Reklama

Zasłabnięcia, kłopoty z oddychaniem, zawały. Czas się niepokoić o piłkarzy?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

14 grudnia 2021, 08:37 • 16 min czytania 94 komentarzy

Nie chcemy już wracać do tematu Christiana Eriksena, który otarł się o śmierć w trakcie mistrzostw Europy, ale nie sposób nie zauważyć, że w ostatnich miesiącach mamy na piłkarskich boiskach naprawdę sporo sytuacji, gdy zawodnicy uskarżają się na bóle w klatce piersiowej, problemy z oddychaniem, albo wręcz doznają ataku serca i stadion opuszczają w ambulansie. W Wielkiej Brytanii temat stał się nawet częścią niekończącej się batalii pomiędzy zwolennikami szczepień na COVID-19 a anty-szczepionkowcami. Mimo że cytowani w mediach lekarze uspokajają, że nie ma żadnych dowodów, by w jakikolwiek sposób wiązać ze sobą te kwestie.

Zasłabnięcia, kłopoty z oddychaniem, zawały. Czas się niepokoić o piłkarzy?

Warto każdej z tych spraw – a przynajmniej tym najgłośniejszym, które przebiły się do głównego nurtu doniesień medialnych – przyjrzeć się z osobna, ponieważ wrzucanie wszystkich do jednego worka potęguje poczucie niepokoju, podczas gdy poszczególne przypadki często mocno się od siebie różnią.

Przypadek Piotra Zielińskiego

Zacznijmy od Piotra Zielińskiego. Reprezentant Polski wybiegł w pierwszym składzie Napoli na ostatni mecz ligowy z Empoli, ale już po dwudziestu minutach musiał opuścić boisko. Luciano Spalletti w jego miejsce oddelegował do gry Lorenzo Insigne. Sytuacja była o tyle zagadkowa, że Polak sam skierował się w stronę ławki rezerwowych i poprosił szkoleniowca o natychmiastową zmianę, mimo że nie brał udziału w żadnym ostrym starciu z rywalem ani nie doskwierał mu uraz mięśniowy. Zieliński nagle stracił możliwość swobodnego oddychania, trzymał się za gardło. Sprawiał wrażenie człowieka, który odczuwa olbrzymi dyskomfort w klatce piersiowej i jest zwyczajnie przestraszony tą sytuacją. Natychmiast skierował się do szatni.

Piotr Zieliński w trakcie spotkania z Empoli
Reklama

Sztab medyczny Napoli odesłał z kolei zawodnika na dodatkowe konsultacje do szpitala. – Wciąż nie mamy jasnej sytuacji z Zielińskim, poczuł ból w klatce piersiowej, postanowiliśmy dokonać zmiany, by nie komplikować sytuacji. Czekamy – powiedział po meczu trener Spalletti w rozmowie z DAZN. Kolejne komunikaty napływające z otoczenia Zielińskiego były już jednak bardziej optymistyczne. Dziennikarz Alessio De Giuseppe poinformował, że pomocnikowi Napoli doskwierał ból gardła, co przed meczem zlekceważono, ale w trakcie spotkania okazało się przeszkodą nie do przejścia. Również Piotr Dumanowski z Eleven Sports napisał na łamach Twittera, że dolegliwości Zielińskiego były znacznie mniej niebezpieczne, niż się początkowo wydawało.

Napoli podsumowało wydarzenia zdawkowym komunikatem: – Zieliński zszedł z boiska z powodu problemów z oddychaniem. Badania, którym go poddano dały wynik negatywny – czytamy na oficjalnej stronie klubu. Można zakładać, że chodzi o wynik testu na obecność wirusa SARS-CoV-2. „La Gazzetta dello Sport” uzupełniła dzisiaj, że przed Piotrem kolejne testy w najbliższych dniach. Zieliński w przeszłości był już zresztą zakażony koronawirusem. Konkretnie – w październiku 2020 roku. Przepadły mu z tego powodu ligowe spotkania z Atalantą Bergamo oraz Benevento.

