Sevilla w tym sezonie wzbudza skrajne emocje. Z jednej strony dobrze punktuje w lidze. Z drugiej pierwsze zwycięstwo w Lidze Mistrzów odniosła dopiero w piątej kolejce. Wątpliwości dostarczają również problemy finansowe, które mocno ograniczą aktywność Sevilli podczas zbliżającego się okna transferowego. Pierwsze pozycje w przepisie na kryzys już są gotowe, ale czy on na pewno nadejdzie? Co jest problemem Sevilli? Skąd bierze się dysproporcja pomiędzy wynikami w lidze hiszpańskiej a grą w Europie? Czy posada Julena Lopeteguiego jest w jakimkolwiek stopniu zagrożona? Nie jest ani tak źle jak niektórzy pieją, ani tak świetnie jak niektórzy zagłaskują.
Liga Mistrzów weryfikuje
Ostatnimi czasy narastała krytyka pod adresem Sevilli. Przede wszystkim ze względu na wyniki w Lidze Mistrzów. Po czterech kolejkach zespół ze stolicy Andaluzji miał zaledwie trzy punkty, a nie znalazł się przecież w grupie śmierci. Polem minowym okazało się zestawienie z Wolfsburgiem, Lille i Salzburgiem. Grupa nie jest zbyt ekskluzywna i kandydata — a tym bardziej faworyta — do wygrania Ligi Mistrzów raczej tu nie znajdziecie. Cztery solidne zespoły ze średniej półki europejskiej i tyle. Mimo to nawet w takim gronie zaczęły wychodzić braki Sevilli, które tuszuje liga hiszpańska.
Wszystko sprowadza się do tego, że w lidze wiele rzeczy uchodzi im płazem. Liga Mistrzów jest bardziej fizyczna, gra się w niej szybciej, a margines błędu jest znacznie mniejszy i to mocno komplikuje sytuację Sevilli. W dwóch pierwszych spotkaniach na Estadio Sanchez Pizjuan podyktowano cztery karne przeciwko drużynie Julena Lopeteguiego — wszystkie przyznane zgodnie z literą prawa. Szczęście Los Nervionenses polegało na tym, że rywale nie zawsze potrafili wykorzystać sprzyjające okoliczności i tylko dwa karne z czterech zostały przez nich zamienione na bramki. Nawiasem mówiąc, gdyby Sevilla grała uważniej i nie dopuściła do wspomnianych karnych, to ich sytuacja w grupie byłaby zdecydowanie lepsza. Z Salzburgiem zremisowali 1:1, a z Lille przegrali 1:2. Gdyby nie karne mieliby o cztery oczka więcej, czyli dziś byliby pewni wyjścia z grupy, a tak czeka ich trudny wyjazd do Salzburga.
Tabela grupy G:
LOSC Lille – 8.
Red Bull Salzburg – 7.
Sevilla FC – 6.
VfL Wolfsburg – 5.
Wyniki w lidze jedno, a gra drugie
Trzeba powiedzieć wprost, że Sevilla zazwyczaj gra gorzej niż punktuje. Na dobrą sprawę w tym sezonie Primera Division przekonała tylko w kilku spotkaniach. Dobrze zagrali przeciwko Betisowi, Osasunie i Valencii. Reszta spotkań, albo była przeciętna, albo zagrała poniżej oczekiwań. Jednak nie można odbierać tego Sevilli tego, że jej dorobek punktowy jest imponujący w porównaniu do poprzednich sezonów.
Dorobek punktowy Sevilli po trzynastu spotkaniach w ostatnich pięciu sezonach:
– 21/22 – 28,
– 20/21 – 22,
– 19/20 – 24,
– 18/19 – 26,
– 17/18 – 25.
W kilku spotkaniach Sevilla była jak bananowy dzieciak, który załamuje się, gdy nagle przestaje mu wychodzić. Kiedy wszystko idzie po myśli piłkarzy Lopeteguiego jest super. Ciężary pojawiają się, gdy muszą gonić wynik lub po prostu nie są w stanie zaskoczyć rywali. Mottem Sevilli jest to, że nigdy się nie poddaje, ale co z tego skoro w kilku ważnych momentach zabrakło błysku i niestety też koncentracji. W siedemnastu spotkaniach odgwizdano przeciwko Sevilli aż sześć karnych, co tylko pokazuje, że problem jest dość duży.
Często brakowało pazura, do którego przyzwyczaiła Sevilla w ostatnich latach. Z Getafe męczyli się okrutnie i wygrali dopiero po bramce w doliczonym czasie gry. Ze słabym — zwłaszcza w obronie — Elche wyciągnęli tylko remis po stałym fragmencie gry. Nie byli w stanie odpowiedzieć Granadzie na bramkę Rubena Rochiny, przez co Granada w ósmej kolejce odniosła pierwsze zwycięstwo. Słabo zagrali z Mallorcą, która traci mnóstwo bramek. Sami widzicie, że w lidze również mają problemy i to z mniej prestiżowymi rywalami. Stratę punktów z Realem, czy z Atletico można przeżyć. Gorzej porażkę lub remis z zespołem z drugiej części stawki.
