Reklama

Gra w Bundeslidze nie daje Złotych Piłek. Lewandowski przełamie trend?

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2021, 09:10 • 13 min czytania 6 komentarzy

Już wieczorem dowiemy się do kogo powędruje kolejna Złota Piłka. Jednym ze zdecydowanych faworytów tegorocznego plebiscytu jest oczywiście Robert Lewandowski, który może tę nagrodę zdobyć pierwszy raz w swojej karierze, po ponad dziesięciu latach odnoszenia sukcesów w Bundeslidze. Gdy prześledzimy sobie wyniki poprzednich edycji Złotej Piłki okazuje się, że to właśnie gra na niemieckich boiskach mogła być przeszkodą na drodze Polaka do zdobycia najcenniejszej indywidualnej nagrody w świecie piłki. Aby przypomnieć sobie ostatniego gracza z Bundesligi, który wygrał Złotą Piłkę, musimy cofnąć się do czasu… Matthiasa Sammera w 1996 roku.

Gra w Bundeslidze nie daje Złotych Piłek. Lewandowski przełamie trend?

Lewandowski w ostatnich latach pobił dziesiątki rekordów w Bundeslidze. Dotarł nawet do tych najbardziej zakurzonych, które gwarantują zapisanie się w historii niemieckiej piłki na wiele kolejnych lat. Mimo to, by zaistnieć na arenie europejskiej, musiał przekrzykiwać się swoimi osiągnięciami z najlepszymi piłkarzami chociażby z ligi hiszpańskiej. I śmiało można stwierdzić, że będąc na terenie Niemiec, ciężko było mu zagłuszyć popisy gwiazd La Liga. Wszystko dlatego, że Bundesliga, jak i reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów, nie ma łatwo dojść do głosu na arenie międzynarodowej.

Gdy Lewandowski strzelał w Bundeslidze dublet w sobotnich godzinach popołudniowych, wystarczyło, by Leo Messi kilka godzin później strzelił na Camp Nou jednego gola z rzutu wolnego, by sukces Polaka przyćmić. Gdy Portugalia wygrywała Euro 2016, wszyscy już tuż po finale wiedzieli, że Złota Piłka tego roku trafi w ręce Cristiano Ronaldo, z kolei gdy Niemcy podnosili w 2014 roku mistrzostwo świata, było wiadomo, że żaden z ich reprezentantów nie będzie na poważnie liczył się w walce o zwycięstwo w plebiscycie.

NAJWIĘKSZE ŚWIATOWE GWIAZDY OMIJAJĄ BUNDESLIGĘ

Oczywistym jest, że marketingowy poziom Bundesligi nie może równać się z Premier League, w poprzedniej dekadzie nie mógł równać się także z La Ligą. Poziom ten nakręcają przecież nie tylko sukcesy sportowe poszczególnych drużyn, ale również wielkie indywidualności i rywalizacje. W Niemczech brakowało obu wspomnianych punktów. Ktoś może przebąkiwać, że przecież Der Klassiker, czyli starcie Bayernu Monachium z Borussią Dortmund, to święto europejskiej piłki i pojedynek dwóch wielkich futbolowych marek. Brak jednak w nim choćby zalążka rywalizacji, na której można budować światową publiczność. W tym sezonie drużyna z Bawarii może zdobyć swoje dziesiąte z rzędu mistrzostwo Niemiec, a tak długa seria zwycięstw jednego zespołu wbrew pozorom nie powoduje wielkiego zainteresowania. Brak w niej bowiem nieprzewidywalności, która przyciąga sportowego kibica.

Jeżeli przyjrzymy się rynkowi transferowemu w ostatnich latach, dowiemy się, że Bundesligę omijały też największe gwiazdy światowego futbolu. Na pewno nie znajdziemy takiej ani jednej poza Monachium i Dortmundem. Z kolei w tych dwóch miastach zdecydowaną większość liderów stanowili piłkarze z Niemiec. Brak było ruchów, które przyciągną jakieś wielkie nazwisko z innej, mocnej zagranicznej ligi. Nie takie, które dopiero stawia pierwsze kroki w piłce i chce uczyć się jej na uniwersytecie na Allianz Arenie, ale takie, które przyciągnie ze sobą kibiców i media z całego świata.