Przypadki Victora Lindelofa i Adamy Traore

Przenieśmy się teraz do Anglii, gdzie chwile grozy przeżył niedawno stoper Manchesteru United – Victor Lindelof. W sobotę, na kwadrans przed końcem ligowego starcia z Norwich City („Czerwone Diabły” wygrały 1:0), Szwed musiał przedwcześnie opuścić murawę i w tym przypadku również konieczność przeprowadzenia zmiany wymusiły niepokojące problemy piłkarza ze złapaniem porządnego, pełnego oddechu. Lindelof nagle po prostu przestał uczestniczyć w grze – kucnął, podparł się o kolana i próbował uspokoić oddech, lecz na niewiele się to zdało. Wskazał wówczas na klatkę piersiową i na boisko wbiegli klubowi medycy. Ralf Rangnick naturalnie nie zmuszał defensora do dalszej gry. Po krótkiej rozmowie z lekarzami zarządził zmianę, na boisko wbiegł Eric Bailly.

Victor Lindelof w towarzystwie lekarza i kolegów

Lęku o zdrowie swojego kumpla z zespołu nie ukrywali pozostali piłkarze Manchesteru. Głos zabrał między innymi David De Gea. – Zmartwiłem się, widząc, co się dzieje – powiedział Hiszpan cytowany przez portal „ManUtd.pl”. – Nie wiem do końca, co to było, ale Victor nie mógł złapać oddechu. Widzieliśmy, co stało się z Eriksenem i Aguero, a obserwowanie takich kłopotów w swojej drużynie jest trudne. Dobrze, że został zmieniony i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Kiedy tylko poczuł, że ma problemy z oddychaniem, mecz i futbol przestał mieć znaczenie. Chodzi o życie, więc ratowanie go jest najważniejsze.

Reklama

Spokojniejszy był Rangnick, który zasugerował, że trudności Szweda z oddychaniem wynikały ze zderzenia z rywalem. – Jego tętno było potem wyższe niż zazwyczaj i znajdował się w lekkim szoku, nie wiedząc, jak sobie z tym poradzić. Musieliśmy go zastąpić. Po kilku badaniach wygląda na to, że wszystko jest w porządku, ale musimy zobaczyć, jak będzie czuł się jutro. Mamy nadzieję, że będzie gotowy na wtorkowy mecz przeciwko Brentford.

Wokół sytuacji narosło jednak mnóstwo wątpliwości. Jak informuje „The Athletic”, po meczu z Norwich trening Manchesteru United został odwołany z uwagi na szereg pozytywnych wyników testu na obecność koronawirusa wśród zawodników pierwszego zespołu. W tej chwili nie jest nawet pewne, czy najbliższy mecz „Czerwonych Diabłów” (jutrzejsze starcie z Brentford) w ogóle się odbędzie. Angielscy dziennikarze zaczęli więc naturalnie sugerować, iż kłopoty oddechowe Lindelofa miały związek z zakażeniem. Zwłaszcza, że na wyspach panuje spory lęk w związku z Omikronem (kolejnym wariantem koronawirusa). Próżno jednak szukać potwierdzenia tych plotek w oficjalnych komunikatach przekazywanych przez klub z Old Trafford.

***

Problemy z oddychaniem w trakcie listopadowego starcia w Lidze Mistrzów z Realem Madryt miał również Adama TraoreSheriffa Tyraspol. Malijczyk w 77. minucie gry zaległ na murawie trzymając się za klatę piersiową i szybko znalazł się pod opieką klubowych lekarzy, którzy podali mu sole trzeźwiące. Po dłuższej chwili piłkarz zdołał usiąść i oddalił się do szatni w asyście medyków. Naturalnie do gry już nie wrócił, został zmieniony. Aczkolwiek później na swoim Instagramie uspokoił kibiców, że wszystko z nim w porządku i zapewnił, że nie ma się o co martwić, a po bólu w klatce piersiowej nie pozostał ślad.

