Znacie te mecze, kiedy drużyna gra naprawdę nieźle, stwarza sytuacje, gniecie, ale nic nie strzela? A potem dostaje gonga? I wygląda na to, że to za chwilę sama może wylądować na deskach? Przy stanie 1:0 dla PSG wydawało się, że taki wieczór swoim kibicom zafunduje Manchester City.
Ale mimo, że Manchesterowi City gra w drugiej połowie nie kleiła się tak, jak w pierwszej, to zdołali wyciągnąć z tego meczu trzy punkty. Nie zaszkodziło wprowadzenie Gabriela Jesusa, który najpierw maczał palca przy golu na 1:1, a na kwadrans przed końcem meczu strzelił decydującą bramkę.
Manchester City – PSG: częstochowskie klimaty
Niewiele transferów dokonuje się prosto z Polski do PSG, ale dziś spokojnie moglibyśmy im sprzedać określenie „obrona Częstochowy”. Tak to mniej więcej wyglądało. Nawet z samotną, mogącą się skończyć skutecznie szarżą Kyliana „Kmicica” Mbappe tuż przed przerwą – Stones stracił w kole środkowym, kontra – ale przestrzeloną.
Jeszcze w pierwszych minutach wydawało się, jakby City podeszło do gości z dużą dozą szacunku. Owszem, pressing zakładany, oczywiście w szesnastce, ale jeszcze nie wrzucali najwyższego biegu. Messi z Neymarem na tym etapie gry wymienili nawet ze dwa podania. Ale potem, abstrahując do szansy Mbappe – za którą odpowiada Stones, a nie jakieś świetne rozegranie PSG – to Paryżanie zostali zdegradowani do roli przeszkadzaczy. Trzy symboliczne dla gości akcje:
- Udane wyjście spod pressingu, Hakimi pędzi prawą stroną, zyskuje z 60 metrów, ale oddaje Neymarowi i ten traci w pierwszej próbie
- Mendes ma tyle opcji do rozegrania, że aż decyduje się iść sam na kilku graczy City; bierze ich chyba z zaskoczenia i oddaje w miarę groźny strzał (jedyny celny w tej części gry dla PSG)
- PSG prezentuje lagę na Messiego;
To wręcz zdumiewające, jak kiepsko wypadli Messi z Neymarem. A tymczasem pod bramką Navasa coraz częściej się paliło. Co więcej, City imponowało szybkością rozegrania. Niektóre akcje bardziej przypominały coś rodem z futsalu. PSG nie miało większego pomysłu na zatrzymanie Mahreza, który uciekał to lepiej pilnując linii spalonego, to wpadając z dryblingiem, to sprytnie wymieniając podania.
- niesamowite rozegranie z 18 minuty, kiedy Mahrez odegrał do Gundogana, ten wycofał piętą, a wszystko skończył świetnym strzałem, tylko zablokował to Hakimi;
- w 32. minucie Cancelo wrzuca, defensorzy PSG już kompletnie nie ogarniają i wystawiają piłkę Gundoganowi, ten z całej siły w słupek;
A przecież Marquinhos nie wściekał się, krzycząc na kolegów, tylko przez te dwie sytuacje. Paliło się cały czas. To kiks Hakimiego. To nerwowe podania. I City brakło tylko jednego, najważniejszego:
Bramki.
0:0 PSG brało z pocałowaniem ręki.
Manchester City – PSG: płynności w grze mniej, emocji więcej
I wydawało się, że Pochettino w przerwie odrobił lekcję, jaką dostał przed zmianą stron. To znaczy, istnieje szansa, że ukradł jeszcze jeden polski pomysł, a więc padło kilka męskich słów, natomiast zmiana była widoczna.
Gol z 50. minuty? To jedno. Raz, że w tym wypadku było trochę przypadku, bo Messi dogrywał w piątkę do Neymara – tam jednak piłka przecięta i wyszło lepiej, niż mogło wyjść. Mbappe na szóstym metrze. Całkowicie bez obstawy. Może przyjąć. Poprawić. Zadzwonić do rodziny. A potem strzelić. No to strzelił spokojnie, zakładając jeszcze Edersonowi dziurę.
Ale po drugie – było widać, że PSG zacieśniło szyki defensywne. To był w drugiej połowie znacznie bardziej zamknięty mecz, gdzie wcześniej City w zasadzie rozklepywało gości jak na podwórku.
Guardiola zrobił dzisiaj tylko jedną zmianę – po stracie gola zdjął Zinczenkę, za niego wpuścił Gabriela Jesusa. W pierwszej akcji Brazylijczyk się z lekka skompromitował. Jakiś trzydziesty metr, Jesus przyjmuje, przekłada… Cały stadion widział, że za chwilę pójdzie próba desperackiego strzału z dystansu, gdzie zdecydowanie lepiej było podać. Ale Jesus już się nastawił, więc spróbował i strzał łatwo został zablokowany.
Nie szło. A PSG poczuło się pewniej. Może nie tak, że zaraz posyłali huraganowy atak za huraganowym atakiem, ale widać było ożywienie w ich grze. Przypomnijmy: w pierwszej połowie potrafili posłać lagę na Messiego. Chociaż próby podań już były zauważalnym postępem, a tu jeszcze zdarzały się kontry.
Może gdyby w tym momencie zaryzykowali, rzucili więcej na szalę. Może coś by z tego wyniknęło.
A tak, prowadzeniem cieszyli się jakieś dziesięć minut. Wspaniałe podanie za plecy obrońców do Kyle’a Walkera, który wcielił się w rolę skrzydłowego. Zgranie wzdłuż bramki, gdzieś po drodze piłka zaplątała się między nogami Jesusa – wyszło z tego dość kuriozalne zgranie, ale ważne, że skuteczne. Sterling z drugiego metra musiał to skończyć. 1:1.
Meczową dla PSG zmarnował Neymar. To znaczy, nie mamy szklanej kuli, ale patrząc po tym, jak wyglądała druga połowa, gdyby strzelił przy stanie 1:1, PSG raczej wywiozło by jakieś punkty z Manchesteru. Szybka akcja, błyskawiczne zgranie Messiego – Neymar dobrze powalczył i wyszedł na czystą pozycję. Może nie tak, że mógł się zastanowić, przymierzyć, no ale jednak – masz piłkarza takiego jak Neymar, to liczysz na jego intuicję. Tymczasem Neymar, choć był bardzo blisko bramki, zdołał spudłować jakieś dwa, trzy metry. Wyjątkowo dziwne uderzenie. Podkreślające bardzo słaby mecz Brazylijczyka.
A Manchester City przeprowadził może nie kopię gola na 1:1, ale akcję jednak dość podobną. Mahrez zagrywa za plecy obrońców PSG – tylko zmieniła się strona – tam Bernardo Silva w środek, a tu już czeka Gabriel Jesus. Akcja za szybka dla gości, na jeden kontakt, 2:1. PSG już niczym nie odpowiedziało, choć miało czas.
Co tu kryć – wygrał lepszy. Lepiej zorganizowany. Mądrzejszy. Ostatecznie trzeba też zwrócić uwagę na różnicę w automatyzmach w ofensywie. PSG ma potencjalnie historycznie mocny zespół z przodu, ale no właśnie: nie widać w tym momencie zgrania, przez co ten potencjał nie jest uwolniony. Dziś trochę każda z gwiazd PSG grała swój mecz, podczas gdy City momentami na przestrzeni dwóch sekund potrafiło wymienić parę podań w szesnastce gości.
Manchester City – PSG 2:1 (0:0)
Sterling 63′, Jesus 76′ – Mbappe 50′
Fot. NewsPix