Poniedziałkowe mecze Premier League przyzwyczaiły widzów do pewnego poziomu dramaturgii. Nie wiadomo, czy ze względu na transmitowanie tych spotkań w ogólnokrajowej telewizji, czy na porę rodem z Ligi Mistrzów, ale piłkarze po prostu wtedy nie zawodzą. Przez długi czas można było podejrzewać, że dzisiaj nastąpi wyjątek od reguły, ale wtedy fajerwerki odpalił Demarai Gray.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
EVERTON – ARSENAL. MECZ WALKI
W pierwszej części spotkania brakowało momentów, które będą pokazywane na spotach reklamowych Premier League przez najbliższe sezony. Ciężko przypuszczać, by jakakolwiek z sytuacji w pierwszych czterdziestu pięciu minutach na Goodison Park załapała się nawet do zestawienia TOP20 zagrań 15. kolejki rozgrywek. Mieliśmy co prawda gola Richarlisona, który zdążył wpaść w ramiona swoich kolegów, ale po chwili dowiedział się, że jego trafienie zostaje anulowane przez VAR. Brazylijczyk był na spalonym. Nie była to jednak jedyna taka sytuacja tego wieczoru. Najważniejsza akcja pierwszej części miała miejsce dokładnie na trzy sekundy przed upływem doliczonego czasu gry. Martin Odegaard wykorzystał podanie od Kierana Tierneya i Kanonierzy schodzili do szatni z prowadzeniem.
Z gry przed przerwą zapamiętamy przede wszystkim niebezpieczne zagrania i faule na granicy czerwonej kartki. Mimo że oba zespoły nie kojarzą się z typową angielską sieczką, a bardziej ładnym graniem w piłkę, dzisiaj dostosowały się do klasycznej wyspiarskiej pogody, a piłkarze nie oszczędzali kości przeciwników. Najpierw długo na murawie leżał Bukayo Saka, który zderzył się kolanami z Benem Godfreyem. Wydawało się, że zawodnik Arsenalu będzie musiał opuścić boisko, ale ostatecznie zdołał się podnieść.
Chwilę później ten sam obrońca Evertonu nadepnął na klatkę piersiową i twarz Takehiro Tomiyasu. Jedynym elementem łagodzącym było w tym momencie skupienie się Anglika na piłce. Sędziowie na VAR-ze musieli wyjść z założenia, że Godfrey po prostu musiał gdzieś wylądować i postawić stopę, a tylko przypadkowo zranił przy tym Japończyka. Sytuacja była jednak mocno kontrowersyjna, a obrońca Evertonu nie przebierał w środkach i w drugiej połowie nie przestał faulować. Gdyby w piłce nożnej istniał model wyliczenia czerwonych kartek, taki sam jak do wyliczania expected goals, to Godfrey spokojnie zapracowałby dzisiaj na minimum półtorej czerwonej kartki.
EVERTON – ARSENAL. PIĘKNY GOL PRZYSŁONIŁ FAULE
Podczas jutrzejszej porannej kawy ludzie w zakładach pracy w Liverpoolu wcale nie będą jednak skupiać się na brutalnej grze Godfreya, a na pięknych bramkach gospodarzy. Pierwsza została zdobyta w 79. minucie przez Richarlisona, ale podziw budzi przede wszystkim cudowne uderzenie Demaraia Graya. Anglik huknął z dystansu w poprzeczkę, a piłka odbiła się w kierunku Brazylijczyka, który zgrabnym uderzeniem głową pokonał bramkarza gości.
Richarlison mógł wtedy poczuć sporą ulgę, bo wcześniej trafiał dwa razy do siatki, a oba gole zostały cofnięte z uwagi na minimalne spalone. Biorąc pod uwagę, że w obu przypadkach sędzia boczny nie sygnalizował złamania zasad, a gole zostały wycofane dopiero po analizie VAR, robiło się go po ludzku żal. Przy trzeciej okazji wreszcie doczekał się wskazania sędziego na środek boiska.
To, co najpiękniejsze, czekało na kibiców na sam koniec spotkania. Gray podjął kolejną próbę z dystansu, która tym razem odbiła się od słupka, ale finalnie skończyła w siatce. Everton wcale nie przeważał i nie bombardował bramki Aarona Ramsdale’a, a mimo to całkowicie odwrócił losy meczu w ostatnim kwadransie. Ostatnie słowo należało za to do Pierre’a-Emericka Aubameyanga. Będący w ostatnim czasie w fatalnej dyspozycji Gabończyk pojawił się na boisku dopiero w 85. minucie spotkania. W ostatniej akcji oczu stanął oko w oko z Jordanem Pickfordem, jednak posłał piłkę ponad metr od słupka.
Kanonierzy oddalają się tym samym od najlepszej czwórki, a Everton odbija się po serii trzech porażek z rzędu w Premier League.
EVERTON – ARSENAL 2:1 (0:1)
Richarlison 79′, D. Gray 90+2′ – Odeegard 45+2′
Czytaj także:
- Bukayo Saka: 20-latek, który wyważył drzwi do angielskiej piłki
- Divock Origi, bohater z ławki rezerwowych
Fot. Newspix