Artur Boruc był gościem programu Liga+Extra po zwycięskim (1:0) starciu Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok. Golkiper mistrzów Polski był naturalnie usatysfakcjonowany wynikiem, ale miał też pretensje do sędziego.
Borucowi chodziło o sytuację z drugiej połowy spotkania, gdy w polu karnym białostockiego zespołu doszło do bardzo groźnie wyglądającego zderzenia pomiędzy Błażejem Augustynem a Lindsayem Rose’em. Według bramkarza – arbiter powinien był wskazać tutaj na jedenasty metr. – Gdyby taka sytuacja miała miejsce w środku pola, byłby rzut wolny. Więc tutaj powinien być rzut karny, bo odległość od bramki nie powinna mieć znaczenia dla sędziego.
Boruc dowcipnie odniósł się również do zaczepki dziennikarzy odnośnie swojego poetyckiego wpisu w mediach społecznościowych (“czasami lepiej jest być szczęśliwym, niż mieć rację”). – Co miałem na myśli? Nie pamiętam, byłem kompletnie zalany.
Bramkarz Legii nie chciał konkretnie odnieść się do powodów, dla których drużyna znalazła się w kryzysie. Podkreślał, że przyczyn jest wiele. Nie zdradził również swoich planów na przyszłość. Zaznaczył, że najważniejsza jest w tej chwili dbałość o zdrowie, a dolegliwości pleców zostały tylko zaleczone.
CZYTAJ TAKŻE:
- Kanar, kozak, miłośnik życia. Sceny z drogi Artura Boruca
- Boruc: „W Legii brakuje teraz werwy życiowej”
fot. FotoPyk