Przypadki Sergio Aguero i Kingsleya Comana

Nie sposób też nie wrócić do sprawy Sergio Aguero. 30 października w 40. minucie spotkania z Deportivo Alaves doświadczony napastnik, który od paru chwil sprawiał wrażenie lekko nieobecnego, osunął się na murawę. Jak się okazało, odczuwał zawroty głowy i nieznośny dyskomfort w klatce piersiowej, uniemożliwiający swobodne oddychanie. Argentyńczyka przewieziono do szpitala prosto ze stadionu, natychmiast znalazł się pod obserwacją kardiologów. Lekarze ocenili, że stan piłkarza jest poważny i już kilka godzin po całym zajściu FC Barcelona opublikowała oficjalny komunikat informujący opinię publiczną, że Aguero nie wróci na boisko co najmniej przez kilka miesięcy. A być może w ogóle. Kilka tygodni później na ogół świetnie poinformowany Gerard Romero stwierdził na swoim Twitchu, że Aguero zakończy karierę, bo dalsze uprawianie sportu na profesjonalnym poziomie stanowi dla niego realne zagrożenie.

Sergio Aguero pod opieką lekarzy w trakcie starcia z Alaves

Problemy kardiologiczne ciągną się za argentyńskim napastnikiem od lat.

Cierpi on na arytmię serca – stan, w którym skurcze mięśnia sercowego występują w sposób nieregularny i w efekcie przekraczają bezpieczny zakres uderzeń na minutę. Aguero już jako nastolatek przeszedł pierwszą poważną operację serca, później stan jego zdrowia wzbudzał niekiedy lekki niepokój wśród lekarzy Atletico Madryt, a kilka lat temu w trakcie zgrupowania reprezentacji Argentyny zdarzyło mu się zemdleć, po czym natychmiast go hospitalizowano.

Drobną operację serca jesienią tego roku musiał przejść również Kingsley ComanBayernu Monachium. U niego również zdiagnozowano arytmię, choć znacznie mniej niebezpieczną od tej, która prawdopodobnie wymusi na Aguero przedwczesne zakończenie kariery. – Nie mam wielkiej wiedzy w zakresie medycyny, ale mogę wyjaśnić, że problemy Kingsleya nie są groźne – informował we wrześniu Julian Nagelsmann, szkoleniowiec bawarskiej drużyny. – Czasami brakowało mu powietrza, stawał się mnie produktywny. Wykonano długofalowe badania EKG i okazało się, że jego problemy można bardzo łatwo naprawić.

Przypadek Johna Flecka

Zajrzyjmy też na zaplecze Premier League.

Trzy tygodnie temu w końcówce meczu Reading z Sheffield United nagle zasłabł jeden z zawodników gości – 30-letni John Fleck, którego sympatycy angielskiego futbolu powinni kojarzyć, ponieważ przez dwa lata występował też w ekipie „Szabel” na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Sytuacja wyglądała przerażająco. Szkot znajdował się pod opieką lekarzy przez ponad dziesięć minut, podano mu tlen i ostatecznie odwieziono do szpitala. Początkowo Fleck próbował nawet opuścić murawę o własnych siłach, dał radę się podnieść, lecz szybko położono go na noszach i w ten sposób przetransportowano do karetki.

John Fleck na noszach

Sheffield dość szybko, bo już następnego ranka wydało uspokajający komunikat. – Możemy z radością poinformować, że John Fleck opuścił szpital. Przez cały czas pozostawał przytomny i był w stałym kontakcie ze swoją rodziną, jak i z przedstawicielami klubu. Z kolei trener Slavisa Jokanović stwierdził po meczu: – W pierwszej chwili John stracił przytomność i to było bardzo niepokojące, ale z tego co wiem – wiadomości na temat jego stanu są już pozytywne. Nie jestem lekarzem, więc nie chcę wyrokować, ale rozmawiał z lekarzami, jego stan jest już stabilny. Dopytywał nawet o wynik końcowy meczu.