Słabe elementy
Wyklarowała się grupa piłkarzy, która zawodziła przez większość obecnego sezonu. Rok temu na Estadio Sanchez Pizjuan trafił Papu Gomez i z miejsca miał stać się kluczowym piłkarzem Sevilli. Monchi uważał, że wykorzystał okazję rynkową. Przecież nikt nie bierze 32-latka po to, by zaczął prezentować odpowiedni poziom dopiero po roku lub dwóch. W większości spotkań Argentyńczyk grał po prostu słabo. Cztery bramki i asysta w 35 meczach to wynik słaby, jak na piłkarza, który zwykle w Serie A wykręcał lepsze liczby od początku sezonu do końca października. We wczorajszym meczu z Wolfsburgiem prezentował się lepiej, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Ivan Rakitic i Lucas Ocampos wracają na właściwe tory. Wcześniej brakowało pozytywnych akcentów, które niewątpliwie są w stanie wnieść do gry zespołu z Andaluzji. Chorwat wyglądał słabo pod względem fizycznym i często podejmował złe decyzje. Sprawiał wrażenie gościa, który jest już po drugiej stronie rzeki, więc zwyżka formy w jego przypadku jest mile widziana i powoli następuje. Nie jest to wykres pionowy, ale tendencja zwyżkowa jest zauważalna. Z Ocamposem jest nieco inaczej. Świeżo po przyjściu do Sevilli zachwycał, ale ostatnie miesiąca są dla Argentyńczyka trudne. Po kontuzji przestał notować liczby, do których przyzwyczaił. Nie do końca sobie radzi żyjąc w poczuciu, że stać go na więcej. Tłumaczy gorszą dyspozycję przewlekłymi problemami z kostką, ale trwa to już zbyt długo, a jego zmiennicy nie są w stanie go zastąpić.
Ludwig Augustinsson raczej nigdy nie zastąpi Marcosa Acuni, bo są piłkarzami z dwóch różnych światów. Argentyńczyk jest świetny z piłką przy nodze i doskonale dyryguje grą kolegów. Szwed jest po prostu solidny i nic poza tym. Martwi postawa Thomasa Delaneya sprowadzano go z myślą o odciążeniu Fernando, który tworzy tzw. trójkąt bezpieczeństwa Sevilli (Fernando, Kounde i Carlos), ale Duńczyk jeśli gra to niestety często popełnia błędy. Na przykład wyleciał z boiska w meczu z Espanyolem i przez niego był podyktowany rzut karny w starciu z Lille.
A co z trenerem?
Ciężko dyskredytować fachowca, który ustanowił klubowy rekord. Potrzebował tylko 87 spotkań, aby odnieść z Sevillą 50 zwycięstw. Wcześniej rekord należał do Manolo Jimeneza, który pięćdziesiąte zwycięstwo odniósł w spotkaniu nr 91 w roli trenera Los Nervionenses. By docenić pracę Lopeteguiego, warto rzucić okiem na tabelę roczną Primera Division:
Real Madryt 81,
Sevilla FC 79,
Atletico Madryt 77,
FC Barcelona 74,
Real Betis 66,
Real Sociedad 62.
Wiele osób rozpływa się nad pracą Imanola Alguacila, ale ten w tym roku zdobył o 17 oczek mniej od Lopeteguiego. To tylko pokazuje, że skrajności nie są dobre i trzeba oceniać pracę trenera w dłuższej perspektywie — zwłaszcza, gdy podchodzimy do pracy szkoleniowca krytycznie. Sevilli brakuje fajerwerków, ale występuje oczekiwana stabilizacja, na którą nie można się obrażać. Czy Lopetegui popełnia błędy? Oczywiście. Na przykład można mieć do nie pretensję o to, że w pewnym momencie odstawił od składu dobrze grającego Munira i od tego momentu Marokańczyk się nie pozbierał. Ostatnio nastąpiło pojednanie pomiędzy panami, które można było zauważyć po meczu z Deportivo Alaves. Bask wyściskał Munira, ale wcześniej musiały być między nimi tarcia.
Nie rozwija się Oscar Rodriguez, o którego zabiegał trener, ale piłkarz ten jest dziś ciałem obcym i już mówi się o tym, że ma zostać wypożyczony do Getafe. Spokojnie jeszcze kilka błędów można wytknąć trenerowi Sevilli, ale należy wyważyć krytykę i zastanowić się, gdzie Sevilla ma sufit. Czy jest w stanie wygrać ligę? Będzie o to trudno, ale przy sprzyjających okolicznościach mogą zakręcić się wokół tytułu. Realnie Sevilla ma skład na pierwszą czwórkę i nie powinna mieć większego problemu z wywalczeniem. Joaquim Caparros twierdzi nawet, że mają lepszy skład od Królewskich, ale aż tak bym się nie zapędzał. Czy Sevillę stać na ćwierćfinał Ligi Mistrzów? I tu znowu powinna się pojawić odpowiedź, że w przypadku sprzyjających okoliczności.
