Chiny to najpotężniejszy ekonomicznie kraj na świecie – co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Państwo Środka już dawno pozbyło się łatki producenta tanich podróbek. Teraz to gigant, w którego granicach fabryki lokują najwięksi producenci na świecie – od sprzętu elektroniki po ubrania. Lecz Chiny mają swoje drugie oblicze. To wciąż kraj komunistyczny, w którym takie pojęcie jak prawa człowieka po prostu nie istnieje, a podpadnięcie władzy to igranie z własnym życiem. I nie ochroni cię twój status społeczny czy rozpoznawalność. Niestety, przekonała się o tym Shuai Peng. Chińska tenisistka i zwyciężczyni turniejów wielkoszlemowych, która… po prostu zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu.
PR kulturalno-sportowy
Ale zacznijmy od krótkiego przypomnienia, o jakim kraju mówimy. Choć pod względem ekonomicznym Państwo Środka jest bardzo otwarte na współpracę, to wciąż jest krajem socjalistycznym, rządzonym przez Komunistyczną Partię Chin. Ci ludzie nie znoszą niesubordynacji. Cenzura jest wszechobecna. Obywatele posiadają własny, w pełni kontrolowany przez rząd Internet, ze swoimi odpowiednikami mediów społecznościowych. Jeżeli dochodzi do aktów protestu przeciwko władzy, lub jakiejkolwiek innej formy sprzeciwiania się tejże, jej reakcja jest natychmiastowa. I często bardzo surowa. Chiny to światowy lider w zakresie stosowania kary śmierci.
Lecz potęga gospodarcza, jaką stworzył ten kraj, oraz liczne powiązania z właściwie każdym rynkiem handlowym na świecie powodują, że Chińczycy potrafią zadbać o swój wizerunek. Zastanawialiście się, dlaczego w amerykańskich superprodukcjach traktujących na przykład o konfliktach wojennych, bohaterowie filmów dziwnym trafem nie walczą z Chińczykami? Ba, Państwo Środka w rzadko której dużej produkcji jest pokazywane negatywnie. Albo dlaczego na rynku gier właściwie nie pojawiają się takie, w których możemy na przykład ostrzeliwać się, mając naprzeciw chińskich żołnierzy? To właśnie element nacisku Chin na kulturę zachodu. Oczywiście, Państwo Środka nie zabroni producentowi filmowemu stworzenia ekranizacji, w której zostanie ono przedstawione negatywnie. Lecz taka produkcja nie ujrzy światła dziennego na gigantycznym, chińskim rynku. A to oznacza odcięcie się przez producenta od sporej części dochodu. Stąd niewygodne dla Chin tematy – na przykład historyczne – są omijane przez zachodnie produkcje.
Świat sportu również wykazuje się tutaj sporą dozą hipokryzji. Jednym z elementów chińskiej poprawy wizerunku jest inwestycja w sport. Chiny wykorzystują tę gałąź rozrywki wielotorowo. To może być zarówno sponsoring, jak i przejęcie danego klubu, czy też organizacja ogromnej imprezy sportowej. Takiej jak na przykład igrzyska olimpijskie. Taki turniej wysyła w świat przekaz – jesteśmy ogromnym, pięknym i bogatym i przyjaznym krajem. Efektowny pokaz sztucznych ogni podczas ceremonii otwarcia potrafi skutecznie przysłonić każdy protest przeciw łamaniu praw jednostki w Państwie Środka. Chińskie pieniądze płyną bardzo szerokim strumieniem, zatem zarówno wielkie federacje sportowe, jak i sami sportowcy przymykają oko na to, co tamtejsza władza robi wewnątrz swojego państwa. Kto chciałby stracić gruby hajs przez kilka nieopatrznie wypowiedzianych zdań?
Lecz tym razem Chińczycy przeszli samych siebie – oczywiście, w negatywnym tego słowa znaczeniu.
Tenisistka oskarża wicepremiera o molestowanie
Shuai Peng to gwiazda światowego tenisa. Wprawdzie najlepszy czas na korcie ma dawno za sobą, jednak dziesięć lat temu w rankingu singla WTA plasowała się na czternastym miejscu. Jednak prawdziwą furorę robiła w grze podwójnej, gdzie zwyciężyła w aż dwudziestu trzech turniejach. W tym dwóch wielkoszlemowych – w 2013 roku wygrała Wimbledon, natomiast rok później odniosła sukces podczas French Open. Oczywiście, była również liderką rankingu WTA w grze podwójnej.
Jak się okazało, nawet status legendy – bo tak bez mała można ją nazwać – chińskiego tenisa nie uratował jej do uniknięcia kary, kiedy skierowała swoje zarzuty wobec władzy. A te były poważne, groziły wybuchem gigantycznego skandalu.