Jak na razie Fleck nie powrócił na boisko. 28 listopada nie wystąpił w spotkaniu z Bristol City, potem opuścił mecz z Cardiff City. Wczoraj Sheffield United miało się zmierzyć z Queens Park Rangers, ale do meczu nie dojdzie z uwagi na liczne przypadki zakażenia koronawirusem w tym drugim zespole.

Przypadki Charliego Wyke’a, Emila Palssona i innych

Pozostańmy jeszcze na moment w Anglii, ale teraz rzućmy okiem na trzecioligowe Wigan Athletic. Najczarniejsze momenty swojego życia przechodził niedawno 29-letni napastnik tej drużyny, Charlie Wyke. Pod koniec listopada piłkarz stracił przytomność w trakcie treningu. Jak się potem okazało – doznał zawału serca. Na szczęście Leam Richardson, szkoleniowiec The Latics, zachował zimną krew i natychmiast podjął się akcji ratunkowej. Kilka chwil później na scenę wkroczył również jeden z klubowych lekarzy. Wyke przyznał wprost – gdyby nie refleks tej dwójki i wiedza z zakresu udzielania pierwszej pomocy, nie przeżyłby treningu.

Chcę opowiedzieć moją historię kibicom, bo uratowano mi życie i być może podzielenie się tą opowieścią zaowocuje kolejnymi uratowanymi istnieniami w przyszłości – przyznał Wyke na antenie „Sky Sports”. – Doznałem zatrzymania akcji serca, potrzebowałem natychmiastowej pomocy. Na zawsze będę wdzięczny wszystkim, którzy zareagowali i przeprowadzili resuscytację. Ledwie kilka tygodni wcześniej w ośrodku treningowym przeszliśmy szkolenie w zakresie udzielania pierwszej pomocy i bardzo szybko się potwierdziło, jak ważna jest to wiedza. Raz jeszcze dziękuję za wsparcie.

Talal Al Hammad, właściciel Wigan, zadecydował o przemianowaniu jednej z trybun klubowego stadionu na „Trybunę im. Leama Richardsona”.

Leam Richardson

Do podobnie mrożącej krew w żyłach sytuacji doszło także w Norwegii. 28-letni Emil Palsson, piłkarz drugoligowego Sogndal IL, osunął się na murawę w 12. minucie listopadowego starcia ze Stjördals Blink IL. Jak opowiadał Islandczyk na łamach The Athletic, zrobiło mu się nagle ciemno przed oczami. Co było dalej – nie pamięta. – To był zupełnie normalny dzień do momentu, gdy zdobyliśmy bramkę. Wcześniej wszystko toczyło się normalnym rytmem. Nie odczuwałem żadnych przesłanek, że może się wydarzyć cokolwiek nietypowego. Dobrze wszedłem w mecz, na rozgrzewce też było w porządku. A potem zdobyliśmy gola i wszystko stało się ciemne – wspominał Palsson. Należy podkreślić, że Sogndal na prowadzenie wyszło po siedmiu minutach spotkania.

Islandczykowi udzielono pomocy i również w tym przypadku możemy mówić o happy endzie. Pomocnika szybko przetransportowano do szpitala, gdzie doszedł do siebie. Trudno wszakże powiedzieć, kiedy – i czy w ogóle – uda mu się powrócić do regularnego grania.

Jestem wdzięczny losowi, że żyję. A przede wszystkim dziękuje ludziom, którzy natychmiast zainicjowali akcję ratunkową. Myślę o tym, że miałem szczęście, iż spotkało mnie to akurat w trakcie meczu, gdzie na miejscu znajdowali się wykwalifikowani ratownicy. Przecież to się równie dobrze mogło zdarzyć, gdy byłem sam w domu albo w samochodzie, w drodze na mecz – mówił Palsson norweskim mediom po wyjściu ze szpitala. – Przez cztery minuty byłem martwy. Na razie nie wiadomo, dlaczego mnie to spotkało. Powiedziano mi, że wśród zawodowych sportowców to stosunkowo częste, że serce przestaje funkcjonować właściwie i trudno ustalić przyczynę takiego stanu rzeczy. Wszczepiono mi defibrylator, co, mam nadzieję, pozwoli mi bezpiecznie żyć w przyszłości.