Duże chęci. Ograniczone środki
Sevilla nie jest klubem, który może sobie pozwolić na transfery topowych graczy. Dlatego Monchi szuka piłkarzy po przejściach lub takich, po których spodziewa się nagłego skoku jakościowego. Weźmy na tapet kilka przykładów. Fernando? Dziś topowy pomocnik, a zanim przyszedł, wieszczono, że już powoli będzie zwijał się do Brazylii. Ocampos? Piłkarz po urazach, który odbił się od kilku klubów. En-Nesyri? Łatka napastnika, który nie potrafi wpakować piłki do bramki. Acuna? Zasiedział się w Sportingu, a dziś jest kluczowym piłkarzem Sevilli, bez którego jej gra się nie klei. Bono? Spadkowicz z Gironą. Mir? Odbił się od Premier League i spadł z Huescą do Segunda Division. Lamela? Przyszedł po sezonie, w którym zdobył tylko jedną bramkę w Premier League. To tylko kilku piłkarzy, ale sami widzicie, jakie są realia Sevilli. Świat poszukiwania okazji i kombinowania.
Latem sprzedali Bryana Gila. Wiele osób, krytykowało tę transakcję, ale pozwoliła ona zatrzymać na nieco dłużej Julesa Kounde, któremu brakuje wartościowego zmiennika. Teraz okazuje się, że będą mieli nóż na gardle. Straty Sevilli sięgają 40 milionów euro. To oznacza, że jeśli zimą chcą kogoś kupić, to będą musieli sprzedawać. Lopetegui oczekuje wzmocnień i tu pojawia się zgrzyt na linii Castro-Monchi-Lopetegui. Castro uważa, że trzeba korzystać z piłkarzy, których mają do dyspozycji i dopiero w styczniu będą sondować ewentualne wzmocnienia. Lopetegui chciałby kilku nowych zawodników. Monchi pełni rolę łącznika pomiędzy prezesem a trenerem i musi zadowolić obu. Trener ma prawo prosić o piłkarzy, ale musimy szukać równowagi między potrzebami a rzeczywistością ekonomiczną – uspokaja Monchi.
Podsumowanie
W wielu spotkaniach potrzebują zbyt wiele czasu na wejście na właściwe obroty, ale Lopetegui to fachowiec skrojony na miarę tego klubu. Będą zdarzały im się gorsze spotkania – to oczywiste. Tym bardziej, że dłuższa przerwa czeka dwóch ważnych piłkarzy, Fernando brakuje zmiennika, a zimą zabraknie Bono, który pojedzie na Puchar Narodów Afryki. Jesus Navas nie zagra jeszcze przez kilka tygodni, a Gonzalo Montiel dopiero zaczyna wchodzić w jego buty, które najpierw go uwierały. Data powrotu En-Nesyriego wciąż nie jest znana, a Rafa Mir dopiero oswaja się z ogniem krytyki, które wywołały jego pudła z początku sezonu. Teoretycznie najmniejszym problem powienien być brak Bono. W kadrze Sevilli znajduje Marko Dmitrovic, który był gwiazdą w Eibarze, ale Sevilli grzeje ławę. Zagrał tylko w spotkania z Rayo i z Levante. W drugim z wymienionych spotkań pokazał, że zardzewiał, więc ciekawe, czy pozbędzie się rdzy na czas absencji Bono.
Sevilli nie należy skreślać, ale trzeba odważnie powiedzieć, że nie wszystko wygląda tak, jak wszyscy się spodziewali. Jej piłkarze poniekąd są ofiarami własnego sukcesu. Dziś każde potknięcie jest im wytykane. Często w kontekście krytyki obecnego trenera przywoływana jest Sevilla Unaia Emery’ego, ale niewielu pamięta, że tamta Sevilla kończyła ligę kolejno na lokatach 9, 5, 5 i 7. Lopetegui kończył sezony w Sevilli na miejscach numer 4, 3 i obecnie również zajmują trzecią pozycję. W Lidze Mistrzów Emery’emu też nie szło idealnie. Tylko w jednej edycji prowadził Sevillę w Champions League i nie wyszedł z bardzo mocnej grupy. Lopetegui już raz wywalczył awans do 1/8 i kolejny wciąż jest możliwy do osiągnięcia.
PAWEŁ OŻÓG
- Czy to moment na sensacyjnego mistrza Hiszpanii?
- Jules Kounde dołącza do grona najlepszych obrońców
- Dlaczego Inaki Williams przestał się rozwijać?
fot. Newspix.pl