Dla Realu Madryt dzisiejszy mecz z Granadą był niezwykle ważny. Po pierwsze Królewskim zależało na podtrzymaniu serii dwunastu zwycięstw nad Granadą z rzędu. Po drugie wczoraj Sevilla zgubiła punkty, więc Real mógł zbudować przewagę dwóch oczek nad zespołem ze stolicy Andaluzji. A Granada? No cóż… Początek sezonu mieli fatalny, ale ostatnimi czasy wiedzie im się nieco lepiej, co dawało nadzieję na niezłe widowisko.
Granada – Real Madryt. Kuszenie losu
Od początku spotkania Granada grała nerwowo i miała problem z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Szybko zauważyli to piłkarze Realu. Granada straciła futbolówkę na własnej połowie, odebrał ją Vinicius, który błyskawicznie odegrał do Marco Asensio. Hiszpan pognał na bramkę Luisa Maximiano i bez większych problemów umieścił piłkę w siatce. Real wyczuł krew i bierność Granady. Nie dziwi, że szybko zdobyli drugą bramkę. Błyskawicznie rozegrali rzut rożny. Wymienili trzy szybkie podania, a całą akcję sfinalizował Nacho Fernandez.
Kiedy wydawało się, ze Real za moment wpakuje gola na 0:3 — a miał ku temu minimum dwie okazje — niespodziewanie Granada zdobyła bramkę kontaktową. Futbolówka odskoczyła Viniciusowi, a bombę na bramkę Realu posłał Luis Suarez. Po drodze piłka odbiła się od jednego z obrońców i zmyliła bezradnego Thibaut Courtois. Chwilę później Maxime Gonalons dośrodkował w pole karne Realu, a lot piłki przeciął Casemiro i tylko dobra interwencja belgijskiego bramkarza uratowała Królewskich przed stratą kolejnej bramki. Można było odnieść wrażenie, że Real poczuł się zbyt pewnie. Królewscy niepotrzebnie opuścili gardę. Dostali kilka mocnych ciosów, ale tylko jeden doprowadził do większego zachwiania. Mieli kwadrans na szybkie wyciągnięcie wniosków.
Granada – Real Madryt. Tryb zabawy
W drugiej części spotkania podnieśli gardę i przeszli do ataku. Najpierw obudził się Daniel Carvajal, który wykonał dwie błyskotliwe akcje. Rzucało się w oczy, że Królewscy chcą prędzej niż później zapewnić sobie zwycięstwo. Zamiast pytania „czy” należało zadać pytanie „kiedy” zdobędą bramkę na 1:3. Mówiąc wprost: szybko rozpoczęli rozbiórkę defensywy Granady. Trzecia bramka Realu była świadectwem włączenie trybu zabawy. Szybka kontra, w której uczestniczyła trójka graczy Królewskich zakończyła się trafieniem Viniciusa.
Już wtedy można było odnieść wrażenie, że Real gra w przewadze minimum jednego zawodnika. Piłkarze Granady byli bezradni. Zaczęła dochodzić frustracja i kwestią czasu były kolejne żółte kartki dla gospodarzy. Monchu uznał, że żółta kartka go nie zadowoli, więc z całym impetem wpakował się w Viniciusa. Sędzia się nie zawahał i pokazał Hiszpanowi czerwony kartonik. Kwadrans przed końcem gola 1:4 po podaniu Casemiro zdobył Ferland Mendy. Różnica jakości była miażdżąca, a gospodarze w drugiej połowie rzadko dochodzili do głosu. Najgroźniejszym piłkarzem Granady był 39-letni Jorge Molina, który od czasu do czasu zmuszał do interwencji Courtois, ale ten nie pękał na robocie.
Dziś zawodnicy Realu pokazali wielką klasę i wysłali jasny sygnał, że trzeba się z nimi liczyć. Udowodnili sobie, że nadal stać ich na rzeczy wielkie i to przy różnych scenariuszach. Po pierwsze każdy ze środkowych pomocników zaliczył asystę. Po drugie zdołali wygrać w przekonującym stylu pomimo braku trafienia Karima Benzemy. Po trzecie mecz był bardzo ciekawy i nie wypadało tracić kontaktu wzrokowego z ekranem telewizora.
Zwycięstwo Realu oznacza, że wskakuje na pozycję lidera Primera Division z 30 punktami na koncie. Dziś o 21 swoje spotkanie rozpocznie dotychczasowy lider – Real Sociedad, który obecnie ma 28 punktów. Dla Granady dzisiejsza porażka oznacza pozostanie w stresie spadkowej. Zajmują osiemnastą lokatę z 11 oczkami na koncie.
CZYTAJ TAKŻE:
- Florentino Perez: Płacimy 200 mln euro za piłkarza, a oni go nie puszczają
- Florentino Perez przemówił. Mnóstwo konkretów o Superlidze
- Czy to jest moment dla sensacyjnego mistrza Hiszpanii?
Granada – Real Madryt 1:4 (1:2)
(L. Suarez 34′ – M. Asensio 19′, N. Fernandez 25′, Vinicius 56′ i F. Mendy 76′)
Fot. Newspix