Ryan Bowman opuszcza murawę w towarzystwie klubowego doktora

Na początku października okropne doświadczenie spotkało również Ryana Bowmana z Shrewsbury Town (3. liga angielska). W 35. minucie ligowego starcia z Ipswich Town napastnik również wymagał interwencji lekarzy. – Jego tętno skoczyło do 250 uderzeń na minutę – opowiadał z lękiem trener Steve Cotterill po końcowym gwizdku. – Mam nadzieję, że jak najszybciej dowiemy się czegoś więcej i że z jego zdrowiem wszystko już w porządku. W tym przypadku rzeczywiście skończyło się wyłącznie na strachu. Bowman trafił wprawdzie do szpitala, ale nie zabawił tak długo. Kardiolodzy przebadali jego serce na wszelkie sposoby i dość szybko dali mu zielone światło, jeśli chodzi o powrót do treningów. Obecnie Bowman notuje regularne występy na poziomie League One.

Khouma Babacar – podobna historia. Podczas obozu przygotowawczego do sezonu 2021/22 napastnik wypożyczony z Sassuolo do tureckiego Alanyasporu został odwieziony do szpitala po ataku serca. Ale Senegalczyk dość szybko wrócił na boisko, regularnie występuje w tureckiej ekstraklasie.

Przypadki Dylana Richa, Dario Herrery i innych

Nie wszystkie tego rodzaju sytuacje kończą się jednak szczęśliwie. 2 września tego roku zaledwie 17-letni Dylan Rich przeszedł atak serca w trakcie meczu młodzieżowego Pucharu Anglii między West Bridgford Colts i Boston United. Na miejscu nie było grupy ratowników medycznych. Karetka pojawiła się dostatecznie szybko, by udzielić chłopcu pomocy. Niestety, w drodze do szpitala Dylan doznał kolejnego ataku. Zmarł kilka dni później. W trakcie eliminacyjnego starcia z reprezentacją Polski piłkarze angielskiej drużyny narodowej oddali hołd chłopcu. Zadedykowali występ jemu i jego pogrążonej w rozpaczy rodzinie.

W listopadzie życie na boisku stracił Jony Lopez, 16-letni piłkarz rodem z Paragwaju. Powód? Również zawał. Członkowie zespołu Sol del Este sami przetransportowali go do najbliższego szpitala, ale nie zdążyli na czas. Lopez był już martwy. A to tylko fragment czarnej serii, jaka dotknęła tamtejszy sport. Z powodu niewykrytych schorzeń serca krótko wcześniej zmarli 21-letni Nelson Solano, a także wielka postać paragwajskiego futsalu – Dario Herrera. – Podstawową przyczyną śmierci 34-letniego Herrery była wada zastawki sercowej – informowała rzeczniczka szpitala, w którym zmarł popularny zawodnik. – Kiedy pacjent do nas trafił, cierpiał już na bakteryjne zapalenie wsierdzia i kardiomiopatię rozstrzeniową. Specjaliści z naszego szpitala wykonali wszystkie możliwe czynności, by ratować życie pacjenta, ale było już za późno. Raz jeszcze składany najszczersze kondolencje rodzinie i przyjaciołom.

Do tragedii doszło też w Wenezueli. 25 września sędzia przerwał starcie między Deportivo La Villa i Camaguan FC w 51. minucie gry, ponieważ spostrzegł, że coś niedobrego dzieje się z zawodnikiem przyjezdnych. Jak się okazało, Guillermo Arias – gwiazda ekipy Camaguan – dostał zawału serca. Próbowano resuscytacji, lecz bez rezultatu. Na trzecioligowy meczu nie było choćby noszy, więc problem stanowiło samo przetransportowanie zawodnika do szpitala. Ariasa nie uratowano.

***

Wymieniać dalej?

