Reklama

Europa jeszcze nie jest stracona…

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

25 listopada 2021, 12:50 • 4 min czytania 27 komentarzy

Kiedy Marek Gołębiewski obejmował pierwszą drużynę Legii i jeszcze nie wiedział o nadchodzącym mrocznym okresie serii niepowodzeń, starał się prowadzić narrację, według której największy problem mistrza Polski  leżał w mentalności zawodników. Teraz już wiemy, że nie była to najtrafniejsza diagnoza choroby toczącej stołeczny klub. Albo inaczej: była to diagnoza niepełna. Legia leży i kwiczy na każdym poziomie. Pożar goni pożar, kryzys goni kryzys. I w takich okolicznościach trzeba robić dobrą minę do złej gry, liczyć na korzystny wynik w wyjazdowym meczu z Leicester i marzyć o niezmarnotrawieniu niemałej szansy na wiosenną europejską przygodę. 

Europa jeszcze nie jest stracona…

Tyle w polskim futbolu dyskutuje się o konieczności regularnych występów polskich drużyn w europejskich pucharach, że aż dziw, że drugi grupowy mecz Legii z Leicester wzbudza tak niewiele emocji. Jasne, zawsze ciekawie obejrzeć sobie polski zespół w starciu z silną zagraniczną marką, zawsze interesujące są pojedynki ekstraklasowych ligowców z poważniejszymi piłkarzami z Premier League, ale nie sposób nie odnieść wrażenia, że tym razem to wszystko sprowadza się do ram i kategorii ciekawostki.

Ważniejszy mecz z Jagiellonią

Legia myślami jest gdzieś indziej. Kompromituje się w lidze, praktycznie straciła już szanse na mistrzostwo kraju, szalenie pokomplikowała sobie drogę do walki o miejsca premiowane grą w przyszłorocznych eliminacjach europejskich pucharów, tkwi w strefie spadkowej i boryka się z szeregiem konfliktów wewnętrznych.

To nie jest zespół, który do meczu z Leicester podchodzi z czystą głową. Który może pozwolić sobie na podejście: „o, nic nie musimy, jesteśmy na fali, może sprawimy niespodziankę?”, tak jak miało to miejsce jeszcze we wrześniu. To może dziwne, ale analizujemy, drapiemy się po głowie, zastanawiamy się i wychodzi nam, że w tym tygodniu dla Legii ważniejsza będzie wygrana z Jagiellonią niż ewentualna niespodzianka z Leicester. No bo nawet, jeśli uda się wyciągnąć jakieś punkty z Lisami, to przecież potencjalna kolejna klęska w lidze przekreśli wszystko, co uda się odbudować przez kilka dni między jednym a drugim meczem.

Reklama

Legia sama nawarzyła sobie wielką beczkę gorzkiego piwa.

– Już od pewnego czasu staramy się wyjść z mentalnego dołka. Myślę, że w spotkaniu z Górnikiem w Zabrzu, szczególnie w drugiej połowie, była widoczna poprawa. Chłopaki bardzo mocno ruszyli, byliśmy bliscy zdobycia punktu. Sądzę, iż najlepiej wpłynęłaby na nas wygrana – czy jutro, czy w ekstraklasie. Wiadomo, że potrzebujemy zwycięstwa. Trzeba gryźć trawę, walczyć w każdym meczu. Wtedy mental na pewno pójdzie w górę. Jakie są moje wrażenia po trzydziestu dniach pracy? Nadal jestem entuzjastą, ale wyniki w lidze na pewno mnie nie bronią – przegraliśmy wszystkie trzy mecze. Inna sprawa, że Legia Warszawa gra troszkę inaczej w Lidze Europy, a inaczej – w lidze. Co prawda, w ekstraklasie nie zawsze wychodziło nam to tak, jak byśmy chcieli. Jesteśmy już bardzo bliscy jednego systemu – mówił Marek Gołębiewski na konferencji prasowej, dodając sugestywnie, że mistrz Polski swojej szansy może szukać po jakimś dobrze wyegzekwowanym rzucie rożnym albo rzucie wolnym.

Europa nie jest jeszcze stracona

Czy Legia ma jakieś szanse z Leicester? Mamy świadomość, że to głupi zabrzmi, bo rozmawiamy o najsłabszej Legii od lat, ale jeśli mistrz Polski, jakimś cudem, zagrałby na miarę swojego potencjału, to tak – jest światełko w tunelu. Lisy też zawodzą, też są w dołku. Przez ostatnie lata wpompowywały kupę kasy w pierwszą drużynę, ale niewiele z tego wynikało. Brendan Rodgers zgubił formułę, nie robi wyników ponad stan. Błędy popełnia defensywa, zaskakująco niemrawo funkcjonuje ofensywa. Rozczarowujące dwunaste miejsce w tabeli Premier League wcale nie jest przypadkiem. Lisy da się ugryźć, Legia sama o tym wie, ale… dalej, znowu, jak mantra, wraca jeden temat: jeśli stołeczny klub zagra tak jak z Pogonią, Stalą czy Piastem – nie ma najmniejszych szans na scenariusz inny niż spotkanie gołej dupy z batem.

Legia strzeli gola Leicester – kurs 2.17 na Fuksiarz.pl

Całkiem sympatycznie wygląda za to sytuacja Legii w tabeli Ligi Europy.

  1. Spartak (pięć rozegranych meczów) – 7 punktów
  2. Napoli (pięć rozegranych meczów) – 7 punktów
  3. Legia (cztery rozegrane mecze) – 6 punktów
  4. Leicester (cztery rozegrane mecze) – 5 punktów
Reklama

Trzecia pozycja oznacza miejsce w fazie pucharowej Ligi Konferencji na wiosnę. Łatwo policzyć też, że wszystko rozgrywać będzie się w ostatniej kolejce. Niezależnie od wyniku z Leicester – jeśli Legia wygra ze Spartakiem, będzie bawić się dalej. Pytanie tylko, czy na Legię można liczyć. Na ten moment: nie, nie bardzo. Ale przecież taki kryzys, w takim klubie, nie może trwać wiecznie. Wszyscy w drużynie mistrza Polski są zgodni: wszystko zmieni pierwsza wygrana. Może właśnie teraz? Kiedy krytyka jest największa, kiedy nikt się tego nie spodziewa?

Leicester-Legia (21:00)

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

27 komentarzy

Loading...