Reklama

Bomba Thiago zmiotła Porto z boiska

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2021, 23:15 • 4 min czytania 2 komentarze

Porto wyglądało dzisiaj na tle Liverpoolu całkiem nieźle. Miało swoje sytuacje. Miało momenty przewagi – może nie zdecydowanej, lecz zauważalnej. Ale i tak kończy piątą kolejkę fazy grupowej Ligi Mistrzów z zerowym dorobkiem punktowym po porażce 0:2 na Anfield. Po pierwsze dlatego, że “Smokom” od pierwszego gwizdka arbitra brakowało konkretów pod bramką Alissona. A po drugie dlatego, że Thiago Alcantara zdobył jedną z najpiękniejszych bramek w swojej karierze.

Bomba Thiago zmiotła Porto z boiska

Liverpool – Porto. Chaos przed przerwą

Pierwsza połowa spotkania była – ciśnie się to określenie na usta – szarpana. Liverpool nie potrafił w pełni zapanować nad przebiegiem gry, z kolei Porto było notorycznie niechluje w swoich błyskawicznych kontratakach. W efekcie obserwowaliśmy sporo niedokładnych podań, nieudanych dryblingów, akcji zakończonych ofsajdem albo mizernej jakości strzałem. Trudno mieć wobec którejś z ekip zastrzeżenia co do tempa lub intensywności – akurat pod tym względem zarówno gospodarze, jak i goście prezentowali się naprawdę świetnie. Ale już czysto piłkarskiej jakości w wielu sytuacjach po prostu brakowało.

Plan The Reds na rozmontowanie defensywy Portugalczyków był, jak to zwykle bywa w przypadku tej ekipy, bardzo prosty. Natychmiast po odbiorze przenieść futbolówkę na połowę przeciwnika i szukać podań za linię obrony w kierunku Sadio Mane lub Mohameda Salaha. Raz prawie się udało, gdy Thiago Alcantara kapitalnym prostopadłym dograniem uruchomił Senegalczyka. Ten wpakował piłkę do sieci, lecz VAR dopatrzył się minimalnego spalonego. Poza tym, tak summa summarum, to Liverpool zbyt wielu naprawdę klarownych sytuacji sobie nie wykreował. Ciągle czegoś brakowało w ostatniej fazie akcji – a to Salah nadziewał się na obrońcę w akcji jeden na jednego, a to Minamino podawał nie w tempo… Piach zgrzytał w trybach angielskiej machiny.

Porto w gruncie rzeczy grało przed przerwą bardzo podobnie. Często z pominięciem drugiej linii, chcąc zaskoczyć wysoko ustawioną linią obrony The Reds. I w paru sytuacjach było naprawdę blisko, by gospodarze faktycznie zostali skaleczeni. Sporo zamieszania w ofensywie robił zwłaszcza Luis Diaz, który niezwykle odważnie wchodził w dryblingi i świetnie osłaniał piłkę przed naciskiem rywali. Brakowało jednak “Smokom” zdecydowania przy finalizowani akcji. Nie mieli na szpicy gościa naprawdę pazernego na gole, który – jak już dostanie piłkę – to po prostu huknie pod ladę i tyle.

Reklama

Najlepszą szansę bramkową spartaczył Otavio. Trudno uwierzyć, że nie udało mu się skierować piłki do bramki.

Liverpool – Porto. Wspaniały gol Thiago

Początek drugiej odsłony dzisiejszego starcia przyniósł kolejne nieźle się zapowiadające ataki Porto, lecz gościom wciąż brakowało pomysłu na skuteczne sfinalizowanie swoich akcji. A kiedy Liverpool pozwala ci na Anfield na aż tak wiele, to naprawdę wypada skorzystać z tej gościnności, bo prędzej czy później gospodarze po prostu zapomną o dobrych manierach i zdzielą cię prosto między oczy. I tak było również dziś. W 52. minucie gry FENOMENALNĄ bombą z dystansu popisał się wspomniany Thiago. Rozczarowanie wypisane na twarzy bramkarza Porto mówiło wiele.

Po pierwsze Diogo Costa zdawał sobie sprawę, że nie miał w tej sytuacji najmniejszych szans na odbicie piłki. A po drugie wiedział, że jego koledzy z pola przegapili wymarzony moment na napoczęcie The Reds i teraz będzie o to z każdą minutą coraz trudniej.

Podopieczni Juergena Kloppa dwadzieścia minut później podwyższyli prowadzenie, gdy efektowny drybling golem spuentował Salah. I w tym momencie z przyjezdnych całkowicie uszło powietrze. Okej, raz czy drugi spróbowali jeszcze szarpnąć pod bramką Alissona, ale nie było w tym wszystkim wiary w możliwość odwrócenia losów spotkania. Drugie trafienie dla angielskiej ekipy po prostu zabiło mecz. Tym bardziej że gracze Liverpoolu też czuli, że ich dwubramkowe prowadzenie to rezultat osiągnięty trochę na wyrost, dlatego zadowolili się utrzymaniem tego wyniku, zamiast poszukiwać kolejnych goli w końcówce. W efekcie tempo meczu zauważalnie spadło – gospodarze odpuścili, a gościom brakowało werwy na ostatni, choćby rozpaczliwy zryw.

Reklama

Trochę nam szkoda “Smoków”. Nie zaprezentowali się źle i naprawdę niewiele brakowało, a spotkanie potoczyłoby się po ich myśli. No ale na koniec dnia liczy się wynik. Niech jednak portugalską ekipę pocieszy fakt, że wciąż plasuje się ona na drugim miejscu w tabeli. Portugalczycy mają więc wszystko w swoich rękach. A Liverpool? Pięć meczów, piętnaście punktów. W grupie z Atletico, Milanem i Porto. Jasny gwint, imponujące.

LIVERPOOL FC – FC PORTO 2:0 (0:0)

(T. Alcantara 52′, M. Salah 70′)

CZYTAJ TAKŻE:

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
2
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Liga Mistrzów

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
2
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

2 komentarze

Loading...