Wrzesień 2021 roku, Belgia. 27-letni Jens De Smet nagle siada na murawie w trakcie meczu amatorów. Po paru sekundach się kładzie, a zaraz potem jego serce przestaje bić. Październik, Niemcy. Umiera 15-letni bramkarz Bruno Stein z FC An der Fahner Hohe. Lokalne portale z Turyngii zastanawiają się, co teraz z rodzeństwem chłopaka. Krótko wcześniej odszedł bowiem również ojciec rodziny i Bruno niejako go zastępował. Lato, Węgry. 18-letni Viktor Marcell Hegedüs upada podczas pierwszego treningu przedsezonowego zgrupowania trzecioligowego Andrashida SC. Reanimować próbują go koledzy, zostaje wezwane pogotowie, ale kiedy ratownicy medyczni przybywają na miejsce, młody piłkarz już nie żyje. Jamajka. 33-letni Tremaine Stewart, przed laty reprezentant Jamajki, umiera na boisku w trakcie meczu ligowego. Listę można rozszerzać, bo ponure wieści docierają ze wszystkich stron świata.

Co się dzieje z piłkarzami?

Oczywiście nie jest tak, że kłopoty zawodowych piłkarzy z oddychaniem lub sercem to jakaś nowość. Dochodziło przecież w futbolu nawet do ostatecznych tragedii, czyli śmierci zawodników na boisku. Zawał zmusił Ikera Casillasa do zakończenia kariery. Lilian Thuram odwiesił buty na kołku, gdy dowiedział się o wadzie serca. Ruben de la Red kilka tygodni po triumfie na Euro 2008 stracił przytomność na treningu i już nie wrócił do regularnego grania, choć miał zaledwie 23 lata. Poważne kłopoty natury kardiologicznej dotknęły też Daleya Blinda, aczkolwiek 31-letni Holender karierę akurat kontynuuje. I tak dalej, i tak dalej.

To część profesjonalnego sportu. Część smutna, okrutna, o której na co dzień wolimy nie pamiętać, którą należy minimalizować jak tylko się da poprzez regularne i precyzyjne badania, ale zapewne nigdy ryzyka nie uda się wyeliminować całkowicie. Ograniczyć go do zera.

W 2018 roku naukowcy z The New England Journal of Medicine opublikowali raport sporządzony na bazie trwających dwadzieścia lat badań, w ramach których przeanalizowano sytuację zdrowotną blisko 12 tysięcy młodych piłkarzy w Wielkiej Brytanii. Wnioski były niewesołe. U 42 zawodników wykryto kardiologiczne schorzenia, które mogą spowodować gwałtowną śmierć. U kolejnych 225 piłkarzy zdiagnozowano wrodzone wady serca. Wcześniej szacowano, że statystyczne prawdopodobieństwo nagłego zgonu z przyczyn kardiologicznych u piłkarza występuje w dwóch przypadkach na 100 tysięcy. Jak się jednak okazało, jest znacznie gorzej. Mówimy o siedmiu przypadkach na 100 tysięcy. To oczywiście wciąż niewiele, ale różnica okazała się na tyle znacząca, że angielska federacja piłkarska zaordynowała dodatkowe badania młodych zawodników właśnie pod tym kątem. – Jest gorzej niż sądziliśmy – przyznał profesor Sanjay Sharma.

Dzisiaj jednak żyjemy w nieco innym świecie niż jeszcze przed trzema laty. W świecie, gdzie każda dolegliwość powiązana z układem sercowo-naczyniowym lub oddechowym kojarzy się natychmiast z chorobą COVID-19 albo ze szczepionkami, mającymi przed tą chorobą chronić.