Reklama

Wystarczy wspomnieć, że Bundesliga jest jedyną, z pięciu uważanych za najmocniejsze lig na świecie, w której na żadnym etapie swojej kariery nie grał Cristiano Ronaldo ani Leo Messi. Oczywiście Portugalczyk nie odniósł większych sukcesów w barwach Juventusu, a Messi dopiero zaczyna swoją przygodę w Paryżu, ale sam fakt omijania przez nich Niemiec o czymś świadczy. Ci dwaj zwracają na siebie uwagę całego świata, a pierwsza konferencja prasowa Ronaldo w Turynie zgromadziła w sali konferencyjnej największych dziennikarzy sportowych w Europie. W Bundeslidze za to wielkich transferów brak. Co za tym idzie, brak wielkich nazwisk, które ocierały się w ostatnich latach o podium Złotej Piłki. Neymar, Luis Suarez, czy Zlatan Ibrahimovic – nie są to przecież piłkarze, którzy są przez całą karierę przykuci do jednego klubu, a nawet jednej ligi, śmiało zmieniają kraje, w których występują, a jednak nigdy nie było nawet plotek, by mieli wylądować w Bundeslidze.

Mało tego, żaden ze zwycięzców Złotej Piłki w XXI wieku, na żadnym etapie swojej kariery nie występował w Bundeslidze (!). To dobitny argument, że w momencie corocznego oddawania głosów, na Niemcy nikt za bardzo nie patrzy. Sami najlepsi piłkarze nie rozgrywają tam swoich sezonów życia, a nawet nie zaczynają u naszych zachodnich sąsiadów swoich karier, nie trafiają tam również na jej ostatnie lata. Zobaczmy w jakich ligach, spośród pięciu najlepszych w Europie, grali wszyscy zwycięzcy Złotej Piłki w XXI wieku:

Michael Owen (wygrał w 2001 roku) – Premier League, La Liga

Ronaldo (2002) – La Liga, Serie A

Pavel Nedved (2003) – Serie A

Andrij Szewczenko (2004) – Serie A, Premier League

Reklama

Ronaldinho (2005) – Ligue 1, La Liga, Serie A

Fabio Cannavaro (2006) – Serie A, La Liga

Kaka (2007) – Serie A, La Liga

Cristiano Ronaldo (2008, 2013, 2014, 2016, 2017) – Premier League, La Liga, Serie A

Leo Messi (2009, 2010, 2011, 2012, 2015, 2019) – La Liga, Ligue 1

Luka Modric (2018) – Premier League, La Liga

To dobitnie pokazuje, że gracze z Bundesligi są w wyborach na najlepszego piłkarza świata permanentnie pomijani. Z drugiej strony, sami najlepsi piłkarze świata lekceważą Bundesligę i się do niej nie wybierają. Lewandowski musiał całkowicie zdominować te rozgrywki i budować swoją pozycję przez kilka długich lat, by stanąć do rywalizacji na równi z gwiazdami z innych lig. W poprzednich latach najlepszym piłkarzom Bundesligi sukcesu w plebiscycie nie przynosiły nawet triumfy w Lidze Mistrzów.

NAJBLIŻEJ BYŁ FRANCK RIBERY

Ciężko jest oczywiście oszacować, jak duży wpływ na wyniki głosowania w plebiscycie Złotej Piłki mają sukcesy drużynowe. Nie ma jednak wątpliwości, że takowe znacznie przybliżają poszczególnych kandydatów do końcowego triumfu. Im więcej uda wygrać się na własnym podwórku, tym większa szansa na zwycięstwo. Jeśli do tego dołoży się triumf w Lidze Mistrzów – z automatu jest się uwzględnianym w dyskusjach o potencjalnym zwycięzcy plebiscytu. Skoro przypomnieliśmy już sobie, że w XXI wieku żaden piłkarz z Bundesligi nie dostąpił tego zaszczytu, jest już jasne, że sam tytuł mistrza Niemiec niewiele znaczy. Co jednak z połączeniem go ze zwycięstwem w Champions League? Takie przypadki przecież mieliśmy, a Złotej Piłki brak.

