Reklama

Vive jest potęgą! Kielczanie znowu pokonali Barcelonę

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

24 listopada 2021, 21:42 • 3 min czytania 12 komentarzy

Barcelona u siebie przegrywa bardzo rzadko. Ale tydzień temu musiała uznać wyższość Łomży Vive Kielce. Barcelona niemal nigdy nie ponosi dwóch porażek z rzędu w tych samych rozgrywkach. Jednak zawodników polskiego klubu statystyki czy historia dzisiaj też mało obchodziły. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa pokonali na własnym parkiecie hiszpański zespół 29:27. To kolejny olbrzymi sukces, dzięki któremu Vive znajduje się na najlepszej drodze, aby wyjść ze swojej grupy w Lidze Mistrzów z pierwszego miejsca.

Vive jest potęgą! Kielczanie znowu pokonali Barcelonę

Już w ubiegłym tygodniu Łomża Vive Kielce pokazała, że nie musi bać się żadnego meczu, żadnego przeciwnika. Pokonanie Barcelony, obrońców tytułu w Lidze Mistrzów, na wyjeździe to był olbrzymi sukces. Można było jednak spodziewać się, że rywale zrobią wszystko, aby się zrewanżować. I wywieźć komplet punktów z hali w Kielcach.

Co ciekawe, ten mecz wcale nie zaczął się dobrze dla Vive. Może i kielczanie jako pierwsi zapisali się na liście wyników, ale w początkowych minutach to Andreas Wolff musiał znacznie częściej wyciągać piłkę z bramki niż Gonzalo Pérez de Vargas. Bramkarz Barcelony oczywiście robił swoje, ale problemem zawodników Dujszebajewa były przede wszystkim proste błędy, straty, które rywale bezlitośnie wykorzystywali. A także zwyczajny brak skuteczności. Rzadko się w końcu zdarza, żeby Dylan Nahi nie radził sobie w sytuacji sam na sam. Vive jednak nie złożyło broni i po słabym początku doprowadziło do remisu 9:9. Niedługo później szczypiorniści Barcelony znowu jednak uciekli na kilka bramek. Przewagę utrzymali już do końca pierwszej połowy, zakończonej wynikiem 14:16.

Choć w następnych fazach meczu Vive potrafiło regularnie zaskakiwać obronę Hiszpanów, ci przez dłuższy czas odpowiadali tym samym. Kiedy nastąpił zatem moment zwrotny? Przy stanie 27:25 dla Barcy bramkę dla Vive zdobył Nicolas Tournat. Oba zespoły dzieliło wówczas tylko jedno oczko. Po chwili faul w ataku popełnił Timothey N’guessan. A następnie na listę strzelców – już nie po raz pierwszy – wpisał się Arciom Karalok. I był remis. Wiedzieliśmy zatem, że końcówka będzie należała do wyjątkowo zaciętych. Tak jak zresztą w ubiegłym tygodniu, kiedy to Barcelona podejmowała kielczan.

Reklama

Bohaterowie!

Jak się okazało – to przyjezdnym z Hiszpanii zabrakło zimnej krwi. Przy remisie popełnili kolejny błąd, decydując się na ryzykowną akcję, w której piłki nie zdołał chwycić skrzydłowy Aleix Gomez. W Vive natomiast sprawy w swoje ręce wziął – tradycyjnie – Alex Dujszebajew, który zdobył bramkę po indywidualnym popisie. Do końca spotkania zostało kilkadziesiąt sekund. Trener Barcelony – Carlos Ortega – poprosił o czas. Ale jego zawodnicy nie zdołali doprowadzić do remisu. Kielczanom pozostało zrobić jedno – rozwiać pozostałe wątpliwości. Po bramce Arkadiusza Moryty stało się jasne, że komplet punktów zostanie w Polsce.

Co to zwycięstwo oznacza dla Vive? Bądźmy szczerze – jeśli podopieczni Tałanta Dujszebajewa nie stracą nagle formy i nie zaczną seryjnie przegrywać meczów, wyjdą z grupy z pierwszego miejsca (co zagwarantuje im bezpośredni awans do ćwierćfinału LM, omijając 1/8). Na ten moment mają na koncie siedem zwycięstw i jedną porażkę. Wszyscy rywale schodzili natomiast z parkietu pokonani przynajmniej trzy razy.

Mówimy też o historycznym wydarzeniu. Pokonanie Barcelony, jednej z najlepszych ekip na świecie, dwa razy rzędu, w ciągu jednego tygodnia? Trudno o większy pokaz siły. Łomża Vive Kielce ma w tym sezonie pełne prawo, aby myśleć o ponownym wygraniu Ligi Mistrzów.

Łomża Vive Kielce – FC Barca 29:27 (14:16)

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Wielki dzień polskiej siatkówki! Trzy triumfy w Europie i Bogdanka z Pucharem Challenge!

Sebastian Warzecha
5
Wielki dzień polskiej siatkówki! Trzy triumfy w Europie i Bogdanka z Pucharem Challenge!

Inne sporty

Inne sporty

Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”

Szymon Janczyk
49
Były trener kadry Polski skazany za seksaferę. “Po zamroczeniu następowała próba gwałtu”