć, ale zarazem pytali – dlaczego tak rzadko? To pytanie nie obowiązuje w tym sezonie.
GRZEGORZ TOMASIEWICZ
Pewny egzekutor rzutów karnych. Niezbędny element środka pola w Stali. Powalczy w defensywie, sam wywalczy faul w dobrym momencie, rozegra też akcję. Może Tomasiewicz to nie jest playmaker, który musi przystemplować wszystkie akcje. Ale w mającej problemy z kreatywnością ekipą z Mielca i tak daje w tym elemencie sporo.
Zgadzamy się z Tomasiewiczem, który w niedawnym wywiadzie mówił nam, że to najlepszy czas w jego karierze.
“Forma – w miarę równa. Statystyki – sześć goli, jedna asysta. Chyba tak – najlepszy moment w karierze. Bardzo mnie to cieszy, bo długo czekałem na tę Ekstraklasę. Wiesz, dla mnie to istotna historia, że jeśli jest się cierpliwym i wytrwałym, to koniec końców, niezależnie od wszystkich przeciwności losu, w końcu dojdzie się do celu. (…) Większość goli strzeliłem z rzutów karnych, więc ktoś może powiedzieć, że co to za sztuka, ale przecież jedenastka to jeszcze nie trafienie – trzeba stanąć, wziąć rozbieg i wpakować piłkę do bramki. Wydaje mi się, że moja aktywność w ofensywie jest w tym sezonie większa niż w poprzednich latach. Wcześniej zbyt często starałem się dogrywać do kolegów. Zawsze na trzydziestym, dwudziestym metrze w pierwszej kolejności szukałem podania, dopiero w drugiej – strzału. Zrozumiałem, że muszę być bardziej pazerny. T
rener Majewski powiedział mi, żebym częściej patrzył na siebie. Że jak jestem w dogodnej sytuacji do oddania strzału, to żebym z dużą pewnością siebie uderzał na bramkę rywala, zamiast na siłę szukać dogrania”.
CZYTAJ WYWIAD Z GRZEGORZEM TOMASIEWICZEM
Może chciałoby się, żeby jeszcze ciut więcej pokazywał z przodu, bo ma do tego inklinacje. Ale to i tak lider środkowej formacji, piłkarz niezwykle ważny też dla szatni, a na boisku nie schodzący poniżej naprawdę dobrego poziomu. Już w zeszłym sezonie grał nieźle, teraz okrzepł i pokazuje, że można od niego wymagać więcej, niż tylko tego, że da radę na poziomie Ekstraklasy. Liczymy na dalszy rozwój.
FABIAN PIASECKI
Piasecki potrafił zaskoczyć odważną wypowiedzią: grając w Śląsku mówił wprost, że nie czuje się gorszy od Exposito i chce grać. Oczywiście ma w tym umiar, choćby tej jesieni zgodził się, że Exposito w obecnej formie jest absolutnym topem ligowych napastników, a jeśli chodzi o samo uderzenie – to być może najlepsza noga w ESA. Ale na pewno Piasecki tej jesieni postawił na swoim.
“MAMA KRÓTKO MNIE TRZYMA” – CZYTAJ WYWIAD Z FABIANEM PIASECKIM
Przed sezonem przekonywał, że jest gotowy na to, by dostawać wiele minut. By, po prostu, dać mu odpowiedzialność za grę. W Śląsku nie miał szans na to, by wyjść z roli dżokera, choć na pewno nie byłby całkiem zakopany na ławce. Wybrał ryzykownie, bo Stal, do której wtedy się przenosił, wyglądała fatalnie.
A teraz?
Ma na koncie pięć bramek, trzy asysty. Pokazuje się ze strony wszechstronnej w ofensywie – koledzy po prostu mogą na niego liczyć. Może tych bramek mogłoby być ciut więcej, ale pamiętajmy, że Piasecki ma jeszcze dwa gole strzelone w pucharach. No i też że w ataku w lidze wiodą prym w dużej mierze obcokrajowcy – gdy zrobić ranking polskich napastników, Piasecki za całokształt jest w czołówce.
Ukończenie rundy nad Śląskiem Wrocław z pewnością sprawiłoby mu dużą satysfakcję.
MATEUSZ ŻYRO
Wyjątkowo zaskakująca historia. Mateusz Żyro raczej zapowiadał się na defensora, który gra w Stali, bo Stal nie stać na nikogo lepszego. W porywach – przeciętny. Bywało, że na boisku przedstawiał się jako synonim wozu z węglem.
W zeszłym sezonie ani jednej bramki, asysty, ale przede wszystkim gra na notę zaledwie 4,27 i utracona pozycja w składzie na wiosnę. Gdyby Żyro latem przepadł, czyli wrócił do pierwszej ligi – nikt by się specjalnie nie zdziwił. W zasadzie się odbił od najwyższego poziomu rozgrywek w sezonie 20/21, jego osiągnięciem były mecze, w których nie zawalał. Ten sezon też zaczął słabo. Ale w drugiej części jesiennego grania, coś się zmieniło. Żyro nie tylko zanotował swoje pierwsze liczby, z golem na Legii włącznie, ale pokazał się z bardziej wszechstronnej strony jeśli chodzi o ustawienie.