Najświeższy taki przykład to oczywiście zeszłoroczna wygrana Bayernu Monachium w finale Ligi Mistrzów. Bawarczycy dołożyli przecież wtedy również mistrzostwo Niemiec i Puchar Niemiec. Lewandowski pobijał rekordy strzeleckie i swoją osobą reprezentował jedyną słuszną kandydaturę na wygraną w plebiscycie. Jak pamiętamy, na jego i nasze nieszczęście akurat w tamtym roku ten się nie odbył, ze względu na wstrzymanie wielu rozgrywek z uwagi na panującą na świecie pandemie.

Dla Bayernu był to jednak trzeci triumf w Lidze Mistrzów w XXI wieku. Wcześniej monachijski zespół wygrywał te rozgrywki w sezonie 2012/13, w którym także wygrał potrójną koronę, dokładając mistrzostwo i puchar kraju. Mogłoby się wydawać, że to właśnie wśród piłkarzy Bayernu powinien ukrywać się późniejszy laureat Złotej Piłki. Nic z tego. Gwiazdy w postaci Ronaldo i Messiego zbyt mocno zdominowały w tamtym czasie futbol, by pozwoliły odebrać sobie nagrodę. Zwłaszcza, że w niemieckiej drużynie brakowało jednego zdecydowanego lidera, wspominanej wcześniej gwiazdy, jednoosobowej marki.

Na czoło wysunęła się wtedy kandydatura Francka Ribery’ego. Francuz nie mógł pogodzić się z zajętym w plebiscycie trzecim miejscem, pytał co jeszcze miał zrobić w tym sezonie, skoro ze swoim klubem wygrał wszystkie możliwe rozgrywki. Gdy spojrzymy sobie jednak na liczby, wcale one nie przekonywały. Przynajmniej w porównaniu z kosmitami z La Liga. Najlepszym strzelcem Bayernu na wszystkich frontach był wówczas Thomas Muller z 23 golami, drugi był Mario Mandżukić, który uzbierał 22 trafienia. Czołowa trójka Złotej Piłki za 2013 rok w sezonie 2012/13 mogła za to pochwalić się takimi liczbami:

  • Cristiano Ronaldo – 55 goli w 55 meczach,
  • Leo Messi – 60 goli w 50 meczach,
  • Franck Ribery – 11 goli w 43 meczach.

Nagroda trafiła wówczas w ręce Portugalczyka, który w tamtym sezonie nie wygrał żadnego trofeum! Real Madryt sezon ligowy zakończył na drugim miejscu, z Ligi Mistrzów Królewskich w półfinale odprawiła Borussia, a Atletico okazało się lepsze w finale Pucharu Króla.

Trzecie miejsce Francuza, a także czwarte lokaty Arjena Robbena w 2014 roku i Roberta Lewandowskiego w 2015, to jedyne miejsca w czołowej piątce plebiscytu Złotej Piłki w XXI wieku, spośród zagranicznych piłkarzy występujących w Bundeslidze. Są lub też były to prawdopodobnie największe gwiazdy, które mogły przyciągnąć do oglądania niemieckiej ligi wielu kibiców z zagranicy i wprowadzić do niej trochę kolorytu. Nie ma też przypadku w tym, że wszystko to piłkarze Bayernu Monachium. Bawarczycy jako jedyni w kraju mogą pochwalić się swoimi zawodnikami w czołówce konkursu przez ostatnie dwadzieścia lat. To również może niemieckich kibiców martwić, bo grono klubowych przedstawicieli innych krajów na najwyższych miejscach konkursu jest znacznie bardziej różnorodne.