Christian Eriksen

Wrzuca się zatem do jednego worka Eriksena, Aguero, Lindelofa, Flecka czy Wyke’a. Dokłada do tego przykłady zgonów z niższych poziomów rozgrywkowych, gdzie piłkarze nierzadko uprawiają sport bez gruntownej wiedzy na temat stanu swojego zdrowia. I, co gorsza, wyciąga się na tej podstawie daleko idące wnioski, mimo że w gruncie rzeczy mówimy o totalnie odmiennych przypadkach, o historiach nieporównywalnych. – To wciąż tylko zbieg okoliczności – uważa profesor Guido Pieles, kardiolog sportowy współpracujący między innymi z Manchesterem United i angielską federacją, cytowany przez angielską prasę. – Nie sądzę, by statystycznie dochodziło w ostatnim czasie do większej liczby przypadków zachorować związanych z układem krążenia wśród piłkarzy.

Sądzę jednak, że należy jeszcze dokładniej badać zawodników między 15 a 16 rokiem życia. To właśnie wtedy ryzyko zawału serca jest największe. Oczywiście piłkarze wciąż nie trenują równie intensywnie jak biegacze czy kolarze, lecz w ostatnich latach intensywność gry w futbolu znacząco wzrosła, a to w perspektywie dekady może powodować nowe zagrożenia – dodał Pieles. – Poza tym trzeba pamiętać, że nawet jeśli pewne zmiany wydają się niegroźne u 15-latka, to u 30-latka mogą już być niebezpieczne. Żadne badanie nie oznacza wystawienia gwarancji na resztę życia. Dlatego namawiam do przeprowadzania regularnych badań. Co oczywiście nie jest łatwe zwłaszcza w klubach z niższych szczebli rozgrywkowych, gdzie sztaby medyczne są niewielkie.

– Niestety, nasze ostrzeżenia często są lekceważone przez początkujących piłkarzy – przyznaje profesor Sanjay Sharma w rozmowie z The Independent. – Bo kim jest kardiolog, żeby powiedzieć takiemu chłopakowi, że to koniec jego marzenia o wielkiej karierze? Odpowiedzialność spada wówczas na pracodawcę. Ale nawet jeśli jeden klub nie zatrudni zawodnika z uwagi na niepokojące wyniki badań, to może się znaleźć inny, który podejmie ryzyko.

***

Ta argumentacja nie do wszystkich trafia.

Trevor Sinclair – 12-krotny reprezentant Anglii, przed laty gwiazda takich klubów jak Queens Park Rangers czy West Ham United, a obecnie ekspert radia talkSPORT – otwarcie zasugerował, że w przypadku Johna Flecka zatrzymanie akcji serca mogło być reakcją organizmu na przyjętą szczepionkę na COVID-19. Matt Le Tissier, legenda Southampton, uderzał w podobne tony na swoich kanałach społecznościowych. – Wszyscy ludzie, z którymi rozmawiam zadają sobie dzisiaj pytanie, czy ostatnie przypadki piłkarzy z problemami kardiologicznymi (a wydaje się być ich coraz więcej) mają coś wspólnego z tym, że zawodnicy przyjmują szczepionkę przeciwko COVID-owi. Chciałbym wiedzieć, czy John Fleck został zaszczepiony przed tą tragiczną sytuacją, czy nie – pieklił się Sinclair.

W końcu władze Sheffield United zostały zmuszone do wydania oświadczenia, że lekarze nie znaleźli jakiegokolwiek związku między szczepieniem a problemami zdrowotnymi Flecka. Z kolei Charlie Wyke z Wigan w ogóle nie był zaszczepiony na COVID, podobnie zresztą jak Christian Eriksen. Co wcale nie oznacza, że lekarze nie patrzą na obecną sytuację z niepokojem. Nawet jeśli wysyp groźnych incydentów jesienią 2021 roku uznamy bowiem za ponury zbieg okoliczności, to faktem jest, że w porównaniu do dzisiejszych realiów spotkania piłkarskie nawet sprzed 15-20 lat sprawiają wrażenie toczonych w żółwim tempie.

Piłka nożna staje się coraz intensywniejsza, a co za tym idzie – bardziej widowiskowa. Co ma mnóstwo jasnych, ale i kilka ciemnych stron.

fot. NewsPix.pl / MARCA / Daily Mail

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Piłka nożna

Komentarze

94 komentarzy

Loading...