Wisienką na torcie wygrana z Legią, na Łazienkowskiej był jednym z najlepszych na boisku. W przekroju całej rundy pewnie lepszy był Flis, jednak Flis już wiosną zdradził, że może sobie poradzić. Żyro niekoniecznie.
RAFAŁ STRĄCZEK
Strączek to przypadek o tyle szczególny, że w zasadzie był wielkim wygranym już zeszłego sezonu. Wtedy, jako młodzieżowiec, wskoczył do klatki i był jednym z jasnych punktów. Ale tej jesieni nie tylko potwierdził, że daje radę w Ekstraklasie. Rozwinął się, był mocnym punktem w praktycznie każdym meczu Stali Mielec. Już jego powrót do bramki, gdy wszedł za Gliwę, dał pozytywnego kopa całej defensywie, a potem drużyna mogła na niego liczyć – łącznie aż 54 obronione strzały tej jesieni.
A już mecz z Termaliką, dwa obronione karne…
Cóż, jeśli chciał się pokazać zagranicznym skautom, zrobił to idealnie. Stal to fajna drużyna, pełna graczy na wznoszącej, ale jeśli ktoś z tego grona tu i teraz mógłby liczyć na ciekawy transfer, to w pierwszej kolejności na pewno Strączek.
ADAM MAJEWSKI
Adam Majewski obejmował drużynę, która do końca sezonu walczyła o utrzymanie i w tym była skazywana na spadek. Drużynę, która w zasadzie nijak się nie wzmocniła. Zatrudniony dopiero siódmego lipca, a więc na dwa tygodnie przed startem ligi – przy ogromie pracy, jaka przed nim stała, wyjątkowo późno.
Ale zażarło.
Choć nie miał doświadczenia trenerskiego w Ekstraklasie.
Choć, delikatnie mówiąc, z pracujących niedawno w pierwszej lidze trenerów, znalazłoby się ładnych kilka bardziej przekonujących do “awansu” kandydatur.
“BYĆ WIERNYM SOBIE” – CZYTAJ WYWIAD Z ADAMEM MAJEWSKIM
I dziś można dyskutować, czy to Stal jest drugim – po Radomiaku – największym pozytywnym zaskoczeniem ligi. Oczywiście Majewski nie grał wyłącznie tym składem, który posiadał na początku sezonu, ale – jak sam nas przekonywał – przy wzmocnieniach też maczał palce, więc tym bardziej zasługuje na gratulacje. Stal potrafiła stworzyć niezłe widowiska – 3:3 z Cracovią, 3:3 z Lechią, 4:2 z Zagłębiem – potrafiła ograć Radomiaka. Zwycięstwo na Legii, wiadomo jaki Legia ma kryzys, ale wciąż, dla Stali prestiżowe. Wymowne jest, że ta drużyna naprawdę się rozwijała.
A przecież i w tej ogólnej nie jest źle. Stal miała bić się do ostatniej kolejki o ligowy byt, a w zasadzie zapewniła go sobie jesienią. Chapeau bas.
JACEK KLIMEK
Trzeba oddać prezesowi Klimkowi, że w minionym roku podejmował nie tyle trudne, co niepopularne decyzje. Był też autorem – być może – cytatu roku, a więc “będziemy razem do końca, o ile będzie dobrze szło”. A przecież narracja o szukaniu trenera, który przyniesie szczęście… No cóż, tu szydera pisze się sama: była taka postać w uniwersum Kaczora Donalda, kuzyn Goguś, który zawsze miał farta. Trzeba podrzucić numer telefonu i robota w Stali zapewniona.
Klimek stąpał po niepewnym gruncie, z jednej strony dlatego, że Stal to po prostu niepewny grunt jak na Ekstraklasę. Są różne wpływy na klub, a ostatecznie to prezes firmuje swoim nazwiskiem decyzje.
Zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego, który pokazał w Stali jesienią dobrą robotę, zwieńczoną wygraną na Legii? Zastąpienie go jeszcze Włodzimierzem Gąsiorem, od lat pracującym w niższych ligach, trenerem z ESA nie mającym od lat nic wspólnego? Zatrudnienie Adama Majewskiego, który nawet w pierwszoligowym Stomilu nie miał nie wiadomo jakich osiągnięć? Każda z tych decyzji mogła się skończyć z Klimkiem jako pośmiewiskiem. Ale każda, ostatecznie, obroniła się. Do tego Stali udało się też załatwić finansowanie w mieście, a przecież sytuacja była tak zła, że klub mógł nie dokończyć sezonu.
Trzeba tylko pamiętać, że mimo udanego roku, przyszły będzie jeszcze trudniejszy. Na prowizorce mimo wszystko daleko się nie zajedzie, trzeba budować stabilność, struktury, skauting i tym podobne.
Piast Gliwice – Stal Mielec. Typy, kursy bukmachera Fuksiarz.pl
LESZEK MILEWSKI: Piast w ostatnich tygodniach zupełnie nie przekonuje, ale i Stal swoje ostatnie zwycięstwa przepychała już kolanem. Mam wrażenie, że na finiszu pierwszej części sezonu tych ekip nie stać już na kolejne wielkie widowisko. Stawiam na dokładny wynik 0:0 po kursie 11,00. A co!
CZYTAJ TAKŻE:
Fot. FotoPyK/NewsPix