Przypadki reprezentantów Niemiec, którzy byli blisko wygrania plebiscytu i którzy grali na co dzień w Bundeslidze w większości odwołują się do sukcesów odnoszonych przez nich w narodowych barwach. Zanim jednak do nich przejdziemy, połączmy wątki i przypomnijmy sobie, jak reprezentant Niemiec wylądował na podium klasyfikacji Złotej Piłki w XXI wieku, dzięki zwycięstwu w Lidze Mistrzów.

ZBYT SŁABYM ARGUMENTEM JEST NAWET MISTRZOSTWO ŚWIATA

Mowa o Oliverze Kahnie, którego w 2001 roku w trakcie gali Złotej Piłki wyprzedzili tylko Michael Owen i Raul. Niemiec, pomimo sukcesów drużynowych, nie był wcale największym faworytem do zwycięstwa. Będąc bramkarzem, zawsze trudniej o nagrody indywidualne. Do tej pory jedynym laureatem spośród zawodników z tej pozycji na boisku pozostaje Lew Jaszyn w 1963 roku. Nie zmienia to jednak faktu, że zwycięstwo Anglika było uznane za sensacyjne, a Złotej Piłki w swoim salonie bardziej mógł spodziewać się Raul.

Czy niemieccy kibice mogą czuć się oszukani, że zawodnik zwycięzcy Ligi Mistrzów i mistrz Niemiec z tamtego sezonu, nie wygrał nagrody za 2001 rok? Nie bardzo, skoro wówczas najlepszym strzelcem Bawarczyków na wszystkich frontach był Giovane Elber z 21 golami w 44 meczach.

Jak by jednak nie patrzeć, wygrał piłkarz, który w sezonie 2000/01 z Liverpoolem zdobył zaledwie Puchar UEFA, zajął dopiero czwarte miejsce w Premier League, a przyłożył się do zwycięstwa jedynie w Pucharze Anglii. Nie ma więc wątpliwości, że dorobek drużynowy Kahna bije na głowę sukcesy Anglika. Czy głosujący wzięli pod uwagę mecz eliminacyjny do mistrzostw świata, który odbył się 1 września 2001 roku między Niemcami i Anglią? Raczej nie był on kluczowy przy wyborze najlepszego piłkarza świata, ale Owen wpakował w nim trzy gole Kahnowi, a Synowie Albionu wygrali 5:1. Na pewno nie wpłynęło to na większą liczbę głosów dla Niemca.

Wszystkie pozostałe przykłady piłkarzy z Bundesligi, którzy byli blisko wygrania Złotej Piłki w XXI wieku, są nierozerwalnie związane z dobrymi występami reprezentacji Niemiec na wielkich turniejach. Jest to dla nich tak naprawdę jedyna karta przetargowa do wdrapania się na najwyższe miejsca głosowania na najlepszego piłkarza świata. Miejmy nadzieję, że już niedługo trend ten przełamie Robert Lewandowski, który przecież w 2021 roku brał udział w Euro jako członek jednej z najgorszych reprezentacji na turnieju, a teraz jest jednym z faworytów do wygrania plebiscytu.

Reprezentacja Niemiec zwykła dochodzić wysoko na każdej dużej imprezie w ostatnich latach. Oczywiście zdarzają się wyjątki, jak odpadnięcie w fazie grupowej na mundialu w Rosji, ale ogólnie widok naszych sąsiadów w strefie medalowej nie powinien nigdy nikogo dziwić. Po wygranych mistrzostwach świata w 2014 roku było wiadomo, że któryś z podopiecznych Joachima Lowa będzie musiał pojawić się na wysokich miejscach plebiscytu, mimo że raczej nikt nie wróżył mu wygranej. Podobna sytuacja miała miejsce w 2002 roku, gdy Niemcy przegrali finał mistrzostw świata. Die Mannschaft jest bowiem budowana na drużynie i braku słabych ogniw na boisku, a nie obudowaniu jednej gwiazdy. Przez to kibice w Niemczech musieli zadowolić się tylko takimi lokatami swoich rodaków w klasyfikacji Złotej Piłki:

  • 2002: 3. Olvier Kahn, 5. Michael Ballack,
  • 2014: 3. Manuel Neuer, 5. Thomas Muller.

