Reklama

Stal długo nie przegrywała, więc dziś przerżnęła z osłabionym Śląskiem. Ekstraklasa…

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2021, 17:45 • 4 min czytania 20 komentarzy

Śląsk Wrocław do meczu ze Stalą Mielec przystąpił bez pauzującego za kartki Erika Exposito, najlepszego strzelca w lidze. Goście z kolei we Wrocławiu skorzystać nie mogli z Fabiana Piaseckiego, faceta, który rozruszał ich ofensywę i też dostarcza konkrety. No i nie uwierzycie – to długo nie był przyjemny do oglądania mecz. Zaczął taki być dopiero wtedy, gdy Konrad Poprawa wziął sprawy w swoje ręce. A nieco bardziej dokładnie – gdy Poprawa zatrzymał ręką piłkę i wyleciał z boiska. 

Stal długo nie przegrywała, więc dziś przerżnęła z osłabionym Śląskiem. Ekstraklasa…

Jacek Magiera swojego asa z Hiszpanii postanowił zastąpić jego rodakiem. Caye Quintana był wyborem naturalnym (za alternatywę można było uznać tylko strzelającego w II lidze Bergiera), ale wypadł tak jak zawsze w koszulce Śląska Wrocław. Trzeba było się dość mocno skupiać, by odnotowywać jego udział w meczu. Dalej nie wiemy, czy chłop ma jakieś atuty, a jeśli tak, to ewentualnie jakie. Powiedzieć, że nie wykorzystał szansy, to jak rzucić, że Legia Warszawa ma pewne problemy – grube niedopowiedzenie. Do mizernych 292 minut we wrocławskim klubie dołożył kolejne 45 na podobnym poziomie.

Oczywiście można udawać, że jego zjazd do bazy w przerwie nie był pokłosiem bardzo słabej gry, tylko koniecznością wynikającą z tego, że czerwoną kartkę w końcówce pierwszej połowy zobaczył wspomniany Poprawa (kolejna niewykorzystana szansa). Byłoby to jednak chyba bardziej zaklinanie rzeczywistości niż uczciwa ocena sytuacji. Quintana spokojnie mógł na boisku zostać, po prostu trudno powiedzieć, po co miałby to zrobić.

A jaki pomysł na zastąpienie Piaseckiego miał Adam Majewski? Ano inny. Nie dał szansy w pierwszym składzie żadnemu zmiennikowi (na ławce usiedli Kolew, Jankowski i Szczutowski), dziennikarzom rozpisano to tak, że na szpicy wyjdzie Sitek, a ostatecznie między stoperami wrocławian biegał będący ostatnio w świetnej formie Mateusz Mak. Przed wspomnianą czerwoną kartką też nie funkcjonowało to jednak najlepiej. W efekcie długo oglądaliśmy naprawdę gówniany mecz – nawet jak na standardy, do których przyzwyczaiła nas Ekstraklasa.

Reklama

Śląsk Wrocław – Stal Mielec. Czerwona kartka odmieniła mecz

Wykluczenie Poprawy zmieniło wszystko momentalnie.

Nawet w pierwszej połowie, choć do końca pozostawało kilkadziesiąt sekund, Stal zdążyła wcisnąć bramkę, która ostatecznie została anulowana przez to, że Hinokio pomógł sobie ręką. Ale dobrze, że coś się zadziało. Przynajmniej dało się sklecić skrót bez poczucia pełnej żenady.

Czytaj także:

W tym miejscu warto przypomnieć o jednej rzeczy. Stal Mielec po raz ostatni w lidze przegrała dawno temu, bo 19 września. Od tego czasu trzy zwycięstwa i cztery remisy, momentami naprawdę fajna gra. Innymi słowy – Stal spoważniała, przynajmniej tak się wydawało. Znak zapytania przy tym stwierdzeniu pojawia się na horyzoncie tylko dlatego, że poważna drużyna we Wrocławiu jednak zachowałaby się lepiej.

Grasz połowę w przewadze jednego zawodnika.

Masz rywala, który nie może skorzystać z najlepszego piłkarza, ostatnio wygląda słabo (trzy mecze bez zwycięstwa), a i w trakcie 45 minut gra piach.

Reklama

Tracisz gola, okej, zdarza się, ale błyskawicznie doprowadzasz do wyrównania, odzyskując kontrolę.

I co? I jajco. Stal pozwoliła od razu strzelić osłabionemu Śląskowi drugą bramkę i przerżnęła! Gdybyśmy mówili o Stali z poprzedniego sezonu – nic dziwnego. Skoro mówimy o Stali, która zaczyna do ligi pasować – no nie wypada.

Śląsk Wrocław – Stal Mielec. Kilka minut szaleństwa

Oczywiście nie zmienia to faktu, że te kilka minut to była bardzo fajna rozrywka. Wcześniej też coś zaczęło się dziać, czy to za sprawą Maka (nieskutecznego dziś) czy Praszelika, ale konkrety przyniósł ostatni kwadrans. Najpierw Praszelik skorzystał se straty Sitka i rykoszetu. Potem wyjście w maliny zaliczył Putnocky i Czorbadżijski strzelił po stałym fragmencie. A na dokładkę pierwszy konkret po przenosinach do Wrocławia dał Schwarz, który wykończył akcję Picha ze Stiglecem i ukarał gości za rozpiździel w polu karnym.

Dostaliśmy nagrodę za pierwszą połowę, dziękujemy.

Śląsk dostał z kolei, a przynajmniej taką mamy nadzieję, otrzymał dolewkę paliwa do baku, po której udowodni, że stać go na więcej niż bycie średniakiem, który ma tyle samo punktów co Stal, Górnik Zabrze czy Jagiellonia Białystok, a taką sytuację mieliśmy przed startem dzisiejszego meczu.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

20 komentarzy

Loading...