Po takim meczu widz przed telewizorem mógł się zmęczyć tak samo jak piłkarze, którzy w nim uczestniczyli. Po obejrzeniu tego spektaklu po prostu trzeba wyjść na krótki spacer i to rozchodzić, a przy okazji nieco obniżyć temperaturę w chłodzie polskiej jesieni, bo to spotkanie rozgrzało absolutnie każdego. Bramki, kartki, kontuzje, parady bramkarskie, rzut karny, dramaturgia w końcówce. Ten mecz był jak kilka meczów w jednym!
INTER – NAPOLI 3:2. ZACZĘŁO SIĘ OD POPISU ZIELIŃSKIEGO
Za pierwszy takt i pierwszy wybuch emocji na Giuseppe Meazza był dzisiaj odpowiedzialny Piotr Zieliński. W 17. minucie Polak powalczył o piłkę w środku pola, świetnie odebrał ją Nicolo Barelli, oddał do Lorenzo Insigne i pomknął w kierunku bramki. Został nagrodzony za swoje poświęcenie w obronie, bo piłka wróciła do niego tuż pod polem karnym Interu, gdzie “Zielu” huknął tuż sprzed linii szesnastego metra i uciszył kibiców gospodarzy.
Napoli zmierzało po kolejne zwycięstwo, które pozwoliłoby drużynie z południa odskoczyć w tabeli od Milanu, który wczoraj potknął się we Florencji. Jak trudne zadanie stało w tym momencie meczu przed Interem? Neapolitańczycy stracili w tym sezonie Serie A zaledwie cztery bramki, w tym ani razu nie były to dwa gole w jednym meczu. Aby więc liczyć na trzy punkty, gospodarze musieli przełamać tę serię. Udało się to im nadspodziewanie szybko, ale to właśnie świadczy o wyjątkowości tego meczu!
Gracze Interu stwierdzili, że jak przełamywać serię rywala, to z przytupem. Nie pokusili się jedynie o strzelenie im dwóch bramek w jednym meczu, podnieśli poprzeczkę i dokonali tego w jednej połowie. Najpierw rzut karny po zagraniu ręką Kalidou Koulibaly’ego wykorzystał Hakan Calhanoglu, a tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę w ekwilibrystyczny sposób piłkę do siatki skierował Ivan Perisic. Chorwat zagrał głową po bitym na krótki słupek rzucie rożnym. Kąt był tak ostry, że bramkarz Napoli, David Ospina, w ogóle nie był przygotowany na taki rozwój wydarzeń. Ostatecznie interweniował ręką już za linią bramkową, a sędziemu w ocenie sytuacji musiała pomóc technologia gola-line. Model xG wyliczył, że bramka ta miała wartość 0,01.
INTER – NAPOLI 3:2. GOŚCIE PODNIEŚLI SIĘ PO SERII CIOSÓW
W pierwszej połowie sędzia pokazał graczom obu drużyn aż cztery żółte kartki. Szczególnie zagrożeni wyeliminowaniem byli gracze Napoli, bo ukarani zostali obaj środkowi obrońcy zespołu oraz Victor Osimhen, który zdążył w trakcie swojej kariery przyzwyczaić kibiców do wyjątkowo chłodnej głowy i skłonności do ulegania prowokacjom. Ostatecznie opuścił boisko przedwcześnie, ale nie z powodu kary, a paskudnie wyglądającej kontuzji. Nigeryjczyk zderzył się głową z Milanem Skriniarem, po czym obaj padli na murawę. Obrońca Interu był zdolny do dalszej gry, natomiast Osimhen miał na twarzy ślady, mogące sugerować pękniecie jednej z kości policzkowych. Za poobijanego napastnika wszedł Andrea Petagna, co znacznie zmniejszyło mobilność formacji ofensywnej gości.
Inter natychmiast wykorzystał moment chwiania się na linach przyjezdnych i wyszedł z błyskawicznym atakiem. Joaquin Correa holował piłkę od swojego pola karnego pod szesnastkę Napoli, oddał ją do Lautaro Martineza, który z laserową precyzją posłał ją do siatki. Napoli przegrywało dwoma golami, grało na boisku mistrza Włoch i straciło swojego najlepszego napastnika. Gdybyśmy mieli do czynienia z walką bokserską, sędzia przerwałby w tym momencie pojedynek.
Lider Serie A potrzebował dobrego kwadransa, by dojść do siebie i jednak spróbować się odgryźć. Chęci do gry i odświeżenie w ataku wnieśli Dries Mertens i Elif Elmas, którzy pojawili się na boisku w 75. minucie. Belgowi zaledwie trzy minuty zajęło zapakowanie gola z ponad dwudziestu metrów! Został kwadrans na wywalczenie remisu.
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1462491841551556622?s=20
Moment po bramce nastąpiła jednak przerwa w grze, która wstrzymała rozpędzone Napoli oraz wprowadziła sporo nerwów w szeregach gości. David Ospina jest bramkarzem, który niemal w każdym spotkaniu ma mniejsze lub większe problemy ze zdrowiem i tarza się po murawie. Tym razem zderzył się głowami z Edinem Dżeko i konsekwencje tego zdarzenia mogły być dla Kolumbijczyka naprawdę poważne. Kamery telewizyjne starały się nie pokazywać momentu udzielania pomocy Ospinie, ale prawdopodobnie na chwilę stracił on przytomność. Tym większe było zdziwienie wszystkich obserwatorów spotkania, gdy obandażowany bramkarz po dojściu do siebie zdecydował się kontynuować udział w meczu.
Na szczęście dla niego, od tego momentu prawie wszystkie akcje miały miejsce w polu karnym Interu. Napoli tak naciskało, tak heroicznie walczyło o punkt, że nie dawało ani chwili wytchnienia zamkniętym na swojej połowie gospodarzom. Kibice na Giuseppe Meazza czekali już tylko na ostatni gwizdek, który ostatecznie nadszedł, ale mimo wszystko wielu z nich powinno pójść jutro z samego rana na kontrolne badanie do kardiologa. Goście z Neapolu mogli ten mecz wręcz wygrać.
W doliczonym czasie gry, którego było aż osiem minut, przyjezdni mieli dwie bliźniacze sytuacje. Punktem kulminacyjnym obu z nich było mocne dośrodkowanie na dalszy słupek. Do pierwszej piłki nabiegał Marco Rui, którego uderzenie w niewyjaśnionych okolicznościach obronił Samir Handanović. Piłka zatańczyła po nim na poprzeczce i ostatecznie spadła na siatkę za bramką. W ostatnim akordzie tego wieczoru, po niemal identycznej wrzutce z prawej strony boiska, pudło zaliczył Dries Mertens. Belg miał piłkę meczową na nodze, a uderzył na wysokości pierwszego piętra.
Neutralny kibic Serie A zaciera po tym spotkaniu ręce, bo taki wynik oznacza dużo większy ścisk w czubie tabeli. Pierwsze Napoli i drugi Milan mają po 32 punkty, a Inter doskoczył na tylko cztery oczka straty. Sezon we Włoszech rozkręca się na dobre!
INTER – NAPOLI 3:2
Calhanoglu 25′ (rzut karny), Perisic 44′, Martinez 61′ – Zieliński 17′, Martens 78′
Czytaj także:
Fot. Newspix