Czy możemy się temu dziwić? Jeśli tak, to na jakich miejscach powinni znaleźć się wymienieni zawodnicy lub kogo powinniśmy do tej czołówki wstawić? Miroslava Klose? Świetny napastnik, który czuł się jak ryba w wodzie, zakładając reprezentacyjny trykot, ale nigdy najlepszy piłkarz świata. Toni Kroos? Wybitny dyrygent środka pola, być może gracz nie do zastąpienia na swojej pozycji, ale wciąż nie dominator na piłkarskiej mapie świata.

Przeglądając losy niemieckiej piłki i niemieckich piłkarzy w ostatnich latach, można wysnuć dwa wnioski. Pierwszy, już omówiony, że zagraniczne gwiazdy omijają Bundesligę szerokim łukiem, oraz drugi, że niemieccy piłkarze niechętnie wyjeżdżają zagranicę i wolą budować swoje pomniki w kraju. Te dwa czynniki pokazują, że Niemcy nie za bardzo interesują się po prostu wydarzeniami piłkarskimi poza granicami swojego państwa, a tym samym ciężko walczyć im o Złotą Piłkę, bo niejako stoją pod tym względem w miejscu. W kadrze ich reprezentacji na turnieje w 2002 i 2014 było zaledwie kilku zawodników, którzy grali wtedy poza krajem:

2002: Christian Ziege (Tottenham), Dietmar Hamann (Liverpool), Oliver Bierhoff (Monaco)

2014: Sami Khedira (Real Madryt), Mesut Ozil (Arsenal), Andre Schurrle (Chelsea), Lukas Podolski (Arsenal), Miroslav Klose (Lazio), Per Mertesacker (Arsenal), Skhodran Mustafi (Sampdoria)

Brak w tym gronie kandydatów do Złotej Piłki, a wszyscy pozostali biegali w tym czasie po niemieckich boiskach.

BUNDESLIGĘ BRONI JEDYNIE HISTORIA

W efekcie tego, aby przypomnieć sobie ostatnią Złotą Piłkę zdobytą przez piłkarza z Bundesligi, co akurat w tym przypadku wiąże się również z ostatnią Złotą Piłką dla reprezentanta Niemiec, musimy cofnąć się aż do 1996 roku, gdy nagrodę tę zdobywał Matthias Sammer. I trzeba od razu zaznaczyć, że nie było to pewne i bezkonkurencyjne zwycięstwo. Wręcz przeciwnie. Sammer był defensywnym pomocnikiem, który mógł tamtego roku świętować zdobycie mistrzostwa Niemiec z Borussią Dortmund oraz mistrzostwo Europy z reprezentacją. Mimo wszystko jest uważany za jednego z najbardziej kontrowersyjnych zwycięzców plebiscytu w historii.

Wszystko przez pozycję na której grał. Nie daje ona zbyt dużego pola do popisu w kontekście gwarantowania zwycięstw swojemu zespołowi. Oczywiście trenerzy by się tutaj nie zgodzili, ale to nie oni decydują o przyznawaniu Złotej Piłki. Wyniki głosowania pokazują, że Sammer wyprzedził zaledwie jednym głosem brazylijskiego Ronaldo, z kolei na trzecim miejscu znalazł się Alan Shearer. Obu pokonanym zabrakło co prawda zwycięstw zespołowych, które mogłyby się równać z tymi zdobytymi przez Niemca, ale wykorzystując swoją pozycję na boisku osiągnęli znacznie więcej indywidualnie. Moglibyśmy więc ten przykład porównać do kandydatury Jorginho podczas tegorocznego wyścigu o Złotą Piłkę. Zwycięstwo Sammera nad Ronaldo było czymś, czym w tym roku byłoby zwycięstwem Jorginho nad Lewandowskim.