Na początku listopada zawodnicza za pośrednictwem Weibo (chiński odpowiednik Twittera) oskarżyła byłego wicepremiera państwa Gaoli Zhanga o to, że polityk zmusił ją do aktu seksualnego. Opisała, że do napaści miało dojść, kiedy zaprosiła Zhanga wraz z żoną na wspólną partię tenisa, a ponadto dodała, że później mieli ze sobą romans. Nie podała dokładnej daty, kiedy te wydarzenia miały miejsce, oraz przyznała że nie ma dowodów na poparcie swoich słów. Jednak prawdopodobnie opisane rzeczy działy się w 2011 roku.
Niecałe pół godziny później jej relacja zniknęła z sieci, a sama Peng po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Nikt nie wie, co się z nią stało. Zarówno partia, jak i Gaoli Zhang nie skomentowali sprawy.
Gdzie jest? I czy w ogóle żyje?
Ale fakt zniknięcia Peng zaczęło podchwytywać samo środowisko tenisa. Jest wciąż aktywną zawodniczką, nie mogła ot tak się ulotnić. Chińskie władze, chcąc załagodzić tworzącą się aferę, opublikowały wiadomość e-mail, którą tenisistka rzekomo napisała. Wiadomość ta miała zostać wysłana do Steve’a Simona, który zarządza WTA. Peng oświadczyła w niej, że treść nagrania nie została przez nią zweryfikowana, oraz przedostała się do sieci bez jej zgody. Ponadto zapewnia, że jest całkowicie bezpieczna i po prostu odpoczywa w domowym zaciszu.
Szkoda tylko, że wciąż nie ma z nią jakiegokolwiek kontaktu…
Na całe szczęście, Simon nie uwierzył w maila, którego otrzymał. Ponadto zagroził, że do czasu aż organizacja nie upewni się, że Shuai jest cała i zdrowa, w Państwie Środka nie odbędzie się żaden turniej zaplanowany przez WTA. Tak napisana wiadomość wzbudziła tylko jeszcze więcej obaw o zdrowie, a nawet życie tenisistki. Jej zaginięcie obiegło cały świat. Wielkie gwiazdy nie tylko tenisa, ale w ogóle sportu, zadają jedno pytanie – gdzie jest Peng Shuai?
I am devastated and shocked to hear about the news of my peer, Peng Shuai. I hope she is safe and found as soon as possible. This must be investigated and we must not stay silent. Sending love to her and her family during this incredibly difficult time. #whereispengshuai pic.twitter.com/GZG3zLTSC6
— Serena Williams (@serenawilliams) November 18, 2021
. #WhereIsPengShuai pic.twitter.com/51qcyDtzLq
— NaomiOsaka大坂なおみ (@naomiosaka) November 16, 2021
#WhereIsPengShuai pic.twitter.com/hKeiS3Q3fR
— Gerard Piqué (@3gerardpique) November 18, 2021
Chinom w oczy zajrzało widmo poważnego kryzysu wizerunkowego. A to wszystko na niecałe trzy miesiące przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Zawodami, na których znajdować się będzie tysiące sportowców. I jeżeli sprawa do tej pory się nie wyjaśni, to szczerze wątpimy, aby w związku z zaginięciem Peng sami zawodnicy nie poruszyli tego tematu podczas igrzysk. Zwłaszcza, że sprawa wyszła daleko poza świat sportu. Dziś Organizacja Narodów Zjednoczonych wydała oświadczenie, w którym domaga się dowodów od Chin, że z zawodniczką wszystko jest w porządku, oraz chce poznać miejsce jej pobytu.
Chcielibyśmy w tym miejscu napisać, że Chiny poniosą poważne i długofalowe konsekwencje swoich działań. Wszak doszło do sytuacji skandalicznej – usunięto sportsmenkę za to, że zdecydowała się opowiedzieć publicznie o swej traumie. Lecz niestety, mamy przeczucie graniczące z pewnością, że tak naprawdę nic się nie zmieni. Ludzie pokrzyczą, ktoś znany zamanifestuje swoje wsparcie względem tenisistki, WTA przełoży kilka turniejów w inne miejsce. Następnie wszystko wróci do normy. Kolejne federacje radością będą informować o nawiązaniu współpracy z Państwem Środka, a zawodnicy będą reklamować ich produkty. Bo przecież cyfry na czeku nie przenoszą ze sobą ludzkiego dramatu. Nie ważne kto płaci – byleby płacił sowicie.
Tym sposobem fajerwerki podczas ceremonii otwarcia ponownie zagłuszą okrzyki protestujących…
Fot. Newspix