Mimo konieczności cofania się w czasie aż o ćwierćwiecze, by przypomnieć sobie ostatnią nagrodę dla piłkarza z Bundesligi, historia zdobywania przez nich Złotych Piłek jest oczywiście niezwykle bogata. Problemem jest jedynie to, że największe triumfy zawodników z niemieckich boisk przypadają na bardzo odległe czasy, których siłą rzeczy większość kibiców nie może dobrze pamiętać.

Mowa o latach 70. i 80., w których w zdobyciu Złotej Piłki najbardziej pomagały triumfy z reprezentacją kraju na dużym piłkarskim turnieju. W tamtych czasach tylko takie gromadziły ogromne publiczności i zwracały na piłkarzy uwagę całego świata. Wtedy nie można przecież było odpalić sobie w każdym zakątku świata Premier League o 13:30 w sobotę i spędzić cały dzień przed telewizorem. Dobry występ ze swoją reprezentacją, najlepiej przypieczętowany zabłyśnięciem w finale, gwarantował wywindowanie danego zawodnika na czołowe miejsca plebiscytu.

Niemcy w swojej historii nie zwykli zawodzić na wszelakich turniejach mistrzowskich, co skutkowało Złotymi Piłkami dla Gerda Mullera w 1970 roku, Franza Beckenbauera za lata 1972 i 1976 oraz Karla-Heinza Rummenigge w latach 1980 i 1981. Wszyscy w czasie zdobywania nagrody byli piłkarzami Bundesligi, wszyscy grali dla Bayernu Monachium. Jedynym Niemcem, który wygrał plebiscyt, a nie grał akurat na niemieckich boiskach, pozostaje Lothar Matthaus w 1990 roku, gdy był piłkarzem Interu Mediolan. To jedyny taki przypadek w historii.

Pomiędzy zwycięstwami Beckenbauera i Rummenigge miał z kolei miejsce jedyny w historii okres, gdy nagrodę zdobywali piłkarze z Bundesligi, którzy nie byli Niemcami. Pozwoliło to zdominować graczom ligi niemieckiej plebiscyt Złotej Piłki aż na sześć lat, od 1976 do 1981 roku. Zaczęło się od triumfu Allana Simonsena z Borussii Munchengladbach w 1977 roku, poźniej przyszedł czas na dwie Złote Piłki dla Kevina Keegana, który grał dla Hamburgera SV.

To właśnie historia powoduje, że Niemcy są w ścisłej czołówce narodów, których reprezentanci zdobyli najwięcej Złotych Piłek. Nikt nie ma bowiem więcej piłkarzy, którzy wygrywali tę nagrodę, jedynie Włosi mają ich w swojej historii tyle samo. Z kolei tylko Holendrzy i Portugalczycy mogą równać się z nimi pod kątem liczby zdobytych Złotych Piłek. W tego typu rankingach bardzo dobrze wygląda też Bayern Monachium, który ustępuje tylko Realowi Madryt, Barcelonie, Juventusowi i Milanowi, jeśli zliczymy Złote Piłki zdobyte przez piłkarzy tych klubów.

Lewandowski może więc nie tylko napisać piękną historię dla historii polskiej piłki, ale też odbudować pozycję Bundesligi na piłkarskiej mapie Europy. Pozycję, która w XXI wieku zdążyła spaść o kilka poziomów. Być może potencjalny triumf Polaka spowoduje nie tylko radość w wielu polskich domach, ale także skłoni najlepszych piłkarzy świata do przemyślenia swojego transferu do Bundesligi.

Czytaj także: 

Fot. Newspix

Najnowsze

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Niemcy

Niemcy

Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Patryk Stec
0
Media: Polski bramkarz może zmienić klub w Niemczech po sezonie

Komentarze

6 komentarzy

Loading...